Jedna trafna diagnoza - prawnik adwokatem diabła. Poza tym zęby bolą patrząc na braki w rzemiośle filmowym: jeden koncept jako jedyny napęd historii filmowej, drętwota postaci, deklaratywność i sztuczność dialogów oraz drewno aktorskie. Nie wystarczy zrobić perskie oko do widza (elementy komediowe oraz patos sądowy), trzeba by jeszcze unieść przesłanie i znaleźć dla niego wyraz. Chey'owi się to nie udało.