Ten film jest po prostu zwyczajnie PIĘKNY w najlepszym tego słowa znaczeniu. Muzyka jest pastelowa, delikatna ale wspaniała (jak zwykle wielki Wojciech Kilar), zdjęcia mocno nieraz odrealnione a przy tym tchnące nieziemskim spokojem są integralnym elementem całości, a nie jakimś tam tłem. Zdzisław Najda pokazał swój ogromny potencjał artystyczny i zachował się jak malarz malujący obrazy, a nie operator - jakąś zadziwiającą sztuką wydobył całą gamę wspaniałych kolorów z, wydawało by się, zwyczajnych rzeczy: Polecam scenę kiedy dwie siostry siedzą w piekarni i obserwują wędrujące słońce całe skąpane w ciepłych kremach i żółciach. Albo scena początkowa kiedy siostra furtianka siada na ławeczce, a dookoła szaleje wiosna. Aż czuję te zapachy i to mistyczne tchnienie wieczoru kiedy dziań się chyli ku zachodowi, a na świat spływa pokój wieczorowej pory. A dodatkowo te wspaniałe momenty: Ksiądz Sopoćko buntuje się przez cały czas przeciw wielogodzinnym spowiedziom św. Faustyny. Buntuje się, ale kiedy ona idzie do szpitala nagle patrzy na konfesjonał, a oczach ma smutek i tęsknotę. Zero słów, a emocje pojawiają się na chwilę, ale za to bardzo sugestywnie. Albo wielka i monumentalna scena końcowa. W ogóle ostatnie kilka minut "odrywa" się od realiów (choć to są wciąż realia) i ulatuje gdzieś daleko. Oczywiście, nie było by tego filmu gdyby nie aktorzy. Wszyscy są wielcy!
Kocham ten film... zasługuje na 20/10
Wielkiej urody film, z przesłaniem dla wszystkich ludzi wierzących i niewierzących. Piękny, u mnie 9/10.
Napisałeś ,,Zero słów, a emocje pojawiają się na chwilę, ale za to bardzo sugestywnie." - to cechuje tylko wielkich aktorów. A Wakuliński ma ten błysk. Zgadzam się, że film ociera się o arcydzieło i jest bardzo poetycki.