WENECJA 2023: "Maestro" i "The Palace": Bradley Cooper i Roman Polański

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/WENECJA+2023%3A+%22Maestro%22+i+%22The+Palace%22%3A+Bradley+Cooper+i+Roman+Pola%C5%84ski-151949
WENECJA 2023: "Maestro" i "The Palace": Bradley Cooper i Roman Polański
W Wenecji robi się mistrzowsko. Na Lido zobaczyliśmy nowy film Bradleya Coopera, "Maestro", w którym słynny aktor-reżyser opowiada o życiu słynnego dyrygenta-kompozytora. Czy Cooper ma szansę na Złotego Lwa? Poza konkursem pokazano z kolei najnowszy film Romana Polańskiego, "The Palace", satyrę rozgrywającą się w sylwestra 1999 roku w luksusowym szwajcarskim hotelu. Filmy recenzują Jakub Popielecki i Adam Kruk.

***

recenzja filmu "Maestro", reż. Bradley Cooper


Best side story? 
autor: Jakub Popielecki


"Maestro" otwiera cytat z Leonarda Bernsteina, w którym słynny dyrygent-kompozytor zwierza się ze swojej artystycznej filozofii. Mówi, że sztuka nie ma dawać odpowiedzi, tylko zadawać pytania: jej istotą jest napięcie między dwiema sprzecznościami. Reżyser i odtwórca roli Bernsteina, Bradley Cooper, ewidentnie chciał oznajmić swoje intencje i pokierować naszą uwagą: wskazać, czego mamy szukać, oglądając jego film. Ciekawe jednak, że cytat dotyczy sztuki, a Cooper aplikuje go do życia.  


To już klasyka kinowej biografistyki: filmografia czy dyskografia idą w odstawkę, skupiamy się na życiorysie. Niby zrozumiałe: kto by chciał zobaczyć film o tym, jak Bernstein przez dwie godziny siedzi nad partyturą i skrobie nutki. Wątpię, by dało to nam wgląd w tajemnicę jego artystycznego sukcesu. Jest jednak coś paradoksalnego w tym, jak chętnie filmowi biografowie dryfują w stronę kulis, zamykając życie artysty w anegdocie o jego – dajmy na to – seksualnych preferencjach. Można przecież nieładnie podsumować "Maestro" jako film, który szuka prawdy o Bernsteinie między dwoma biegunami jego orientacji. Albo prościej: jako film o tym, czy Bernstein był gejem czy nie był. Mniejsza o muzykę.

Przesadzam? Pewnie przesadzam. Ale Cooper również przesadza. Trzymam się tak bardzo tej sztuki, bo "Maestro" to film manifestacyjnie "artystyczny", już na wysokości tytułu silący się na arcydzieło. Niestety: moim zdaniem efekt końcowy nie do końca równoważy manierę, z jaką Cooper zabiera się za kino. Ale trzeba mu też oddać, że panuje nad formą na tyle, by nakręcić rzecz, która wygląda jak Poważny Film. Taki z mnóstwem Aktorstwa, Zdjęć i Inscenizacji. Podczas seansu wciąż się zastanawiałem: "hej, a może to jest naprawdę dobre"?

Całą recenzję "Maestro" przeczytacie na karcie filmu POD LINKIEM TUTAJ



***


recenzja filmu "The Palace", reż. Roman Polański


Pod powierzchnią
autor: Adam Kruk

No i stoi, choć powstawał bólach. Produkcji "The Palace" towarzyszyły liczne problemy: z finansowaniem, z lokacjami, także z obsadą – bo "nie wypada" dziś grać u Polańskiego. W końcu film pokazano na 80. Festiwalu Filmowym w Wenecji, ale poza konkursem – inaczej niż "Oficera i szpiega", który zdobył tu cztery lata temu Nagrodę Jury. Od razu trzeba powiedzieć, że nie jest to dzieło na miarę fresku o sprawie Dreyfusa, w niezwykły sposób rymującego moment przełomu we francuskiej kulturze (nie tylko politycznej) z sytuacją samego zaszczutego Polańskiego. "The Palace" to rzecz lżejsza, bardziej kameralna, gdzie – jak w "Wenus w futrze" czy w "Rzezi" – reżyser zamyka nas na chwilę ze swoimi bohaterami w mniej lub bardziej klaustrofobicznej klatce. Oczywiście i tu Polański mówi coś ważnego, ale robi to w tonacji buffo – to raczej figielek, pokazujący, że wbrew wszystkiemu, 90-letni dziś reżyser wciąż potrafi się śmiać, choćby i przez łzy. Czy jednak przyzwolenie na to da sobie również publiczność?


W Wenecji seansowi towarzyszyły salwy śmiechu, mimo że sporo tu humoru, który w dobie kultury woke może już nie uchodzić. Ale chwila, "The Palace" rozgrywa się – co istotne – pod koniec lat 90., w czasie "kiedy powierzchnia była głębią". Jesteśmy w luksusowym hotelu w szwajcarskich Alpach, obserwujemy przygotowania do sylwestra 1999 roku – załoga dmucha balony, wszyscy rozmawiają o pluskwie milenijnej, a w telewizji leci "Mambo No. 5". Od pierwszych scen widzimy, że noc ta będzie festiwalem złego smaku, starającym się przy tym udawać swoją odwrotność, a film – satyrą na geriatryczny high-life, który przehulał całe życie, a teraz wstrząsają nim przedśmiertne drgawki. Niewątpliwie Polański ze Skolimowskim, pracując nad scenariuszem (ponad 60 lat po napisanym wspólnie "Nożu w wodzie"), skorzystali tu z własnych, kosmopolitycznych doświadczeń. Pojawia się też sporo autoironicznych referencji, zaszyfrowanych w dialogach, imionach postaci, dekoracjach.

Wśród zjeżdżających na sylwestra majętnych gości dojrzeć można emerytowaną gwiazdę porno (w tej roli włoski producent filmu, Luca Barbareschi), francuską markizę (Fanny Ardant) czy doktora medycyny estetycznej (ikona portugalskiego kina Joaquim de Almeida), u którego część gości już miała przyjemność się "leczyć", a inni póki co tylko o tym marzą. Lista obecności jest dłuższa i obejmuje zarówno skromną rodzinę z Czeskich Budziejowic, jak i szwajcarskiego bankiera, rosyjskich mafiosów, a nawet… pingwina – kaprys prawie stuletniego sybaryty granego przez Johna Cleese'a. Nad całym tym bajzlem czuwa menadżer obiektu Hansueli Kopf (Oliver Masucci, choć Polański myślał tu pierwotnie o Christophie Waltzu), który trochę niczym Tim Roth w "Czterech pokojach" przeżyje bardzo ciężką noc. A nie wszyscy ją przeżyją…

Całą recenzję "The Palace" przeczytacie na karcie filmu POD LINKIEM TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones