PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=813116}
8,0 1,3 tys. ocen
8,0 10 1 1330
Wojna krwi: Wiedźmińskie opowieści
powrót do forum gry Wojna krwi: Wiedźmińskie opowieści

Wojna Krwi: Wiedźmińskie opowieści to ciekawa produkcja będąca mieszanką gry karcianej, przygodówki i paragrafówki. Przy pierwszym zetknięciu z grą na myśl przychodzą takie tytuły jak Heroes of Might and Magic III, The Banner Saga czy Puzzle Quest.

Pierwsze co rzuca się w oczy i uszy to oprawa audiowizualna. Kreska przypomina plansze, które pojawiały się w trakcie wczytywania w Wiedźminie 3. Mi ten styl się spodobał i nie inaczej jest tutaj. W trakcie swojej przygody przemierzymy Lyrię i Rivię, Aedirn, Mahakam oraz Angren. Głosów udzielili Lidia Sadowa i Kamil Kula, coś mi się wydaje, że zrobili to przy okazji nagrywania kwestii do CP2077. W obsadzie znaleźli się też m.in. Paulina Holtz, Kazimierz Kaczor, Wojciech Machnicki, Piotr Bąk. Jak widać czołówka polskiego dubbingu. Dzięki narratorowi, aktorom głosowym, efektom dźwiękowym i muzyce Wojny Krwi słucha się jak świetny audiobook.

Wcielamy się w Meve - królową Lyrii i Rivii, która wraca z narady królów o której to mogliśmy przeczytać w Sadze. Docierając do swojego królestwa szybko orientuje się, iż panuje w nim chaos za sprawą grup bandytów najeżdżających jej poddanych. Mechanik rozgrywki uczymy się zatem przywracając porządek w królestwie. Później nadciągnie o wiele większy problem - Nilfgaard. W grze możemy poznać losy Meve w trakcie pierwszej wojny z Nilfgaardem. Początkowo w Gwincie dla jednego gracza mieliśmy wcielić się w Geralta, ale myślę, iż jest to dobre posunięcie. Inni królowie Północy pojawili się w grach - Foltest, Henselt, Radowid, Demawend dostali mniejsze, bądź większe role, w przeciwieństwie do Meve. Dzięki temu, iż wcielamy się w królową możemy podejmować także decyzje wpływające na los setek, jeśli nie tysięcy ludzi. A trudnych wyborów, z których słyną gry z serii Wiedźmin tu nie brakuje. Biały Wilk zaś ma swój epizod w słynnej Bitwie o Most.

Przemierzając świat zbieramy surowce, wykonujemy pomniejsze zadania i walczymy z napotkanymi przeciwnikami. Od czasu do czasu trafiamy też na różne wydarzenia w trakcie których musimy podejmować decyzje. W każdej chwili możemy rozbić obóz w którym ulepszamy kilka namiotów dających nam konkretne bonusy. Możemy też po prostu porozmawiać z naszymi towarzyszami w kantynie oraz złożyć sobie talię.

Oczywiście najważniejsza jest sama rozgrywka w Gwinta, gdyż to o to opiera się cała gra. To za pomocą karcianki pokonujemy napotkanych wrogów. Każda z takich walk jest zaprojektowana ręcznie. Nie są losowe potyczki z losowo napotkanymi przeciwnikami. Przy części z nich musimy spełnić określony warunek. Z początku każda taka walka angażuje, ale im dalej w las tym spora część walk jest tylko formalnością. Gra rzadko wymusza zmianę jakiejś taktyki, zresztą nie bardzo daje ku temu narzędzia. Niby w trakcie przygody możemy zdobyć sporo kart, ale nie są one jakoś ciekawe. Gwint Online jest ciekawszy pod tym względem. Interesującą odmianą od standardowych potyczek są łamigłówki. Większość zagadek nie wybacza błędów i by je rozwiązać trzeba zagrać tak jak przewidzieli to twórcy.

Dokładne przejście gry zajęło mi 33 godziny, więc sporo jak na karciankę. Pomimo, iż w zależności od podejmowanych wyborów gra ma różne zakończenia to jest to tytuł na raz. Miło wspominam tą przygodę i chciałbym by znów powstała taka kampania dla jednego gracza, choć nie miałbym nic przeciwko temu gdyby wycięto to zbieranie surowców, a skupiono się na większej różnorodności kart, taktyk, no i samej opowieści oraz wyborach, które były najlepszymi elementami Wojny Krwi.