PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=775970}

Kształt wody

The Shape of Water
6,4 129 593
oceny
6,4 10 1 129593
6,4 46
ocen krytyków
Kształt wody
powrót do forum filmu Kształt wody

Lubię światy, które kreuje del Toro. Trzymam za niego kciuki w kategorii reżyserkiej na tegorocznych Oscarach. Jeżeli chodzi o sam film- baśń osadzona w czasach zimnej wojny. Ładna wizualnie,świetnie zagrana, moralizatorska, z typowymi dla baśni postaciami i wyraźnym podziałem na dobro i zło. Można to uznać za plus jak i za minus całości- poprzez schematyczność, mocne trzymanie się ram gatunku film traci pazur. Wydaje się zbyt poprawny,wygładzony, przez co nie potrafi zaangażować emocjonalnie.

Octavia Spencer osiąga już poziom Neesona- jest kolejny już raz obsadzana ( sama wybiera?). w typowej dla siebie roli dobrodusznej,typowej Afroamerykanki z podkreślonym "jajem"- zaczyna to nużyć i kompletnie nie rozumiem nominacji do tych wszystkich nagród (aczkolwiek nie jest to zła rola!).
Hawkins,Shannon i Jenkins- bardzo fajne role, chociaż myślę, że były w tym roku lepsze obsady.

Film polecam oglądać w oderwaniu od hype'u charakterystycznego dla sezonu nagród filmowych. To dobry film. Aż i tylko tyle.

użytkownik usunięty
krzykur92

Napiszę więcej: Film ten jest takim samym Arcydziełem jak "Trzy billboardy..." - razem z Blade Runnerem najlepsze filmy minionego roku i dekady.
Jak możesz nie dostrzegać genialności "Kształtu wody"?
Rola Sally Hawkins perfekcyjna - tak samo genialna jak Frances McDormad (oczywiście należy uwzględnić fakt, że grają postaci o odmiennych charakterach, historii i problemach). Jednak porównując pod kątem mimiki (Hawkins nic nie mówiąc musiała wyrazić wszystkie myśli bohaterki), gestów, ukazania emocji...obie tak samo genialne.
Aktorsko na drugim planie też podobnie fantastycznie - Sam Rockwell swą kreacją "zmiata" Shannona i Jenkinsa, ale ich role, choć nie mogą dorównać Rockwellowi, też są wybitne, równe roli Harrelsona w "Trzech billboardach..."
Poziom reżyseri obu filmów równy - jednak Del Toro odrobinę przeważa nad McDonaghem.
Mocą "Trzech billboardów" jest scenariusz - dialogii, igranie z widzem, konstrukcja postaci, ich prawdziwych oblicz wplecionych genialnie "między słowami".
Ale scenariusz "Kształtu..." to też perfekcyjna konstrukcja, przemyślana - oparta na powielanym schemacie, oczywiście, ale dzięki wprowadzeniu kilku ciekawych rozwiązań (czarno-biała scena, seks ze Stworem - to jednak scena metaforyczna, a nie zoofilia jak tu piszą hejterzy) wydaje się, że mało oryginalna historia staje się oryginalna i świeża. W końcu w "La La Land" też historia nie jest zbyt oryginalna, ale oba filmy dzięki swej stylizacji na filmy z minionej epoki i magicznemu pięknu, cieszą się uznaniem.
Konstrukcja scen i emocji ich towarzyszącym w obu filmach -taka sama: pożar billboardów wywołał we mnie takie same emocje, uniesienie i rozpacz jak finałowa scena "Kształtu wody".
Oba filmy poruszają ważne problemy społeczne, rasistowskie.
Oba filmy mają doskonale zarysowanych pod kątem psychologicznym, wielowymiarowych bohaterów.
Oba filmy łączą w sobie różne gatunki filmowe.
Oba są "wahadłem" różnych, szybko zmieniających się emocji - scena z" gadającymi" kapciami z " Trzech..." : najpierw czuje się żal, potem zaskoczenie, rozbawienie, śmiech przez łzy. Scena prośby Elisy Gilesa o pomoc: najpierw czuje się uznanie dla bohaterki, potem lekkie rozbawienie, gdy "bije" Gilesa, potem wzruszenie, smutek, bezsilność i żal bohaterki.
Pod względem technicznym też są równe - a nawet "Kształt..." przebija w kategorii zdjęć, muzyki, scenografii, montażu. Zdobywa przewagę tu, wyrównując to, w czym przegrywa z "Trzema billboardami" - dialogi, niespodziewane zwroty akcji.
Oba filmy mają podobny ładunek emocjonalny, oba opowiadają o sile miłości.
Oba mają perfekcyjnie zainscenizowane sceny, teatralny charakter, filmową magię.
Oba mają sceny mocne, szokujące, ale nie dla samego szokowania (scena zjedzenia kota to nie przejaw sadyzmu reżysera, by ją umieścić i poruszyć wrażliwość widza - scena ma na celu ukazania, że taka jest natura tego Stwora, instynkt przetrwania, by eliminować nieświadomie zagrożenie. Ale może swą naturę później przezwyciężyć. To też dobry kontrapunkt dla postaci Stricklanda, który wykazuje podobne zwierzęce instynkty, co czyni go mniej ludzkim od Stwora.)
Oba mają klimat:
"Trzy billboardy" - klimat westernu, kryminału, dramatu społeczno-obyczajowego, gorzko-wesołej opowieści o szukaniu sprawiedliwości.
"Kształt wody" - klimat baśni, bajki, melodramatu, starego kina ze Złotego Wieku Hollywood.
Oba mają dobry humor.
Oba filmy to "hymn" do kina, sztuki filmowej, perfekcyjny przykład jak można budować filmową historię.
"Trzy billboardy" są wielbione przez swą niejednoznaczność, sugestię, subtelność, szczerość, autentyczność, polityczną niepoprawność (i perfekcyjne zakończenie rodem z braci Coen).
"Kształt wody" jest wielbiony przez swą baśniowość, melancholię do dawnego kina, piękno prezentowanych emocji.

W przypadku "Lady Bird" można mieć uraz skąd te wszystkie zachwyty, ale też można je łatwo wytłumaczyć: to film lekki, prosty, ze znakomitym naturalnym aktorstwem (rola Ronan też wspaniała), dobry w konstrukcji reżyserskiej i scenariuszowej. Poza tym największa zaleta "Lady Bird" na tle innych kandydatów do Oscara: brak jakichkolwiek komentarzy (poza jedną, małą sceną całowania, choć i ją można różnie interpretować) na temat LGBTQ, rasizmu, politycznej poprawności, obecnej polityki w USA, itp.

Oba filmy - "Trzy billboardy" i "Kształt..." mogą sie nie spodobać wszystkim - to filmy z poza głównego nurtu obecnego kina, ze specyficznym stylem, artystyczne, ale jak wykazałem - oba są "równe" sobie i nie ma potrzeby wychwalać jednego ponad drugi.

Lista moich ulubionych filmów z sezonu Oscarowego:
"Trzy billboardy..." , "Kształt wody" - czyli jak wyjaśniłem, tak samo wspaniałe. Ocena 10.
"Dunkierka" - ocena 10, ale drugie miejsce do Oscara.
"Florida Project", "Call Me by Your Name" - oba też wspaniałe. Ocena 9.5 (zaokrąglona do 10).
"Darkest Hour" - 9
"Lady Bird" - 8 (bdb. ale nie tak wybitny jak wcześniej wymienione)
"Get out" - 8
"The post" - 7

"Phantom Thread" jeszcze nie widziałem , ale poprzednie dzieła Andersona mają u mnie poziom 10/10 oceny, a nie były nawet nominowane, to teraz nic sie nie zmieni.

Do arcydziela mu jak najbardziej daleko.
Del Toro ma wyjatkowa wyobraznie i wyjatkowy talent do tworzenia bardzo estetycznych,magicznych swiatow. Jego filmy zawsze wygladaja swietnie.I oczywiscie pod katem technicznym to jest kapitalny film- mysle,ze jest pod tym wzgledem zasluzonym faworytem na tegorocznych Oscarach.
Nie chce wychodzic na krytykanta Shape of Water- film jest calkiem dobry, ale emocjonalnie jednak rozczarowuje. Mysle,ze to przez to, ze historia jest jednak zbyt ograna, moze chodzi o to ze zbyt malo wiemy o samym stworze- mysle ze mozna bylo z tego wyciskac absolutnie wiecej. Postaci tez sa dosyc jednowymiarowe- i w tym wypadku Trzy Billboardy miazdza ten film. Tam mamy kapitalnie napisany scenariusz,swietne dialogi, pelnokrwiste postacie podkreslone tylko fantastyczna gra aktorska.Trzy billbordy sa moim zdaniem lepszym filmem, choc daleki jestem od pochwalnych psalmow na jego temat.
Lady Bird- bedzie mocno hejtowany ze wzgledu na caly HYPE zwiazany z rotten tomatoes i sezonem nagrod- moim zdaniem nieslusznie, bo chociaz tematyka jest bardzo banalna, to jest w tym filmie jakas prawda i bezpretensjonalnosc. ( 7/10)
Widzialem wiekszosc filmow nominowanych w tym roku do Oscara w glownej kategorii, ale nie chcialbym sie jeszcze wypowiadac w tej kwestii dopoki nie zobacze wszystkich.

Dlatego ode mnie zasluzone 7/10

użytkownik usunięty
krzykur92

Ja właśnie pisze psalmy pochwalne o tych obu filmach, które są Genialne - motywy ograne, ale kto tak oryginalnie ukazałby je lepiej niż Del Toro?
akurat postaci w "Kształcie..' muszą być proste, gdyż to baśń (film wzoruje się na starych produkcjach, gdzie byli prości bohaterowie, jasno podział na dobrych i złych), ale czy wszyscy bohaterowie tego filmu są aż tak jednowymiarowi jak sugerujesz? Postać Michaela Shannona jest tylko "100% złym gościem'? Ja widzę bardziej, że jego zła natura wynika z tragedii tej postaci, tego, że słabnie - z własnej winy oraz otoczenia, gdzie tak wzgardzane przez niego kobiety okazują się lepsze - chce przekonać siebie, że może naprawić błędy.
Emocjonalnie oba filmy są takie same - dostarczają smutku, wzruszenia, można mocno przejąć się losami postaci, polubić ich, znienawidzić, zrozumieć, współczuć, uśmiać się... wiec tu nie rozumiem Twego zarzutu: "mocjonalnie jednak rozczarowuje".

użytkownik usunięty
krzykur92

Przejrzałem Twoje oceny tych filmów, wybacz. Nie krytykuje, nie osądzam, każdy inaczej coś postrzega, tylko napisze, że jednak chyba nie ma z mojej strony sensu przekonywać Cie do genialności jednego czy drugiego filmu - oba oceniłeś na 7 -czyli też uważasz, że są tak samo dobre, "równe sobie" jak ja, z przewagą niewielka jednego czy drugiego, jak wspominałeś w pewnych aspektach, elementach. Ja oba oceniam na 10. Obaj lubimy te filmy, podobają nam się, tylko stosujemy inne skale oceny, dlatego już nie ma sensu bym się Tobie narzucał z "większym wielbieniem tych dzieł", gdyż i tak je wielbisz - ale w niższej skali ocenowej ;) Pozdrawiam.

Skala ocenowa jest dokladnie taka sama dla nas obu- tylko moj zachwyt nie jest tak intensywny jak twoj :)
Uwazam,ze rozmawiamy,podkreslmy to,o co najmniej dobrych filmach. A ze Ty wystawiasz 10 a ja 7... Przynajmniej nie 10 i 1 :)
Pozdrawiam

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones