trzeba go potraktować trochę jak komiks. Bardzo mi się jako taki przerysowany obrazek podobał. Miał swój niezaprzeczalnie mocny klimat. I popatrzcie: historia zamknięta w swoim własnym świecie widzianym oczyma tej kobiety. Oderwana od wszelkich okoliczności zewnętrznych. Dla mnie to była piękna wizja. Prosta całkiem historia znakomicie opowiedziana.
Zgadzam się. To właściwie parodia westernu ale porównanie do komiksu jest chyba najtrafniejsze.
PS Kreacja Sharon Stone mnie powaliła. Zakochałem się chyba. A soundtracka słuchałem już tyle razy, że znam na pamięć.
Dzięki. A Sharon faktycznie była w tym filmie bardzo sexy - chociaż nie gustuję w kobietach ;)