PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=762792}
4,8 1 966
ocen
4,8 10 1 1966
Shelley
powrót do forum filmu Shelley

TAKICH FILMOW WIECEJ

ocenił(a) film na 10

1.Nie ma nic wspolnego z dzieckiem rosemary.2.film oglada sie z zaciekawieniem dzieki temu ze wlasnie jest nakrecony po skandynawsku,oszczednie ,surowo,to wlasnie daje mu ciezar.3.Jesli podobal ci sie ostatnio nakrecony the witch,ten tez ci sie moze spodobac.4.Jesli lubisz horrory tylko gdzie krew sie leje caly film to omijaj ten film z daleka.5.Daje mu 10 bo nieslusznie ma zanizona ocene,ja oceniam go na mocne 7.

użytkownik usunięty
buczzzz

jeśli taki jak "the witch" to kupa... dzięki za ostrzeżenie ;)

Nie, to nieprawda :)

użytkownik usunięty
Redaktorka

nieprawda, że taki jak "the witch" czy, że kupa? :)

Kupa to takie komentarze do świetnego kina. Co za rak. :D

użytkownik usunięty
martinos1985

Ty uważasz, że świetne - ja uważam, że kupa... słowo przeciwko słowu :P
z gustem jak z dupą, każdy ma własną :)

a propos słowa RAK - żarcik:

- mamo, czemu mój brat ma na imię IKAR?
- bo bardzo lubię raki, a IKAR to słowo RAKI czytane wspak
- dziękuje mamo.
- nie ma sprawy LANA...

pozdrawiam :)

Ale nie każdy dobrą. :) Over'n out!

dzieki za zarcik :)

buczzzz

właśnie jestem po seansie ;) dobrze się przygotowałam po Twojej rekomendacji i jestem zachwycona :) porządny, ciekawie (tak jak napisałeś - oszczędnie, "skandynawsko" :P nakręcony) genialny!!!!! coś innego niż te typowe horrorki :P :) bardzo klimatyczny, surowy, spodobał mi się i na pewno jeszcze wiele razy powtórzę ten seans :)))) Dziękuję Ci za słowa wstępu tzn Twoje wrażenia :))))) Pozdrawiam serdecznie! ;)

buczzzz

Może jakieś polskie znaki...? Nie? Szkoda

użytkownik usunięty
Cyanxxx

jeszcze nie ogarnął przycisku "ALT" na klawiaturze ;)

ocenił(a) film na 7
buczzzz

Dziwny i specyficzny, co dodaje mu uroku.

ocenił(a) film na 4
buczzzz

Zasługuje na 6, ale dam mu 1, by zrekompensować niesłuszną 10-tkę.

buczzzz

Mam bardzo bliźniacze odczucia.
Osobiście - nie radzę sobie z horrorami ociekającymi krwią, głupotami, idiotyzmami, które jedynie powielają utarty już schemat. Nie lubię. Nie oglądam. Przyznam, że sam tytuł "Shelley" był dla mnie zwiastunem takiego właśnie kiczowatego obrazu bez przesłania. Jednak na moje szczęście odpaliłam wreszcie ten przypadkowy wybór - bez ambicji i złudzeń, że stracę czas...

Teraz ciężko jest mi znaleźć bardziej adekwatne słowa opisu niż te, których użyłeś - skandynawski, oszczędny, surowy. Te trzy znakomicie oddają charakter materiału. Wszystko jest tutaj na miejscu - zimne barwy, mgła, muzyka budująca aurę tajemniczości. Przez kadr wyczuwa się nawet zapach drewna i wilgotnego mchu...

Być może wcale się nie znam. Być może to tylko kwestia gustu. Wiem jedynie, że znajduję w tej odmienności "komfort". Nawet teraz, kiedy sukcesywnie przewijam w głowie kolejne kadry i kręcę nią z niedowierzaniem, bo chyba po raz pierwszy od dawna film wgniata mnie w fotel.

blackmartini

blackmartini - dokładnie tak. przypadkowy film znaleziony gdzieś w sieci, o którym nic się nie wie. i oczarowanie.

użytkownik usunięty
blackmartini

Ty czułeś zapach drewna i wilgotny mech... ja czułem jak złotówki spier/dalają mi z portfela za prąd, który zużyłem na ten mierny film... :P

Jak to dobrze, że każdy może znaleźć azyl w zupełnie innym miejscu... (:

ocenił(a) film na 2
buczzzz

Jak ty tu dałeś 10 to do faktycznie dobrych filmów zabraknie ci skali do oceniania, no cóż widocznie są jeszcze ludzie co lubią odkurzaną kaszankę. Pozdro

ocenił(a) film na 8
elosidzej

Avengers i Ip Man lepszy?

użytkownik usunięty
Dr_Gonzo35

inny gatunek więc komentarz z dupy wzięty...

ocenił(a) film na 8

To prawda, że filmów stricte rozrywkowych, jak np. starych Indiana Jones'ów lub serii o Bondzie, raczej nie powinno się porównywać do ambitnych produkcji, czy też aspirujących do takiego miana. Tylko, że te filmy (poza np. Moonraker) przeważnie reprezentują pewien poziom. A Ip Man czy Avengers to dno intelektualne. Dlatego właśnie zdecydowałem się na taki komentarz. Jeśli ktoś daje im "dziesiątkę", określając je dodatkowo jako "naprawdę dobre filmy", a wg filmwebowskiej skali - "arcydziełem", to w moich oczach jest prostakiem, którego ocena jest nic nie warta. Te produkcje posiadają co prawda efekty specjalne/sceny akcji na bardzo wysokim poziomie, ale poza tym są zwyczajnie głupie. To wszystko co chciałem powiedzieć, dobranoc.

użytkownik usunięty
buczzzz

xD hahahha 10/10 jaka wiocha xD

Racja.

ocenił(a) film na 8
buczzzz

Zgadzam sie! Ten film przyprawił mnie o noc pelna koszmarów, a dawno mi sie to nie przytrafiło... Zaleta jest tez, ze tak naprawde zakonczenie jest tylko sugestia, nic nie jest wprost powiedziane - w dziecku r. Wszystko jest raczej bardziej jasne i klarowne -tutaj pozostaje nam jeszcze inna interpretacja sensu filmu-po prostu wszystkim porzadnie odbilo. Niemniej jednak, tez uwazam ze ocena filmu jest conajmniej niesprawiedliwa, ale jak widze odbior kina grozy w naszym kraju to zalamuje rece. Wydaje mi sie ze czas odstąpić od amerykańskiego kina- badzmy szczerzy, podobno genialna 'obecnosc' w porownaniu do tego filmu to bajeczka fantasy na dobranoc. 10/10 w pelnym wymiarze, brakuje nam takiego kina.

buczzzz

Shelley (2016) – film o problemach ekonomicznych (imigracja zarobkowa) i szaleństwie (a może opętaniu / nawiedzeniu / mutacji?).
Bezsprzeczna nuda bez polotu.

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

Najlepiej poleciałeś z tą mutacją :) .... Równie dobrze można by napisać, że to film o lesie.

Eleonora

Jak już napisałem to w innym miejscu to film o problemach ekonomicznych, które rodzą szaleństwo. Szaleństwo owo ubierane jest w niesprecyzowane ramy anormalnej ciąży, którą można sprowadzić tak samo dobrze do opętania jak i mutacji. Sama mutacja wszak czymś zupełnie naturalnym na naszej planecie i w historii naszego gatunku. Mylę się? Oczywiście, że nie.

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

Tak, mylisz się z tego prostego powodu, że nie ma w tym filmie mowy o żadnej mutacji, a Ty nagle z tym wylatujesz, a druga sprawa jest taka, że problemy ekonomiczne, w związku z którymi Elena wyjechała do innego kraju do pracy nijak nie spowodowały problematycznej ciąży. Nie będąc w ciąży czuła się tam dobrze, co zresztą było też jednym z powodów, dla których zgodziła się tej parze urodzić dziecko. Dla pieniędzy częściowo - jasne, ale głównie dlatego, że chciała ich uszczęśliwić, pomóc im.

Eleonora

1) Mutacja tak samo prawdopodobna jak opętanie czy szatańskie nasienie (ani słowa o tym w filmie też nie pada), chociaż nie gatunek ludzki mutuje, a opętanie i diabelskie plany rozpłodowe to bajeczka. 2) Rozstanie z dzieckiem wymuszone brakiem własnego kawałka podłogi, kłująca przepaść ekonomiczna między mieszkańcami tego samego kontynentu rzutowało na kondycję fizyczną i psychiczną bohaterki. Musiało rzutować, kto jeździł za chlebem, ten wie.

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

No ale właśnie w tym rzecz, że w filmie nie ma ani słowa, ani niczego innego co by mogło komuś poddać myśl o mutacji. To jest myśl całkowicie z sufitu. Równie dobrze może rząd amerykański robił na Elenie doświadczenia (już w tej Danii - zaszalejmy, a co tam), a może to byli Rosjanie... możemy tak dowolnie nawymyślać różne dziwne pomysły, których nie pokazano w filmie i nijak nie są z filmem powiązane. A może cała historia rozgrywa się na Marsie itd. Idąc Twoim tokiem myślenia można różne inne rzeczy wymyślić, których w tym filmie nie było - w zasadzie możliwości są nieograniczone.

Co do opętania to też jest kwestią wyboru czy ktoś chce się tu tego dopatrywać czy nie, ale co do tego przynajmniej jest powód tego rodzaju, że film jest z gatunku horroru, dla którego to jest akurat dość typowy motyw. Do tego jeszcze skojarzenie z "Dzieckiem Rosemary", które tak czy owak przychodzi do głowy, a czy jest to korzystne czy nie dla odbioru i oceny tego filmu, to już inna sprawa.

Kłująca przepaść ekonomiczna? Tak naprawdę wiadomo, że małżeństwo z Danii ma pieniądze, a Rumunka nie i tyle. Jest to sytuacja wyjściowa potrzebna do tego, by można było dalej snuć historię, w której nie będzie młodej Elenie tak łatwo wrócić do domu. Gdyby mieszkała w tym samym kraju po prostu pojechałaby do domu i tyle. To po prostu niezbędny element wyjściowy czy tło historii, czy jak to inaczej ująć. Przy takim wprowadzeniu sytuacja jest czysta - dziewczynie trudno wrócić do domu, ale jednocześnie nie jest więziona, dzięki czemu nie ma jakiegoś jednoznacznego wskazywania na czyjąś winę, nie ma kogoś, kto by był konkretnie zły tak jak by było w przypadku porywaczy przetrzymujących ją wbrew jej woli. Louise właściwie chce dla Eleny dobrze i troszczy się o nią. Jej mąż to samo. Ważna jest ta naturalność i realistyczność.

I jeszcze co do tej przepaści ekonomicznej, akurat właśnie jej nie widać z tego względu, że małżeństwo z Danii z własnego wyboru, ale jednak żyje w warunkach zdecydowanie bardziej spartańskich niż te, do których była przyzwyczajona Elena. I też można założyć, przynajmniej w jednej z możliwych interpretacji, że to właśnie - te zbyt proste i ubogie warunki doprowadzają Elenę do obłędu. Lub też nawet nie obłędu, a po prostu do złego przebiegu jej ciąży kończącego się zgonem dziecka w jej brzuchu (jedna z możliwych interpretacji). Jakkolwiek by się uznało - czy popada ona w obłęd, czy choruje od martwego dziecka w brzuchu, czy choćby nosi w sobie "czarta" znowuż kluczowy jest tu fakt, że jest w ciąży, bo o ile bez dziecka w brzuchu kobieta przyzwyczajona do diety mieszanej zawierającej mięso jest w stanie się przestawić na wegetarianizm i jakoś funkcjonować, o tyle kobiecie w ciąży jest już znaczeni trudniej.
Ogólnie oczywiście, że da się żyć na diecie wegetariańskiej, ale jednak w takiej diecie bardzo ważne jest zrównoważenie składników, natomiast wielu ludziom wydaje się, że po prostu wystarczy odstawić mięso i będzie wszystko ok. To nie jest wcale takie proste. Mnóstwo ludzi zapada na zdrowiu od diety bezmięsnej. A sytuacja tym bardziej komplikuje się kiedy jeszcze idzie o kobietę w ciąży.

Podsumowując, na stan fizyczny i psychiczny Eleny drastycznie źle wpłynęły między innymi lub głównie właśnie _biedne_ warunki, a nie jakieś bogactwo. To, że ci ludzie mieli pieniądze to jedno, a to jaki sobie wybrali styl życia to zupełnie co innego. Dopóki Elena nie zaszła w ciążę biedne według jej gustów i przyzwyczajeń warunki były dla niej dość dokuczliwe, ale jednak znośne, ale w ciąży już nie dała w ten sposób rady. I warto też odnotować, że surogatkami zostają też kobiety, które nie są jakieś biedne i zazwyczaj pochodzą z tego samego kraju, z którego pochodzą przyszli rodzice dziecka. Tyle że na bazie takiej surogatki nie dałoby się zbudować reszty historii, jaką chciano przedstawić w tym filmie.

Eleonora

A) A któż decyduje, że to horror, a nie dramat egzystencjalny? B) Horror? No dobrze, a któż decyduje, że bliżej mu do "Dziecka Rosemary", a nie "A jednak żyje"? C) Marsem się nie zasłaniajmy bo to nieco infantylne - mędrzec napisał wszak "Mutacja tak samo prawdopodobna jak opętanie czy szatańskie nasienie (ani słowa o tym w filmie też nie pada), chociaż nie, gatunek ludzki mutuje, a opętanie i diabelskie plany rozpłodowe to bajeczka." D) Serca nie masz, że dramatu ekonomicznej emigracji nie dostrzegasz? Matka - dziecko - drugie dziecko / "niedziecko" jako droga do awansu materialnego - dwuznaczność okazanej pomocy (odruch serca czy maskowany odruchem serca pieniądz?).

Choroba, zbyt szeroko na obraz patrzę, więc i za dużo dostrzegam / wymagam :)

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

A) Mówię o gatunku przyporządkowanym przez portale filmowe i dystrybucje (przy uwzględnieniu, oczywiście, kluczowego zdania twórców, którzy jednak chyba lepiej wiedzą niż Ty jakiego rodzaju film zamierzali stworzyć) - w tym się zawiera tym samym odpowiedź na Twoje pytanie. To czy ktoś uznaje, że dany film został dobrze do danego gatunku zaliczony przez powyższe to już inna sprawa. Niemniej jednak sięgając po dany film zwykle ma się świadomość tego do jakiego gatunku należy i bardzo często wpływa to na odbiór tego filmu sugerując widzowi jeszcze przed seansem dane klimaty.

B) Nie widziałam "A jednak żyje". "Dziecko Rosemary" jest filmem bardzo znanym. Trudno wręcz spotkać osobę, która by o tym filmie nie słyszała. "A jednak żyje" nie jest tak popularny. To (a nie ktoś) sprawia, że kiedy w jakimś filmie pojawia się motyw przypominający ten z "DR" i kiedy dodatkowo jeszcze ten film ma plakat również przywodzący na myśl plakat "DR", w głowach wielu widzów rodzi się skojarzenie z "DR". Na "A jednak żyje" na fw oddano 864 głosy, na "Dziecko Rosemary" 118 712 głosów. Mam wrażenie, że na siłę wymyślasz te pytania. Poza tym ten jednozdaniowy opis treści "A jednak żyje" nie za bardzo przypomina treść "Shelley". Prędzej "Ociosanka".

C) Rośliny, zwierzęta, wirusy i bakterie też mutują. Tylko to wszystko nadal ma się nijak do treści tego filmu. Ty siebie nazywasz mędrcem?

D) Ty się wygłupiasz czy jak?
Mogę Cię spytać - i będzie to o wiele bardziej sensowne pytanie - czy Ty nie masz serca, że nie widzisz tragedii wszystkich postaci w tej historii, a jedynie tragedię tej jednej. A co do tej jednej, że nie widzisz jej ogromnego cierpienia związanego z tą ciążą, a jedynie fakt, że wyjechała z kraju za pracą. I przypominam, że nie mówimy o pracy w kamieniołomach. Zanim zdecydowała się na bycie surogatką pełniła rolę nawet nie do końca pomocnicy domowej, na pewno nie gosposi, raczej kogoś w rodzaju koleżanki do towarzystwa (pracowała w ogrodzie tak samo jak Louise, nie była jakąś służącą). Biorąc pod uwagę jak ciężko ludzie pracują wyjeżdżając za pracą (choćby np. z Polski do Holandii), to tym bardziej trudno tu udawać, że tematem tego filmu jest ukazanie problemów ekonomicznych emigrantów.

No raczej nie za bardzo za dużo dostrzegasz, bo z tego wszystkiego nie dostrzegłeś ani dramatu Louise i Petera, ani nawet pełni dramatu samej Eleny niesamowicie go spłycając i upraszczając.

Eleonora

Serio, pani posłanko? Tak manipulując wybiórczo liczbami to wykorzystując zastępu miłośników disco polo zakażemy Wagnera i jego pomagierów. Bądźmy poważni i zachowajmy pewien poziom naszej debaty, w końcu nie jesteśmy w Sejmie i jakieś zasady nas obowiązują.

Na marginesie, jeśli aspiruje pani do roli miłośnika / znawcy kina grozy (taka śmiała hipoteza zrodziła mi się czytając między wierszami), wypadało by jednak zmusić się do nadrobienia zaległości w klasyce gatunku. Co do mędrkowania to przyzna pani, że mutacja chlebem powszednim w naturze, zaś nawiedzenie przez demona... Przypadkiem nie mam aktualnych danych statystycznych, ale z tego co pamiętam oscylowały w granicach zera :). Skoro matematyka stoi po stronie mędrca to zasłużenie po to miano sięgał, prawda? Oczywiście w kinie demony szaleć mogą, a nawet muszą, niemniej w sytuacji wolnej interpretacji nie można oponentowi protekcjonalnie zabraniać powoływać się na przyczyny biologiczne, zwyczajnie nie wypada.

Serce. Tak, moje szlachetne serce... O przepraszam, goście przyszli. Miłego dnia.

Eleonora

Wróciłem, ale widzę, że cisza zapadła, więc i ja milknę.

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

Po prostu rzadko bywam na filmwebie. Jak akurat wpadnę to odpisuję.

Wiesz, jesteś zadziwiająco konfliktową i trudną osobą. Zadajesz pytania, na które ja normalnie odpisuję, a Ty mnie za to atakujesz i usiłujesz wyszydzić. Widać, że nie pytasz dlatego, że chcesz zrozumieć cudzy punkt widzenia, bo odpowiedź w ogóle Cię nie interesuje. Jedyne co Cię interesuje to poniżenie drugiej osoby. Jeśli trafisz na jakąś osobę (a zresztą na pewno już nie raz trafiłeś), która będzie na tego typu ataki wrażliwa, to możesz kogoś bardzo skrzywdzić. Spróbuj chociaż troszeczkę myśleć o innych i przynajmniej chociaż trochę szanować innych ludzi. Spróbuj spojrzeć z dystansu na to, co wypisujesz. To naprawdę dziwaczne zachowanie. Co to mają być za odzywki "pani posłanko"? O co Ci chodzi z manipulacją liczbami? Naprawdę nie jesteś w stanie pojąć prostego faktu, że jeden film widziało więcej osób niż drugi? Gdzie tu manipulacja?? Czy na serio byłbyś w stanie uargumentować twierdzenie, że gdzieś jest w stwierdzeniu takiego faktu manipulacja, czy po prostu używasz słów w sposób przypadkowy?

Powtórzę jeszcze raz: "Dziecko Rosemary" jest filmem bardzo znanym na świecie, więc jest kwestią czystej logiki, że jeśli w jakimś filmie pojawi się podobny motyw kobiety w ciąży (podobny przynajmniej według jednej z powszechniejszych interpretacji tego filmu), to ludziom się skojarzy właśnie z "DR". Jesteś w stanie wyjaśnić w czym widzisz tu manipulację?

@ "Na marginesie, jeśli aspiruje pani do roli miłośnika / znawcy kina grozy (taka śmiała hipoteza zrodziła mi się czytając między wierszami), wypadało by jednak zmusić się do nadrobienia zaległości w klasyce gatunku."

I znowu ten protekcjonalny ton i bujna fantazja. Absolutnie nie aspiruję do roli miłośnika/znawcy kina grozy. I rozczaruję Cię, ale nie ma dla mnie nic wstydliwego w tym, że nie znam jakiegoś filmu. Oceniasz ludzi przez swój pryzmat. Ja nie jestem snobem. Korzystając z filmwebu mam nadzieję na wymianę ciekawych spostrzeżeń z różnymi osobami, która to wymiana mogłaby mnie w jakiś sposób wzbogacić i często wzbogaca. Interesuje mnie to, co zawierają czyjeś wypowiedzi, interesują mnie cudze przemyślenia, a nie liczba obejrzanych przez tę osobę filmów. Jeśli mowa np. o jakimś horrorze, to w niczym mi nie przeszkadza, że dana osoba obejrzała w życiu np. jedynie dziesięć horrorów, liczy się to czy spostrzeżenia jakie przedstawia są dla mnie ciekawe i mnie wzbogacają. A niech by to by i był jedyny horror jaki obejrzała - jakie to ma znaczenie? Są osoby, które obejrzały mnóstwo filmów, a nie są w stanie napisać żadnego ciekawego komentarza, nie są zdolne do ciekawych przemyśleń. Jeśli one są zadowolone ze swoich "wyników" to świetnie, mi to oczywiście nijak nie przeszkadza, ale nie czarujmy się, wrażenia to na mnie nie robi, bo jakie może to robić wrażenie? Jedynie kiedy ktoś stawia sobie za punkt honoru, jak Ty, ilość obejrzanych pozycji, to na nim może coś takiego robić wrażenie, ale to jest właśnie ta różnica między mną, a Tobą. Po osobie Twojego pokroju, co już pod tym filmem udowodniłeś, nie można oczekiwać jakichś ciekawych wypowiedzi cokolwiek wnoszących do dyskusji na temat danego dzieła. Za to śmiało można się spodziewać wywodów na temat tego jaki z Ciebie znawca, jak to lepiej wiesz od wszystkich co trzeba jak rozumieć, a i z jakim innym filmem dany film kojarzyć, a jakiego filmu nie wypada nie znać... Mam dużą tolerancję takich megalomanów, liczyłam że może jednak w którymś momencie napiszesz coś ciekawego na temat (niechby to i była jakaś ciekawa choć odleciana, bo przecież na pewno nie podobna do mutacji występujących w naturze - wizja mutacji, ale żebyś umiał to w ogóle opisać), ale widzę, że jednak nie ma na to szans.

PS: Lepiej zapoznaj się z danymi naukowymi dotyczącymi mutacji - tendencji do niej, rodzajów, mechanizmów mutacji jak i mechanizmów stabilizacji kodu genetycznego przeciwdziałających mutacjom itp. itd. Twoja ignorancja w tym temacie nawet by mi tu nie przeszkadzała tylko najzwyczajniej chodzi o to, że albo w danym filmie jest nawiązanie do czegoś, albo go nie ma. Może być bardzo lekkie widoczne w danej interpretacji i ok, ale nie w ten sposób, że nie ma dosłownie żadnych przesłanek by zakładać jakieś mutacje, a Ty nagle zaczynasz o nich pisać, bo akurat skojarzyło Ci się z innym filmem, gdzie pojawił się motyw mutacji. (Bo jak na razie to jedyny Twój argument - skojarzenie z innym filmem. O biologii i naturze mi nie pisz, bo w naturze nie ma takich mutacji, że dziecko zabija ludzi na odległość, a w tym filmie w dodatku to dziecko nie zabija...) I ok, że Ci się skojarzyło - nie mam nic przeciwko napisaniu o tym, ale po co na siłę udawać, że skoro Ci się kojarzy z innym filmem to da się przenieść jakieś elementy z tego innego filmu i dopisać do tego - już gotowego i jako gotowy twór nie zawierającego tych elementów?

A co do demonów itp., to przypominam kolejny raz, że niezależnie od czyichś prywatnych poglądów w rodzaju czy w coś wierzy, czy nie, to piszemy o gatunku horroru, a w tym gatunku motyw demonów jest bardzo popularny. Ale co będę tłumaczyć takiemu znawcy gatunku jak Ty :)

Jeśli chcesz powoływać się na biologię, to weź pod uwagę podstawowe czynniki faktycznie występujące w rzeczywistości, a mianowicie takie, że kobieta w ciąży żywiąca się dietą bezmięsną jak i nawet bez mleczną (bo nie było widać w filmie, by Louise uznawała mleko) zacznie tracić włosy, będą jej wypadać zęby, będzie mieć problemy ze skórą, schudnie, będzie mieć bóle itd. Taka jest natura ciąży. Czysta natura. Jeszcze w latach siedemdziesiątych nie widziano nic niezwykłego w tym, że kobieta w ciąży straciła jakieś zęby czy/i ileś jej się zepsuło w wyniku powstania w nich ubytków. Tak po prostu to działa. Na budowę dziecka potrzebne są określone składniki i jeśli nie dostarcza się ich w pokarmie, to pobierane są z organizmu matki, który to organizm ulega wyniszczeniu. Pierwszoplanowo wypadają włosy, niszczeją zęby i kościec, kobieta chudnie i choruje. W sumie sporą ciekawostką tego filmu jest to, że tak naprawdę do takich efektów jak to, co się działo z Eleną, nie trzeba niczego niezwykłego.

I nie wygłupiaj się, że ja Ci "zabraniam się powoływać na przyczyny biologiczne", bo Ty wcale nie powołujesz się na zupełnie naturalne efekty ciąży tylko wymyślasz jakieś mutacje, które łączysz z zabijaniem przez to dziecko ludzi. Tylko jakich ludzi? Elena umarła chcąc usunąć dziecko. Wyniszczyła ją ciąża, co jest zupełnie zwyczajną konsekwencją bycia w ciąży bez odpowiedniego odżywiania się. Petera morduje Louise dlatego, że ten odbiera jej dziecko. To nie jest tak jak np. w "Omenie", gdzie mamy dziecko faktycznie mordujące ludzi. Można w tym filmie pójść drogą interpretacji z siłami nieczystymi, ale jeśli wybieramy drogę jak ją nazwałeś przyczyn biologicznych, to bierzmy pod uwagę przyczyny biologiczne. A co do mutacji jeszcze, to nie spotkałam się dotychczas z sytuacją, żeby odpowiednio odżywiająca się kobieta będąca w ciąży z dzieckiem mającym jakąś mutację miała w tej ciąży jakieś niezwykłe sensacje jak te przedstawione w filmie. Oczywiście mogę zrozumieć, że chodzi Ci o mutacje jak w "X-Men", ale takie spojrzenie na mutacje nie ma żadnego odzwierciedlenia z mechanizmem mutacji w naturze. "X-Men" to czysta fantazja. I żebyś mi znowuż czegoś nie próbował wmawiać, to napiszę wyraźnie, że osobiście bardzo lubię filmy z serii "X-Men" i nie przeszkadza mi to, że występujące tam pomysły na temat mutacji są zupełnie bez sensu w odniesieniu do naturalnych mechanizmów.

Eleonora

Na notes premiera! Z grubej rury pani przywaliła! Od prób wzbudzenia poczucia winy, przez protekcjonalne podważanie intelektualnej tężyzny oponenta, po oskarżenia o gustowanie w miałkiej papce kultury masowej.

Doceniam zapał włożony w stukanie w klawisze, niestety to jedyne co mogę docenić w pani wypowiedzi. Zaczepki maskowana umoralniającym tonem, który miał je sprowadzić do spontanicznej samoobrony wciąż pozostają tylko zaczepkami. Oczywiście kładę to na karb młodego wieku i nie żywię urazy - z wiekiem człek staje się wyrozumiały i wrażliwy na ekonomiczne cierpienie innych.

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

Poczucia winy w związku z czym?? Przecież to Ty mi pisałeś, że nie współczuję Elenie - Ty we mnie chciałeś na siłę wzbudzić poczucie winy, że niby jestem taka nieczuła, a ja jedynie Ci odpisuję, że jak najbardziej jej współczuję i tłumaczę też dlaczego. W związku z czym więc poczucie winy wzbudzane niby w Tobie przeze mnie?

Protekcjonalne podejście z mojej strony kiedy od początku w tym jak i temacie obok pouczasz innych widzów co do tego jak powinni wszystko widzieć i rozumieć, bo tylko Twoja interpretacja filmu jest tą jedyną właściwą i nikt w ogóle nie ma prawa pisać, że choćby zaintrygowało go coś odnośnie dziecka, bo według Ciebie dziecko tu w ogóle nie jest ważne? Ludzie pragną się tu wymieniać spostrzeżeniami, Ty im otwarcie piszesz, że nie powinni, bo przecież wszyscy poza Tobą się mylą i to niby ja jestem protekcjonalna w stosunku do rozmówcy?

Gustowanie w miałkiej papce kultury masowej? W którym miejscu? Gdzie? Dlatego, że napisałam, że _ja_ lubię filmy z serii "X-Men"? To jest ta papka? Jeśli tak uważasz, to Ty mi zarzucasz gustowanie w papce, bo ja napisałam, że lubię tą serię, ale nie nazwałam jej miałką papką kultury masowej, więc otrząśnij się i zamiast ulegać przesadnym emocjom po prostu na spokojnie czytaj i chociaż spróbuj rozsądnie się wypowiadać.

Każdy Twój post ma protekcjonalny ton i jest pełen oskarżeń i wyrzutów, ale czy właściwie umiałbyś cokolwiek z tego, co piszesz uargumentować? Umiałbyś podać jakikolwiek argument pokazujący sens tych Twoich niewybrednych ataków w stosunku do mojej osoby? Szczerze wątpię, więc potraktuj to jako pytanie retoryczne.

Co do tego nieszczęsnego ekonomicznego cierpienia, to dobrze wiem na czym polega i to w wymiarze dużo cięższym niż problemy ekonomiczne bohaterki tego filmu. Natomiast w odniesieniu do tego konkretnego filmu warto jednak wykazać się jakąś dozą zrozumienia też innych rodzajów cierpienia jak w tym tego, że ludzie wcale nie muszą być okrutni, mogą mieć dobre intencje, a mogą niestety niechcący doprowadzić do strasznych rzeczy tak jak to ma miejsce w przypadku Louise. Ten film porusza o wiele więcej zagadnień niż kwestia migracji ekonomicznej. Aż szkoda tak go spłycać i nie dostrzegać całej tej głębi.

Z tymże podkreślę wyraźnie jeszcze raz, jak dla mnie jest ok, że dostrzegasz w tym filmie jedno konkretne zagadnienie i tylko na nim się skupiasz, ale już nie jest ok, że pouczasz i atakujesz innych widzów za to, że dostrzegają ich więcej i dyskutują o tym na forum przeznaczonym do tego rodzaju dyskusji.

Eleonora

Ponownie muszę docenić widoczne zaangażowanie w "stukanie" postu, niemniej trudno pochwalić agresję lukrowaną nieskrywaną już protekcjonalnością. Spontaniczność Pani ostatniej wypowiedzi sprawiła, że trochę się Pani pogubiła. Moje uwaga o Pani oskarżeniu o lubowaniu się przez moją osobę w kulturze masowej ("po oskarżenia o gustowanie w miałkiej papce kultury masowej") spotkało się z karkołomnym rozumowaniem, które "bezsprzecznie" udowodniło, że niecnie potępiam Pani X-menowe ciągoty. Zaiste, w ten sposób argumentując to 2 plus 2 zawsze da nam 22.
Moje niewygodne wypominanie protekcjonalnego tonu, zbite zostaje arbitralnym "Każdy Twój post ma protekcjonalny ton" doprawione troskliwym "czy właściwie umiałbyś cokolwiek z tego, co piszesz uargumentować?". Chwalebne, że wciąż personalny atak jest najlepszą metodą zbijania argumentów przeciwnika, prawda?
To co zasługuje na miano wisienki na torcie to esencja Pani podejścia do dyskusji i oponenta "Szczerze wątpię, więc potraktuj to jako pytanie retoryczne.". Teraz proszę sobie szczerze odpowiedzieć, czy kiedykolwiek posunąłem się od takiego chamstwa (nie obrazi się chyba Pani, że nazwę rzeczy po i imieniu i odważnie uchwycę sedno Pani ducha wypowiedzi?) jak Pani?
Często zdarza mi się wchodzić w użytkownikami Filmwebu w spory. Często dyskusja nabiera rumieńców, a stanowiska oponentów uparcie się różnią, nigdy nie pozwalam jednak by mój przedmówca zapomniał się i zaczął przekraczać granice przyzwoitej debaty, więc jeśli mamy kontynuować nasz spór musi Pani powściągnąć swoje "żądełko" i okazać przeciwnikowi tyleż szacunki ile i on Pani okazuje. Można oczywiście też, strzelić focha i udawać bezpodstawnie zaatakowaną przez startego zgreda zmykając z pola walki. Coś każe mi jednak wierzyć w Pani odwagę cywilną :)

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

Od samego początku projektujesz na mnie swoje zachowania i w tym wady. Może jednak zamiast wypisania takich ilości fantazji na mój temat mógłbyś jednak skupić się na pisaniu na temat filmu, którego dotyczy ten temat. Nawet nie umiesz uargumentować docinków, jakie kolejno wypisujesz pod moim adresem, więc naprawdę zrozum, że rozmowa w ten sposób nie ma sensu.

Odnośnie tego, cytuję: "Moje uwaga o Pani oskarżeniu o lubowaniu się przez moją osobę w kulturze masowej ("po oskarżenia o gustowanie w miałkiej papce kultury masowej")...."

W którym miejscu widzisz z mojej strony jakieś sugerowanie już nie mówiąc o oskarżeniu, że lubujesz się w kulturze masowej? O co w ogóle w tym chodzi? Dlaczego nie potrafisz zacytować fragmentu mojego wpisu, do którego się odnosisz i normalnie wyjaśnić o co Ci chodzi?


Piszesz, cytuję: "(...)"troskliwym "czy właściwie umiałbyś cokolwiek z tego, co piszesz uargumentować?""

a ja Cię na poważnie pytam czy potrafisz cokolwiek z tego, co wymyślasz na mój temat jakoś wyjaśnić, bo ja naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć skąd Ty to bierzesz. Nie ma to nic wspólnego z jakąś troską o Ciebie, którą mi w tym momencie przypisujesz. To zresztą rodzi kolejne pytanie skąd ten pomysł na użycie słowa "troskliwe"? Czy umiesz to czymś poprzeć - dlaczego to napisałeś?


Piszesz: "Chwalebne, że wciąż personalny atak jest najlepszą metodą zbijania argumentów przeciwnika, prawda?"

Według mnie nie jest to chwalebne, ale na moje wypowiedzi dotyczące filmu stale odpowiadasz personalnymi atakami, więc cóż mogę na to poradzić? To, że nie uważam tego za chwalebne niestety niczego nie zmienia. Chciałam żebyś napisał coś na temat filmu, ale Twoje posty są wyłącznie personalnymi atakami mojej osoby.


Uważasz, że chamstwem z mojej strony jest napisanie, że szczerze wątpię, że będziesz w stanie uargumentować daną rzecz skoro sam udowadniasz, że nie jesteś w stanie jej uargumentować? Na czym polega to chamstwo, które mi przypisujesz? Chamstwem jest to, że napisałeś na mój temat te wszystkie rzeczy, które napisałeś, nie mając ku temu żadnych podstaw i nawet nie próbując tego jakoś uargumentować. Zrozumiałabym gdybyś coś opacznie zrozumiał, napisał coś wrednego, ale potem to sprostował. Ok, nie ma sprawy, nie mam nawet tendencji do obrażania się, więc pewnie nawet bym nie zauważyła, ale to jest po prostu męczące kiedy Ty w ogóle nie piszesz na temat filmu, a skupiasz się wyłącznie na atakowaniu mojej osoby. To jest po prostu męczące, więc powinieneś zrozumieć dlaczego mnie nie ciągnie do odpisywania Ci. Ale Ty uważasz, że zachowujesz się z klasą w rzeczywistości zachowując się właśnie dokładnie po chamsku.

Piszesz mi, że muszę "okazać przeciwnikowi tyleż szacunki ile i on Pani okazuje".
Ja w ogóle nie postrzegam rozmów czy dyskusji na forum w ten sposób, by rozmówcę uważać za przeciwnika. Nawet nie przyszłoby mi to do głowy. I tym własnie też się różnimy - to są Twoje słowa - napisałeś właśnie, że dla Ciebie rozmówca to przeciwnik.

Piszesz, że mam okazać Ci tyle szacunku ile Ty mi. Nie, nie zniżę się do Twojego poziomu, bo rozmawiając na filmwebie jestem zainteresowana kulturalną rozmową, a nie wymyślaniem chamskich uwag tego rodzaju, jakie Ty wypisujesz pod moim adresem. Tak więc nie mogę Ci okazać tyle szacunku ile Ty mi okazujesz, bo to oznaczałoby kompletny brak szacunku i skupienie się na wypisywaniu prostackich personalnych ataków pod Twoim adresem, a to nie jest w moim stylu i nie mam zamiaru się do czegoś takiego zmuszać.

------------------------------------

A teraz wracając do faktycznego tematu, czyli do filmu. Jestem Polką, żyję w Polsce. Znałam i znam trochę osób, które wyjechały za granicę w celach zarobkowych - do USA, UK, Holandii, Niemiec, Szwecji. Wyłączę z tego osoby, które tam zostały na stałe oraz te, które miały jakieś lepsze wykształcenie, dlatego że chcę nawiązać do sytuacji, w jakiej jest Elena, czyli sytuacji osoby, która chce za granicą zarobić nie mając jakichś specjalnych kwalifikacji. Osoby mi znane wyjeżdżały w różnych latach. Dawniej wyjazdy do USA były dość opłacalne, ale to było bardzo dawno. Potem np. do UK, ale i to było naprawdę opłacalne do pewnego momentu, który był sporo lat temu, bo i tak już kawał czasu temu był okres, kiedy jadąc do UK np. na dwa lata ludzie wracali do Polski nie będąc w lepszej sytuacji finansowej niż przed wyjazdem. Znam też niestety sytuacje, gdy znajdowali się w sytuacji gorszej. Jeśli chodzi o wykonywane prace to oczywiście zawsze były to dość ciężkie prace czyli np. sprzątanie i restauracja londyńskiego metra (poza kwestiami fizycznej pracy towarzyszą jej inne zagrożenia tego typu, że narkomani lubią robić tam takie "pułapki", że igły zakażone HIV wkładają w miejsca, gdzie ich nie widać, a gdzie ktoś sprzątający może zahaczyć ręką, za ławki, jakieś budki itd., więc już samo to stanowi naprawdę spore niebezpieczeństwo), prace budowlane, prace w fabrykach, prace przy obróbce warzyw (co może nie brzmi tak źle, ale w praktyce to wielogodzinne zajęcia - stanie przy taśmie w kombinezonie i obrabianie np. cebuli itd. - ludzie potem zmęczeni, zlani potem i niedotlenieni wracają.. no tam gdzie akurat się zatrzymali). To wszystko to były/są naprawdę ciężkie prace, z którymi wiąże się często możliwość uszkodzeń fizycznych, najczęściej uszkodzenia kręgosłupa, często wchodzi w grę dźwiganie zbyt dużych ciężarów i potem ludzie wracają z trwałymi uszczerbkami na zdrowiu. Ci ludzie oczywiście musieli płacić za wyżywienie i zakwaterowanie i choć wybierali często jak najtańsze opcje, to niestety na końcu, wracając do kraju, okazywało się właśnie, że prawie nic lub faktycznie nic nie zarobili. I to jest bardzo przykre, wywołuje we mnie współczucie, ale, co podkreślam, nie jest to dla mnie jakaś niezwykła sytuacja, bo z takiego, a nie innego kraju pochodzę.

I teraz porównajmy sobie z tym sytuację Eleny z filmu. Dziewczyna wyjeżdża za granicę, by pełnić funkcję koleżanki do towarzystwa i pomocy w gospodarstwie małżeństwa mieszkającego w domu na łonie natury. Warunki tam są takie jak w domkach agroturystycznych. Pracy fizycznej ona prawie nie ma. Traktowana jest miło. Bardziej jak koleżanka czy gość niż jakiś pracownik, więc nie ma stresu. Zakwaterowanie i wyżywienie ma zapewnione. I za to, co ktoś inny mógłby praktycznie uznać za wyjazd wakacyjny, za który sam miałby płacić, Elena dostaje jeszcze pensję. Ponieważ ma ustaloną pensję, z której nie musi na nic wydawać, może sobie bez stresu obliczyć po jakim czasie uzyska potrzebną jej kwotę. Nie ma tego problemu, że tak jak wspomnieni Polacy będzie sobie robić podliczenia ile zarobi, ale nie będzie w stanie przewidzieć ile z tego pochłoną jej wydatki na życie. Ma sytuację maksymalnie komfortową. Trudno mi więc udawać, że jest w jakiejś strasznej sytuacji. W takich warunkach, w których sama chętnie bym żyła (bo nie jestem fanką nowoczesnych technologii) ona ma spędzić dwa lata, by potem mogła kupić sobie własne mieszkanie czy domek. Dwa lata to nie jest wcale długi okres. Warunki w których ma żyć, i za które to życie ma dostawać pieniądze, są bardzo przyjemne. A Ty mi piszesz, że jestem jakaś nieczuła, bo jej nie żałuję. Ludzie żyjący w Polsce często nie są w stanie dorobić się pracując przez dwa lata własnego mieszkania/domu. Może gdybym była przyzwyczajona do wielkiego zbytku, to jej sytuacja wydawałaby mi się jakaś tragiczna, ale jestem przyzwyczajona do tego, że ludzie nie mają pieniędzy w nadmiarze i nie mogę nie zauważyć, że "praca", którą ona dostaje jest wręcz niewiarygodnie świetna, lekka i przyjemna. Tak więc nie żałuję jej w związku z tym. Może gdybym była uzależniona od komórki, telewizji czy internetu bym jej żałowała, ale, jak już wspomniałam, nie przepadam za technologią.

Nie dziw się więc, że ja i wielu innych widzów zaczyna mocno współczuć Elenie i widzieć początek horroru wtedy, gdy zachodzi ona w ciążę, bo wtedy faktycznie dzieje się źle.

Mogę zrozumieć, że jak napisałeś, według Ciebie dziecko nie jest istotne i prawdziwym problem i tym, co powinno wywoływać współczucie wobec głównej bohaterki jest to, że w ogóle wyjechała za pracą. Mogę zrozumieć, że w ten sposób to odbierasz, bo możesz mieć inne doświadczenia życiowe i takie wyjazdy zarobkowe (i w tym zostawianie w kraju rodziny) mogą być dla Ciebie czymś egzotycznym. Nie twierdzę, że tak jest, ale taki może być przykładowy powód. W każdym razie skoro masz takie odczucia to dobrze by było żebyś umiał je uargumentować, a jeśli nie chcesz ich argumentować i w ogóle dyskutować na temat tego jak odbierasz ten film, to też ok - nie pisz, ale nie atakuj innych ludzi za to, że oni mają ochotę podyskutować i powymieniać się swoimi przeżyciami, swoim odbiorem i interpretacjami. A także nie pouczaj ludzi, że wiesz od nich lepiej co w tym filmie jest ważne jak i co powinno jakie wzbudzać emocje. I tak - od takiego właśnie pouczania innych zacząłeś i to jest bardzo protekcjonalne. Ale nie byłoby problemu gdybyś potem zmienił ton i po prostu normalnie się wypowiadał, opisywał swoje poglądy, odnosił się do cudzych pisząc grzecznie i na temat (na temat filmu, bo chodziło o poglądy na temat filmu, przecież). Problem pojawia się natomiast kiedy piszesz tylko na mój temat w prymitywny sposób usiłując mnie atakować. Tak więc jeśli inaczej nie potrafisz, to proponuję zakończyć tę rozmowę. Natomiast jeśli jesteś zainteresowany pisaniem na temat filmu, to po prostu pisz właśnie na temat filmu. Nic prostszego.

Eleonora

Ponownie muszę docenić zaangażowanie w tworzenie wypowiedzi, niemniej... Jak to ująć taktownie, by nie padły znów mrożące krew w żyłach oskarżenia... Może tak... Niezwykle osobiście podeszła Pan ido tematu - domyślam się, że miał na to wpływ atak, którego padła Pani ofiarą. Sęk w tym, że żadnego ataku nie było. To znaczy był, ale z Pani strony i to ja padłem jego ofiarą.
Teraz może się Pani ze mną zgodzić (oj, nie wiedziałam jaki ton nadać debacie, a nie chciał ci utrzeć nosa), albo iść dalej w zaparte (ja? ja nigdy nie atakuję! to mnie niecnie szczypią i popychają, a ty jesteś taki sam jak reszta!). Analiza dotychczasowych pani postów każe postawić na drugą z możliwości, więc podążajmy nią. Dlaczego idzie pani w zaparte? Może naprawdę czyta pani moje słowa w sposób, który rysuje skrzywiony obraz ducha mych wypowiedzi, a może świadoma bezpodstawności swych zarzutów, uparcie przy nich obstaje w pogoni za ulotnym smakiem zwycięstwa w naszej debacie? Zastanówmy się - czy mój kwiecisty (niekiedy) styl wypowiedzi może, być aż tak niejasny? Wracam do naszych ostatnich postów i widzę, że moje oparte głównie na cytatach i punktowaniu konkretnych zarzutów, a więc i skromniejsze objętościowo (postawiłem na rzeczowość z uwagi na rosnącą temperaturę sporu) spotykają się z obszernym atakiem budowanym na zmyślonych (nadinterpretacja i przeinaczenia) fundamentach, które szybko stają się podstawą gmachu protekcjonalnych niegrzeczności. Przyznam, że pani wywody zaczynają mieć swój niecodzienny posmak, który na bladym tle filmwebu każą przychylnie na nie spojrzeć i dlatego uchylam przed panią wyimaginowany kapelusz, ja który szparagów u Holendrów zebrałem całkiem sporo, a u Niemców... Krótko mówiąc, jak który smak obcej waluty na obcej ziemi znam - oczywiście dla Duńczyków w ciąże nie zachodziłem i nikomu tego nie życzę.
Miłej soboty.

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

Słuchaj, Ty znowu piszesz na mój temat zamiast na temat filmu. To naprawdę nie ma sensu. Nie wiem dlaczego bez powodu czujesz się atakowany i robisz z siebie ofiarę, ale nie wmawiaj mi na dodatek tych wszystkich niedorzecznych rzeczy, które już mi tu powypisywałeś, że ja chcę uchodzić za Twoją ofiarę, bo bycie ofiarą akurat kompletnie nie leży w moim charakterze. Niepotrzebnie podchodzisz do wszystkiego tak emocjonalnie. Problem też w tym, że zamiast odnosić się do wpisów, na które odpowiadasz odnosisz się do swoich bardzo dziwacznych wyobrażeń na temat rozmówcy. Rozmówcę nazywasz przeciwnikiem. Piszesz o zwycięstwie lub przegranej. To nie jest pole walki, zrozum. Ty wyzywasz do walki i piszesz o odwadze potrzebnej do dokonania kolejnego wpisu. No daj spokój :) Fakt, że żeby wchodzić z Tobą w rozmowę trzeba pewnej wytrzymałości, bo z uporem nie piszesz na temat i trzeba czytać te wszystkie Twoje fantazje o charakterze personalnym, ale jednak trudno tu mówić o potrzebie jakiejś odwagi.

"rosnąca temperatura sporu" :) ... postawiłeś na rzeczowość? :)) Twoje odpowiedzi na zarzuty z mojej strony? :)) Ty się oparłeś gdziekolwiek na jakichkolwiek cytatach??? :))).... Wygląda na to, że to, co tu jest napisane w tym temacie to jedno, a to, co sobie wyobrażasz - zarówno jeśli chodzi o moje jak i Twoje wpisy - to zupełnie, zupełnie co innego. Kompletnie przeciwstawne światy. Albo nagminnie patrząc na moje wpisy myślisz, że to są Twoje i na odwrót - wtedy by się zgadzało, że są cytaty i dokładne odniesienia, bo w moich wpisach faktycznie są.
Tak czy inaczej napisałam już na temat filmu całkiem sporo i nie doczekałam się żadnej, choćby bardzo lakonicznej, odpowiedzi, dzięki której mogłabym poznać jakieś inne ciekawiące mnie cudze spojrzenie, więc kontynuacja tego nijak nie wydaje mi się nęcąca.

To, że po tej kompletnie bezowocnej próbie wymiany zdań na temat filmu wysyłasz mi zaproszenie do znajomych jest kolejnym absurdem, ale faktycznie pasuje do Twojego nielogicznego postępowania.

Całkiem prawdopodobne, że pisząc tu cały czas się wygłupiasz i może nawet nie było sensu starać się prowadzić z Tobą rozmowy na temat filmu. Z jednej strony trudno uwierzyć, że ktoś zachowuje się w ten sposób na poważnie, a z drugiej jednak wiadomo, że ludzie są bardzo różni, więc jest to możliwe.

Eleonora

Oczywiście, każdego kusi by wygłupy przedmówcy również skwitować wygłupami. pani zaczęła, ja podjąłem rękawicę (urzeka mnie jak pani podkreśla o swej niechęci do personalnych ataków i pojmowania dyskusji jako starcia... uparcie obrażając oponenta i dążąc za wszelką cenę do odniesienia zwycięstwa - kiedy pani uzna, że odniosła druzgocący triumf i jakie będą tego wykładniki to już rzecz wiadoma tylko pani) kiedyś istotnie temat dotyczył filmu, ale taki stan rzeczy przestał pani odpowiadać i zastąpiła go pani osobistymi wycieczkami. Pani prawo.

Jak wspomniałem pani podejście niesie nutkę świeżość w moich aktualnych debatach i muszę to to docenić.

A teraz pora na dwa najzabawniejsze zdania pani autorstwa.

"Nie wiem dlaczego bez powodu czujesz się atakowany i robisz z siebie ofiarę, ale nie wmawiaj mi na dodatek tych wszystkich niedorzecznych rzeczy, które już mi tu powypisywałeś, że ja chcę uchodzić za Twoją ofiarę, bo bycie ofiarą akurat kompletnie nie leży w moim charakterze."

"To, że po tej kompletnie bezowocnej próbie wymiany zdań na temat filmu wysyłasz mi zaproszenie do znajomych jest kolejnym absurdem, ale faktycznie pasuje do Twojego nielogicznego postępowania."

Szacun :)

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

Uparcie nadal usiłujesz mi coś wmawiać. Ciebie coś tam urzeka, a mnie jedynie to już nudzi. Jeśli chcesz się uważać za ofiarę, jak sam napisałeś, to bądź sobie ofiarą. Chcesz widzieć po mojej stronie jakimś triumf - ok. Tylko dla mnie jednak nadal jest to kompletnie dziwaczne, bo to jest rozmowa na forum, a nie jakieś starcie, nie jakaś walka.

Gratuluję, że wreszcie mnie zacytowałeś, czyli jednak w ogóle wiesz jak to się robi, choć nadal nie potrafisz odnieść się do tego, co cytujesz, więc niestety to kolejny Twój wpis bez sensu.

Może zmieniłeś nagle zdanie i już nie chcesz być ofiarą. Nie wiem. Tak więc może uznajmy, że wygrałeś - cokolwiek tam chciałeś tu wygrać - i może to wreszcie wystarczy dla spokoju Twego ducha.

Eleonora

Trudno ustosunkować się do pani arogancko - infantylnej wypowiedzi, w zasadzie mogę napisać tylko jedno...

"9. april" (2015) - 9 kwietnia 1940 roku, symboliczny, kilkugodzinny opór duński przeciw niemieckiej inwazji z punktu widzenia duńskich strzelców rowerowych.
Niemiecki samochód pancerny, niemiecki transporter opancerzony, niemiecki czołg, duńskie rowery (rkm Madsen M1903 na ciężkiej podstawie), duńskie motocykle (wkm Madsen w przyczepce).
Niepewność, chaos, klika skromnych potyczek. Skromne (niejako z konieczności biorąc pod uwagę wymiar oporu), realistyczne kino wojenne.

ocenił(a) film na 7
Eleonora

W rzeczy samej. Wreszcie zaczynamy zbliżamy się do sedna sprawy, a już traciłem nadzieję...

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

Wiesz, zerknęłam sobie te parę dni temu na Twoje rozmowy z innymi użytkownikami filmwebu i zauważyłam, że to tutaj to Twoje normalne zachowanie. Twój zwyczajny styl - niezmiennie błyskotliwie i na temat i oczywiście koniecznie z szacunkiem wobec rozmówcy :)

Aczkolwiek jest jedna rzecz, za którą można Cię tu pochwalić, a mianowicie to, że jakimś cudem powstrzymałeś się od bluzgania. Może ten brak wulgaryzmów zawdzięczam temu, że tak długo odpisuję na Twoje posty w przeciwieństwie do innych użytkowników, którzy olewają Cię zwykle bardzo szybko.

Eleonora

"że jakimś cudem powstrzymałeś się od bluzgania" + "innych użytkowników, którzy olewają Cię zwykle bardzo szybko" = miód na moje skołatane serce. Na deser poproszę przykłady.

ocenił(a) film na 7
harkonen_mgla

Skoro masz taką słabą pamięć czy orientację co do tego, co sam robisz, to zajrzyj do swoich rozmów z innymi - masz tam przykłady. Naprawdę nie mam już ochoty na dalsze bezsensowne wymienianie postów nie na temat filmu, pod którym jesteśmy.

Eleonora

"Skoro masz taką słabą pamięć czy orientację co do tego, co sam robisz". Tak się leniwie zastanawiam... czy to możliwe, że masz konto na filmwebie od jedenastu lat (wskazywało by to na pewien, niejako dojrzały, wiek)? Czasami tak infantylnie dobierzesz słówka... Broń Boże, żebym złośliwie krytykował (skoro czytała moje dyskusje, sama najlepiej wiesz, że daleki jestem od typowego dla filmwebu bicia bezsensownej piany), powiedzmy, że z dobrego serca wskazują na mankamenty Twego dyskusyjnego warsztatu. :) Z serdecznymi pozdrowieniami itd.

ocenił(a) film na 7

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones