Ja mam dokładnie takie same wrażenie i interpretacje ostatniej sceny. Jednak wersja, że rzeczywiście została zapłodniona przez Boga, rock'n'roll albo jakąś abstrakcyjną moc to dla mnie trochę zbyt wiele...
Zapytałem reżyserkę dzisiaj na spotkaniu po projekcji.
Otóż to jednak rock'n'roll :) Rebecca mówi (zresztą cudowna osoba, pełna usmiechu, radości, aż się miło człowiekowi robi jak na nia patrzy :)) że chciała zrobić współczesną rekonstrukcję biblijnej historii Maryi :)
A ostatnia scena jest wyobraźnią Pana Willa. Powiedziała, że jej zdaniem ta społecznośc nie dałaby Panu Willowi wrócić i by go nie wysłuchała - jest na to zbyt autorytarna. Natomiast marzeniem Pana Willa jest zostać nie tylko następca swojego ojca na stanowisku przywódcy, ale byc może nawet prorokiem albo kims w tym rodzaju. I ta ostatnia scena wyraża te jego marzenia...