Plus za to, że zamiast płaczów i dramatów rodzinnych uczestników pokazywane są ich ulubione miejsca i okoliczne ciekawostki.
Same metamorfozy nie są tak tragiczne jak w "Remoncie w 48h" (widać większy budżet) ale też mnie nie zachwycają (szczególnie przytłaczające zasłony, ciemne kolory z sufitem włącznie albo tapeta wyglądająca jak zbiór różnych stadiów rozwoju pleśni naklejona fragmentem jedna na drugą). Najbardziej podobał mi się projekt z zamiana 3 pomieszczeń. Niezły pomysł z pieczątką z ziemniaka. Ładne niektóre tapety.