Ale najwspanialsze dzieło z jakim kiedykolwiek obcowałem - żaden film, książka, serial, anime, komiks, nie był w stanie zagrać tak bardzo na moich emocjach.
Nie mówię ze fabuła nie była momentami oklepana, ze niektóre z motywów nie pojawiły się w innych filmach i LiS jest pod tym względem w pełni oryginalny (Efekt Motyla itd.) ale muzyka, postacie, samo tętniące życiem i niesamowitym klimatem Arcadia Bay, ten indie rock przewijający się przez każdy epizod, niesamowita chemia między Chloe i Max.
Od tej pory oceniam wszystko przez pryzmat Life is Strange, pierwszy raz spotykam się z grą która trafia w sam środek tarczy mojego gustu.
Podzielam twoje odczucia w 100 %. Mija rok odkąd grałem a te emocje jeszcze czasem się odzywają - dziwna mieszanka sentymentu z przygnębieniem. W żadnym innym dziele nie spotkałem się z tak żywym światem, człowiek aż żałuje, że to fikcja, bo chciałoby się tam przenieść.
O, już zupełnie zapomniałem o tym wpisie - trochę zbyt impulsywnie napisałem swoją wypowiedź, nazywając ją ,,najwspanialszym dziełem z jakim kiedykolwiek obcowałem''. Na ogół staram się nie używać takich zdań - ale to, w jaki sposób przeżyłem finałowe epizody, trudno w ogóle opisać. Niewiele jest gier, które miałyby na mnie taką siłę oddziaływania - nawet produkcje pokroju The Walking Dead czy To The Moon, reklamowane jako najlepsze wyciskacze łez, nie były w stanie zaangażować mnie emocjonalnie do tego stopnia, w jakim zrobiło to ,,Life is Strange''.
Byłbym gotowy zarzucić producentów workiem pieniędzy, żeby kiedyś móc zagrać w kolejną, taką produkcje :D
Ale zdecydowanie jedno z najwspanialszych dzieł. :) Szczerze, mnie wręcz przeraziło z jaką mocą ta opowieść mną poruszyła. Nie chodzi tylko o wzruszenie, ale przede wszystkim relacje Max i Chloe oraz reszty bohaterów, zarówno między sobą jak i z miejscem, w którym żyją. Niesamowite połączenie historii typu "slice of life" z sci-fi, i to właśnie ten element obyczajowy, ta potężna przyjaźń są nie do zapomnienia. Po tym realne życie wydaje się... niekompletne, jeśli wiesz co mam na myśli. :) Gra z początku wydaje się niewinna i nieco dziewczęca ale później przechodzi w ciężki dramat by rozpier... człowieka tragedią w finale. Z jednej strony też chciałbym więcej takich gier ale jeśli mają być tak ciężkie, to sam nie wiem, czy grać. :)
LiS to niesamowite doświadczenie. Rzeczywiście zaczyna się tak niewinnie i ciekawie. Później fabuła szybko się rozkręca, wciąga lepiej niż niejedna książka i zapewnia ci huśtawkę emocjonalną, a wręcz burzę emocji. Tak mocno zżyłem się z bohaterami gry, że przeżywałem razem z nimi wszystkie wydarzenia. Właściwie to zatracasz się w tym świecie. Te wątki przyjaźni, miłości, relacje między ludźmi... Wszystko jest tak pięknie pokazane, zarysowane... Żadna gra czy nawet film nie wzbudził u mnie takich silnych emocji; na myśl przychodzi mi jedynie Zielona mila... ale to trochę co innego. Po ukończeniu gry byłem tak rozbity psychicznie, że dojście do siebie zajęło mi ładnych parę dni. No i ta muzyka - majstetsztyk po prostu, idealnie pasuje i buduje klimat. Jest to dzieło, którego nie zapomnę nigdy. Moc z jaką LiS trafia do człowieka i skłania do refleksji jest zadziwiająca...
Chociaż nie jest to mój ulubiony gatunek gier (zwykle grywam w fps-y), to Life is Strange wywarło na mnie mocne wrażenie. Chociaż trafiłem na nią przypadkiem, to bardzo fajnie mi się w tą grę grało. Spodobała mi się eksploracja świata, ciekawe były dialogi, oryginalny motyw przewodni. W trakcie rozwoju fabuły widać konsekwencje naszych wyborów - warto dokładnie zwiedzać kolejne lokacje i rozmawiać z postaciami, aby nic nam nie umknęło po drodze. Zgadzam się z przedmówcami, że gra wciąga. Rzeczywiście momentami jak bardziej się wczujesz w sytuację to chwyta za serce, jak dobry film z rozgrywającym się dramatem. Warto wspomnieć, że sukces tej gry przekroczył nawet oczekiwania samych twórców. Ode mnie 10/10.
"Nie mówię ze fabuła nie była momentami oklepana, ze niektóre z motywów nie pojawiły się w innych filmach i LiS jest pod tym względem w pełni oryginalny (Efekt Motyla itd.) ale muzyka, postacie, samo tętniące życiem i niesamowitym klimatem Arcadia Bay, ten indie rock przewijający się przez każdy epizod, niesamowita chemia między Chloe i Max."
No właśnie. W filmach to wszystko było już setki razy, w grze widzimy to po raz pierwszy i (większość) ludzi jest zachwycona. Dla mnie gra była po prostu nijaka. Z żadną postacią nie można było się utożsamić (bardzo często podejmują kompletnie nieuzasadnione decyzje), muzyka jak z filmów dla nastolatek (co może nie jest minusem, ale u mnie wywoływało to tylko uśmiech politowania), błędy i dziury fabularne – pod koniec chciałem już tylko dobrnąć do końca i poznać zakończenie (bardzo przewidywalne swoją drogą). Oczywiście szanuję Twoje zdanie, ale mógłbyś powiedzieć co najbardziej Cię w tej grze urzekło, że nazywasz ją "najwsanialszym dziełem"? Bo gdyby nie kilka naprawdę dobrych scen (Jefferson psychopata, tutaj mnie twórcy zaskoczyli) to gra byłaby naprawdę przeciętna.
Jak już napisałem wyżej - przesadziłem z zachwytami i użyłem kilku zdań na wyrost. Dzisiaj oceniałbym tą grę nieco chłodniej. Sam osobiście od LiS wyżej oceniam chociażby serię BioShock. Jeśli dobrze pamiętam - przy pisaniu tego wpisu, byłem świeżo po czwartym epizodzie, właśnie na etapie Jeffersona.
Ale nie zaprzeczam - że gra mnie zachwyciła, może to dlatego że nigdy wcześniej nie miałem okazji zagrać w grę, która wplatałaby w swoją historię mnóstwo przyziemnych tematów, i pokazywałaby życie amerykańskich nastolatków. To nie mój ulubiony styl opowiadania historii, nie cierpię młodzieżówek, i trzymam się od tego gatunku najdalej jak potrafię. Ale tutaj to zagrało bardzo dobrze.
Gdyby LiS był serialem, czy filmem - opuściłbym ocenę o jedno, ostatecznie dwa oczka.
Ale jako gra, na tle innych tytułów - wypada wyśmienicie. Dobrze by było, gdyby twórcy gier mieli więcej odwagi na takie eksperymentowanie. Ile razy można być żołnierzem, szlachetnym rycerzem i zbawcą wszechświata? :D
"Sam osobiście od LiS wyżej oceniam chociażby serię BioShock"
Faktycznie bardzo dobra seria, szczególnie jej ostatnia część (chociaż fabuła i zakończenie mocno przekombinowane).
"Jeśli dobrze pamiętam - przy pisaniu tego wpisu, byłem świeżo po czwartym epizodzie, właśnie na etapie Jeffersona. "
Koniec 4 i początek 5 epizodu to chyba najlepsze momenty całej gry. W ogóle moim zdaniem gra byłaby lepsza gdyby koncentrowała się na tym zaginięciu Rachel, bez tych wszystkich naiwnych scen typowych dla amerykańskich (i nie tylko) nastolatków.
"Ale nie zaprzeczam - że gra mnie zachwyciła, może to dlatego że nigdy wcześniej nie miałem okazji zagrać w grę, która wplatałaby w swoją historię mnóstwo przyziemnych tematów, i pokazywałaby życie amerykańskich nastolatków."
Ja nigdy nie wcześniej przed "Symulatorem niedźwiedzia" nie miałem okazji grać w grę, która pokazywałaby życie niedźwiedzi. NIestety, ale nie to nie zmienia faktu, że gra jest zwyczajnie słaba (mimo, że temat wcześniej nie poruszany). Podobnie jest z LiS.
"To nie mój ulubiony styl opowiadania historii, nie cierpię młodzieżówek, i trzymam się od tego gatunku najdalej jak potrafię. Ale tutaj to zagrało bardzo dobrze. "
Hmm, ciężko mi to zrozumieć. Mówisz, że nie cierpisz młodzieżówek, ale zachwyciła Cię gra, która jest... młodzieżówką. Co więc takiego ma LiS, czego nie mają inne tego typu filmy (bo zgodziliśmy się co do tego, że gier o takiej tematyce raczej nie ma)? Chyba, że dajesz 10 tylko dlatego, że gra "przeciera szlaki", jest niejako pionierem jeśli chodzi o taką tematykę w grach komputerowych.
"Ale jako gra, na tle innych tytułów - wypada wyśmienicie. Dobrze by było, gdyby twórcy gier mieli więcej odwagi na takie eksperymentowanie. Ile razy można być żołnierzem, szlachetnym rycerzem i zbawcą wszechświata? :D"
Jak wyżej. Gra jest tak pełna niejasności i dziur fabularnych, że pomijając kilka fajnych rozwiązań, ciężko to przełknąć. Co najważniejsze, nie pozwala utożsamić się z żadnym z bohaterów (bohaterek). Wszystkie są tak stereotypowe, że aż nie można w to uwierzyć. Podejmowanie decyzji to też taka sztuka dla sztuki – tak naprawdę nie mają one żadnego wpływu na to co nas spotka w dalszej części gry.
Za chwilę zacznę The Walking Dead, mam nadzieję, że tutaj będzie lepiej jeśli chodzi o fabułę (chociaż LiS też kupiłem z powodu wszechobecnych achów i ochów pod jej adresem). Od siebie polecam Spec Ops: The Line, naprawdę niezapomniane doświadczenie i absolutny numer jeden pod względem opowiadanej historii w grach.
W Spec Opsa: The Line grałem, i również mogę gorąco polecić :)
The Walking Dead - możliwe że spodoba ci się bardziej, bo historia jest trochę dojrzalsza niż ta, opowiedziana w LiS - a do tego intensywniejsza, i jak dla mnie, bardziej depresyjna. Uwielbiam całą serię - łącznie z komiksami, które współdzielą uniwersum i niektóre postacie z grą :) Od serialu pod tym samym tytułem radzę jednak trzymać się na kilometr, bo nie ma startu ani do gier, ani do komiksów.
Wracając do tematu:
Grając w gry, nauczyłem się - że niemal połowa tytułów (o ile nie więcej) ma mnóstwo dziur i luk fabularnych. Na potrzeby rozgrywki upraszcza się mnóstwo rzeczy - większość dzisiejszych, głośnych tytułów opowiada historie, które stoją na poziomie kina co najwyżej klasy B. Dlatego nawet nie staram się wyłapywać błędów fabularnych, póki gameplay jest okej, wybaczam i ignoruje. Wbrew temu co niektórzy mówią - grom jest daleko do literatury i kina. A kilka perełek wiosny nie czyni.
Ale raz na jakiś czas zdarzy się gra, która wybija się ponad przeciętność. Ostatnio gigantyczne wrażenie zrobiła na mnie SOMA - bardzo dużo czerpie z klasyki sci-fi, i stawia przed odbiorca mnóstwo pytań natury egzystencjalnej. Ciężka, mocna i naprawdę wyjątkowa pozycja.
W gruncie rzeczy oceniam gry trochę inaczej niż filmy - LiS był grą z bardzo dobrze opowiedzianą historią, czy idealną? Niekoniecznie. Ale gierka wywoływała emocje, i przede wszystkim - starała się zmusić odbiorcę do jakiś przemyśleń, stawiając go przed ciężkimi wyborami. A wszystko to, w bardzo naturalnej otoczce - zwykli nastolatkowie, zwykłe problemy i dramaty. Wyłamuje się ze schematów :)
A wybory w grach to niemal zawsze iluzja. Tak jest w The Walking Dead, i tak jest tutaj.
Kolejna sprawa to utożsamianie się z bohaterami - Jestem jeszcze młody, dla mnie bycie 18-latkiem to wcale nie taka odległa przeszłość, i to właśnie pozwala mi się utożsamić z postaciami z gry.
Czy gdybym był starszy i bardziej doświadczony życiowo, inaczej odbierałbym tę historię? Bardzo możliwe. Dlatego cieszę się, że zagrałem w nią w 2015, nie później - przynajmniej nie musiałem być dla niej krytyczny :)
"The Walking Dead - możliwe że spodoba ci się bardziej, bo historia jest trochę dojrzalsza niż ta, opowiedziana w LiS - a do tego intensywniejsza, i jak dla mnie, bardziej depresyjna. Uwielbiam całą serię - łącznie z komiksami, które współdzielą uniwersum i niektóre postacie z grą :) Od serialu pod tym samym tytułem radzę jednak trzymać się na kilometr, bo nie ma startu ani do gier, ani do komiksów."
Oj co tu dużo mówić, TWD to chyba najlepsza gra w jaką grałem, przynajmniej jeśli chodzi o opowiadaną hisotrię. Z żadnymi bohaterami tak się nigdy nie zżyłem (mimo, że tutaj też wybory są raczej iluzoryczne). Po prostu niesamowite przeżycie, na coś takiego właśnie liczyłem załączając Life is Strange.
"Grając w gry, nauczyłem się - że niemal połowa tytułów (o ile nie więcej) ma mnóstwo dziur i luk fabularnych. Na potrzeby rozgrywki upraszcza się mnóstwo rzeczy - większość dzisiejszych, głośnych tytułów opowiada historie, które stoją na poziomie kina co najwyżej klasy B. Dlatego nawet nie staram się wyłapywać błędów fabularnych, póki gameplay jest okej, wybaczam i ignoruje. Wbrew temu co niektórzy mówią - grom jest daleko do literatury i kina. A kilka perełek wiosny nie czyni. "
Chyba (niestety) masz rację. Ale wydaje mi się, że ten stan rzeczy zmienia się najlepsze. Z roku na rok przybywa tytułów, które próbują emocjonalnie zaangażować gracza, chociaż nadal giną wśród gier które jak to powiedziałeś, fabułą przypominają filmy klasy B (co najwyżej).
"W gruncie rzeczy oceniam gry trochę inaczej niż filmy - LiS był grą z bardzo dobrze opowiedzianą historią, czy idealną? Niekoniecznie. Ale gierka wywoływała emocje, i przede wszystkim - starała się zmusić odbiorcę do jakiś przemyśleń, stawiając go przed ciężkimi wyborami. A wszystko to, w bardzo naturalnej otoczce - zwykli nastolatkowie, zwykłe problemy i dramaty. Wyłamuje się ze schematów :)
A wybory w grach to niemal zawsze iluzja. Tak jest w The Walking Dead, i tak jest tutaj."
Każdy człowiek inaczej reaguje na pewne rzeczy, tak samo jest i z wydarzeniami mającymi miejsce w LiS. U mnie wywoływały co najwyżej usmiech politowania na twarzy, u Ciebie coś więcej. Najważniejsze żeby przybywało gier, w których podejmowana jest tematyka, która jak dotąd była zarezerwowana dla pisarzy czy twórców filmowych.
"Kolejna sprawa to utożsamianie się z bohaterami - Jestem jeszcze młody, dla mnie bycie 18-latkiem to wcale nie taka odległa przeszłość, i to właśnie pozwala mi się utożsamić z postaciami z gry.
Czy gdybym był starszy i bardziej doświadczony życiowo, inaczej odbierałbym tę historię? Bardzo możliwe. Dlatego cieszę się, że zagrałem w nią w 2015, nie później - przynajmniej nie musiałem być dla niej krytyczny :)"
ja sam jakimś dinozaurem nie jestem, ale nigdy nie miałem problemów podobnych do tych przedstawionych w grze. Pewnie dlatego tak ciężko było mi się utożsamić z bohaterami.No ale jak już mówiłem, każdy człowiek jest inny, dlatego tak jak nie ma książki czy filmu, który wywołałby identyczne uczucia u wszystkich odbiorców, tak samo jest i z grami komputerowymi. Ale to wiadomo już od bardzo dawna:)
Gra świetna, ale były lepsze przygodówki.
Moim zdaniem TOP 10 przygodówek to:
Secret of Monkey Island 1990 (Special Edition 2009) TOP 5
Monkey Island 2 1991 (Special Edition 2010)
The Curse of Monkey Island 1997
Gabriel Knight: The Sins of the Fathers 1993 (remaster z 2014) TOP 5
Broken Sword The Shadow of the Templars 1996 TOP 5
Broken Sword II: The Smoking Mirror 1997
The Longest Journey 1999 TOP 5
Grim Fandango 1998
Syberia 2002 TOP 5
Syberia 2 2003
Dopiero za nimi dalej ustawiam te:
Indiana Jones and The Fate of Atlantis 1992
Myst 1993
Riven: The Sequel to Myst 1997
Myst III 2001
Myst IV 2004
Teen Agent 1994
The Neverhood 1996
Książę i Tchórz 1998
Escape From Monkey Island 2000
Black Mirror 2003
Black Mirror II 2009
Black Mirror III 2011
Still Life 2005
Dreamfall: The Longest Journey 2006
Tales of Monkey Island 2009
Heavy Rain 2010
Gray Matter 2010
The Walking dead - Season One 2012
Broken Sword 5 2013
Life is Strange 2015
Co do filmów, książek czy gier to masa historii jest ciekawsza i bardziej emocjonująca od Life is Strange.
Ale wystarczy poznać najwyżej cenione filmy, książki i gry. Nie to co nowe i przereklamowane, ale przede wszystkim starsze.
Filmy najwyżej cenione z lat 1930-1990. Gry najwyżej oceniane z lat 1990-2005. Książki najlepsze z ostatnich 150 lat.
Czy to samo z muzyką z ostatnich 80-100 lat.
Nie chcę wyjść na zbyt ciętego, ale zawsze, kiedy czytam takie sformułowania to zastanawiam się czy szczytem literackich uniesień piszącego jest Remek Mróz i z czym w ogóle miał styczność w swoim życiu.
Przepraszam najmocniej, ale chyba czuję się w obowiązku sprostować - nie czytuje grafomanii :P Natomiast przyznaje, że te pięć lat temu ,,ohy'' i ,,ahy'' z mojej strony w tym temacie były grubo przesadzone. Wspominałem o tym chyba nawet wyżej, że nie jest to wypowiedź z którą całkowicie się utożsamiam.
Super ;) Cieszę się. Młody wiek i ówczesne mniejsze doświadczenie wyjaśnia zachwyty ;) Też tak miałem!
A czego tu się wstydzić?? Grę zawsze odbiera się świeżo po przejściu i tak powinno się ją zapamiętywać a nie, że po 10 latach jest taka i śmaka. A tych wielbicieli wyższej sztuki X Muzy, którzy ci nagabują, bo to "historia dla nastolatków" to zignoruj :)
Zgadzam się, oczywiście :) W żadnym wypadku moja ocena gry nie uległa po tych 6 latach zmianie - zapamiętałem ją dobrze, drugi raz jej nie ograłem, ale sentyment jak najbardziej mam - i dalej uważam za kawał dobrej gry. Zwracam tylko uwagę, że z ekscytacją poleciałem w tym temacie za grubo robiąc z LiS jakiegoś mesjasza gier video :D