Dziwne uczucie: oglądać słabiutki film, niemal amatorski, w którym gra tak wielka aktorka jak Tilda Swinton. Najbardziej denerwowały mnie drętwe dialogi i koszmarne aktorstwo (nawet Swinton wypada słabiej niż zwykle). Sam pomysł może nie najgorszy, ale słabo zrealizowany. Zresztą nie jestem fanem science-fiction.
PS Miłą niespodzianką były rzeźby Magdaleny Abakanowicz [a raczej "Abakanovitz" ;) ]. I jeszcze takie smaczki jak "borszcz" oraz budynek Million Dollar Hotel, na który patrzy Jeremy Davies, powtarzający tu niemal swoją rolę z filmu o tym tytule.