"Antykultura", "Bardzo słabe porno", "Tragedia", "Beznadzieja".
Zadziwia mnie jak Polscy widzowie nie potrafią interpretować ciągu obrazów, które wyświetlają ich ekrany.
To film, który bardzo odnosi się do współczesności, od czasu seansu "Oficera i szpiega" nie widziałem filmu ubranego w kostium historyczny, który tyle by mówił o upadku zachodniej, konsumpcyjnej cywilizacji. Ten film o przewrotnym tytule "Wolność", mówi o źle pojmowanej wolności, o intelektualnej i moralnej degrengoladzie. Film o tym, że łatwo sczeznąć z wątpliwe pojmowanej wolności, rozkoszy. Film o upadku współczesnej Europy i kultury zachodniej, z jej neoliberalizmem i skrajną prawicą, bez solidarności i intelektualnych wartości.
I oczywiście symbolem tego wszelakiego upadku jest uprawianie seksu? Daleko posunięta interpretacja.
Seksu jako najbardziej pierwotnego instynktu. Taka jest moja interpretacja, zachęcam do własnej. Serra jest najbardziej dekadenckim reżyserem od czasu Viscontiego. U Viscontiego odchylenia seksualne też były symbolem upadku.
Niepotrzebny film. Ani mnie to zainteresowało, ani zszokowało, skończyłam seans po prostu z niesmakiem. Wolność też ma być po coś i dobrze jak się wie, co z nią zrobić.
Ale to jest wolność według skrzywionych psychik uprzywilejowanej warstywy wyzyskiwaczy. Ten film nie jest pochwałą wolności, ale pokazaniem elit nad którymi nikt nie sprawuje kontroli.
To Twoja interpretacja, do której oczywiście masz pełne prawo. A co do tego, że "elity", szczególnie te obecne, powinny podlegać kontroli - pełna zgoda.