Gra ma fajny system rozwoju postaci, ale...
No nie mogę no. Uratuj świat w podstawce. Uratuj świat w dodatku. Uratuj świat w drugim
dodatku.
I jeszcze dostajemy tą prawdą między oczy już na początku rozgrywki.
Wszystko w topornym 3D.
Ci wszyscy władcy mroku, demon, meduza i to coś z podstawowej kampanii - zesmarkaliby się
ze strachu, jakby stanęli naprzeciw Istoty Wiekuistej albo Sarevoka.
Ten ostatni to dla mnie taki Darth Vader w kategorii cRPG.
Do tego dochodzi grafika, która zestarzała się bardzo źle, a potrafi przyciąć na sprzęcie, na
którym powinna chodzić jak rakieta.
Mnie jeszcze denerwowało sterowanie, poza tym fabuła jakoś nie miała w sobie mocy. To nie KotOR czy Mass Effect, gdzie człowiek nawet w nudniejszych momentach nie pomyśli o porzuceniu gry, bo chce wiedzieć co będzie dalej. Tu gra od początku bardziej do siebie zniechęca niż zachęca.
Czy ja wiem. Trochę zapominamy, iż NWN ma w sobie więcej z hack and slash, niż może się wydawać. Tu przede wszystkim na pierwszym planie jest nawalanka a nie fabuła (choć zadań jest nie mało). To tutaj przemierzamy przez pół godziny wielopoziomowe korytarze pełne wrogów (i do tego się sprowadza 9/10 zadań). Wystarczy zagrać w NWN2 a zwłaszcza maskę zdrajcy aby załapać jak wielka jest różnica. NWN nie przeszedłem ani razu, chociaż podchodziłem dwukrotnie - zawsze gdy dochodziłem do rozdziału, w którym walczyło się w Neverwinter z Luskańczykami wszelkiej maści potwory okazywały się zbyt potężne dla mojej postaci, mimo iż jeszcze w poprzednim szło mi z nimi zbyt łatwo. Dodatki również były mało ciekawe i nastawione tylko na mordowanie hord wrogów czyli -> zaatakuj grupę -> pokonaj grupę -> wiej do początku lokacji aby się zregenerować ->pokonaj grupę itd. itd. Duży potencjał był w edytorze modułów, ale nigdy nie miałem ochoty bawić się modami. Gra jest dobra ale nic poza tym. Gdyby zrobili to tak jak dwójkę, pewnie cała seria stałaby się legendarna, a tak... cóż 7/10.
Odrobinę się przyczepię ;) Zdecydowanie pod względem mechaniki to nie jest hack&slash, maltretowanie myszki nawet w przypadku jak jest się najprostszym wojem nie ma znaczenia. Liczy się jak sobie dana postać poradzi w rundach lub jakie kombinacje umiejętności/czarów zastosuje wobec przeciwnika. Jest też realna możliwość zastosowania taktyki drużynowej z towarzyszami(choć dopiero w HoU się ją odczuwa bardziej).
Jeżeli chodzi o wizualną stronę... "wszystko płynie", ponad dekadę temu to była dobra, w pełni zadowalająca grafika. Dziś trąci myszką przez co nie ma tej epickości jak wspomniany mass effect. Do tego nie istniał pewien dość prosty, ale bardzo skuteczny mechanizm w grach gdzie występują dialogi: ujęcia dialogowego kamery. To wprowadzono już do NWN2 i masy innych gier, bo to buduje bardziej personalne podejście do postaci. W NWN nie dość, że tego nie ma to nawet gdyby napisać skrypt to przy tak słabej grafice wyszłoby to źle.
Co do strony fabularnej... schematyczna niestety, to czy jest się złym czy dobrym nie ma specjalnie znaczenia dla historii. Jedynie drobiazgi dzięki charyzmie czy mądrości wpływają na zmianę dialogu. Jednak nie wszędzie się tylko młóci, są takie misje jak proces Uthgarczyka. Niestety tego jest mało, a to co dałoby się wzbogacić nieco innym podejściem niż bezpośrednia konfrontacja nie zostało wprowadzone np żeby w akcie I gdy chcemy wejść do więzienia mieć możliwość nie tylko frontalnego wejścia(które de facto powinno być bardzo trudne) tylko zebranie pokrótce sojuszników mających za zadanie doprowadzić do dywersji. Takie smaczki, jak są obfite, znacznie podnoszą frajdę z gry.
Osobiście nie miałbym nic przeciw reedycji NWN np na silnik gry Dragon Age: origins. Po pierwsze znaczne odświeżenie wizualne(przy czym wysoki poziom graficzny nie idzie tu za pastelowym uwielbieniem i konsolową dynamiką), po drugie daje większe możliwości tworzenia, co więcej można byłoby co nieco wzbogacić grę o bardziej fabularne wątki oraz ww smaczki. Mogłaby z tego wyjść naprawdę świetna gra, ale szanse na to nikłe - trzeba byłoby zebrać zespół przynajmniej 6-10 ludzi, którzy dobrze ogarniają skrypty, a 2 naprawdę świetnie znających tę materię. Najlepiej taki zespół płatnie nająć, posadzić ich na 8-10h płatne dyżury i być może w 6-12 miesięcy byłaby gotowa reedycja. Wydatek rzędu... 350tys netto(a jeszcze podatki, składki etc).
Przecież tu nie masz drużyny, tylko jednego towarzysza, więc o jakiej taktyce piszesz. Grę można przejść obojętnie jakim zestawem, ja waliłem na chama dwoma wojami. I skończyłem.
Ja jestem trochę zawiedziony. Tytuł stoi pomiędzy Baldurami a Icewind Dale, ale bliżej mu niestety do tego drugiego. Mało tu fajnych questów, 85% to walenie w ryj. Motyw z kamieniem teleportacyjnym jest wskazówką, że Bioware nie chciało się robić rozbudowanego RPGa. Ot, masz mozliwość w dowolnym momencie (nawet podczas walk!) ucieczki do świątyni i podładowania energii. I dalej huzia na wroga.
Za mało tu questów takich jak proces Rolgana. Trochę czuć klimat klasycznych rpgów, NPC mają dusze i osobowości, jest kilka świetnych tekstów, kilka fajnych questów, ale nie oszukujmy się, Neverwinter Nights to walenie w ryj czym się da :(