western z równie klasyczną już dziś rolą G.Coopera - doktora który stawia wyżej ludzkie cierpienie nad wszystko. Kto potrzebuje pomocy ten ją otrzymuje - bez względu na dobry czy zły.Sam jest boleśnie doświadczony przez życie. Film jest dramatycznym , smutnym westernem o człowieku który dwa razy zaufał i został oszukany - raz przez żonę która miała kochanka, a drugi raz przez kobietę której poświęcił cierpliwość, oddanie gdy ją leczył po napadzie na dyliżans. Cooper to świetny aktor i słusznie jest stawiany w pierwszej lini gwiazd Hoolywood - również przeze mnie .
Mam wrażenie że chyba Ty tego filmu nie oglądałeś lub po prostu nie zrozumiałeś,bo jak można napisać że to klasyczny western albo że główny bohater został dwa razy oszukany, bo niby w jaki sposób został oszukany przez Elizabeth?
Powiem więcej - nie dość, że nie widział, to nie rozumie. Dla mnie ten film jest takim alogicznym melodramatem w westernowym anturażu. Zachowanie ludzi, w końcu zdobywców Dzikiego Zachodu (dla mnie - twórców Dzikiego Zachodu), jest niezrozumiałe, nielogiczne, melodramatyczne. Poza Cooperem - amatorka.