Ten film to właściwie karykatura dramatu przez miszmasz gatunków, który się nie sprawdza. Akcenty komediowe są tu zupełnie niepotrzebne (niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu!), tak jak i wątek romantyczny, który mógłby się znaleźć w kinie młodzieżowym w stylu "Szkoła uczuć", gdzie pasowałby idealnie. W sumie ten wątek to poziom artykułów redaktora Pietrzyka, taki dobry. Co gorsza... postacie w tym filmie wydają się być papierowe. To nie są ludzie z krwi i kości, to w większości chodzące stereotypy. Pewnie dlatego niezbyt nas obchodzi ich los, w tym i głównej bohaterki, która momentami jest mocno irytująca. Moim zdaniem, tu należało obrać jedną drogą i postawić na soczysty i ciężki dramat, zamiast nieudolnie bawić się gatunkami, ale to już, niestety, wina scenariusza. Szkoda, bo był potencjał na dobre kino z pazurem. Solidne 5/10 (za chęci).
Poczekaj, czy właśnie wypowiedziałaś się z pozycji "każda kobieta chce tego samego"? Skąd to możesz wiedzieć? Czy każdy facet to świnia? Pewnie nie. Czy każda dziewczyna która wygląda na Panią lekkich obyczajów nią jest? No nie. Czy jest szansa że niektóre kobiety chadzają do tych klubów, żeby wyciągnąć faceta na jedną noc? Pewnie są takie. Tak jak i w drugą stronę. Nie spłaszczajmy rzeczywistości...
Hmmm nie mam pojęcia skąd taki wniosek? Serio. I to nie jest złośliwość, Jestem absolutnie daleka od upraszczania rzeczywistości i twierdzenia, że wszyscy chcą tego samego; wiem, widzę i doświadczam, że świat nie jest czarno-biały. Jestem ciekawa na jakiej podstawie takie twierdzenie.
"Zastanowi się dwa razy, kto jest ofiarą gwałtu i kogo naprawdę trzeba chronić i zastanowi się dwa razy zanim rzuci w stronę kobiet obleśnym żartem, zagwiżdże na nią, albo zarzuci jej brak dystansu". Może są kobiety które właśnie to lubią, tego szukają? Nie wiem, nie znam wszystkich kobiet. Czasem ofiarą "gwałtu" jest mężczyzna, który uprawiał seks z kobietą (jakikolwiek on by nie był), która potem stwierdziła że może na tym zarobić. Czy to jest możliwy scenariusz? Pewnie nieczęsty, ale zapewne możliwy. Czy z jednej strony, jak i z drugiej można komuś zniszczyć życie?
Ja też nie znam wszystkich kobiet, ale zaryzykuję stwierdzeniem, że większość kobiet tego nie lubi (np. gwizdów, niewybrednych żartów, komentarzy dot. swojego wyglądu, itp.). Czy dla tej mniejszości, lubiącej takie formy "komplementów" nadal mamy dawać przyzwolenie na takie zachowania, które raczej trafiają do tej większości (bo przecież nikt nie chodzi z karteczką na głowie/plechach "ej, zagwiżdż na mnie, lubię to!") czującej się z tym niekomfortowo? No nie wiem, ja bym wolała nie ryzykować, że sprawię komuś przykrość, a przyjemność, można sprawić na naprawdę wiele innych sposobów, niż klepaniem po tyłku. Ok, wiem, że takie scenariusze mogą się pojawić i się pojawiają, no i? To chyba nie wyklucza wyczulania na to, że jest problem kultury gwałtu, który dotyka niestety głównie kobiet i warto w tym temacie edukować i uświadamiać. Tak dla obopólnej korzyści. Bo znowu zaryzykuję stwierdzeniem, że jednak większość nie myśli kategoriami źli faceci vs super kobiety. Przynajmniej ja tak nie myślę i osoby w mojej bańce też nie ;) Pozdrawiam.
Wydaje mi się, że specjalnie tak zrobili. Wybijanie zębów, wbijanie noży to przestępstwo, a ona miała być w filmie "ta dobra". Poza tym jak by była postacią w stylu "Kill Bill", to kto by uwierzył w zakończenie? Silna i delikatna, bezbronna - taka miała być ta postać. Większość kobiet właśnie takich jest - dwa bieguny w jednym ciele.
myślę że autorzy przestraszyli się że wszystko pójdzie w stronę Tarantino (a wszystko tu się o to prosiło), a jak już zdali sobie z tego sprawę, nie wiedzieli co z tym zrobić, wyszedł film o przemocy bez przemocy
Nie, bo raczej nie jesteś the sharpest tool in the shed, jak to się w Polsce mówi. Co to znaczy "elementy komediowe są tu niepotrzebne"? Jak można nie zrozumieć tak bardzo konwencji opierającej się na oczywistych kontrastach pomiędzy wydarzeniami a stylistyką?
Ale pomijając to: tak, myślę, że moje pierwsze pytanie nadal jest właściwe.
Tak, zgadzam się, mi osobiście elementy komediowe bardzo się nie podobały. Również wolałbym obejrzeć poważny dramat. Po wszelkich opiniach na jego temat, mogę bez żalu przyznać że mnie rozczarował
Zabawa konwencją to sztuka, jednakże trzeba wiedzieć jak się tą konwencją bawić, aby nie wypaść z karuzeli. W tym filmie nie ma ani zabawy, ani sztuki. Film wydmuszka, który udaje coś czym nie jest. Bardziej przypomina teledysk w rytmie pop.
jak dla mnie miszmasz gatunków sie sprawdził, gdyby ten film był całkowicie poważny przez cały czas byłby strasznie nudny
I dlatego tak mi się spodobał. Dla mnie to była zabawa konwencją, a miejscami pastisz, coś jakby szczypta Tarantino. Płynne przejścia pomiędzy różnymi nastrojami itp. Cały film miał taki flow, że mimo poważnego tematu, przemknął raczej lekko i przyjemnie, ale nie bezrefleksyjnie.
Jej, dawno nie spotkałem się z aż tak strasznym niezrozumieniem filmu. Tym bardziej, że ten był właściwie oczywisty.
No właśnie. Jest banalnie prosty. Tym bardziej nie wyobrażam siebie tego, jak ktoś mógłby go nie zrozumieć.
Zgadzam się!
Ten film ma się nijak do rzeczywistości. Jest tak przerysowany i naciągany, że śmiać się chcę.
To bardziej komedia niż dramat, czy kryminał.
Rektor- kobieta, matka młodej dziewczyny zamiata pod dywan 2-3 afery z gwałtami w tle tygodniowo...
Za to bezwzględny, doświadczony adwokat, nie nadaje się do życia po tej niezwykle ciężkiej dla niego sprawie. Wyrzuty sumienia nie dają mu spać od lat, dlatego skruszony, czeka w domu, z otwartymi drzwiami, na wyrok...
Ten film to banał. Niektórym może zagrać na emocjach(zwłaszcza potencjalnym ofiarom gwałtów), ale we mnie wzbudza raczej śmiech.
Krytycy grubo tu przesadzili z oceną.