Ale równie ogląda się go z zaciekawieniem. Choć pierwsza połowa filmu raczej śmieszyła niż trzymała w napięciu. Ciekawy pomysł z tą mutacją tych robali na chodzące larwy (czy co to tam było), ale ten zabieg spowodował, że film stracił ten klimat jaki był w części pierwszej oraz na początku części 2-giej (przez pierwsze 20-30 minut). Ogólnie ogląda się dobrze, no ale nieco brak tego klimatu z jedynki. Z aktorów pozostał jedynie Fred Ward - który jednak zamiast grać twardziela to wygłupiał się w kilku scenach.
Oceniam na 6/10. Mam nadzieję, że kolejne części "Wstrząsów" będą choć na tyle ciekawe co 1 i 2, choć wiadomo, że im dalej to tym gorzej.