PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=746776}

Machina wojenna

War Machine
5,7 13 911
ocen
5,7 10 1 13911
4,5 8
ocen krytyków
Machina wojenna
powrót do forum filmu Machina wojenna

Film o niczym? Nic nowego? No, może tak, ale co nowego przekazuje nam, i czego nowego, czego już nie wiemy, możemy nauczyć się z kolejnej durnej komedii o amerykańskich studentach albo młodych tatusiach na gigancie? ;)
Jestem zaskoczona tak niską oceną, dla mnie Machina to film inteligentny i smutny (chyba przede wszystkim smutny), bo ukazuje w dobitny, jak w mordę strzelił, sposób, jak ludzie zza biurek znajdują sobie kolejnych chłopców do bicia, by prowadzili za nich wojny, których wygrać się nie da. Ktoś z góry coś sobie postanowi, coś sobie umyśli, i wuj, nie ma odwrotu, bo jeśli się nie wywiążesz w taki sposób, w jaki oni tego oczekują - zniszczą cię, i tyle.

[--- SPOILER ALERT ---]

W filmie było kilka fajnych, dających do myślenia scen. Chociażby fałszowanie wyborów, albo gdy Badi tłumaczy jak wygląda podejście tutejszych ludzi do elekcji w ogóle xD albo gdy Dick Waddle podczas wideokonferencji stwierdził, że ma w nosie, czy wyślą na wojnę nowych ludzi czy nie :D Dla niego, pajaca w garniturku, to obojętne, czy 30 tysięcy młodych ludzi zostanie wysłanych NA WOJNĘ o "nie wiadomo co", część z pewnością na śmierć. Jemu może być wszystko jedno, jemu tak wolno. Albo na przykład scena gdy Afgańczycy poprzez tłumacza uparcie proszą, by Amerykanie opuścili ten kraj, bo nic nie zmienią, bo po ich wyjeździe wszystko wróci do normy, a im dłużej tu siedzą - tym gorzej będzie gdy odejdą. Ale oczywiście napompowani ideałami Amerykanie przychodzą z "pomocną dłonią" wyciągniętą na siłę, postępując wedle swojego zachodniego rozumowania, jakby nie chcąc rozumieć, że mentalność ludzi, którym tak usilnie starają się "pomóc", zabijając ich synów i niszcząc ich domy (och, no tak, trzeba wybrać mniejsze zło, co nie? o ofiarach cywilnych też jest jedna fajna scena), no więc ich mentalność jest nieco inna. Oni chcą żyć normalnie, ale po swojemu, tak jak sobie żyli dotychczas. Jeszcze jedna fajna scena - z prezydentem, który z łóżka wydaje pozwolenie na rozpoczęcie akcji, i mówi mniej-więcej coś w tym stylu: "Obydwaj wiemy, że moje słowo jest tutaj zupełnie niepotrzebne. Tak czy siak zrobilibyście swoje. Ale dziękuję, że zaprosił mnie pan do udziału w tym teatrzyku".

Absolutnie nie zgadzam się, że ten film nie ma morału. Ten film to jest jeden wielki morał. I to mocny. Przedstawiony w sposób tak prosty i czytelny, że nie wiem, jak można tego nie widzieć. A że zbyt prosty i zbyt czytelny...? No cóż, czasami tak trzeba. Pamiętajmy, że to opowieść o Amerykanach ;)

ocenił(a) film na 3
Ketoprofen

Jeśli jest to film o Amerykanach i dla Amerykanów, to ok, ale z punktu widzenia nie Amerykanki, to jest to film przede wszystkim nudny jak flaki z olejem. Oceniam go nisko właśnie dlatego, że bym męczący i nudny, a do tego fakt, był ideologicznie prosty. Nic odkrywczego, nic nadzwyczajnego. Tak był smutny, ale nie musiał być aż tak tragicznie i beznadziejnie wlekący się.

ocenił(a) film na 5
Ketoprofen

niby tak, ale ten film powstał na podstawie książki, której opis przedstawia zupełnie inny odbiór generała, niż ten w filmie i to mnie dziwi.

ocenił(a) film na 9
Ketoprofen

Rewelacyjny antywojenny film o mocno pacyfistycznej wymowie.
Ludzie narzekający, że nudny i mało śmieszny najwyraźniej zupełnie tego nie dostrzegli.
To jest antywojenna satyra, a nie komedia wojenna. Dlatego brak tam pustego rechotu z prostych żartów. Film zawiera wiele zabawnych scen, ale jest to najczęściej śmiech przez łzy.

Postaci są przerysowane, ale o dziwo nie ma prostego podziału na dobrych i złych, mądrych i głupich. Generał grany przez Pitta nie jest "głupim i ograniczonym" żołnierzem, jest inteligentnym człowiekiem, który jedynie żyje we własnej wojskowej "bańce informacyjnej" (o czym zresztą jest mowa wprost w filmie) i któremu powierzono zadanie niemożliwe do wykonania.
Prezydent Karzaj grany przez Kingsleya jest niby śmieszny i nieudolny, ale on także jest inteligentnym człowiekiem, który doskonale wie, iż jest wyłącznie amerykańską marionetką od której absolutnie nic nie zależy. Zatem zamiast udawać, że ma wpływ na losy kraju woli poświęcać czas na oglądanie komedii.

To NIE JEST "film o Amerykanach i dla Amerykanów". To uniwersalna "przypowieść" o bezsensie "niesienia pomocy i demokratyzacji" poprzez inwazję i okupację jakiegoś kraju. To też jest dość wyraźnie i wprost w filmie powiedziane.
Dziwne (sarkazm), że ludzie sugerujący że to film z prostym przekazem skierowanym do prostych Amerykanów zupełnie nie łapią tego prostego i dość łopatologicznie wyłożonego przekazu. Sugeruje to bowiem, że są bardziej prości od tych mitycznych "prostych Amerykanów".

No i na koniec. Film nie jest nudny.
Stanowi ciekawe połączenie momentów zabawnych i tragicznych. Ponadto pełno jest w nim bardzo dużo ciekawych spostrzeżeń i obserwacji dotyczących całego bezsensu tego niesienia pokoju i demokracji "na bagnetach".
Dla mnie ten film ma wymowę greckiej tragedii. Pokazuje, że najczęściej ludzie są zwykłymi marionetkami kierowanymi przez nieubłagane fatum, które nimi steruje. Niezależnie od tego, co robią nie są w stanie wyrwać się z tego zaklętego kręgu. Dotyczy to absolutnie wszystkich bohaterów tego filmu, włącznie z prezydentem Obamą.
Po prostu podjęcie decyzji o "pokojowej inwazji" na Afganistan było tym "pierworodnym" błędem, który wywołał później całą lawinę zdarzeń nad którymi nikt nie jest już w stanie zapanować. Łatwo jest rzucić kamyk nie myśląc o konsekwencjach tego czynu, ale jak ten kamyk wywoła potężna lawinę, to później już żadna siła ludzka nie jest w stanie tego żywiołu zatrzymać, czy opanować.
Jak powiedział w końcówce filmu jeden z żołnierzy generała McMahona, można jedynie starać się ograniczać straty. To wszystko.
Właśnie o tym jest ten film.

Trochę zawyżyłem mu ocenę, bo mnie ten obraz bardzo pozytywnie zaskoczył.
Oczekiwałem jakiegoś mało ambitnego kolejnego filmu o wojnie, a dostałem interesująca, poważną i ciekawie zrealizowaną antywojenną satyrę.
Kolejna perełka dla której warto płacić abonament na Netflix.

gramin

w pełni się zgadzam, a w obecnej sytuacji w Afganistanie przesłanie filmu wydaje się być jeszcze mocniejsze i prawdziwsze...

gramin

Brawo! Świetna i celna minirecenzja

ocenił(a) film na 6
gramin

Jedno nader ważne pytanie do Ciebie - co rozumiesz przez pacyfizm? Warto zajrzeć do słownika.
Ten film nie jest pacyfistyczny, jest satyrą wojenną.
Powiem wprost - nie wiem czy ta wojna była bezsensowna, nie znamy prawdy, znamy tylko medialny przekaz. Na pewno była bezsensownie prowadzona. Film oczywiście pokazuje więcej.
Nie jest to dzieło, ale warty obejrzenia.

ocenił(a) film na 7
gramin

Dużo, ale niekoniecznie sensownie. Antywojenny i pacyfistyczny to jedno i to samo (nb. pacyfizm jest fajny, ale nieskuteczny, w krajach agresorskich), a po drugie - porównanie z tragedią grecką jest chybione, tu nie ma żadnego fatum, jest polityka. Warto przypomnieć słowa Carla von Clausewitza: "Wojna jest niczym innym, jak dalszym ciągiem polityki przy użyciu innych środków."

ocenił(a) film na 8
Ketoprofen

Świetnie napisane

Ketoprofen

Teraz - z perspektywy tego, co wydarzyło się w Afganistanie, ten film nabiera zupełnie nowej jakości... I ile w nim racji... Bezsensowna wojna, stracone ludzkie życia. Po co? Teatrzyk - jak powiedziałby Karzaj ustami Kingsleya.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones