Wyszedłem z kina skołowany jak nigdy. Bo to nie jest film dla głupich ludzi (takich jak ja). Dowiedziałem się na Filmwebie od androcell (wątek "Nowe a stare"), że jest tu "bogactwo smaków" (jak wyjaśnia nynavee w wątku "Bogactwo smaków"). Smaki te to:
1. freudowska koncepcja psychiki
2. feminizm
3. rola sztuki (ale nie wiem dokładnie jakiej, gdzie i kiedy, no ale nieważne, może znowu nie rozumiem)
4. ułomności patriarchatu
5. znaczenia historiozoficzne
6. symbolika okultystyczna
A jeśli ktoś tego filmu nie ogarnia niech lepiej posłucha JohnTheBrave, który proponuje w wątku "Do Malkontentów": "Przyznajcie więc wprost, że nie dorosliscie do tego typu produkcji". Ja osobiście przyznaję się! Biję się w pierś i mówię otwarcie, że nie ogarniam... Może rację ma Shhaitan w wątku , że "(...) fabuła tutaj jest posklejana ze szczątkowych elementów, ale myślę, że to nie o fabułę w tym filmie chodziło".
Nie wiem, w każdym razie zgadzam się z iras_1983: "Wyszedlem z kina nie zrozumiawszy o co kompletnie chodzi.. milion watkow a tak naprawde nie wiadomo co jest glownym.. Szkoda czasu ..." ("Zapowiadalo sie ciekawie a wyszlo wielkie nic.").
By the way, smaki od 1 do 6 powinny być wzięte w cudzysłów, bo to nie moja ułańska fantazja kinomana-erudyty, a cytat z androcell ("Nowe a stare").
Nie rozumiem za bardzo czym tu się podniecać i po co specjalnie zakładać ku temu temat, z kosmosu to przecież nie przyleciało. Albo posiada się pewną wiedzę, albo można co nieco poczytać z zagranicznych artykułów / rozmów z twórcami. Internet nie gryzie :-I
https://birthmoviesdeath.com/2018/11/04/sunday-reads-suspiria-psychoanalyzing-lu ca-guadagninos-rapturous-rebirth-of
http://collider.com/suspiria-ending-explained/
http://collider.com/suspiria-interview-david-kajganich-jessica-harper/
https://www.vulture.com/2018/10/suspiria-screenwriter-put-its-witches-in-charge. html
https://themuse.jezebel.com/director-luca-guadagnino-on-assaulting-the-senses-an d-i-1829994124
https://www.vulture.com/2018/10/suspiria-black-sabbath-scene-backstory.html
Nie no, aż tak mnie ten film nie wkręcił, żebym czytał intelektualne wywody na temat jego głębi. Szkoda czasu. Przynajmniej mojego, bo i tak nie nadrobię zaległości w tak poważnych tematach jakie podejmuje "Suspiria". Muszę pogodzić się z tym, że nie zrozumiałem przekazu, nie dojrzałem emocjonalnie ani intelektualnie do tak poważnych treści. Przyznaję.
Ale bądźmy szczerzy - zawsze możesz też przyznać że straciłeś czas. I pieniądze. De facto czas marnujesz do tego momentu, zakładając wątek na forum filmu który Ci się nie podobał przywołując cytaty z innych komentarzy które jak widać dokładnie prześledziłeś. Niezdrowe jest mieć taką obsesję na punkcie czegoś, co nie było warte dla nas złamanego grosza, nie sądzisz? Na przyszłość polecam sprawdzanie wcześniej info o filmach na które chcesz się wybrać. Zaoszczędzi to tak głębokich i poważnych rozczarowań łącznie z pytaniami o sens i o własną wartość intelektualną (głupotę) ;)
Pełna zgoda. Straciłem czas i pieniądze - 100% racji. Natomiast komentarze prześledziłem w wolnym czasie w pracy, z czystej ciekawości. Dużo w nich wzniosłych słów, barokowego stylu wypowiedzi, szalenie głębokich przemyśleń, filozoficznego odkrywania "intymnej" strony filmu oraz jego potężnego ładunku intelektualnego. Ja do takich rozpraw nie dorosłem, a w kinie straciłem czas i pieniądze. No i chyba faktycznie nadszedł czas, by zamilknąć, bo od siebie niczego sensownego na temat "Suspirii" nie dodam.
Nudziłem się w pracy, czytałem coś tam w internecie i przypadkiem znowu trafiłem na "Suspirię".
Przyszła mi do głowy jeszcze jedna kwestia. Otóż: osobiście - jak już wspominałem - nie jestem w stanie docenić głębi tego filmu. Co mówiąc bardziej wprost oznacza min., że nie potrafię odgadnąć w której scenie lub ujęciu reżyser nawiązuje/komentuje/rozwija/prowadzi polemikę/... z "bogactwem smaków" z pierwszego postu. Po prostu intelektualnie nie jestem w stanie tego zrobić. Zauważyłem, co prawda, coś na kształt chyba pentagramu (scena tańca "Lud") i postać doktora, ale ogólnie rzecz biorąc nie potrafię wskazać, w którym momencie reżyser serwuje nam np. "freudowską koncepcję psychiki" i czy - to bardzo ważne! - jedynie:
1. luźno do niej nawiązuje
2. przedstawia i komentuje
3. przedstawia i rozwija
4. przedstawia i się nie zgadza
Jak ten smak został potraktowany w filmie? Doczekał się jakiegoś głębszego komentarza odautorskiego? Czy po prostu został jedynie w jakiś sposób zasygnalizowany i pojawia się w filmie tylko w roli jakiegoś przedmiotu, osoby, sceny tylko po to, aby być, aby film stał się przez samą obecność tego smaku głębszy (smakowitszy)? I w jakim celu się znalazł? Ciekawi mnie to...
I podobnie w przypadku innych smaków. Najciekawszy to chyba "znaczenia historiozoficzne". Jakie to znaczenia? Jak one funkcjonują w filmie? Jakiemu celowi służą i czy po prostu są (jak jeżdżące po ulicach samochody), czy może są w celu jakiegoś głębszego komentarza? Można prosić o wskazanie scen, w których reżyser podejmuje kwestie "znaczeń historiozoficznych" (jakich znaczeń) i je omawia?
"Ułomność patriarchatu" także mnie ciekawi. Jak została ona potraktowana w filmie? Która to scena, wątek, dialog lub postać...?
Źle się czuję z tym, że jestem tak prosty i mało inteligentny, że nie umiem docenić tak wielkiego i mądrego, "intymnego" (to chyba też ciekawy smak) dzieła okraszonego "pieczołowicie uszytym gobelinem dźwięków"... Kurcze, takie bogactwo smaków i dźwięków, a czuję się jak ktoś głuchy i pozbawiony kubków smakowych...
Jak już znajdziesz czas żeby czytać intelektualne wywody to na stronach zalinkowanych przed androcell w sumie są te rzeczy gładko wyjaśnione.
No dobra, odpuszczam. Za dużo tego, aż tak bardzo chyba jednak temat mnie nie interesuje. Przyjmuję na wiarę, że rzeczywiście występuje tu bogactwo smaków. Sam nie zauważyłem, bo nie zrozumiałem ani minuty tego filmu.
Wszystko zależy od tego, czy idziemy do kina dla rozrywki/odpocząć/miło spędzić czas, czy traktujemy to z należną powagą i zaczytujemy się w internetowych wywodach na temat dzieła, żeby w dysputach kawiarniano pubowych nie wyjść na ignoranta.
Ja osobiście kino traktuję jak rozrywkę, ale każdy ma co lubi.
Ale czy ten film był reklamowany jako przyjemna rozrywka na spotkania towarzyskie, czy to podejście do niezależnie jakiego typu kina?
jak już ogarniesz czytanie ze zrozumieniem, a nie pod tezę to wróć i zajmij głos
Jaki głos? Zadałem proste pytanie, odnoszące się do absurdu czyichś wyimaginowanych niespełnionych oczekiwań po filmie.
nie o niespełnione oczekiwania tu chodzi, a o Twoje rozdmuchane ego sugerujące, że jesli komuś film się nie podobał, to jest prostakiem. do kina chodzi się dla rozrywki, choć rozumiem, że Ty akurat bierzesz sprawę poważnie i nie ma śmichów chichów podczas seansów. próbujesz stanąć ponad tłuszczą i palcami wytykać niekompetencję filmoznawczą tylko dlatego, że ktoś nie docenił artyzmu tego dzieła.
dodatkowo czytasz komentarze nastawiony na konflikt, dlatego nie rozumiesz przekazu.
stary, jesteś prostakiem
Trochę za dużo rzeczy zakładasz wg siebie. Który wpis sugeruje, że uważam kogoś za prostaka? "do kina chodzi się dla rozrywki" - to fajnie, ale mówisz tylko i wyłącznie za siebie, a nie każdą osobę na planecie, jest to również zależne od tego na jaki film dana osoba się wybiera. Co nie znaczy że w jakiś sposób umniejszam twoją wartość jako człowieka, bo nie znam tu ani ciebie ani żadnej osoby z wątku, tylko czytam komentarze.
"tylko dlatego, że ktoś nie docenił artyzmu tego dzieła." - po raz kolejny, gdzie tak napisałem? No i końcu filmoznawstwo czy artyzm? To nie to samo. Czy mam jakiś wpływ na to że niektórzy użytkownicy sami wręcz dopraszają się wyjaśnień odnośnie filmu?