Mike NicholsI

Michael Igor Peschkowsky

7,8
2 011 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Mike Nichols

- takie filmy robi się raz na życie!
Film Mike'a Nicholsa to szczery hymn kontrkultury, tryumf wolności, sprzeciw wobec purytańskiej, zakłamanej i
zapiętej aż po szyję Ameryki. Początek nowego kina, nowych filmowców, nowych Amerykanów, nowej epoki.
Równie ważne: "Easy Rider" Dennisa Hoppera, "Bonnie i Clyde" Arthura Penna" czy "Butch Cassidy i Sundance Kidd"
George'a Roya Hilla ostrożnie otwierały drzwi do nowego Hollywoodu, "Absolwent" te drzwi wyważył, staranował,
dosłownie zdemolował Hollywood i potem już poszło:
"Pięć łatwych utworów" Boba Rafelsona, "Nocny kowboj" Johna Schlesingera, "Czyż nie dobija się koni?" Sydneya
Pollacka, "Francuski łącznik" Williama Friedkina, "Porozmawiajmy o kobietach" Nicholsa, "Ostatni seans filmowy" i
"Papierowy księżyc" Petera Bogdanovicha, "Truskawkowe oświadczenie", "Zabriskie Point" Michelangelo
Antonioniego, "Charly" i "Niebieski żołnierz" Ralpha Nelsona, "Klute", "Syndykat zbrodni" i "Wszyscy ludzie prezydenta"
Alana J. Pakuli, "Serpico", "Pieskie popołudnie" i "Sieć" Sidneya Lumeta, "Jeremiasz Johnson" i "Trzy dni Kondora"
Sydneya Pollacka, "Dzień szarańczy" i "Maratończyk" Johna Schlesingera, "Zbieg z Alcatraz" i "Wybawienie" Johna
Boormana, "Bullit" i "Co dalej?" Petera Yatesa, "Nędzne psy", "Pat Garrett i Billy the Kid", "Ucieczka gangstera" Sama
Peckinpaha, "Lot nad kukułczym gniazdem" i "Hair" Milosa Formana, "McCabe i pani Miller", "Nashville", "Buffallo Bill i
Indianie" Roberta Altmana, "Narkomani" i "Strach na wróble" Jerry'ego Schatzberga, "Ostatnie zadanie" i "Powrót do
domu" Hala Ashby, "Skrzypek na dachu" i "Jesus Christ Superstar" Normana Jewisona.
Te filmy i ci filmowcy nieodwołalnie zmienili kino. Kontrolę nad Hollywoodem przejęło kino kontestacji. Kino prawdy.
"Absolwent" jest krzykiem tego kina. Pięknym krzykiem.

AutorAutor

Nie nazywałabym hollywoodu kinem prawdy, bo w moim odczuciu nie zbliza pokazuje od zawsze zafałszowany obraz rzeczywistości. Nie mniej jednak zgadzam się, Ameryce potrzebny był taki Nichols. Ktoś musiał wyrazić sprzeciw wobec idiotycznym zakazom z Kodeksu Haysa.

justrightnow

Przepraszam, miało być: "w moim odczuciu pokazuje od zawsze zafałszowany obraz..." :)

justrightnow

Obejrzyj te filmy, to się przekonasz.

AutorAutor

W tym "sprzeciwie wobec purytańskiej, zakłamanej i zapiętej aż po szyję Ameryki" bardzo mi się podoba ostatnia scena, w której dwójce bohaterów stanowczo rzedną miny, gdy zdają sobie sprawę, w co tak naprawdę wdepnęli :) W odróżnieniu od wielu innych bajek, które kończą się "i żyli długo i szczęśliwie", Nichols pokazał, że jego bohaterowie nie będą żyli długo i szczęśliwie.

AutorAutor

Czy znowu "Absolwent" był aż takim krzykiem? Bardziej krzykliwe były podane przez ciebie "Bonnie i Clyde" czy "Swobodny jeździec". "Absolwent" z całą swoją kontestacją, jest jednak filmem w gruncie rzeczy subtelnym, wyrafinowanym – dzięki Nicholsowi rzecz jasna, który daje wybrzmieć sprzecznościom i niepokojom swoich bohaterów. Na dodatek wszystko idealnie wręcz fotografuje. Czy "Absolwent" 'staranował' stare Hollywood? Nie. To był proces. Proces, w który sam Nichols miał zresztą wpływ swoim poprzednim filmem, który wymknął się pieczęci aprobaty kodeksu Haysa.

Zgadzam się, że "Absolwent" to hymn kontrkultury, jak zresztą reszta filmów, które podałeś. Warto jednak zaznaczyć, że od tamtej pory stopniowo kontrkultura stała się po prostu kulturą. Aż do dziś, gdy kultura rozumiana jako dorobek materialny i intelektualny, nie ma nic wspólnego z kulturą rozumianą jako taktowność i maniery, bo jedyne do czego dziś sluży 'kultura' to przekraczanie granic. To bardzo smutna spuścizna kultury kontestacji lat 60. zafiksowanej na burzeniu granic. Ciężko oskarżać o to film Nicholsa, ale nawet on jest świadom, że kontrkultura nie była piewcą wolności ani prawdy. Była piewcą bezmyślności i destrukcji. Ostatnie spojrzenie na siebie bohaterów "Absolwenta" tylko to potwierdza. Wiemy też jak skończyli "Bonnie i Clyde"... A jednak i film Penna i Nicholsa przed tą realizacją spędza cały czas gloryfikując czy to zwyczajnych przestępców czy rozpieszczonych, emocjonalnych włóczęgów. Nowe Hollywood za bohaterów wzięło antybohaterów, degeneratów i bachorów. Wiele z filmów, które podajesz idealnie się w to wpasowuje. Jeszcze raz jednak powiem, że nawet w tych kryteriach i przy swoich zawiłościach moralnych, "Absolwent" to w rzeczy samej kino wybitne i doskonały portret pokolenia, które nie wie, dokąd zmierza, ale wie, że gdziekolwiek to jest, musi zniszczyć istniejące konwenanse ;)

RustyRyan

Kontrkultura była piewcą bezmyślności i destrukcji? Doprawdy? A ja myślałem, że to ona doprowadziła do zupełnego zniesienia w Ameryce segregacji rasowej, doprowadziła do zakończenia działań wojennych w Wietnamie, usunęła ze stanowiska prezydenta Richarda Nixona, rozpoczęła na dobre wszelkie ruchy ekologiczne, równościowe, emancepacyjne, zdecydowanie opowiedziała się po stronie kobiet, mniejszości narodowych, etnicznych, seksualnych etc.
Zgoda, została zbrukana przez bandę Mansona, wpadła w narkotyki, co doprowadziło do jej upadku, ale zasług miała co nie miara.
Oni zatrzymali wojnę. Właśnie to pokolenie. Pokolenie Berkley. Pokolenie Bena Braddocka. "ELAINE!" to krzyk. I nawet jeśli nic z tego nie będzie, są wystarczająco dojrzali by wziąć los w swoje ręce, nawet ze świadomością, że może im się nie udać. Happy end nie jest już obowiązkowy.

AutorAutor

Manson to był odszczepieniec. Nie ma co jego obrzydliwych, ale jednak jednostkowych, zbrodni używać jako argumentu przeciwko kontrkulturze. Dokonania kontrkultury wyglądają na ogromne, ale tylko powierzchownie. Owszem. Segregacja prawnie została zniesiona i chwała im za to. Dziś mało kto już jednak pamięta o ulicach i posiadłościach, które 'kontestatorzy' demolowali w drodze do ustawy o prawach obywatelskich z '64, która.... w procentowej większości została poparta przez starych i niby rasistowskich Republikanów, przeciwko którym na ulice wychodzono... Jako ciekawostkę można też podać, że największy wzrost ekonomiczny rodziny czarnoskóre i azjatyckie zanotowały zaraz przed latami 60. i wielkimi ruchami obywatelskimi i zamieszkami sponsorowanymi przez kontrkulturę. Przed ustawami o prawach obywatelskich z 1964 i '68!

Bo taka właśnie była kontrkultura... Niby walcząca o coś wyższego, ale w gruncie rzeczy mała, destrukcyjna i brudna. Doskonale świadczy o tym bodaj największe 'dokonanie' kontrkultury – rewolucja seksualna, która znormalizowała ekstremalną rozwiązłość i pornografię, niszcząc przy okazji instytucje rodziny i zaufania społecznego. Statystyki rozwodów wśród pokolenia 'boomerów' tylko to potwierdzają. Można tu mówić o ruchach emancypacyjnych mniejszości, itd. ale to wszystko było de facto oparte o niebezpieczny pogląd, że społeczeństwo jest jednym wielkim systemem opresji, z którego trzeba ludzi 'uwolnić'. Może i Elaine i Benjamin się 'uwolnili', ale co dalej.. Czy napewno są dojrzali? Trwa to zresztą do dziś, kiedy ludzie kultury noszą coraz mniej, mają do powiedzenia coraz mniej, ale przynajmniej buntują się przeciwko 'opresyjnemu systemowi'. To wszystko spuścizna lat 60. Ma to wpływ nie tylko zresztą na sztukę. Kiedy kontrkultura w latach 70. zaczęła masową przedsięborczość, przeprowadziła deindustrializację, efektywnie powodując kryzys ról męskich, upadek miast i spadek umiejętności rzemieślmiczych, bo fabryki przenieśli na kraje 3. świata.. Zobacz zresztą na całe Stany Zjednoczone, które są rządzone przez boomerów nieprzerwanie od 1993 roku i w tym czasie byliśmy świadkami ogromnych skandali obyczajowych prezydentów, spadku jakości debat do rynsztoka i braku jakichkolwiek długotrwałych strategii, zwłaszcza w wojnach, które prowadzą. Paradoksalnie to w tym czasie przepuszczano setki ustaw federalnych mających pomóc 'uciśnionym', które, a jakżeby inaczej, doprowadziły do stagnacji ekonomicznej, kryzysu z 2007–09 i pogorszenia się stosunków rasowych..

Sam niejako potwierdzasz to, co pisałem. Jakim niby sukcesem może być usunięcie ze stanowiska prezydenta? Watergate to jeden z najbardziej rozbuchanych poza proporcje skandali w historii polityki. Zwłaszcza, że Nixon, ze wszystkimi swoimi grzechami, był politykiem kompetentnym – szczególnie na płaszczyźnie międzynarodowej. Nie popierać wojny to jedno, a aktywnie protestować na terytorium wroga, gdy twoje państwo ją prowadzi to coś zupełnie innego. To właśnie robiły 'ikony' kontrkultury jak Jane Fonda i Bubba Clinton. Komuniści ogłaszali upadek Sajgonu, a kontestatorzy w USA wychodzili na ulice celebrując 'flower power' i 'make love not war'. Jeśli to nie jest znak obłudy, moralnej korupcji i bezmyślności to nie wiem, co nim jest. Całe szczęście, że 'make love not war' nie istniało w latach 50.. W przeciwnym wypadku nie byłoby Korei Południej jaką znamy...

Wracając do kina – 'happy end nie jest obowiązkowy'. No właśnie. Bo to pokolenie zdawało sobie sprawę, że postępowało źle, ale jednak nie mogło przestać tak postępować. To właśnie widzę w zakończeniu "Absolwenta". To pokolenie wiedziało, że narkotyki i hedonizm nie prowadzą do happy endu. Za zabójstwo odpowiedzią jest zabójstwo, jak w przebojach kontrkultury – "Bonnie i Clyde" i "Brudny Harry". Po latach tyrania pesymizmu i dekadencji Nowego Hollywood staje się nudna i wykalkulowana. A może zawsze była, tylko wtedy bardziej szokowała..? Dzisiaj, jak już pisałem, to po prostu kultura, nie jest w żadnej kontrze. Nowe Hollywood de facto zniszczyło piękny gatunek, jakim jest western. A to moim zdaniem niewybaczalne.

RustyRyan

Richard Nixon kompetentny... To dopiero! Człowiek się uczy całe życie. O ile mi wiadomo, był ludobójcą i skur... Watergate rozbuchana? Ja dotąd nie słyszałem, żeby ktoś zakładał podsłuchy politycznym rywalom (dziś to polityczna codziennośc, naówczas nie do pomyślenia). Pochwalać republikanizm jako taki to już w ogóle absurd, bo oni gdyby mogli, to by do dziś segregację rasową utrzymali, na ulicach, w szkołach, autobusach, toaletach. Ale są chrześcijanami, więc OK. Zepsuci demokraci może i są zepsuci, ale nie są hipokrytami. I wprowadzili na urząd prezydenta, po szeregu republikańskich łotrów na usłufach przemysłu zbrojeniowego (co zresztą ma miejsce do dziś, wszyscy republikaścy przywódcy zmuszają Amerykę do wojen, bo potrzebny jest rynek zbytu, albo ropa naftowa, albo jeszcze inny surowiec), aż tu nagle na stanowisku prezydenta USA zjawił się JIMMY CARTER ze Zbigniewem Brzezińskim u boku i co się okazało? Że nic podobnego. Uruchomił procedury z zieloną energią, doprowadził do pokoju między Egiptem a Izraelem, a potem... przegrał drugą kadencję z... republikaninem Ronaldem Reaganem, skrajnie nieodpowiedzialnym i niekompetentnym prezydentem, który w przeciągu dwóch kadencji doprowadził amerykańską gospodarkę na skraj przepaści ekonomicznej, zrujnował gospodarkę mieszkaniową, na ulice wyległ milion (!) bezdomnych, czego dotąd Ameryka nie widziała. Dziękuję za takie republikańskie porządki. I kto posprzątał cały ten burdel po Reaganie i Bushu Sr.?
Bill Clinton. Który nie tylko podźwignął gospodarkę amerykańską na nogi, ale jeszcze zakończył w ramach NATO wojnę w Jugosławii, zmuszając Serbów do podpisania pokoju w Dayton. Źle się prowadził prywatnie? Zgoda. Ale nie mieszajmy porządków. Prezydentem był świetnym. Skoro zdrady wybaczyła mu żona, Amerykanie postanowili, zupełnie słusznie, zrobić to samo. Potem przyszedł Bush Jr. z diabłem Dickiem Cheneyem i znowu zaczęło się piekło. Wojny, nielegalne zatrzymania, tortury i znów ruina gospodarki i społeczeństwa amerykańskiego (ale nie prywatnych gigantów typu Halliburton, który urósł w siłę na niebotyczną skalę i dziś ma w szachu całą Partię Republikańską).
Dziękuję za ten wykład z historii. Prawy i niesprawiedliwy.
Gdyby ktoś zapytał na jakiej podstawie zdecydować się, kogo popierać, na kogo głosować, zawsze najlepiej odpowiedzieć: na podstawie doświadczeń.
Skoro Republikanie zawsze angażują Amerykę w wojny, to może jednak lepiej głosować na tych, którzy tego nie robią? Nawet jeśli są moralnie zepsuci, rozwiąźli, po rozwodach etc.

AutorAutor

I ja dziękuję ze wzajemnością. Nieprawy i niesprawiedliwy. Nixonowi można wiele zarzucić, ale nie brak kompetencji. To był oddany prawnik i polityk. Załagodził relacje między Ameryką a ChRL i ZSRS, po klapach Kennedy'ego i L. B. Johnsona; to on powołał Agencję Ochrony Środowiska, jeśli już mamy być historycznie poprawni w sprawach ekologii. Potem nastało Watergate, które owszem, skandalem było, ale jak wielkim w stosunku do całej historii amerykańskiej polityki na najwyższych szczeblach? Thomas Jefferson zlecał morderstwa politycznych rywali, twój ulubieniec Carter prezydował w czasie kryzysu zakładników w Iranie, nie mniejszą aferę z Iranem miał także Reagan... można tak wymieniać. W przypadku tych dwóch warto tylko dodać, że ekonomia tonęła za czasów Kubusia i jego radykalnej ekspansji rządu federalnego, którą Ronald Reagan ukrócił, choć fakt, że w dłuższej perspektywie zostawił długi, więc argument o nieodpowiedzialności ekonomicznej przyjmuję i jak najbardziej popieram. Nie jestem fanem Reagana, natomiast twardą rękę na froncie zimnowojennych trzeba poprzeć...

Twoja bezgraniczna apologia Demokratów naprawdę zakrawa o absurd. Odmawianie im hipokryzji przy jednoczesnym wytykaniu go na każdym kroku Republikanom jest niesmaczne. Demokraci to stuprocentowi hipokryci. Zwłaszcza gospodarczy. Udają trybunów ludu i wojowników klasy robotniczej, a wystarczy tylko spojrzeć na ogromne datki, które otrzymują od wielkich molochów i banków co wybory. Niby są przeciwko wielkim korporacjom, ale gdy te są na krawędzi upadku, Demokraci nagle stają w ich obronie, bo przecież są 'zbyt wielkie, by upaść'. Kubuś Carter tak zrobił z Chryslerem. Obama z AIG i imbecylami z Wall Street. Bubba Clinton, którego prezydenturę określasz jako 'świetną', doprowadził swoją skrajnie nieodpowiedzialną polityką finansową do kryzysu z 2007 roku. Bubba postanowił, że więcej ludzi powinno mieć własne mieszkania, więc przeforsował w 1995 roku ustawę, która zmuszała banki i firmy pożyczkowe do zluzowania możliwości kredytów hipotecznych dla ludzi, których dochody, logicznie, nie pozwoliłyby na ich spłatę. Trzeba tu przyznać, że wtórowali mu w tym pseudoprawicowcy, czy jak kto woli neokonserwatyści, (tj. kontrkulturowcy i lewicowcy, którzy kochają wojnę) jak Greenspan czy Bush młody. Busha II jako takiego nie mam zamiaru bronić. To był zły prezydent, definicja neokonserwy. Od 11 września 2001 rządził w strachu, by nie powiedzieć, paranoi. Nie był gorszy od Clintona czy Obamy; trzeba mu natomiast oddać, że miał przeciwko sobie niemal całą machinę medialną.

Jeśli chodzi zaś o wojny, to USA jako naturalny lider 'wolnego świata' musi się w nie angażować. Wiedzą o tym i Republikanie i Demoraci. Wygodnie dla siebie przemilczasz fakt, iż to właśnie Demokraci prezydowali przy fiaskach militarnych w Syrii i Libii; Obama potroił ataki dronami na Bliskim Wschodzie, a nikt nie mówi o jego krwi na rękach tak otwarcie jak u Busha... Wracając do sedna – wojna z terroryzmem była absolutnie konieczna. Kampania w Afganistanie była bardzo dobrą decyzją. Idiotyzmem było, popierane przez obie partie, wycofanie się z niej, które w kilkadziesiąt godzin zwróciło ten kraj w ręce fundamentalistycznych terrorystów. Skoro tak cię boli zysk firm amerykańskich przez działania wojenne, to musisz być fanem Donalda Trumpa, który otwarcie mówił o tym samym i jako jedyny prezydent od lat nie angażował USA w nowy konflikt! Głosowałbyś? Bardzo się cieszę natomiast, że zauważasz moralne zwyrodnienie Demokratów. Niby cała lewica zachodnia jest pacyfistyczna, a jednak wojna nie może wyjść z ich sloganów. Wojny płciowe, klasowe, rasowe, etniczne i inne takie tam pierdoły. Jeżeli nie zauważasz zła, jakie wyrządza taka retoryka, to bardzo mnie to smuci. "Zepsuci Demokraci może i są zepsuci"... takie usprawiedliwianie upadku moralnego można znaleźć przy okazji wszystkich upadających imperiów.

Skoro twierdzisz, że Republikanie najchętniej do dziś utrzymywaliby segregację, to jak wyjaśnisz to, że opinię w kluczowym w kwestii stosunku rasowych orzeczeniu Sądu Najwyższego, "Brown v Board of Education", napisał Republikanin Earl Warren? Jak wyjaśnisz to, że historycznie to Demokraci sabotowali ustawy, które miały zrównywać byłych niewolników z białymi? Prezydent Andrew Johnson w 1866 się kłania. Możemy sobie gdybać, ale wobec faktów historycznych jest to bezwartościowe. Demokraci segregację popierają zresztą do dziś. Słyszałeś o tym, że ostatnio na największym wydarzeniu kulturowym, Super Bowl ktoś zaśpiewał, ku uciesze Demokratów, "Hymn Czarnej Ameryki"? Myślałem, że chodzi o zrównanie wszystkich wobec prawa, i że hymn jest jeden, ale widocznie byłem w błędzie. Co do twoich komentarzy o bezdomności – ta była dużo większa w wyniku krachu z ’07, którego już pisałem kto był winowajcą. Spójrz zresztą dziś na lewicowe bastiony w USA – Los Angeles, San Francisco, Baltimore. Całkiem sporo tam bezdomnych!

RustyRyan

Całe mnóstwo!

AutorAutor

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam! Nichols wielkim reżyserem był.

RustyRyan

YUP!
A Jimmy Carter - prezydentem.

AutorAutor

James Cagney – aktorem
Nawet inicjały te same!!

RustyRyan

He he i Jimmy Caan!

AutorAutor

John Cazale!

RustyRyan

Joan Crawford!

AutorAutor

Joan Collins!

RustyRyan

Janes Coburn
!

AutorAutor

JaMes
:-)

AutorAutor

Julie Christie!

RustyRyan

Jezu Chryste, jaka ona była piękna!

AutorAutor

Jack Clayton :-)

AutorAutor

...James Cameron!

RustyRyan

Jack Cardiff

AutorAutor

Jane Campion.

RustyRyan

Jackie Chan:-)

AutorAutor

Jim Carrey!

RustyRyan

John Candy:)

AutorAutor

Johnny Carson!

RustyRyan

Świetny był! PS
Janusz Chabior

AutorAutor

Oj, jeszcze jak! Stara szkoła talk-show. Lekko, zbabawnie, ale nigdy głupiutko.

Jennifer Connely!

RustyRyan

Ach, Jennifer.... Szansa dla karierowicza... Fiu, fiu!

https://www.youtube.com/watch?v=As3LGNTlPQ0

PS
.
John Cena (:

AutorAutor

Teraz do dopiero dowaliłeś... niczym Cena pięścią w leżącego rywala..

Jodie Comer!

RustyRyan

JOHN CLEESE

AutorAutor

Że też się jeszcze nie pojawił...

John Cusack.

RustyRyan

No to i Joan Cusack!

AutorAutor

Jim Caviezel!

RustyRyan

Jesus Christ?! :-)

AutorAutor

To on!!

RustyRyan

James Clavell :)

AutorAutor

.............
....Jim Crow ;))))))))

RustyRyan

To był chory człowiek.

AutorAutor

Czy, proszę pana, to w ogóle był człowiek?

RustyRyan

Raczej nie.

RustyRyan

John Constantine

AutorAutor

Jack Conway

AutorAutor

Na Jowisza i Ceres, rzeczywiście była! (I nadal jest, zestarzała się z godnością)

https://i.pinimg.com/originals/35/30/46/353046bb431e535ea39c8b3c3f9d2272.jpg

Absolutnie przepiękna... I utalentowana, naturalnie. Świetna zawsze u Schlesingera, najlepsza chyba jednak w epiku Leana. Najpiękniejsza... też u Leana, chociaż ta fryzura i czarna suknia w "Szamponie" – biła chłodem, ale jednak piękna.. Jedna z niewielu zalet filmu. Filmografia niedostająca do talentu..

RustyRyan

Była "z dala od zgiełku".... Kochana Darling...

AutorAutor

Co fakt to fakt, choć obok pani Redgrave chyba najbardziej znana z tamtych aktorek angielskich ze swojej działalności społecznej..

RustyRyan

Pierwsze słyszę:-) Ja tam je znam wyłącznie z aktorskich osiągnięć, niemałych, niemałych...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones