Gdyby nie końcówka film byłby bardzo przyjemny, ale że w amerykańskim filmie nie może
zabraknąć ckliwych, amerykańskich przemówień przed publicznością, publicznej psychoterapii,
publicznego wyznawania miłości i prania brudów to niestety, film dużo na tym stracił. Jednak,
zyskuje on bardzo dużo dzięki R. Goslingowi i tylko dla jego gry chciałam obejrzeć ten film i jeśli
chodzi o niego to nie żałuję, nie zawiodłam się. Cały pomysł też ciekawy, można się trochę
pośmiać. :) ogólnie polecam dla lubiących komedie romantyczne i amerykańszczyznę.
Podzielam opinie o zakończeniu, no cóż, patos to typowy element amerykańskiego kina, a w tym filmie patos sięga dna, film ratuje nie tylko Gosling, ale również Emma Stone :D
Ah no tak, zapomniałam o Emmie. ta para aktorów jest idealna w tym filmie. :) Emmy jeszcze nie widziałam w złej roli, tak jak i Goslinga i mam nadzieje, że nie zobaczę. :)
Zgadzam się w stu procentach z twoją opinią. Gdyby nie to "wzruszające" przemówienie, wygłoszone podczas zakończenia szkoły Robbie'go, na pewno moja ocena byłaby wyższa, ale cóż..
Jednak w swojej ocenie oczywiście musiałam uwzględnić wspaniale zagrane role oraz jedną z moich ulubionych scen, w której Steve Carell uderza w twarz Goslinga. Jego mina jest nie do podrobienia ;D
ogólnie film fajnie się oglądało a najbardziej śmieszna była awantura w ogrodzie raz na jakiś czas dać sobie po gębię bardzo zdrowo
po drugie miłość potrafi zmienić każdego