"Ćwiczenia warsztatowe" powstały w okresie największego społecznego marazmu lat 80. Udało się ten nastrój uchwycić, stosując małą prowokację. Łoziński przeprowadza sondę uliczną, taką, jaką rzeczywiście mogła przeprowadzić państwowa telewizja. Reporterka zadaje przypadkowo zaczepionym ludziom pytanie, co sądzą o współczesnej młodzieży. Jedni chowają twarz, inni odpowiadają wymijająco, jeszcze inni przełamują nieufność i zdobywają się na szczerość, mówią o swojej beznadziei. W drugiej części filmu widzimy, jak można ten materiał spreparować, żeby nadać mu inne znaczenie (robiła tak propaganda stanu wojennego). Łoziński celowo wykonuje tą manipulację niedoskonale, stosuje asynchron, żeby widz mógł dostrzec szwy. Trzeci wariant pokazuje inny, bardziej nowoczesny typ deformacji medialnej: odjęcie jakiegokolwiek znaczenia. Niewygodny materiał został zmontowany jak muzyczny wideoklip: o nic już nie chodzi, wszyscy się tylko uśmiechają.
Tak, genialny dokument. Niestety możemy mieć pewność, że w współczesnym świecie także większość wiadomości się preparuje. Film odnosi się do lat 80. Jeśli wtedy istniały takie możliwości to teraz są znacznie bardziej wyspecjalizowane.