Uważam tą grę za naprawdę przyzwoitą skradankę. Mamy do czynienia z naprawdę dobrą skradanką proszę państwa i chociaż nie rajcują mnie pozycje tego typu, to po tą sięgnąłem z chęcią po obejrzeniu gameplayów i zapewnieniach fanów o poruszaniu przez Kojimę w serii MGS tematów głębokich i trudnych. Myślę sobie: ,,coś dla mnie" ale potem ktoś wylał mi kubeł zimnej wody na łeb w momencie jak pojawił się jakiś latający sukinkot w masce przeciwgazowej obok jakiegoś płonącego, kuloodpornego bydlaka jeżdżącego na dziwnym koniu. Potem pojawiły się fultony (które wzbudziły we mnie jeszcze dziwniejszą reakcję), walenie po pysku swoich żołnierzy w bazie, którym chciałem zasalutować (po tym jak zobaczyłem podpowiedź o użyciu lewego przycisku myszy stojąc przed takim delikwentem) aż wreszcie kradzież superpotężnej broni przez bandę dzieciaków (nie byle jakich, ale jednak dzieciaków). Reżyseria? Przerywniki filmowe doprowadzały mnie momentami do totalnego zażenowania swą absurdalnością i bezsensownością - i niekoniecznie w kontekście postaci o nadnaturalnych mocach. I właśnie przez takie dziwne sytuacje w grze nie potrafiłem jej potraktować poważnie i wczuć się w jej tematykę (chociaż na kasetach można było coś ciekawego usłyszeć).
Ale nie o tym chcę mówić. Nie potrafię pozbyć się wrażenia, że otrzymaliśmy produkt niedokończony. Grałem na PC i pod względem optymalizacji nie mam tej grze absolutnie nic do zarzucenia. Nie zdarzyło mi się NIGDY być wywalonym do pulpitu (jeśli tak było: to nie pamiętam), nie miałem żadnych problemów z grafiką czy dźwiękiem - wszystko na błysk. Ale kłopoty z samą rozgrywką już pojawiały się w znacznej ilości. Oto one.
Sterowanie - na filmach z gry wyglądało zajebiście, ale czasem przeboleć jego wad po prostu nie mogłem. Jest to irytujące, gdy próbujesz jak najszybciej zejść z pola widzenia uciekając do punktu z dobrą widocznością a postać zacina Ci się na malutkich skałach / przeszkodach których nie potrafi przeskoczyć lub przekroczyć. To, czy kucasz, czy się czołgasz, czy stoisz też ma kolosalne znaczenie i gdy zamiast położyć się postać po prostu wstaje, jednocześnie całkowicie Cię demaskując (najczęściej ma to miejsce po zeskoczeniu jakichś 4 metrów w dół i próbach natychmiastowego położenia się) to można się wściec.
Wadliwe AI - wróg widząc Cię przez małą przerwę między stojącymi obok siebie ściankami - powiedzmy około 30cm - jest w stanie natychmiast zidentyfikować cię jako wroga, chociaż nie widzi dokładnie twej sylwetki, umundurowania czy twarzy. Jest też i druga strona medalu, bo strażnicy czasami nie potrafią zobaczyć cię po prostu leżącego nieruchomo kilka metrów od nich a w innej sytuacji będą podążać za tobą, gdy zauważony, będziesz odczołgiwać się w bezpieczne miejsce (gdzie spokojnie zneutralizujesz przeciwnika).
Sterowanie inwentarzem - ustawiam sobie pod ,,4" noktowizor. Czasem włączam, czasem wyłączam, żeby oszczędzać baterie. Chcę znów włączyć, wciskam ,,4" - a bohater chowa się do skrzynki (box w ekwipunku) i jestem zdemaskowany. Misja od początku.
Hitboxy - zbliża się do mnie zaalarmowany gościu w hełmie. Leżąc w trawie, walę mu pistoletem WU ZZZ prosto w twarz, żeby go uśpić. Co się dzieje? Gra uznaje, że trafiam w hełm (choć ewidentnie trafiam go w pysk - mam świadków). Podchodzi za blisko, jestem zdemaskowany. Misja od początku.
Wadliwe przedmioty - podkładam minę usypiającą LLG. Podłożyłem, cofam się - mina z jakichś powodów włącza się i usypia mnie, chociaż na niej nie stanąłem. Próbowałem różnych sposobów i tak naprawdę tylko od szczęścia zależy, czy nie stanę się ofiarą własnej broni.
Niezapisywanie stanu przedmiotów - na pewno jest tutaj spora niedokładność. W swojej pierwszej misji na terenie Afryki musisz przeniknąć na teren fabryki i wysadzić w powietrze jeden z obiektów. Podłożyłem C4, oddaliłem się, gra się zapisała kilkaset metrów dalej, ale coś tam się porobiło i musiałem wczytać jeszcze raz. Wczytuję, oddalam się, chcę wysadzić - nie działa. Co się okazuje? Gra nie zapamiętała, że zostawiłem na miejscu C4. KUR#A!!
Nieprzemyślane walki z bossami i skullsami - przykład pierwszy z brzegu: Sahelantropus. Przed niektórymi atakami tego wroga nie da się ukryć. Kryjesz się za skałami, ścianami - ten wbija jakiś miecz w ziemię i nagle pod twoimi stopami wyrastają wybuchające skały i umierasz. Skullsi? Jedni z najbardziej irytujących wrogów z jakimi kiedykolwiek miałem do czynienia. Misja 29 - broń Code Talkera przed czaszkami. A ja uzbrojony w pistolet ZZZ i snajperkę ZZZ (w końcu to skradanka). Okazuje się, że tą bronią nie powstrzymam wroga. No dobra, to powrót do ACC, wybieram sobie wyrzutnię rakiet, jakieś karabiny i jazda. Nic z tego. Okazuje się, że dopiero MINIGUN w d-walkerze jest w stanie coś zrobić, więc znowu wchodzę do ACC i zaczynam misję już któryś raz z rzędu. Seriously kur#a? Gra ma dawać wyzwania, czy ma irytować ludzi? Bo gracz nie jest kompletnie na takie starcie przygotowany, nie wie jak do niego podejść a twórcy nie pomyśleli, by w poprzednich misjach skonfrontować gracza z tymi istotami i nauczyć go walki z nimi i zamiast przyjemnego spędzenia wieczoru przy planowaniu i kombinowaniu misji myślę jak pozabijać te absurdalne istoty, które prędzej bym widział w Dragon Ballu niż w grze kreującą się na poważnie traktującą o taktyce, szpiegowaniu, cichym wykonywaniu zadań i wojnie. Konwencjonalną bronią czaszek nie pokonasz, a większość graczy na domiar złego używa środków usypiających - w tym i ja. Ucieczka pojazdem? Zapomnij: doganiają cię piechotą. Na dodatek znikają, teleportują się, tworzą zasłony dymne, skaczą na ciebie z mieczami, a co gorsza, nie zawsze masz możliwość skontrowania ich ciosu - gra podpowiada co prawda wcisnąć lewy przycisk myszy pół sekundy przed uderzeniem, ale nie zawsze taka kontra jest możliwa. Ręce opadają. Misja 29 i potem powtórka tej misji w rozdziale drugim to jedne z najgorszych sytuacji jakie mnie spotkały w grach komputerowych. Nie wiem na ile Kojima za to odpowiada, bo ponoć wchodzono mu bardzo w drogę, ale miałem ochotę pojechać do nich i im wpierd#lić bo tak się nie robi.
Mógłbym się przyczepić jeszcze do kilku rzeczy. Wiele z nich jak widzicie to detale, ale w grze, w której nie możesz zapisywać stanu gry ta dbałość o szczegóły jest bardzo istotna, bo to w oparciu o nie rozgrywa się walka o przejście misji w idealny sposób.
Pozdrówki i dzięki jeśli ktoś to przeczytał.
BTW filmweb powinien dostać sromotny wpierd#ol za to, że userzy muszą pamiętać o opcji ,,kopiuj/wklej" przy pisaniu tematów. Przed chwilą mi wyskoczyło, że nie ma strony o podanym adresie czy inne ścierwo - i to już któryś raz się dzieje. Jakbym o tym nie pamiętał, to cały ten tekst poszedłby w cholerę, a szkoda, bo na pewno jest wielu ludzi, którzy chcieliby podzielić się swoją opinią na niejeden temat tutaj a spotkali się z podobnym problemem.
Też mnie wkurza te kopiuj-wklej!!
"Sahelantropus. Przed niektórymi atakami tego wroga nie da się ukryć. Kryjesz się za skałami, ścianami - ten wbija jakiś miecz w ziemię i nagle pod twoimi stopami wyrastają wybuchające skały i umierasz." - jest taki ruch jak uskok w bok i tego trzeba tu używać, nie kleić się do ścian.
Generalnie na większość tych powyższych zarzutów mam krótką odpowiedź: to jest sandbox. Gry tego typu nie będą przez wiele lat jeszcze doskonałe technicznie, po prostu jest tam zbyt wiele nieprzewidywalności, żeby wszystko działało idealnie. GTA, TES czy Phantom Pain - im większe środowisko, tym większe ryzyko.
Inna sprawa, że tak w ogóle, to trzeba pamiętać, że to jest gra, a nie prawdziwy świat :P Te wszystkie rzeczy trzeba zaprogramować i szczerze mówiąc postawa roszczeniowa wobec twórców zawsze mnie nieco zaskakuje. Wiedząc jak niesamowitym osiągnięciem i nakładem pracy jest w ogóle stworzenie takiej gry, to czepianie się detali typu "mina czasem wybucha mi pod nogami" albo "celowałem w pysk, trafiłem w hełm" - jest moim zdaniem trochę jak narzekanie że nasz nowy mercedes ma zbyt małą gałkę dźwigni zmiany biegów albo że po wygranej w totka trzeba skołować reklamówki na całą tą kasę :P
Typu: "Wadliwe AI - wróg widząc Cię przez małą przerwę między stojącymi obok siebie ściankami - powiedzmy około 30cm - jest w stanie natychmiast zidentyfikować cię jako wroga, chociaż nie widzi dokładnie twej sylwetki, umundurowania czy twarzy." - skąd wiesz co ów wróg widzi? To nie człowiek wszakże, tylko zbitek poligonów z zaprogramowanym AI. Widzi to, co twórcy zaplanowali. Osobiście mam w takich przypadkach podejście typu "handluj z tym".
Sam też mam z tą grą problemy, ale innego rodzaju.
Za mało filmików, za mało fabuły. Gra jest za długa. W momencie gdy rzuciłem ją w kąt miałem nabite ok. 40 godzin i zrobione ze 2/3 misji. Dziękuję, postoję. Gra jest całkiem fajna, ale to nie do końca MGS.
Chcesz pograć w "prawdziwego" MGSa to zagraj w "3".
,,jest taki ruch jak uskok w bok i tego trzeba tu używać, nie kleić się do ścian".
Oczywiście próbowałem różnych metod, jednak klejenie się do ścian jest skutecznym sposobem na pokonanie tego przeciwnika. Kryjąc się za przeszkodami nie pozwalasz mu trafiać się swoimi rakietami samonaprowadzającymi, działkiem maszynowym czy miotaczem ognia, natomiast same uskoki w bok nie uchronią cię przed nimi. Próbowałem określić nawet jakąś taktykę na tego przeciwnika, ale sporo zależy od szczęścia, a takie sytuacje miejsca mieć nie powinny. Robisz wszystko tak jak należy a jednak ze względu na niedopracowanie rozgrywki musisz powtarzać wszystko od początku. W końcu jakoś tą rangę ,,S" udało mi się w końcu zdobyć, ale nakląłem się tak, że aż chyba będę musiał pójść się wyspowiadać z tego.
,,Generalnie na większość tych powyższych zarzutów mam krótką odpowiedź: to jest sandbox. Gry tego typu nie będą przez wiele lat jeszcze doskonałe technicznie, po prostu jest tam zbyt wiele nieprzewidywalności, żeby wszystko działało idealnie. GTA, TES czy Phantom Pain - im większe środowisko, tym większe ryzyko".
Sandboxy faktycznie zawsze mają swoje charakterystyczne wady, ale twórcy powinni po prostu zagrać w każdą z tych misji i określić, co jest nie tak. Na pewno pracowali tam jacyś testerzy - żaden z nich nie zauważył niedogodności przy walce z bossem? To jest Konami, a nie Biedronka Arts.
,,Inna sprawa, że tak w ogóle, to trzeba pamiętać, że to jest gra, a nie prawdziwy świat :P Te wszystkie rzeczy trzeba zaprogramować i szczerze mówiąc postawa roszczeniowa wobec twórców zawsze mnie nieco zaskakuje".
Jesteśmy konsumentami / odbiorcami / widzami. Każdy z nas ocenia dany produkt wedle własnych uwag i spostrzeżeń. Gdybym ograniczył się do mówienia samych pozytywów, to obraz przedstawiony - w tym wypadku gry Phantom Pain - byłby niepełny a ocena byłaby równie niesprawiedliwa, co gdyby ktoś widział w niej same wady a nie widział plusów. Jeśli ktoś się daną tematyką interesuje i wkłada w nią czas i pieniądze, to te wady zawsze znajdzie, natomiast jeśli kogoś to nie interesuje, to podrzędnie się tym zadowala.
,,Wiedząc jak niesamowitym osiągnięciem i nakładem pracy jest w ogóle stworzenie takiej gry, to czepianie się detali typu "mina czasem wybucha mi pod nogami" albo "celowałem w pysk, trafiłem w hełm" - jest moim zdaniem trochę jak narzekanie że nasz nowy mercedes ma zbyt małą gałkę dźwigni zmiany biegów albo że po wygranej w totka trzeba skołować reklamówki na całą tą kasę :P"
Jest taki gościu, Tommy Wiseau, który nakręcił jeden z najgorszych filmów w historii świata pt: ,,The Room". Film jest tak tragiczny, że stał się klasyką. Wiedząc, jak niesamowitym osiągnięciem i nakładem pracy jest w ogóle stworzenie filmu, w który włożono około 6 000 000$ (słownie: sześć milionów dolarów) to czy można taki film krytykować? Widzisz, można, a nawet trzeba, bo dyskutować zawsze warto a może i ktoś z takich wypowiedzi wyciągnie coś wartościowego i będąc przygotowanym na sytuacje nieprzyjemne - nie będzie się tak irytował. Tak jak powiedziałem: rzeczy, które wymieniłem można traktować jak szczegóły, ale w grze, w której nie można zapisywać stanu gry te szczegóły mają bardzo duże znaczenie, bo mogą one decydować o powodzeniu misji. Jak w tym Mercedesie - którego przykład przytoczyłeś - będziesz miał zbyt małą gałkę skrzyni biegów to i tak dojedziesz do celu i tak dojedziesz do celu, nie ma tutaj wyzwania czy planowania jak w Metal Gear Solid.
,,Typu: "Wadliwe AI - wróg widząc Cię przez małą przerwę między stojącymi obok siebie ściankami - powiedzmy około 30cm - jest w stanie natychmiast zidentyfikować cię jako wroga, chociaż nie widzi dokładnie twej sylwetki, umundurowania czy twarzy." - skąd wiesz co ów wróg widzi? To nie człowiek wszakże, tylko zbitek poligonów z zaprogramowanym AI. Widzi to, co twórcy zaplanowali. Osobiście mam w takich przypadkach podejście typu "handluj z tym".
Ja mam inne podejście. Rozumiem, że to gra, ale to jest gra, w której detale mają znaczenie. Skąd wiem, co wróg widzi? Bo leżę przy tej ściance i jedyne, co może być widać, to wystającą dupę Snake'a. Jest to irytujące, gdy musisz powtarzać wszystko od początku przez błędy, których nie jesteś w stanie przewidzieć, zwłaszcza, że w innych sytuacjach w biały poranek leżąc na piasku nieruchomo możesz być niezauważony przez przeciwnika, który przechodzi kilka metrów od Ciebie.
,,Za mało filmików, za mało fabuły. Gra jest za długa. W momencie gdy rzuciłem ją w kąt miałem nabite ok. 40 godzin i zrobione ze 2/3 misji. Dziękuję, postoję. Gra jest całkiem fajna, ale to nie do końca MGS".
Ja mam w tej chwili wszystkie misje zrobione na ,,S" - zostało mi trochę side-opsów do zrobienia i trochę zadań do zlecenia w combat-deployment. Zresztą taką mam manierę, że nie wypowiadam się na temat gry, której dobrze nie poznam a ta ma kilka irytujących błędów, które można byłoby dopieścić, gdyby wypuszczono ją trochę później. Za mało filmów? Ja tam nie wiem, gdyby faktycznie coś one wnosiły, to może i tak, ale przykładowo w Max Payne 3 przerywające mi grę co chwila cutscenki doprowadzały mnie do szału. Jestem zwolennikiem posiadania kontroli nad postacią i nie lubię, jak mi się ją zbyt często odbiera. Gracz powinien mieć poczucie kontroli, albo chociaż jej iluzję odnośnie tego, co się dzieje, a nie być wyręczanym na każdym kroku. Ostatnia sprawa: gra jest za długa? Jeśli gra jest długa, to nie jest to wadą samą w sobie. Przynajmniej masz możliwość na odkrywanie różnych rzeczy, zabicie czasu i cieszenie się tą grą. Phantom Pain ma inny problem: on nie jest za długi, tylko jest zbyt powtarzalny. O ile rozdział 1 uważam za poprawny, o tyle rozdział 2 to w większości powtarzanie misji znanych z rozdziału 1, jednak w wersji [EXTREME] często bez broni, reflex-mode'u (który miałem zawsze wyłączony) czy możliwości w ogóle wybrania ekwipunku. Jak dla mnie nie ma to sensu i jeśli takie misje miałyby mieć miejsce to tylko i wyłącznie jako side-ops. Powtarzalność, powtarzalność, powtarzalność. Wszystko jest kopią, kopii, kopii. Wszystko jest fultonowaniem wyszkolonych żołnierzy, wyszkolonych żołnierzy, wyszkolonych żołnierzy, tylko w innych obozach, innych obozach, innych obozach. Tyle w temacie.
,,Chcesz pograć w "prawdziwego" MGSa to zagraj w "3"
Może kiedyś nadejdą czasy, gdy zainstaluję na PC emulator konsoli i faktycznie zagram w kilka starszych gier, ale lepiej nie. Z pewnych rzeczy trzeba wyrosnąć a Phantom Pain jest prawdopodobnie ostatnią grą jaką przeszedłem w najbliższym czasie.
Pozdrówki, dzięki, że napisałeś.
Nie no, może zabrzmiało jakbym się czepiał, ale chodziło mi tylko o to, że mam inne podejście. Każdy ma prawo do swojego ;)
Zajebiście, gdyby wszyscy rozumowali w podobny sposób to świat byłby lepszym miejscem. Pozdro.
Ha, świetne porównanie z ,,twórczoscią" Wiseau:) Jakoś bardzo pasuje w temacie gry tak filmowej, czerpiącej z kina mnóstwo rzeczy.
Walka z Sally przy odpowiednim sprzęcie to banał. Robić na bieżąco Side opsy, fultonować odpowiednich żołnierzy, zarabiasz GMP, to do 29 misji ze skulls'ami i do 31 z Sally będziesz miał taki arsenał, że te walki będą trwały po 3/4 minuty. Skulls na Extreme fakt jest ciężki, ale po to ładujesz siano w rozwój broni żeby sobie z takimi rzeczami radzić. Szeroki wachlarz broni nie jest tam przypadkowo. Przeca nawet czołg możesz sobie zabrać na stracie z mechem.
"...a twórcy nie pomyśleli, by w poprzednich misjach skonfrontować gracza z tymi istotami i nauczyć go walki z nimi...". WTF?! Skulls pojawiały się przecież już w pierwszej misji "Phantom Limbs". Potem chyba w piątej czy szóstej. W "Traitor's caravan" też były i to ten sam odział (armor), który jest w misji 29. W "Code talker" też są. Sporo było okazji żeby się z nimi pomierzyć. Ze sterowaniem problemów nie mam, ale gram na konsoli. Wszystko się zapisuje, wczytuje itd. jak ta lala.
"Myślę sobie: ,,coś dla mnie" ale potem ktoś wylał mi kubeł zimnej wody na łeb w momencie jak pojawił się jakiś latający sukinkot w masce przeciwgazowej obok jakiegoś płonącego, kuloodpornego bydlaka jeżdżącego na dziwnym koniu." Normalne w tej serii. A ten w masce to ważna postać w uniwersum, powinieneś wiedzieć skoro przeszedłeś Metal Gear Solid a chyba przeszedłeś bo mówisz "nie ma tutaj wyzwania czy planowania jak w Metal Gear Solid". Swoja drogą "V" jest właśnie pierwszym MGS-em gdzie to planowanie jest wymagane. Każdy poprzedni gdzie poruszałeś się po korytarzach wymagały tylko przeczekania aż strażnik sobie przejdzie itp. Dobrym przykładem jest misja 30 "Skull Face". OKB Zero jest chyba najbardziej "zaludnioną" lokacją w grze. Zrobienie tego na "no traces" wymaga przemyślenia. Oczywiście możesz to przejść z palcem na spuście i też się da, ale chyba nie o to chodzi. Gra daje tak na prawdę nieograniczone sposoby na zrobienie każdej z misji i jest jednocześnie chyba pierwszą w serii gdzie dobór sprzętu jest rzeczą kluczową. W "czwórce" miałeś milion karabinów, pistoletów etc. i na nic się to przekładało, tutaj bez odpowiedniego ekwipunku ani rusz. A jeśli chcesz wyzwanie to zrób "Matallic Archaea" na extreme bez Battle dress'a albo wszystkie misje na "no traces". Szarpaniny trochu będzie :)
Co do tego, ze kopia kopi itd. to niestety racja. Misje są wtórne a side opsy są zwyczajnie nudne, a niektóre bez sensowne jak dla mnie. Te "Eliminate puppet soldiers" to jakiś kabaret, a jest ich chyba z 14. Chapter 1 gitara, chapter 2...cóż...to największy policzek dla fanów. Nie wiadomo dokładnie co się stało, ale coś na pewno bo Kojima chyba świadomie nie wypuściłby takiego rzadkiego kiślu. I tu rysuje największy problem. Gra jest prawdopodobnie w ogóle nie ukończona. I ponoć brakuje całkiem sporo. A Konami jeszcze bezczelnie udostępnia filmik jak miała wyglądać misja 51, która swoja drogą zamykałaby grę o niebo lepiej niż jest obecnie. Gra fabularnie ma straszne dziury. Pewnie gdyby wyszła tak jak miała pierwotnie trzymałoby się to kupy a teraz jest jak jest. Dzieciaki dźwignęły mecha bo ktoś z MB im pomagał, to wiadomo. Nie wiadomo kto. Może Huey, może Kaz. Do obu wariantów są sensowne argumenty Ale temat fabuły i ewentualnych rozwiązań to już inna bajka.
Filmiki są spoko, z klimatem, bez fajerwerków, mi podjechały. Misja "Shinning lights..." to ufff, piękna sprawa.
Gra mogła być takim potworem, że byśmy leżeli na wykładzinie, ale z jakichś powodów (pewnie kasa) jest jaka jest. Kończysz grę i czujesz, że to nie może być koniec, a jednak...może to właśnie ten Phantom pain, kto wie. Coś tam gra w sobie ma na pewno, mimo 100 % trzaskam cały czas i sam już nie wiem po co...i wiem, że sporo ludzi tez męczy ja dalej. Może trzeba walczyć dalej bo w końcu..."we are Diamond Dogs" :D
pzdr
,,Walka z Sally przy odpowiednim sprzęcie to banał. Robić na bieżąco Side opsy, fultonować odpowiednich żołnierzy, zarabiasz GMP, to do 29 misji ze skulls'ami i do 31 z Sally będziesz miał taki arsenał, że te walki będą trwały po 3/4 minuty. Skulls na Extreme fakt jest ciężki, ale po to ładujesz siano w rozwój broni żeby sobie z takimi rzeczami radzić. Szeroki wachlarz broni nie jest tam przypadkowo. Przeca nawet czołg możesz sobie zabrać na stracie z mechem".
Pamiętam, że 90% całego GMP inwestowałem w rozwój bazy (żeby jak najszybciej odblokować rozwój arsenału), w itemy (fultony, termowizory) oraz w broń usypiającą, ponieważ jest to skradanka i taka broń przydaje się najmocniej, zwłaszcza, jeśli chcesz tą bazę rozwijać. Może w sześciu misjach raptem używa się broni ostrej, jakichś wyrzutni rakiet i min (jak w ,,Backup, backup down") czy przy pojedynkach snajperskich oraz walkach z Sahelantropusem i skullsami.
,,WTF?! Skulls pojawiały się przecież już w pierwszej misji "Phantom Limbs". Potem chyba w piątej czy szóstej. W "Traitor's caravan" też były i to ten sam odział (armor), który jest w misji 29. W "Code talker" też są. Sporo było okazji żeby się z nimi pomierzyć. Ze sterowaniem problemów nie mam, ale gram na konsoli. Wszystko się zapisuje, wczytuje itd. jak ta lala".
W żadnej z tych misji nie musiałeś z nimi walczyć, mogłeś po prostu kryć się przed nimi lub uciekać, a przy początkowych misjach, gdy nie miałeś odpowiedniego uzbrojenia jedynie to Ci zostawało. Przy tej pierwszej misji właśnie ze skullsami, gdy po raz pierwszy w Afganistanie pojawia się dziwna mgła, to po prostu spieprzałem na koniu i jakoś się udało. ,,Traitor's caravan"? Tam obrzuciłem ich granatami dymnymi, odwróciłem ich uwagę i udało mi się wyfultonować ciężarówkę nie będąc przez nich zauważonym. Ogień z karabinu szturmowego ich nie ruszał a ja zamiast d-walkera z minigunem wolałem coś bardziej subtelnego, jak D-Dog namierzający mi z daleka przeciwników lub Quiet po cichu eliminującą wrogów ze snajperki ZZZ z tłumikiem. Można skorzystać z buddy drop, ale przez to traci się punkty. W zadaniu ,,Code Talker" dochodzi do innego rodzaju konfrontacji i jest to pojedynek snajperski, który nie tylko można wygrać przy użyciu konwencjonalnej broni, ale który w dodatku można ominąć, wspinając się po skałach na południowy wschód od ich pozycji, przy czym jednocześnie nie alarmujesz strażników pilnujących posiadłości na wzgórzu, gdzie przetrzymują dziada. W misji 29 trafiasz na jakiś specyficzny typ skullsa (ten sam co w ,,Traitor's caravan") i nie można się przed tymi sukinkotami ani ukryć, ani przed nimi uciec, a w dodatku są na tyle bezczelni, że znikają, tworzą zasłony dymne, wyprzedzają cię piechotą, teleportują się do ciebie, są odporni na strzały (na każdego jednego trzeba wywalić chyba ze 400 naboi z miniguna na extreme) i jeszcze rzucają w Ciebie jakimiś dziwnymi głazami. I musisz z nimi walczyć. Dla mnie porażka i misja zrobiona tylko po to, by wkur#iać ludzi, bo nic fajnego w niej nie ma jak dla mnie w przeciwieństwie do reszty misji.
,,Normalne w tej serii. A ten w masce to ważna postać w uniwersum, powinieneś wiedzieć skoro przeszedłeś Metal Gear Solid a chyba przeszedłeś".
Phantom Pain jest pierwszą grą z serii MGS, w jaką zagrałem, a jestem świadomy potrzeby planowania i myślenia, bo oglądałem gameplaye również z poprzednich części i przed zabraniem się do Phantom Pain o tej serii się wielokrotnie słyszało i czytało.
,,Swoja drogą "V" jest właśnie pierwszym MGS-em gdzie to planowanie jest wymagane. Każdy poprzedni gdzie poruszałeś się po korytarzach wymagały tylko przeczekania aż strażnik sobie przejdzie itp. Dobrym przykładem jest misja 30 "Skull Face". OKB Zero jest chyba najbardziej "zaludnioną" lokacją w grze. Zrobienie tego na "no traces" wymaga przemyślenia. Oczywiście możesz to przejść z palcem na spuście i też się da, ale chyba nie o to chodzi".
Oczywiście, że nie o to chodzi - ta gra ma być wyzwaniem. Nie robiąc misji 30 na no traces trudno jest dostać rangę ,,S", ale jakoś udało mi się to zrobić. Nie mam jednak porównania z poprzednimi częściami, bo w nie nie grałem.
,,A jeśli chcesz wyzwanie to zrób "Matallic Archaea" na extreme bez Battle dress'a albo wszystkie misje na "no traces". Szarpaniny trochu będzie :)"
D-walker i minigun przy tej misji załatwia sprawę, ale i tak uważam ją za tak irytującą, że nie chce mi się tego robić.
,,Co do tego, ze kopia kopi itd. to niestety racja. Misje są wtórne a side opsy są zwyczajnie nudne, a niektóre bez sensowne jak dla mnie. Te "Eliminate puppet soldiers" to jakiś kabaret, a jest ich chyba z 14. Chapter 1 gitara, chapter 2...cóż...to największy policzek dla fanów. Nie wiadomo dokładnie co się stało, ale coś na pewno bo Kojima chyba świadomie nie wypuściłby takiego rzadkiego kiślu. I tu rysuje największy problem. Gra jest prawdopodobnie w ogóle nie ukończona. I ponoć brakuje całkiem sporo".
Czyli nie tylko ja tak uważam, bo jak patrzę na te oceny ,,recenzentów" za 5 złotych to się wypowiadają o Phantom Pain w samych superlatywach, podczas gdy dla mnie - a jest to pierwsza część serii, w którą zagrałem - jest produktem niedopracowanym a starzy fani serii też trochę na nią narzekają, choć w ich przypadku chodzi akurat o brak tylu przerywników filmowych i innych cech charakterystycznych dla serii, o których nie mam pojęcia. Rozdział 1 został przeprowadzony jak należy, ale drugi to już w ogóle jest powtórka wszystkiego a side-opsy uważam za mało interesujący wypełniacz czasu.
,,A Konami jeszcze bezczelnie udostępnia filmik jak miała wyglądać misja 51, która swoja drogą zamykałaby grę o niebo lepiej niż jest obecnie".
Nie widziałem tego nagrania, obejrzę za kilka chwil.
,,Gra fabularnie ma straszne dziury. Pewnie gdyby wyszła tak jak miała pierwotnie trzymałoby się to kupy a teraz jest jak jest. Dzieciaki dźwignęły mecha bo ktoś z MB im pomagał, to wiadomo. Nie wiadomo kto. Może Huey, może Kaz. Do obu wariantów są sensowne argumenty Ale temat fabuły i ewentualnych rozwiązań to już inna bajka".
Fabularnie uważam tą grę za średnią, a już na pewno z niewykorzystanym potencjałem. Mamy tutaj bohatera, którego żądza zemsty miała zmienić w demona (ten róg wystający z głowy), tylko że on prawie w ogóle nic nie mówi i nie widać zachodzącej w nim przemiany, której gracze zapewne oczekiwali. Jest dużo mowy o pasożytach i porównywanie ich przez Code Talkera do superorganizmu, jakim jest Mother Base, ale koniec końców, nie wiadomo co się tam dalej działo z Sahelantropusem, gdzie pouciekały te wszystkie dzieciaki, pozbyliśmy się Skull Face'a, ale został przecież jeszcze jeden przeciwnik... Nie wiem, może w poprzednich częściach (akcja kilku z nich dzieje się przecież w przyszłości) te kwestie są wyjaśniane, ale sam kompletnie tego zakończenia nie odczułem. Moja teoria jest taka, że Konami po prostu weszło w jakąś awanturę z Kojimą i zamiast współpracować, zaczęli sobie wzajemnie podstawiać nogi (Kojmie przecież nie pozwolono pojechać na prezentację gry), ale taka już jest natura ludzka.
,,Filmiki są spoko, z klimatem, bez fajerwerków, mi podjechały. Misja "Shinning lights..." to ufff, piękna sprawa".
Kwestia gustu, mnie irytowały; bohaterowie wydawali mi się jacyś tępi, nie potrafiący szybko działać i podejmować decyzji, w dodatku to wszystko jakoś tak zbyt sztucznie wyglądało. Nie jestem kinomanem (Kojima ponoć jest), ale nie lubię patosu strasznie, podniosłych przemów (a tych było naprawdę sporo, zwłaszcza w wykonaniu Kaza) i cenię sobie naturalność, ale każdy twórca ma prawo do realizowania własnej wizji a przy tworzeniu trzeba mieć to wszystko dobrze poukładane. ,,Shining lights" to faktycznie mocny obraz i jedna z lepszych misji w grze.
,,Gra mogła być takim potworem, że byśmy leżeli na wykładzinie, ale z jakichś powodów (pewnie kasa) jest jaka jest. Kończysz grę i czujesz, że to nie może być koniec, a jednak...może to właśnie ten Phantom pain, kto wie. Coś tam gra w sobie ma na pewno, mimo 100 % trzaskam cały czas i sam już nie wiem po co...i wiem, że sporo ludzi tez męczy ja dalej. Może trzeba walczyć dalej bo w końcu..."we are Diamond Dogs" :D"
Wczoraj właśnie tak samo nie mając za bardzo co robić w single player (side-opsy mnie nudzą) odświeżyłem sobie Ground Zeroes i zajrzałem do Metal Gear Online. Dużo ludzi siedzi w misjach FOB też, także online niby jest co robić, bo takie zadania są wyzwaniem (przynajmniej na początku).
Pozdrówki.
"W żadnej z tych misji nie musiałeś z nimi walczyć, mogłeś po prostu kryć się przed nimi lub uciekać...". Tak, jest jak mówisz, ale gra daje możliwość powtórzenia misji przez co jednocześnie i zbierasz więcej GMP, odhaczasz kolejne taski (za co tez siano leci), i możesz wtedy z nimi się zmierzyć i obadać co z czym i jakoś się zbiera i jest za co tam wtedy budować karabiny :) Wychodzi też przy tym zaleta gry, że można ją przechodzić na różne sposoby, czy to powtarzając misje, czy lecieć jak idzie, olać side opsy lub je męczyć. To w grze jest dobre. Skullsy cóż...no różnie z nimi jest, np. Caravan na extreme to nie ma problemu z nimi żadnego, leżą po jednym ciosie z CGM'a. Ich oporność zależy od misji, wiadomo w "Metallic Archaea" są mocniejsi, ale wspomniana broń, a już w ogóle na levelu 6 to ich tam zamiata na miękko. Poza tym warto ich tam cisnąć i fultonować, masz potem Parasite suit, odpalasz kartridże armor a wtedy nawet "Metallic..." na extreme to małe piwko przed śniadaniem :)
"Phantom Pain jest pierwszą grą z serii MGS, w jaką zagrałem...", klucz do postrzegania tej gry. Minusem tej gry w mojej opinii jest to, że wymaga od gracza znajomości historii żeby lepiej pojąć to co się w niej dzieje. Nawet mimo tego, że prawdopodobnie część opowieści jest wycięte. Oczywiście nikt nie zabrania rozpoczęcia znajomości z serią od tej gry. Piszesz fabuła średnia. No jest. Jak na MGSa średnia. Ale "V" złamała wszystkie zasady, którymi kierowały się poprzednie części.
"...tylko że on prawie w ogóle nic nie mówi i nie widać zachodzącej w nim przemiany...". Hmmm...tu też jest problem. W porównaniu do poprzednich części Snake właściwie to się w ogóle nie odzywa...ale mi w to graj. Strasznie mi to podjechało. Sutherland zmiażdżył jako Snake. Dla mnie ta zdawkowość dodawała powagi grze. To co miał powiedzieć to powiedział. Nie to co David Hayter zwłaszcza w "Peace Walker", tam to jest dramat dopiero. Co do przemiany to może ze względu na obcięcie gry nie jest to pokazane. Nie wiemy ile brakuje i czego nie ma. Dlatego tez całość sprawia wrażenie nie dokręconej. W trailerach jest dobra scena gdy Venom pada na kolana w spalonej wiosce i wrzeszczy, sęp zjada ludzkie mięso, fajna, mocna rzecz...w grze tego nie ma. I jeszcze kilku obrazków też z resztą...Miało być Camp Omega, też nie ma...
"...ale nie lubię patosu strasznie, podniosłych przemów...", poprzednie części będą dla Ciebie nie do łyknięcia :)
"Dużo ludzi siedzi w misjach FOB..." No zaczynam bawić się w to poważniej, cisnę ile się da żeby podnieść skila, a potem będę starał się rozbrajać bazy z atomówek. Może uda się kiedyś ludziom osiągnąć 0 na liczniku nuklearek i odblokować tą ukrytą scenkę o rozbrojeniu, choć sprawa mega ciężka i może nawet mało realna, ale próbować trzeba.
"...ale koniec końców, nie wiadomo co się tam dalej działo z Sahelantropusem, gdzie pouciekały te wszystkie dzieciaki..." Zapraszam do obejrzenia filmiku apropos misji 51 i wszystko będzie jasne :) A jeśli lubisz różne teorie spiskowe to poczytaj o trzecim chapterze :) tam jest dopiero paranoja :D
Pozdrawiam jeszcze raz