PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=224391}

Zorro

Kaiketsu Zorro
1996 - 1997
7,7 2,6 tys. ocen
7,7 10 1 2632
Zorro
powrót do forum serialu Zorro

Z jednej strony oglądanie go bywa żmudne i osobiście pomijam połowę odcinków przy powrocie do niego.
Rozczarowanie serialem (a w każdym razie jego słabszymi odcinkami) wynika po części z faktu, że jak człowiek przywyknie do animacji na poziomie Shingeki no Kyojin to ciężko potem patrzy się na anime z lat 80tych i 90tych. Poza tym rzeczy które nie bolały w oglądaniu gdy miało się lat 9 (naiwna fabuła, wiele odcinków to fillery w sam raz na jakąś wieczorynkę a niewiele epizodów to coś co można uznać za główny wątek fabularny) ale bolą gdy jest się o ćwierćwiecze starszym.

Dlatego nie wiem jak ocenić ten tytuł. Omijam połowę (tą bardziej fillerową) odcinków a i tak wrażenia oceniłbym na góra 6/10. A jednak gdybym miał ocenić ten odcinek na podstawie miejsca jakie ma w moim sercu i mojej pamięci to dyszka zasłużona. Pomimo wszystkich jego wad. Dałem mu kiedyś 7 na 10, ale myślę, że muszę tą ocenę podnieść bo uczciwiej będzie załatwić to sumując ocenę wrażeń z oglądania i tą dyktowaną przez sentyment i wynik podzielić przez dwa.

Teraz tak troszkę mocno rozpisałem się o wadach tytułu. Tych jest wiele - wiele anime i bajek z tamtych czasów ma wiele problemów w kwestii scenariusza i czysto technicznych.

Więc na koniec zalety.

Kaiketsu Zorro to tytuł do którego miło uciekać od rzeczywistości. Postaci dobre są dobre krystalicznie a złe są zepsute do szpiku kości często. To może niektórym się podobać mi zwykle niezbyt, ale tutaj pasuje. I co najważniejsze są też postacie bardziej wielowymiarowe (w przypadku sierżanta Garcii nawet dosłownie). Kapitan Jekil który usiłuje łączyć wykonywanie rozkazów z pomaganiem niewinnym ludziom - bardzo brakowało mi takiej postaci nim się pojawił. Sierżant Garcia - leniwy żarłok i opój który bywa tchórzliwy, ale potrafi znaleźć w sobie odwagę a serce ma na właściwym miejscu. Mam słabość do postaci które potrafią czynić coś dobrego dla innych pomimo licznych własnych ułomności. Jest chyba najbardziej autentyczną postacią w całej serii.

Co mi się podoba - KZ nie boi się poruszać trudnych tematów i stosować rozwiązań które dziś w żadnej bajce się nie pojawią bo cenzorzy uważają dzieci za niedorozwinięte i próbują je chronić przed rzeczywistością. W bajkach się nie zabija a jeśli już to zwykle potwory jakieś, ludzie giną rzadko. A tym bardziej nie zabijają główni bohaterowie. W anime z tym bywa inaczej, ale większość obecnych mam wrażenie boi się pokazywać śmierci (a wiele z tych które pokazują robią to do przesady by szokować tanim gore jak hellsing ultimate).
Zmierzam do tego, że w Zorro czasami ktoś zostaje zabity. Bandyta przez żołnierza, cywil przez bandytę itp. Nie zabija główny bohater, rozbraja przeciwników i oddaje w ręce sprawiedliwości. Jest w tym wszystkim trochę batmanem. Ale jest jeden odcinek którego nie chcę spoilerować gdzie ginie ktoś bliski naszemu bohaterowi a ten zabija bez żadnych skrupułów mordercę. Bardzo mocna scena jak na oczekiwany wiek odbiorców. Uwielbiam ją.

Serial zaczyna się ciekawie, potem długo długo nic (pojawia się Jekil i poznajemy machlojki kompanii południowo indyjskiej) ja oglądając w zasadzie bez żalu omijam słabsze odcinki poznając na ile mogę świat i bohaterów z tych lepszych. I czekam na finał. Końcówka w której najpierw pojawia się zabójca wysłany przez kompanię południowoindyjską i jest przekozakiem... super. Finałowe odcinki w których Zorro musi zebrać sprzymierzeńców i stanąć do walki z armią... coś pięknego. Dla tych kilku ostatnich odcinków warto obejrzeć ten tytuł. Cała reszta serialu postarzała się dość mocno ale te epizody ani trochę.

Nie polecę nikomu tego tytułu bo obawiam się, że każdy nowy widz byłby nim mocno znudzony i rozczarowany. Ale cieszę się, że tak wielu z Was drogie dzieci lat 90tych nadal pamięta o bajkach z polonii1 z tym tytułem na czele. Wtedy nie był moim ulubionym z nich, ale teraz jest.

użytkownik usunięty

Mogłem obejrzeć do końca nim założyłem ten temat - nie musiałbym teraz dopisywać niczego 24h później.

Ale takie na gorąco najważniejsze rzeczy o których nie wspomniałem. Końcówka jest chyba jeszcze lepsza niż pamiętałem. Ostatnie 3 odcinki są emocjonujące i pełne akcji a jednocześnie pełne cichych momentów i wzruszeń. Absolutny majstersztyk. Nie wiem czy jakikolwiek serial ma aż tak wspaniały finał. Te 3 odcinki mogę i pewnie będę oglądał w nieskończoność.

Do tego wszystkiego chciałbym dodać jeszcze parę spraw: walka Gonzalesa (wczoraj chyba pisałem Garcia o nim...) z Kapitanem Gabrielem może być moją ulubioną w całej serii. Gabriel jest o wiele lepszym szermierzem, ale Gonzalez wykorzystując w tej walce swój gniew i siłę pokazał klasę. Pojedynek krótki, ale świetnie zrealizowany jak dla mnie. Szkoda, że Jeckyl nie dostał szansy pokonania Gabriela w bezpośrednim pojedynku, ale mimo to ta postać i tak jest jedną z moich najulubieńszych w tym tytule.


Teraz w kwestii Lolity i Raymonda.
Zacznijmy może od niego. Większą część serii nie pełni zbyt aktywnej roli - daje pole do popisu (i porażek) swoim pionkom z Gabrielem na czele. Ale pomimo braku jakiejś wielkiej charyzmy i ciekawej osobowości jedno czyni go znakomitym antagonistą. Jest realistyczny. Nie jest podkręcającym wąsik złoczyńcą. Jest wysoko postawionym wojskowym, skorumpowanym i ambitnym - nie chce władzy by ludziom działa się krzywda, dzieje się niejako przypadkiem bo ich krzywda i napychanie kieszeni wysoko postawionym ludziom (jak choćby on sam) to najprostsza droga do większej kasy i władzy. Mogłoby być lepiej - mógł dążyć do niepodległości Californi z pobudek patriotycznych (w sensie lokalnie) ale musiałby być napisany od podstaw na nowo a nie wiem czy dla 90% widzów cokolwiek by to zmieniło.

I Lolita - jestem generalnie sceptycznie nastawiony do lasek w których kocha się główny bohater a które okazują mu zainteresowanie dopiero gdy okazuje się, że jest prawdziwym bohaterem. Niby tak było tutaj - Lolita rzuciła się Diego na szyję bez zastanowienia dopiero gdy okazał się Zorrem. Ale wcześniej go nie lekceważyła dlatego, że nie wiedziała, że nim jest. Do samego końca próbowała go zmobilizować do działania - czy to zwyczajnej pracy każdego dnia na chleb czy walki z wrogami ludu przed którą ona sama się nie chowała. To nie to, że nie był zorrem ją trzymało na dystans od chłopaka którego może kochała od dzieciństwa ale jego postawa - aż tak skutecznie udawana. Postawa tchórza i lenia który prędzej schowałby się za nią albo porzucił na pastwę zagrożenia i uciekł (widz wie, że po to by ratować ją w przebraniu - ona nie). Dlatego aż sam się dziwię, że tak długo okazywała mu mimo wszystko tak wiele ciepła i wsparcia. Może nie jako narzeczona tylko jako koleżanka (ale nie z braku chęci tylko rozczarowana tym jak się "zmienił" czyli kogo udawał) była przy nim od początku do końca i zasłużyła by być żoną zorra w przyszłości:P