Zaczne od tego, że poszłam na ten film do kina ze względu na wyborowa obsade aktorska. I jak zwykle się nie zawiodłam. Carell zagrał idealnie faceta, który "gdzies w 84 stracił pewnośc siebie", Gosling w roli kobieciarza był idealny i tu mnie bardzo zaskoczył, bo widziałam go zawsze w innych rolach, no a Moore to klasa sama w sobie i jak zwykle była niesamowita. Film ma dość zwyczajny scenariusz, ale świetnie sie go ogląda, jest przezabawny, świetne gagi, zdjęcia sprawiają że ten film trzeba obejrzeć. A muzyka, niczym wisienka na deserze, jest zwieńczeniem tej świetności i idealnym dopełnieniem całości :)
gorąco polecam