Obie gry są nudne jak diabli. Mnóstwo nikomu niepotrzebnych przedmiotów, tysiące schowków - szafek, skrzynek narzędziowych, metalowych pudeł, biurek, koszy - w których nie ma nic wartościowego (po kiego mi karta pacjenta i tabela przychodów powielone milion razy w całej grze). Zajrzenie do każdego kontenera wiąże się z 2-3 sekundową zwłoką na otworzenie kontenera. Mnóstwo błędów w skryptach questowych - pojawiają się kwestie dialogowe, które sugerują, że wiemy więcej niż faktycznie odkryliśmy lub się dowiedzieliśmy. Mnóstwo nieciekawych pustych lokacji. W F:NV byłem chory jak miałem obejść całą kryptę - te same korytarze, mnóstwo identycznych korytarzy. Kolejna krypta - to samo. W F3 to samo było z kanałami metra - kanały, kanały, kanały, masa kanałów. Wszystko bliźniaczo podobne. Mały udźwig bohatera i mnóstwo naprzykrzających się kreatur na pustkowiach, po których zostaje tona sprzętu do opylenia, a którego zabrać się w całości nie da - waga. Olbrzymia czcionka w menu wymiany przedmiotów / sprzedaży i zakupu - po co? Nie można sprawdzać statystyk przedmiotów w trybie zakupu lub wymiany. Grę ratują questy, nawet z błędami.
Żeby nie było - w F3 spędziłem ponad 100 godzin, w FNV już nabiłem 100 godzin i mam coraz mniej ochoty na dokończenie rozgrywki. Uwielbiałem F1 i F2. Fallout Bethesdy to ciekawy eksperyment - nie powiem - ale po pierwszych zachwytach świat apokaliptyczny widziany w 3d przestaje zachwycać a zaczyna nużyć - jak diabli.

EDIT: zapomniałem dodać chyba o największej wadzie obydwu gier - problem stabilności na sporej ilości komputerów, między innymi u mnie. Po godzinie / dwóch gry w FNV (czasami dłużej) jak gra nie wysypie się do windowsa to zastyga na ekranie kręcącej się ruletki - wczytanie save lub zmiana lokalizacji. Gra nie pozwala na wyjście w trybie Fullscreen do pulpitu windowsa i powrót do gry - kończy się to wysypaniem lub zawieszeniem gry.