Spokojny choć nieco dramatyczny film z kawałkiem męskiego kina. Link musi się skonfrontować z przeszłością do czego dochodzi w momencie gdy wydaje mu się, iż zupełnie z nią zerwał. Kapitalne role Coopera i Lee J. Cobba. Jest tu trochę psychologii i nieszablonowych zagrań. Muzyka choć w końcu monotonna, jest przez większą część filmu bardzo dobrze w niego wpleciona. Scenariusz prosty, ale być może niesie pewną peuntę. Montaż jest sprawny a narracja historii wcale nie nudzi.

Mówią, że dopiero w "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" podsumowano Western. W tym obrazie być może również to zrobiono, o ile można się posługiwać takimi pojęciami, a ja ich nie lubię. Niemniej, mija czas dzikich band, zdolnych obecnie napadać jedynie na opuszczone miasta widmo. Świat idzie naprzód, a wraz z nim powstają następne linie kolejowe. Link który po raz pierwszy jechał w życiu pociągiem jest poniekąd łącznikiem pomiędzy starym światem a nowym. Wychowany przez "ojca" bandytów staje się ich sądnikiem i końcem. I nie ma tu miejsca na romantykę, bo bohater musi wracać do swojej rodziny, gdzie nadal otrzymuje szansę na normalne życie. Ale staje się tak nie inaczej a właśnie dlatego, że mógł skonfrontować się z tym co wydarzyło się kiedyś.