Eksploatacyjny arthouse. Będzie kultowy, ale nie wybaczę prościutkich metafor, logicznych wyrw w scenariuszu i powtarzanych do znudzenia ujęć/sugestii/cytatów.
Symfonia na empatię, dwóch chłopców i kilkoro pogubionych dorosłych. Reżyser wkręca nas (dosłownie) w wydarzenia, które z perspektywy każdego bohatera są inne.
Kino papieskie w pełni – aż nie wierzę, że mi się podobało. Bardziej opowieść o konflikcie postaw niż zagadka detektywistyczna, a Fiennes dźwiga film twarzą.