film przetłumaczyli na kocha, lubi, szanuje a tytuł to crazy stupy love ( czyli zwariowana ,
szalona miłość :P naprawdę kocham polskie przetłumaczenia :D
gwoli ścisłości to raczej "Szalona, głupia, miłość"
ale już nic mnie nie zdziwi chyba, jeśli chodzi o nadawanie polskich tytułów ;P rządzi tym jakaś pokrętna logika dystrybutorów albo speców od PR ;)
pamietaj ze jeszcze jest polsat ktory wbrew wszystkim jeszcze glopsze tytoly....wbil mi sie w glowe jeden kiedys... film po tytolem Senior Trip mial oficialna polska nazwe jako Rozrabiaki w Waszyngtonie... jednak polsat jak zwykle mial swoje zdanie i nazwali to : "w krzywym zwierciadle:Odlot". jak sobie o tym pomysle zwala mnie to z nog. wiem ze bylo jeszcze kilka innych filmow ale ten mi akurat utknal w pamieci.... nie jestem pewien czy to nie byla jeszcze Slepa Furja ktora tez przekrecili...
Hmmm szaleństwo to po angielsku craziness, więc w tytule jest przymiotnik, tak samo z głupotą...
Dokładnie, albo dajmy też przykład "Dirty Dancing", który został przetłumaczony na "Wirujący seks". Lepiej by było jakby w ogóle nie zmieniali tytułów.
Ludzie!! Zrozumcie wreszcie że tytułów się NIE TŁUMACZY!!! Nadaje się im chwytliwy tytuł w danym kraju żeby więcej ludzi go oglądnęło!! Ile razy wam trzeba to tłumaczyć ?
Tytuł nadaje się również odnośnie treści filmu ;) Ludziska, którzy nadają tytuł oglądają najpierw materiał a potem próbują odpowiednio nazwać :) Nigdy tytuł nie jest tłumaczony dosłownie.
Kocha, lubi, szanuje... jak dla mnie perfekcyjny tytuł.
Kocha... druga połówka, walka o miłość.
Lubi... wiąże się ze stanem początkowym "Kocha...", np. zaproszenie na lody, "tato, będzie jeszcze wiele innych dziewczyn" - chyba tak to powiedział Cal :)
Szanuje... szanuje decyzje ukochanej, usuwa się na bok, ale sprawdza czy jest szczęśliwa. Szacunek bierze się z miłości do drugiego człowieka. Tak jak nasz młody Jacob, zakochał się w kobiecie i ona stała się jedyną kobietą, którą kiedykolwiek szanował (może poza matką).
Zamknięte koło w sumie :) Jak dla mnie tytuły polskie, filmów zagranicznych są zazwyczaj bardziej sensowne i tym bardziej przemyślane :)
A jeśli o film chodzi, zaskoczył mnie. Sądziłam, że to będzie jeden z tych amerykańskich śmiesznawych, odrobinę łzawych komedyjek. Jestem miło zaskoczona, dosyć duża dawka humoru połączona z miłymi dla oka gestami i postawami ludzi w różnych momentach ich życia. Ach, wbrew pozorom nienawidzę romansideł (no poza tymi z Keanu ;) ) więc jeśli chodzi o moją ocenę to 9/10. Rewelacja :)
nie da się ukryć, że tytuł Szalona, Głupia, Miłość czy tez Szalona głupia miłość pasowałby tutaj tak samo dobrze :) także czasami jednak lepiej by było przetłumaczyć tytuł na polski, chodź w tym przypadku nie jest najgorzej.
co nie znaczy, że to jest mądre :P inteligentni spece od RP wymyślają swoje i są objeżdżani w necie :P róbcie tak dalej spece, bo świetnie wam idzie hehhehe głupki i tyle, a jak trochę więcej kasy wydadzą to im nic nie będzie :P
No już bez przesady,tytuł musi mieć jakiś związek z fabułą filmu.
P.S Ludzie którzy używają dużo wykrzykników i pytajników mają zaburzenia osobowości,taka mała dygresja.
Koleżanko, jeżeli już coś cytujesz to cytuj dokładnie: ""Ludzie, którzy używają więcej niż trzech wykrzykników, lub trzech pytajników, to osoby z zaburzeniami osobowości" - Terry Pratchett. A tytuł jak najbardziej ma związek z fabułą.
Nie jestem Twoją koleżanką,to po pierwsze;po drugie-doskonale znam ten cytat,jednak napisanie go w oryginale byłoby sprzeczne z prawdą,ponieważ nie użyłeś w jednym zdaniu więcej niż 3 wykrzykników,dlatego trochę go zmodyfikowałam.Niemniej jednak Twoja wypowiedź jest tak ekspresywna,że wychodzi na jedno.
"A tytuł jak najbardziej ma związek z fabułą."-temu nie przeczę.
Droga (nie) koleżanko, idąc twoim tropem ja zmodyfikuję ten cytat i napisze że jeśli jedna osoba używa tylko jednej kropki na koncu zdania to jest ciamajdą i osobą bez charyzmy. Pasuje? No chyba nie bardzo? Skoro nie użyłem więcej jak 3 wykrzykników/pytajników to cytat tutaj pasuje jak pięść do nosa. Jednak nie zamierzam się kłucić tym bardziej z damą. Co złego to nie ja. Pozdrawiam serdecznie. Buziaki (w rączkę bo przeciem nie kolega ;) ) Pa pa
Och przez pośpiech się pomyliłem Przeraszam, zasługuję na porządną pionchę w nos. Wykonaj wyrok koleżanko ;)
Razem ze mną nokaut powinna również dostać moja klawiatura która już nie wbija tak chętnie literek jak za młodu :) Przysparza mi ona nieco problemów i szarga mój wizerunek obrońcy polskiej mowy. WYbacz jej :) Jak to kobieta czasami ma focha :P
Gwoli ścisłości, nie powinno się tego tłumaczyć jako "Szalona, głupia miłość", bo po słowie "stupid" stoi przecinek, co sugeruje, że to nie jest epitet dla "miłości" tylko osobny człon. Dlatego tytuł raczej i tak trudno by było przetłumaczyć.
A, to akurat inna kwestia, z którą bym się zgodziła pewnie nawet, bo raczej używam oryginalnych tytułów, ale taka opcja by nie przeszła.
Masz rację, raczej by nie przeszła, a szkoda.
Jeśli chodzi o ten film, to według mnie nie potrzebuje tłumaczenia. "Crazy, Stupid, Love" - Jedne z najpopularniejszych słów angielskich, więc w czym problem? Prawie każdy by się połapał w tytule.
Druga rzecz to taka, że nie wszystkie filmy są dobrze przetłumaczone. Dajmy przykład filmu "Piękna i szalona" (Crazy/Beautiful). Z tego co wiem, tytuł odnosi się do dwóch osób, czyli do "Nicole" - szalona i "Carlos'a" - piękny.
Pozdrawiam ;)
Ja uważam, że tytuł "Crazy, stupid, love" to po prostu.... stopniowanie ;)
szalony, głupi, miłość (czy tam zakochany) - bo jak powszechnie wiadomo zakochani często zachowują się hmm powiedzmy nieracjonalnie ;) Więc jakby na szczycie "piramidy szaleństwa" stoi miłość :)
Ja za to na początku myślałam, że "Crazy, stupid, love" to może jakaś wyliczanka po angielsku, odpowiednik naszego "Kocha, lubi, szanuje" stąd te tłumaczenie.
Właśnie jest ten problem z tłumaczeniami, że niektóre moga mieć kilka prawdopodbnych wersji w naszym języku i w dodatku żadna z nich nie brzmi dobrze.
Dokładnie tak samo myślę. Gdyby zachować sens oryginału to trzeba by było to przetłumaczyć mniej więcej jako "głupi, głupszy, zakochany".
Tak czy siak, nie uważam, że pozostawianie oryginalnych tytułów jest dobrym pomysłem. Nie znam nikogo z pokolenia moich rodziców (nie wspominając nawet o dziadkach) którzy uczyliby sie w szkole angielskiego (co nie zmienia, że taki mój tata na przykład łapie podstawowe słówka i zwroty), ba, znam nawet osoby w moim wieku i młodsze, które uczyły się innych języków (np. tylko niemieckiego albo tylko niemieckiego i francuskiego). A kino nie jest tylko dla młodych i wykształconych, jest dla wszystkich. Dlatego ja jestem zwolenniczką podwójnych tytułów, wtedy wszyscy będą zadowoleni.
No dobra, ale jak już muszą tłumaczyć te filmy, to niech je tłumaczą dokładniej.
"Dirty Dancing" - Wirujący seks
"Die Hard" - Szklana pułapka
"City Slickers" - Sułtani westernu
"The Postman" - Wysłannik przyszłości
"The Fall" - Magia uczuć
"Trojan War" - Ten pierwszy raz
"Must Love Dogs" - Facet z ogłoszenia
"Coyote Ugly" - Wygrane marzenia
"Butterfly on a Wheel" - Godziny strachu
"Final Destination" - Oszukać przeznaczenie
"Cruel Intentions" - Szkoła uwodzenia
"Angel" - Eskapada
"Fight Club" - Podziemny krąg
Moje pytanie to: Czy tak trudno jest przetłumaczyć angielskie tytuły filmów? Wiem, że tu nie chodzi o tłumaczenie, ale jak już tłumaczą to niech to będzie zgodne z treścią.
No niestety, sama kombinuję, czemu czasem tak przesadzaja, na szkodę językowi i promocji. Ale tytuły można jeszcze jakoś przełknąć, gorzej z tłumaczeniami dialogów. Ja rozumiem, że lektor (którego nie jestem przeciwniczką, dopóki tłumaczenia sa w miarę dokładne) nie zawsze może powiedzieć tyle samo, co aktorzy z powodu limitów czasowych, ale prosze, kiedy bohater przez pół godziny nawija, a lektor przeczyta: "Tak", to aż serce ściska. To samo z ironicznymi uwagami i żartami. A już najgorzej jest, kiedy pomijaja takie kwestie w... sitcomach. Oglądajac powtórnie jakiś serial/film z lektorem naprawdę chcę walić głową o ścianę. Co najgorsze, zazwyczaj jest to niepotrzebne- nie chodzi ani o limit czasowy, ani o lepsze/bardziej zrozumiałe kwestie.
Wiem, że tak troche nie na temat, ale musiałam się w końcu wyżalić. To, co robią nasi tłumacze woła o pomste do nieba...
I co do tytułów samych jeszcze, to czasem ich zmiany są uzasadnione, np. kiedy jest to jakas gra słów, której nie można przełożyć. Lepiej ruszyć głową i wymyślić coś oryginalnego niż dosłownie przetłumaczyć i zgubić cały sens (nie odwołuje się akurat do tytułów podanych przez ciebie, taka mała dygresja). Z drugiej strony, niektóre też potrzebują udoskonalenia. Np. Smallville. Dla potencjalnego widza, który nie zna angielskiego wcale albo zbyt dobrze, to jest nic nie mówiące słówko, takie, jak wiele innych. Nie domyśli się, że to nazwa miasteczka, i automtycznie straci zainteresowanie. "Tajemnice Smallcille" sugerują już, że jest to odnieseinie do jakieś nazwy własnej, więc potencjalny widz automatycznie będzie chciał dowiedzieć się czegoś więcej.
Bo nie każdy zna język oryginału. Spróbuj obejrzeć irański film bez tłumaczenia, cwaniaku.
Wyraźnie napisałam, że "Jeśli chodzi o ten film, to według mnie nie potrzebuje tłumaczenia.". Chodzi mi o to, że nie wszystkie filmy potrzebują tłumaczenia. Dziękuję za propozycję, ale raczej nie skorzystam. ;-)
Ja i tak od zawsze trzymam się swojego zdania że najlepiej było by po prostu nie tłumaczyć tutułów i wtedy byłby spokój...Bo tak jak ktoś tutaj już wspomniał u nas w Polsce przekręcanie jest już tradycją niestety...
No niby tak, ale nie wszystkie tytuły oryginalne są angielskie, więc np. cieszę się, że tytuł: "Bom yeoreum gaeul gyeoul geurigo bom" został przetłumaczony na polski.