PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=680709}
7,2 185 167
ocen
7,2 10 1 185167
7,4 46
ocen krytyków
Birdman
powrót do forum filmu Birdman

Niewątpliwie jest nowatorski - nie przypominam sobie niczego innego w tej konwencji (może troszkę "Cały ten zgiełk"). Niewątpliwie jest inteligentny i poruszający. Mam jednak też trochę wrażenie, że to taka pseudo-intelektualna wydmuszka. Artyści taplają się we własnym błotku, jak gdyby odseparowani od świata, a jako prawdziwą rzeczywistość ukazuje się nam Twitter'a i Facebook'a.
Nie chcę tego dzieła spłycać, ale to nie do końca moja bajka...

ocenił(a) film na 7
zimeke

A ja nie mogę pozbyć się wrażenia, że ten film jest zwyczajnie przereklamowany. Jest dobry, aktorsko stoi na bardzo wysokim poziomie i na pewno jest to film w swojej formie niekonwencjonalny, ale to żadne arcydzieło a mam wrażenie, że niektórzy tam go właśnie umieścili czyniąc z niego jakąś formę intelektualnego oświecenia. Tylko jakiego oświecenia? Że największą sławę przynoszą blocbustery? Że ambitnemu aktorowi ciężko coś osiągnąć w innej sztuce zwłaszcza w dzisiejszych czasach wszechogarniającej pustoty? I że zderzenie z taką rzeczywistością bywa bolesne? To nie jest nic odkrywczego.

ocenił(a) film na 8
Belief

Kompletnie rozminąłeś się z tym, kogo grał Keaton w tym filmie. Wszystko, o co mu chodziło, to własne ego, a nie tworzenie sztuki.

ocenił(a) film na 7
kosobi

Nie, to ty się rozminąłeś z tym o co chodziło Keatonowi. On pragnął sławy, ale chciał to osiągnąć czymś godniejszym, ambitniejszym niż głupi blockbuster w którym zagrał kiedyś bohatera. Stąd taka walka o tą sztukę. Gdyby chodziło mu tylko o sławę i zaspokojenie własnego ego to ponownie wcieliłby się w Birtmana, bo świat go tylko z tego znał i tego pragnął. Ale on się chciał od niego uwolnić. Na końcu następuje brutalne podsumowanie, że świat jest pusty i pragnie krwi. Sztuka zyskała popularność nie za prawą tego, że była dobra (a przypominam, że tego chciał) tylko dlatego, że polała się krew i była sensacja. Na końcu okazuje się że ten Birtmnan nadal z nim jest tylko, że Birtman symbolizuje teraz wszytko czym karmi się dzisiejszy świat - plotkami, sensacjami, pustą rozrywką dla mas i nie ma w nim miejsca na sztukę w szerszym zasięgu.

Dziwi mnie, że tego nie zrozumiałeś. Film jest bardzo prosty w odbiorze i tak jak napisał autor tematu to taka trochę pseudo-intelektualna wydmuszka. Twórca inteligentnie w sposób niekonwencjonalny wykłada nam rzeczy oczywiste, ale nic poza tym. Nie zostawia nawet miejsca na własną interpretację.

ocenił(a) film na 8
Belief

Ja napisałem "Wszystko o co mu chodziło, to własne ego", ty zaś napisałeś, że nie mam racji, po czym mi ją (nieumyślnie, podejrzewam) przyznałeś. I twierdzisz, że to ja nie rozumiem? Człowiek, któy nie może dojść do konsensusu we własnej głowie sam ze sobą?

Keatonowi zależało tylko na tym, żeby inni ludzie postrzegali go jako osobę kochającą sztukę, choć on tak naprawdę o nią samą nie dbał. Dlatego do kontrastu mieliśmy postać Nortona, żeby jeszcze bardziej to podkreślić- ten z kolei naprawdę kochał teatr, kochał grać. Zaś jedyny obiekt zainteresowania Keatona to jak przedstawia się jego wizerunek w cudzych oczach. Jest maluczki.

ocenił(a) film na 7
kosobi

Dobre sobie. Przypisujesz swoje własne interpretacje do tego co ktoś uważna i jeszcze twierdzisz, że on to popiera. Nie dość, że jest to słaba taktyka udowodnienia swojej racji to jeszcze bezczelna.

Keaton przed zostaniem Birtmanem był aktorem z pasją, ale wpadł w blockbustera, zdobył sławę, kasę i renomę. Więc się w tym rozkochał, bo taki świat wciąga. Lecz to co wykreował przy pomocy Birtmana to nie był prawdziwy on i od tego chciał się wyzwolić, bo to go unieszczęśliwiało. Konsekwencje w życiu prywatnym jak i zawodowym jakie przyniosła mu ta rola doprowadziły go nawet do próby samobójczej. Potem zaangażował się w sztukę na którą postawił wszystko, niestety od samego początku co chwila coś się waliło. A na końcu okazało się, że i tak jest zaszufladkowany i cokolwiek nie zrobi będzie oceniany przez pryzmat swojej przegródki. Widać to w scenie jego rozmowy z krytykiem. Ona nawet sztuki nie chciała obejrzeć a recenzje już kreśliła oczywiście negatywną. To po tej rozmowie Keaton daje się porwać Birtmanowi, ale nie na długo bo ponownie zdaje sobie sprawę, że to go unieszczęśliwia. W konsekwencji próbuje się zabić na scenie. Tylko nie trafia. Oczywiście walkę z Birtmanem przegrywa na końcu filmu.

Norton zaś to zazdrosny dupek udający wielkiego artystę a w rzeczywistości marzący o takiej roli i sławie jaką zdobył Keaton. Pokazuje to scena ich rozmowy zaraz potem jak ten pierwszy urżnął się na scenie "dla sztuki". Chrzani o jakimś ukazywaniu duszy i zmaganiem się z ludzkimi emocjami, wręcz oskarża Keatona, że jak sztuka nie wyjdzie to on będzie miał do czego wrócić a potem sam do gazety wygaduje bzdury, opowiada ckliwe historyjki o ojcu alkoholiku, by być na topie i cieszy się z wejść na youtube swojego filmiku ze wzwodem. Prawdziwy artysta. Nie ma co.

W filmie jest wszystko wyłożone na tacy wystarczy go uważnie obejrzeć. Więcej nic tłumaczyć ci nie będę. Ten film mnie, aż tak nie pociąga by nad nim tyle ślęczeć czasu.

ocenił(a) film na 8
Belief

"Keaton przed zostaniem Birdmanem był aktorem z pasją, ale wpadł w blockbustera, zdobył sławę, kasę i renomę. Więc się w tym rozkochał, bo taki świat wciąga. Lecz to co wykreował przy pomocy Birtmana to nie był prawdziwy on i od tego chciał się wyzwolić, bo to go unieszczęśliwiało. Konsekwencje w życiu prywatnym jak i zawodowym jakie przyniosła mu ta rola doprowadziły go nawet do próby samobójczej. " - skąd te wnioski? Nie przypominam sobie scen w filmie, które by o tym świadczyły. Nie mam pojęcia skąd sobie to wszystko wyjąłeś. Nie ma z czym dyskutować.

Raz jeszcze przeczysz samemu sobie w ramach swojej logiki- przecież wszystko wskazuje na to (wedle twojej logiki), że jego (Keatona) superambitna sztuka mająca odzwierciedlać jego superartystyczną naturę została doceniona. Osiągnął więc swój cel i wygrał z Birdmanem, a jednak na końcu filmu wznosi się jako swoja ptasia inkarnacja? Nie czujesz, że coś ci się nie klei?

Co do Nortona:

Spójrz np. na pierwszą wspólną scenę Keatona i Nortona- widać jak na dłoni, kto jest prawdziwym aktorem, a kto jedynie pozerem. Co nie zmienia faktu iż owszem, Norton był skrajnym egocentrykiem i dupkiem, stąd wywiad.

ocenił(a) film na 7
kosobi

Jałowa ta dyskusja z tobą. Przejawiasz meteorytykę dziecka - bo tak i już. Nie podałeś ani jednego przykładu swoich teorii a mnie się pytasz skąd mam wnioski? To jakieś kpiny. Ale jak ty rozumiesz filmy tak jak wypowiedzi pisemne to ja nie mam pytań. Gdzie ja napisałam, że osiągnął swój cel i wygrał z Birtmanem albo, że sztuka została doceniona? Przecież napisałam coś zupełnie przeciwnego! Kończę, bo szkoda na ciebie czasu. Żegnam.

ocenił(a) film na 8
Belief

Ja piszę o filmie. Ty piszesz o swoich wymysłach na temat tego, co w filmie nie zostało pokazane (wymyśliłeś sobie sam całą biografię Keatona po prostu lol). Faktycznie mało mamy wspólnego pola.

ocenił(a) film na 9
Belief

Belief, w ogóle nie zrozumiałeś filmu, a zwłaszcza głównego bohatera. Do tego nadinterpretujesz i wymyślasz.

ocenił(a) film na 8
Belief

>meteorytyka
>pisiont razy powtórzone "Birtman"
2/10, w końcu odpisałem.

ocenił(a) film na 7
kosobi

Jego sztuka nie została doceniona, tylko szokujące zachowanie gdy odstrzelił sobie nos, tania podnieta w stylu birdmana. To ostatecznie go załamało.

ocenił(a) film na 7
Belief

post 2

ocenił(a) film na 6
Belief

Świetnie napisane, zgadzam się z każdym słowem.

ocenił(a) film na 10
kosobi

Zgadzam się. Jedyne, co rządzi bohaterem granym przez Keatona to jego rozdęte do granic ego.
Sztuka go nie interesuje. Chce podziwu, uznania, chce zostać zapamiętanym jako artysta.
Drażni go, że jest kojarzony wyłącznie jako facet w błyszczącym wdzianku.
Sztuką żyje bohater grany przez Nortona. On chce tylko dobrze zagrać. Ma d... uznanie ludzi.

kosobi

Główny bohater irytuje, jego ego też. Norton również. Nikomu chyba w tym filmie nie zależało na tworzeniu sztuki. Jedni chcieli kariery, inni być docenieni, innym zależało na kasie, a jeszcze innym zależało, żeby być w centrum uwagi. Film męczy, bo główny bohater sprawia wrażenie Syzyfa, który przed wtoczeniem głazu na górę nagle uświadamia sobie, że to nie ta góra. Z mozołem chce być uważany za dobrego aktora z pasją. Na jedno może nie potrafi taki być, chociaż wygrywa to drugie, że ludzie wolą sensacji, czyli takiego Nortona skandalistę. W połączeniu wychodzi aktor drętwy, przekazujący wartości snobom, którzy do teatru idą się pokazać, a sławny staje się poprzez skandal. Ludzie zaczynają go doceniać, ale nie za to za co chciałby być doceniony. To nie jest jego świat. To samobójstwo na koniec to takie standardowe zagranie, które było przewidywalne jak, że po środzie jest czwartek, ale to odstrzelenie nosa? A potem kolejne samobójstwo? Przereklamowany film, na którym się nudziłem, ale za pewne znakomite elementy dostaje 5.

ocenił(a) film na 8
Belief

Poza tym jest różnica pomiędzy intelektualnym oświeceniem a satyrycznym komentarzem, jak można tak wszystko sprowadzać do jednej formy? Na każdy film patrzysz pod kątem spełnienia jednego rodzaju kryteriów?

ocenił(a) film na 5
Belief

mam podobnie.

ocenił(a) film na 7
Belief

trzeba by na poczatu zdefiniowac czym jest arcydzielo- zazwyczaj jest to film ktory wplywa na historie kinematografii, wiec arcydzielem "zostaje sie" dopiero po paru latach. a weracajac do meritum- film nie musi byc arcydzielem zeby ocenic go na dziesiatke, i odwrotnie, arcydzelom mozna "wlepic" 4-eczke, w koncu to twoja subiektywna ocena jak bardzo ci sie film podobal, a nie ranking arcydzielnosci. dzieki temu, o ile bedziewsz ze soba szczery,filmwebowe rekomendacje zaczna ci podsylac filmy ktore idelanie wpasowuja sie w twoje gusta.

ocenił(a) film na 7
lysysloik

Nie chodziło mi o stricte oceny wyrażone za pomocą numerków tylko o podejście ludzi do filmu, tego jak go traktują. Zgadzam się, że oceny są subiektywne. Sama mam 10 wystawione filmom, które arcydziełami nie są, ale mnie czymś ujęły. Ale na rekomendacje to zdaje się tylko znajomych. Filmwebowe odpadają, bo nie działają tak jak powinny.

ocenił(a) film na 7
Belief

podejscie moze byc skrzywione na dwa sposoby- albo podoba mni sie bo autor wieszczem byl, i musi mi sie podobac (nazwijmy to podazaniem za tlumem), albo na odwrot, nie wazne czy fajne czy nie, skoro innym sie podoba to ja uznam ze to kicha (100% hipsterka) .
ja mam to szczesciwe ze w moim przypadku filmwebowe rekomendacje daja rade :) no dobra, nie w 100% ale na wystarczajaco wysokim odsetku, zeby sie nimi sugerowac

ocenił(a) film na 7
lysysloik

Czyli z jednej strony osoby bojące wyrazić swoje własne zdanie, by nie narazić się na śmieszność a z drugiej zwykłe trolle :D. I zawsze mnie rozwala argument z serii "nie podobało ci się, bo głupi jesteś i filmu nie zrozumiałeś" :). W zasadzie przy Bridmanie jak przeglądałam swego czasu to forum, ten argument był dość często wysuwany.

Po tym jak filmweb mi rekomendował Muminki :D, darowałam sobie te ich rekomendacje.

Belief

Nie skreślałabym rekomendacji. To jest zwykły algortym, jeżeli dasz mu złe dane to ci będzie bzdury polecał. Jeżeli masz ocenione:
1. Zbyt mało filmów
2. Nie oceniasz ich na bierząco (czyli masz dużo starych ocen, albo ocen, które teraz wstawiłaś filmom oglądanym dawo temu)
3. Nie oceniasz wg swojego gustu
to będą ci wysyłać kiczowate rekomendacje.
Bo naprawdę komputer to taka głupia maszyna co robi dokładnie co jej każesz ;)

ocenił(a) film na 6
Belief

Belief zgadzam się z Tobą - film jest "wydmuszką" z pozorami głębi, na którą może się nabrać ktoś niezbyt głęboki. Coś, co może rzucić na kolana wielbicieli czytadeł, a nie książek.

ocenił(a) film na 8
zimeke

Zgadzam się, a od siebie dodam, że podkład muzyczny tworzony cały czas przez perkusistę nie wyszedł najlepiej, bywały chwile, że to nawet wku&#iało. Nie chce mi się sprawdzać jakie on miał doświadczenie, ale zawodowcem to chyba nie jest?

Pozatym wszystkim to ogląda się całkiem nieźle.

ocenił(a) film na 8
Skillet

ech

komentarz typu "nie mam co prawda pojęcia o muzyce jazzowej, ale się wypowiem sprowadzając ost do moich własnych upodobań muzycznych".

ocenił(a) film na 8
kosobi

Nie trafne spostrzeżenie. Po prostu taki jest fakt, podkład oryginalny, ale nie wyszedł najlepiej.

Skillet

Wyszedł bardzo dobrze, bo moim zdaniem do treści filmu bardzo pasuje tło muzyczne, które jest interesujące/nowatorskie, ale też przytłaczające ogłuszającym pulsowaniem - takim samym jakim pulsowały myśli w głowie Birdmana.

kosobi

Przecież nie trzeba się znać na muzyce jazzowej żeby ocenić ciągłe napieprzanie tylko na perkusji. Trudno to zresztą nazwać muzyką - to chyba zapis z prób perkusisty. Ale niektórzy myślą że jak powiedzą że znają się na jazzie , to stają się raptem artystyczną wyrocznią nad wszystkim. A jazzu nie trzeba lubić

zimeke

Poniekąd wyręczyłeś mnie ...mam bardzo podobne odczucia...dlatego wstrzymam się chyba od oceny...może miałem halucynacje, ale w dalszej części filmu słyszałem jakieś instrumenty klawiszowe i smyczkowe -fortepian , kontrabas ewentualnie wiolonczela ??...więc nie tylko perkusja...ale to szczegół...aktorstwo solidne...kilka scen zostanie mi w pamięci...

ocenił(a) film na 8
zimeke

Całe taplanie się we własnym intelektualnym błotku to bardziej satyryczny komentarz na to, jak żałośnie wyglądamy w próbach intelektualizacji tego, co stawia przed nami życie, w podobnym tonie została wykonana "Synekdocha" (nawiasem polecam).

Pokazanie twittera i facebooka nie miało na celu odkrycia przed widzem prawdy objawionej- odbieranie tego w ten sposób jest błędem, wręcz kuriozalnie wielkim nawet. W tej sekwencji bardziej chodziło o to, że ego Keatona zostało nasycone idiotycznymi lajkami i udostępnieniami (dlatego właśnie wzniósł się w niebo jako Birdman w ostatniej scenie- Birdman reprezentował jego potrzebę zdobycia poklasku, wygłodniałe ego, nie jest to nic wartościowego). Polecam obejrzeć, jeżeli nie cały film, to przynajmniej ostatnią sekwencję, rozpatrując ją pod tym właśnie kątem.

Birdman najwyraźniej nie jest filmem łatwym, wnioskując po ilości zdezorientowanych userów i ich katastrofalnie mylnych wniosków.

kosobi

@Kosobi Przecież jemu nie zależało właśnie na płytkiej popularności . On chciał mieć uznanie elit artystycznych, więc raczej te lajki wręcz odwrotnie mogły zadziałać. Wzbicie się w powietrze jak birdman to wzbicie się ponad to wszystko, ponad celebryctwo, ponad elity artystyczne i chęć uznania przez nie . Birdman właśnie dobrze podpowiadał Reeganowi - uwalniał go z potrzeby udowadniania innym że jest się taki czy owaki , że się zasługuje na uznanie. Zresztą o tym właśnie była sztuka którą grał. I to było katharsis, które w końcu go uwolniło od potrzeby udowadniania że nie jest się wielbłądem

ocenił(a) film na 7
zimeke

Dwie sprawy, które są w "Birdmanie" intelektualne, ale nie pseudo-intelektualne
Pierwsza
Birdman w tym filmie potrafi czynić cuda - porusza przedmiotami siłą woli, potrafi latać. Ale tego nie chce robić. Prawie Bóg chce się po ludzku męczyć życiem. Jak mieszkaniec Rezerwatu w "Nowym wspaniałym świecie" Aldousa Huxleya. A Huxley nie jest pseudointelektualny.
Druga
Nikt z tworzących sztukę teatralną nie jest bezbarwny. Ale jaka jest sztuka, którą próbowali? Dobra, czy zła. Może zła, skoro Birdman ratował ją strzelając sobie w nos na scenie prawdziwą amunicją? I na odwrót - o perkusiście z filmu nie wiemy nic, słyszymy tylko jego grę. Bardzo ciekawe spojrzenie na widzenie sztuki.

Beel

Gdzie u Huxleya Dzikus ma możliwości nadnaturalne ? Reegan nie chce się męczyć życiem - on chce uzyskać prestiż , uznanie jako artysta , bez używania mocy nadnaturalnych , jako zwykly człowiek o artystycznej duszy. Okazuje się że to niemożliwe - bo wszystko i tak zależy od recenzentki , która ma jakiś osobisty uraz do Reegana - przysłuchajcie się rozmowie w barze , gdzie on tłumaczy się że coś tam było 20 lat PRZED Birdmanem - jakby coś jej wtedy przykrego zrobił i ona się teraz mści.
Moim zdaniem to nie Reegan jest tutaj jedynym gościem z błędami wynikłymi z ego, on się właśnie chce oczyścić z tego , a inni mu nie pozwalają , taplając się jeszcze bardziej we własnym gównie. On tu wypada najlepiej. Generalnie film jest taką przeintelektualizowaną paplaniną typu aj waj trochę Woody Allenowskiego , z ciągłymi tekstami jak u psychoanalityka . Miało być głęboko , a wyszło pretensjonalne dzieło , z jedynie ciekawy pomysłem ciągłego jednego ujęcia . Jak dla mnie 4/10

ocenił(a) film na 6
zimeke

Kupił mnie teatralny klimat i główny bohater, ale za bardzo jednak napchali tu tego "artyzmu na pokaz". Poza tym było kilka motywów, które były po prostu zbędne - to z Mike'iem i Sam na przykład. Gdyby były oceny cząstkowe oceniłbym na 6,5. Trochę tu jednak zostało skopane.

ocenił(a) film na 6
zimeke

(...)"Niewątpliwie jest inteligentny i poruszający. Mam jednak też trochę wrażenie, że to taka pseudo-intelektualna wydmuszka."(...)
Inteligentny i pseudo-intelektualny jednocześnie? To tak można? Bo u mnie blizej do tego drugiego, dialogi i relacje między bohaterami niedopracowane, a jako komedia film leży kompletnie. Aktorsko i technicznie spoko.

ocenił(a) film na 7
zimeke

Czy wydmuszka hm... Raczej przerost formy nad treścią ale....ewidentnie o to chodziło. Tak samo jak rozumiem wiersze które mają na celu poruszanie nas samą formą tak samo rozumiem filmy, które to właśnie mają na celu. Poza tym granie głównie formą jest bardzo popularne w teatrze (polecam oglądać sztuki) i wtedy, nierzadko, sama treść jest tylko kolejnym elementem formy. Rozmyta granica między rzeczywistością a fikcją, sztuczka montażowa mająca na celu wytworzenie wrażenie, że kręcono bez cięć, długie dialogi i monologi jak ze sztuki teatralnej charakterystyczne wręcz przerysowane postaci, całość niczym wyczerpujący bieg zaspanego i zmęczonego człowieka...ahh więcej do dobrego filmu nie trzeba. Polecam reedukacje jeśli pod kątem kinematografii jak i szeroko rozumianej sztuki bo chyba niektórzy nie rozumieją na czym to polega.

ocenił(a) film na 5
Charlie_Pace

Jasne - jest to film teatralny, o teatrze i teatru zabiegi wykorzystujący, ale można to było zrobić mniej tandetnie.

ocenił(a) film na 5
zimeke

Zgadzam się. Dla mnie ten film pod przykrywką cudów techniki ukrywa banalną i oczywistą treść, w której nie ma miejsca na własne przemyślenia i którą mogą zachwycać się jedynie pseudo inteligenci. Film nudny.

ocenił(a) film na 8
rafusss

Takim komentarzem najeżdżasz na widzów, ktorym film się podobał. I po co? Problem nie musiał być odkrywczy, skoro został podany w sposób, który otwierał oglądających na nowe perspektywy postrzegania. A film mógłbyś nazwać pseudo intelektualnym, gdyby każdy zabieg techniczny i inne środki wyrazu były podpożądkowane osiągnięciu intelektualnego celu w sposób nieefektywny lub gdyby w ogóle żadnego celu nie było.

ocenił(a) film na 5
solange_

Ten film niczego nie otwiera. Co najwyżej może dawać poczucie takiego stanu. Ku temu właśnie służą te wszystkie zabiegi i sztuczki zastosowane w filmie. Nie wszyscy jednak się dają na to nabrać. Ot wypromowany umalowany i przebrany pustak.

ocenił(a) film na 7
rafusss

A twój komentarz niby co otwiera?

ocenił(a) film na 5
Sony_West

rzeczywistość

ocenił(a) film na 7
zimeke

Mam bardzo podobne wrażenia - kawał solidnego kina, świetny montaż, gra aktorska... Ale na czysto merytorycznym polu dosyć sztampowe to i miałkie jakieś, choć ujęte w niekonwencjonalny sposób. No i Keaton, jakoś mnie nie przekonuje - ma co prawda świetny warsztat ale sprawia wrażenie jakby nie do końca czuł swoją postać. O wiele większe wrażenie zrobił na mnie Norton. Niemniej wciąż dobre kino.

ocenił(a) film na 5
zimeke

Zgadzam się. Najbardziej zastanawiam się nad komentarzami tych, którzy dając dziewiątki czy dziesiątki (...?!) na pewno by się z moją szóstką nie zgodzili - mówią, że "ten film trzeba zrozumieć"... W kwestii zrozumienia filmu mam wrażenie, że miałam już jasny obraz sytuacji i bardzo, bardzo wyraźnie zarysowane sylwetki bohaterów gdzieś po 20 minutach. Dalej było tylko utwierdzanie widza w przekonaniu, że dobrze zrozumiał przez przerysowywanie sytuacji lub dawanie szansy na skumanie tym, którzy w połowie jeszcze tego nie zrobili. Główny zamysł też, zdaje mi się, załapałam w jednej trzeciej więc... wałkowanie tematu strachu przed byciem niezauważonym, niedocenionym, tematu udawania w realnym życiu, albo motyw gry aktorskiej i sceny są w porządku, ale mozna to zrobic lepiej. Z tym, że wtedy prawdopodobnie trafiłoby to do mniejszej ilości widzów. Moim zdaniem do takich semi-egzystencjalnych tematów warto się zabierać, ale (zabrzmi to pretensjonalnie...) albo ambitniej, albo wcale. Z jednej strony doceniam fajny przekaz, z drugiej jego oczywistość i przerysowanie w połowie zaczyna urągać intelektowi widzów, którzy spodziewali się czegoś cięższego i mniej łopatologicznego.

ocenił(a) film na 6
zimeke

popieram... film tak na siłę "pogłębiany", że staje się to zbyt banalne, a nie głębokie. Parę dobrych tekstów, zwłaszcza ze strony postaci Nortona, niezły pomysł ze zgorzkniałym podstarzałym gwiazdorem, ale realizacja oraz rozwinięcie pozostawiają niedosyt.

zimeke

Nie czytałam całej dyskusji, ale odwołując się do pierwszego zdania w początkowym poście otwierającym wątek : W podobnej konwencji było 8 i 1/2 Felliniego. Czy tylko mnie te dwa obrazy kojarzą się bezsprzecznie ? Iñarriu zainspirował się Fellinim i stworzył nowoczesną, trochę hipsterowską adaptację.

zimeke

Ten film to męska wersja Sils Maria.

ocenił(a) film na 7
zimeke

Artyści myślą tylko o sobie w odseparowanym świecie? Może dlatego, że w rzeczywistości faktycznie tak jest? Na pewno jeśli chodzi o aktorów w Hollywood, w teatrze może jednak są bardziej spoko. Film właśnie fajnie pokazuje pracę w teatrze. Twitter i FB? Bo ja wiem? To głównie Sam i Jake jarają się takimi rzeczami, Riggan w ogóle. "Pseudo-intelektualna wydmuszka"? A co w tym filmie intelektualnego albo pseudo-intelektualnego? Koleś był Birdmanem i teraz chce zrealizować ambitne przedstawienie na Broadwayu. A reszta aktorów rozmawia przez cały film. Nie widzę tu nic ambitnego...

zimeke

O tak! "All that jazz" to pierwsze co mi się skojarzyło po obejrzeniu tego filmu!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones