Film niesamowicie mnie urzekł, a najbardziej interakcje Ryana i Emmy! Szkoda, że nie było ich razem więcej i chyba za to odejmuje temu filmowi 1 punkt xD Chemia między nimi była nieziemska, aż miałam ochotę po kilka razy oglądać ich wspólne sceny! Mam nadzieję, że wystąpią jeszcze kiedyś w jakimś filmie razem :)
Co ciekawe było tu więcej chemii między nimi niż w przereklamowanym "La la land".
Dokładnie, oglądając "La la land" zastanawiałam się, gdzie ta chemia się podziała, były może ze dwa momenty, kiedy dało się ją wyczuć, ale tak ogólnie relacja bohaterów wydawała mi się bardziej braterska. Myślę, że dużo winy leży po stronie Ryana'a, od jakiegoś czasu zrobił się bardzo zmanierowany, ma wypisane na twarzy "jestem super ważny" i przenosi to do każdego filmu.
Słabo była zarysowana ich relacja: spotkali się raz, drugi, przeszli po parku i już wielka miłość...
Może po prostu RG jest kiepskim aktorem? :) W Crazy, stupid miał fajnie napisaną rolę, ale w LLL miał grać jedynie ładną buzią, raczej mało który reżyser jest w stanie wydobyć z niego coś więcej. A też nie jest to łatwe, bo to taki Ben Affleck jeśli chodzi o umiejętności aktorskie. ;)