PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=686359}
5,8 22 778
ocen
5,8 10 1 22778
3,7 3
oceny krytyków
Victor Frankenstein
powrót do forum filmu Victor Frankenstein

5/10

ocenił(a) film na 5

Film zrobiony na wzór „Sherlocka Holmesa” z 2009 roku (zresztą wyreżyserowany przez osobę, która pracowała przy serialu „Sherlock” z Cumberbatchem). Jest więc wiktoriański Londyn w wersji pop, duże tempo akcji, para łebskich bohaterów, bromance i ścieżka dźwiękowa inspirowana nieco Hansem Zimmerem. Zanim Victor i Igor pozszywają kultową pokrakę, najpierw zaliczają szereg przygód, niektóre będą wymagały machania pięściami i uchylania się od fruwających noży, inne uruchomienia mózgownicy, co wzorem „Sherlocka Holmesa” jest kolejnym pretekstem do wykorzystania efektów wizualnych (głównie różnego rodzaju fajerwerki graficzne związane z anatomią).

Jest to nieco bezwstydne zżynanie z formuły filmu Guy’a Ritchiego, no ale działa, bo przyjemnie się to ogląda. Igora w tej wersji wyprostowano i nadano mu sporej inteligencji. Daniel Radcliffe całkiem wdzięcznie go odgrywa, ale nie ma lekko, bo musi stale walczyć o uwagę widza z ekspresyjnym Jamesem McAvoyem, początkowo opierającym kreację na łobuzerskim wdzięku, żeby z czasem nadać postaci większego obłędu, tak w głosie jak i oczach, co łączy się oczywiście z częstym podnoszeniem głosu i toczeniem śliny. Bywa różnie, czasem zbytnio szarżuje, innym razem trafia w punkt.

Najsłabiej wypada sam potwór, który jest niezbyt interesującym elementem filmu. Scenarzysta, Max Landis, chyba najmniej w tym wszystkim był zainteresowany kultowym monstrum. Pojawia się na ekranie na sam koniec, znika zanim zdążymy się mu dobrze przyjrzeć, a im bliżej jesteśmy momentu jego narodzin, tym mniej ciekawy robi się film. Bo jednak najlepsza jest pierwsza godzina, relacja Igora z Victorem, ich wspólne przygody, odkrywanie przez tego pierwszego licznych ekscentryzmów nowego przyjaciela, poznawanie przez niego świata, który był dotąd niedostępny, no i rzecz jasna kolejnych szczegółów szalonego projektu, nad którym pracuje Frankenstein.

Później jest już niestety tylko odhaczanie kolejnych obowiązkowych, przewidywalnych, punktów programu. Pierwsza godzina zleciała jak z bicza strzelił, druga ciągnęła się jak monotonny odczyt pełnej listy filmów o monstrum.


www.kinofilizm.blogspot.co.uk

Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://facebook.com/profile.php?id=548513951865584

T-Durden

Czy możesz rozwinąć myśli odnoszącą się do wiktoriańskiego Londynu w wersji pop? (jak coś to filmu nie widziałem).

ocenił(a) film na 5
ikcibaZlewaP

Chodzi o to, że to takie raczej współczesne popkulturowe wyobrażenie tamtego okresu, podkręcone dla potrzeb rozrywki, zmodyfikowane o steampunkowe elementy, współczesną wrażliwość, wygładzone, atrakcyjne jako kino rozrywkowe, ale niemające wiele wspólnego z prawdą historyczną.

T-Durden

Jeśli mogę zapytać - czy znasz jakieś interesujące filmy (przygodowe, kryminalne lub horrory) z ostatnich lat, których akcja rozgrywa się w XIX wieku, a które nie prezentują, jak to trafnie ująłeś, popkulturowego wyobrażenia epoki i nie odwołują się do tzw. "współczesnej wrażliwości" (cokolwiek to znaczy)? Chodzi mi o bohaterów, którzy nie zachowują się jakby okradli apteczkę babci ze środków pobudzających, którzy mieliby charyzmę, silną osobowość i sprawny intelekt, ale nie walczyliby jak Chuck Norris, nie ćwiczyliby karate i sztuki strzeleckiej na swoich rozmówcach i ogólnie rzecz biorąc nie zachowywaliby się gburowato? Ponadto dobrze by było gdyby nie upijali się podczas pracy, nie wysadzali wszystkiego w powietrze w finałowej scenie i mieli jakieś rozsądne usprawiedliwienie dla swoich działań, jakiś istotny cel i zrozumiałą motywację... Jednym słowem coś mniej hollywoodzkiego, a bardziej europejskiego, z logicznie skonstruowaną fabułą, ciekawą intrygą i bohaterami którzy zapadają w pamięć. Jeśli ty lub inny forumowicz trafił w ostatnich latach na taki film to będę naprawdę wdzięczna za pomoc, bo od tego na co trafiam w ostatnim czasie mam już ochotę wyć z rozpaczy do księżyca.
Serdecznie pozdrawiam.
Ps. Czy też zauważyliście że ostatnio modny stał się taki wizualny efekt zatrzymania kadru i nakładania na obraz rysunków bądź zapisków? (w tym filmie były to np. rysunki anatomiczne i notatki z książek medycznych)
Ps2. Jedyne co mogłabym powiedzieć na obronę "Victora Frankensteina", to próba pokazania całej historii z perspektywy jego asystenta Igora. I niestety to by było na tyle, chociaż przewiduję, że wielu osobom ten film się spodoba, tak jak wymieniony przez ciebie "Sherlock Holmes" z 2009 r., którego, mimo szczerych chęci, nie dałam rady obejrzeć do końca.
Aha, jeszcze jedno pytanie (chociaż luk fabularnych było co niemiara) (spoiler) : Dlaczego Victor nazwał stwora swoim bratem? Przecież do tego co stworzył nie wykorzystał ciała Henryego?

KotArystokrata

Jeszcze drobnostka: dodam tu dla porównania kilka cytatów, które w pewnym stopniu wyjaśniają moje odczucia do tego filmu.
Terence Fisher (reżyser serii klasycznych filmów o Frankensteinie) "The written word is the basic of everything. Most important, the idea, and after that, the dialogue. You can rehash the dialogue as you go along, it 's disgraceful to have to do this, but now and again you have no choice."

Reżyser "Victora Frankensteina" o książce Mary Shelley : "I don’t know if you’ve ever read it, but it’s dull as dishwater, in my opinion." [ nudna jak flaki z olejem]
A Radcliffe dodaje: "if you love the book you’ll hate the movie." (źródło: http://screenrant.com/victor-frankenstein-paul-mcguigan-dull/ ) Aż wierzyć mi się nie chce, że ktoś o takim nastawieniu zabrał się za robienie filmu w oparciu o historię, której treści nie rozumie, ani nawet nie jest nią zainteresowany....To zresztą podobnie jak wypowiedzi J.J. Abramsa o Star Treku. Pewnie będę odosobniona w tej opinii, ale ja naprawdę nie pojmuję co w takim razie motywuje tych ludzi ? Chęć zysku? To jest po prostu przykre.

KotArystokrata

Nazwał go bratem może dlatego, bo stworzeniem "potwora" chciał zastąpić inne życie, które w swoim mniemaniu odebrał swojemu bratu. Taka "reinkarnacja", mówiąc krótko.

Vettii

jeśli tylko o to chodziło, to wystarczyło się ożenić i spłodzić potomka. Miałby genetycznie więcej wspólnego z jego bratem, niż ten stwór którego powołał do życia :)
Przecież temu "oryginalnemu" Frankensteinowi chodziło o rozwój nauk medycznych, on był oddany idei postępu, wierzył w tę ideę. Wg mnie cała ta historia z bratem, to dopisywanie taniej psychologii do tej postaci - mnie to nie przekonało. Przecież postać Frankensteina przeraża właśnie tym, że ktoś może być tak oddany dla jakiejś idei, tak zdeterminowany by osiągnąć cel (który może być szlachetny), że nie zważa na środki i gotów jest posunąć się do ostateczności -np. morderstwa. Z drugiej strony Frankenstein jest w pewnym sensie postacią wziętą ze starożytnych tragedii - grzeszy dumą i tzw. hybris (nadmierna ludzka pycha), zadziera z siłami których nie rozumie, chce kontrolować procesy, nad którymi człowiek nie ma całkowitej władzy, tj. chce wcielić się w rolę Boga i to ściąga na niego i jego bliskich nieszczęście, tragedie, śmierć etc. Do tego dochodzi kwestia statusu ontologicznego tej powołanej do życia istoty - czy to człowiek, czy ma duszę, czy w ogóle żyje...Trzeba trochę mądrości żeby przedstawić całą problematykę tej historii a jednocześnie nie zapominać, że to nadal kino rozrywkowe a nie dramat psychologiczny. Wg mnie to co w dużym stopniu z powodzeniem zrealizował Terence Fisher, w tym filmie w ogóle się nie udało. To nawet nie jest opowieść o Frankensteinie, bo nie dotyka większości problemów i idei związanych z tą postacią. Naprawdę, jeśli sam reżyser stwierdził że dla niego oryginalna historia jest nudna i wolał zrobić film przygodowy, to po jakiego diabła nazwał go "Victor Frankenstein" ( a propos, przesłuchałam wywiad z odtwórcą roli Victora, który stwierdził, że nie widział żadnego wcześniejszego filmu o Frankensteinie (sic!) ) Nie, ja po prostu nie mam słów. Podobnie przecież było z nowym Star Wars - dorabianie jakiegoś dziwnego tła psychologicznego do bohaterów, tak jakby nie można było przedstawić już ludzi, którzy robią coś dla określonej idei, teorii, bo są przekonani że to co robią jest słuszne, a nie dlatego że mieli trudne dzieciństwo czy chcą być tacy jak ojciec lub dziadek etc. Wg tego filmu Frankenstein był zagubionym, niezrównoważonym psychicznie człowiekiem, (spoiler) który pragnął zrekompensować sobie śmierć brata, nie zaś oddanym nauce geniuszem, człowiekiem który dokonuje okropnych czynów w imię światłej idei. Takie ujęcie po prostu mija się z sensem tej historii.

KotArystokrata

"wystarczyło się ożenić" - nikt by go przez to nie zapamiętał. Nauka była sposobem na wszystko i pasją, która go zaślepiała. Niby wszystko da się uzasadnić, ale wg mnie to ideologie na wyrost, bo film kładzie nacisk na rozrywkę. Te wszystkie elementy (dotyczące głównego bohatera), które wymieniłaś znalazłam w filmie, tyle że w tle, zarysowane jakby dla urozmaicenia fabuły. Frankenstein ogólnie wyszedł taki niezdecydowany i nawet nie jest to wina wpływu Igora. Zresztą sam Igor był niezdecydowany.

Vettii

Dobra rozrywka to dla mnie inteligentna rozrywka - jeśli fabule filmowej brak jakiejkolwiek wiarygodności i logiki, a aktorzy zachowują się jak na proszkach to ja dziękuję za coś takiego....Z tego co napisałaś wynika właśnie, że film w żaden sposób nie przybliża nam postaci Frankensteina. Czy my aby na pewno w ogóle wiemy o co mu chodzi (poza tym że skacze jak małpa?) - o postęp? o rozwój medycyny i tzw. "dobro ludzkości" ? O zrekompensowanie sobie śmierci brata, a może, tak jak napisałaś "o to by został zapamiętany" i zapisał się na kartach historii....Dlatego ta postać jest mało wiarygodna. Nie mówiąc już o Igorze z jego błyskawiczną metamorfozą z Quasimodo w lwa salonowego. Mamy i "Javerta" o którym nie dowiemy się wiele więcej niż to że jest fanatykiem religijnym. Tancerkę kabaretową/akrobatkę która nie robi wiele więcej ponad to, że ładnie wygląda i znikającą armie ludzi pracujących przy konstrukcji potwora, którzy ni stąd, ni zowąd znikają po wielkich wybuchach w finale. Aha...jest jeszcze ten milioner (spoiler) chyba jedna z najgłupszych postaci w całym filmie, która postanawia dla kaprysu pozbyć się Igora, a potem sama ginie w idiotyczny sposób. Postaci w tym filmie są papierowe, durne. No koszmar.

KotArystokrata

Jeszcze jedno (spoiler) - co to za film o Frankensteinie bez sceny wykopywania zwłok na cmentarzu? Skąd on wziął ciało i narządy na tego ogromnego potwora? I w ogóle, sam fakt, że skonstruował wszystko w ekspresowym tempie, nie mówiąc już o tym, że cały wynalazek powstał podczas jakieś popijawy....(ta scena zresztą była tak absurdalna że aż śmieszna ) Czy naukowiec nie powinien mieć czasem trzeźwego umysłu, przy wykonywaniu tak skomplikowanej pracy? Ale to już szczegół. Jeszcze ta licytacja na narządy (ojej potwór taki groźny i zły, bo zamiast jednego będzie miał dwa serca, cztery mózgi i pięć par oczu...) ehhh nie lubię wylewać żółci w komentarzach, ale trudno mi się powstrzymać. Ja uwielbiam historię Frankensteina i staram się oglądać jej ekranizacje oraz rozmaite wariacje na jej temat zarówno te starsze jak i nowsze. Dlatego ten film i aroganckie podejście twórców , tak mnie wyprowadziło z równowagi :/

ocenił(a) film na 4
T-Durden

W 100% zgadzam się z Tobą co do zżynania z Sherlocka. Film całkiem interesujący, ale podczas seansu nieustannie towarzyszy wrażenie wtórności.

ocenił(a) film na 6
T-Durden

Mimo tego że film zrealizowano naprawdę "na bogato", i faktycznie wykorzystano sprawdzoną przy "Sherlocku..." atrakcyjną wizualnie formułę, jakoś do mnie nie trafił. Pewnie dlatego, że przy "...Holmesie" historia była raczej kryminalna, wszelkie wydarzenia na ekranie mają jakąś dozę prawdopodobieństwa, a efekty specjalne służą podkręceniu akcji, ale nie rażą... Podobne środki we Frankensteinie z czasem zaczynają wkurzać. No i podstawowy pomysł całej koncepcji, czyli ożywianie składaka zbudowanego ze szczątków różnych organizmów przy pomocy prądu o bardzo wysokich parametrach, totalna bzdura. Tzn gdyby był to typowy horror, fantasy, itp to wszystko jest jasne, ale tu korzysta się z niektórych osiągnięć naukowych XIX wieku, by wcisnąć ludziom ciemnotę. W każdym razie nie przepadam za samą koncepcją, choć film jako rozrywkowy może być.

jjarek_filmweb

Bo taka jest koncepcja powstania tego potwora :D To jest jak z Draculą i komiksami o superbohaterach, historia może być przeróżna, ale rdzeń pozostaje ten sam.

Mi się film spodobał ze względu na to, że skupia się na samym duecie Victora i Igora, ich motywów itd. a nie historii potwora, bo ta już została przewałkowana na wszelkie sposoby. Z tego powodu śmiało stwierdzam, że film dobry i przyjemnie się ogląda.

ocenił(a) film na 6
lebekkk

Co do koncepcji to zgoda, można powiedzieć że to kanon kina i motyw przerabiany dziesiątki razy, ale to nie znaczy że musi mi to odpowiadać... Tak jak np King Kong, też niezbyt lubię.

jjarek_filmweb

No tak, wszystko zależy od preferencji widza :)

lebekkk

"Mi się film spodobał ze względu na to, że skupia się na samym duecie Victora i Igora, ich motywów itd. a nie historii potwora, bo ta już została przewałkowana na wszelkie sposoby. Z tego powodu śmiało stwierdzam, że film dobry i przyjemnie się ogląda."

Właśnie chciałam napisać coś w tym stylu :)
Po tylu negatywnych opiniach, zaczęłam bać się o to, co zobaczę na ekranie a jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Nie rozumiem też za bardzo narzekań na duet McAvoy & Radcliffe - moim zdaniem obaj panowie spisali się świetnie. Rosnący z każdą minutą obłęd w oczach Jamesa - bezbłędny!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones