Tak na świeżo kilka godzin po obejrzeniu to mogę stwierdzić, że "Kształt wody" to dobry film. W każdym razie mi się podobał. Dobrze się go oglądało, potrafiłem się wczuć w tę historię. W filmie jest trochę humoru, trochę wzruszeń i daje on do myślenia - o samotności, pragnieniu miłości, akceptacji, o tym że inne gatunki stworzeń wszelakich potrafią być bardziej ludzkie niż sami ludzie i że pewni ludzie potrafią być wspaniali, a inni ludzie potrafią być okropni. Taka trochę baśniowa historia, jak to u tego reżysera - "Labirynt fauna" i "Kształt wody" są podobne do siebie w klimacie.
Co do krytycznych opinii wobec filmu skupiających się głównie na "seksie kobiety z rybą", to wydaje mi się, że z krytykujących wychodzi tu swoisty rasizm. Że jak to możliwe aby biała kobieta członkini gatunku ludzkiego uprawiała seks z jakimś stworem. Przecież nasi polscy rasiści wiedzą dobrze, że biała kobieta może pokochać tylko białego mężczyznę, a nie jakiegoś tam dziwoląga. Słowem, zdradziła ona gatunek ludzki i w sposób zboczony się zachowała - dlatego potępiają tak ochoczo ten fil. A to akurat dodatkowy plus filmu: przełamuje tabu międzygatunkowej miłości, podobnie mieliśmy w "Avatarze".