Dobre aktorstwo Carella i Emmy Stone, chociaż największą gwiazdą jest tutaj bez wątpienia brawurowy Ryan Gosling i ten jego szelmowski uśmieszek (chociaż... śmiech też miał świetny w scenie w ogrodzie :D).
Szkoda, że tak mało jest Marisy Tomei, bo gdy tylko pojawia się na ekranie, całe show kradnie dla siebie. Jej postać jest po prostu słodka i sympatyczna i to jej jako widz kibicowałem. Za scenę wywiadówki i cudowne "Asshole!" zasługiwała na happy end, no...
Co do zakończenia zaś- jest nie tylko mdłe (cały ten okropny monolog w szkole), ale i po prostu wkurzające, nawet jak na standardy komedii romantycznych. Do tego ta żona- jasne, ona może zdradzać, ale jak się dowie, że jej mąż też w jakiś sposób próbuje ułożyć sobie życie i też może mieć inną (nawet... dziewięć innych xD), to wielce oburzona...