Myślę, że przy tysiącach filmów trudno silić się na oryginalność (bo to nie jest takie znowu istotne).
Co by było gdyby każdy twórca zamiast ODZWIERCIEDLAĆ RZECZYWISTOŚĆ (w jakiejś mierze) starał się generować coś czego nie było.
Mieli byśmy w filie drugiego Picasse lub inne irracjonalne bohomazy nie trzymające się kupy.

Chodziło mi o to, że całe zakończenie filmu wzorowane jest na innym filmie, sztuki do tego nie mieszaj. Nie oceniam czy twórca zrobił dobrze czy źle, chciałem tylko zwrócić na to uwagę. Rozumiem, że nie należy oczekiwać od filmu zbyt wiele skoro powstał na fali popularności Top Gun.

Oryginalne filmy przeważnie są wyżej cenione niż takie, które powielają schematy.
Remaki czy sequele w 99% przypadków mają niższe oceny od pierwowzorów, jeśli ten był udanym filmem.
Można powiedzieć, że wszystko co najlepsze w kinie mieliśmy w latach 1930-1995.
W ostatnich 20 latach mamy sporo niższy poziom - filmy schematyczne, sequele, remaki, komiksowe kino.

Seria żelazny orzeł niestety nigdy nie była zbyt ceniona.
Żelazny orzeł 1986 imdb 5,3
Żelazny orzeł 2 1988 imdb 3,5
Żelazny orzeł 3 1992 imdb 3,4
Żelazny orzeł 4 1995 imdb 3,1

Ha, ha, ha, Polacy bardziej cenią tą serię (zawsze powyżej 5). My się jaramy, a Amerykańce się śmieją. Ale ja do tej serii mam sentyment, może się uśmiejesz, ale spodobała mi się bardziej ni TOP GUN.

Film ogólnie niezły, ale nie wiem, co twórcy mieli na myśli uśmiercając i to w tak beznadziejny sposób bohatera z pierwszej części. Gdy pierwszy raz oglądałem ten film, to nie mogłem uwierzyć, że Doug tak po prostu zginął na samym początku filmu. Myślałem, że zestrzelili tego drugiego z eskadry. Jak dla mnie takie posunięcie to był zonk totalny. To tak jakby nakręcić kolejną część "Rambo" i na początku uśmiercić postać graną przez Sylvestra Stallone. Zupełny bezsens. W miejsce feralnej potyczki w "Żelaznym Orle II" mogli już wstawić jakąkolwiek inną postać, a Doug Masters wcale nie musiał się pojawiać w drugiej części. Czemu tak zrobili, nie mam pojęcia. Myślę, że częściowo też przez to stracił nieco na ocenach, bo film sam w sobie nie jest zły.