Spotkałem się z dość intrygującą hipotezą dotyczącą najazdów Wikingów na chrześcijański Zachód .
Na wstępie przypomnę, że początek epoki najazdów WIkingów wiąże się z napadem na klasztor w Lindisfarnie w 793r. W kolejnych zaś latach tych najazdów na Europę zachodnią było istne mrowie. Napastnicy za swój główny cel brali ośrodki chrześcijańskie i wykazywali się ogromną wrogością do chrześcijan.
Otóż 20 wcześniej cesarz Karol Wielki rozpoczął wojnę przeciwko pogańskim Sasom. Toczył ją z ogromną bezwględnością i okrucieństwem przez kolejne 30 lat. Bezlitośnie tępił wszelkie przejawy tamtejszego pogaństwa i mieczem nawracał Sasów. Do Saksonii cesarz wysłał 33 wyprawy wojenne! Pokłosiem tych wypraw było nie tylko nawrócenie Sasów, wybicie opornych, ale także rzesza uciekinierów, którym nie odpowiadały chrześcijańsko-feudalne nowe porządki. Ci uciekinierzy, szczerze nienawidzący chrześcijan, uciekali na północ, do etnicznych i religijnych pobratymców. Otóż jest hipoteza, że to właśnie ci uciekinierzy podburzyli mieszkańców Północy do ataków na chrześcijan, opowiadając im bez końca o zbrodniach chrześcijan wobec wyznawców Odyna i o nieprzebranych skarbach zbieranych w klasztorach i kościołach. Na trafność tej hipotezy wskazuje nie tylko okrucieństwo Wikingów wobec mnichów i księży, ale też ich bardzo dobra orientacja od początku w lokalizacji miejsc kultu chrześcijan na Zachodzie. Ataki nie były na oślep! Po prostu Wikingowie mieli dobrych przewodników i dobrze wybierali cele. Można by więc powiedzieć, że od 793r. rozpoczęła się era krucjaty wyznawców Odyna. Z tym, że jej celem było nie tyle nawracanie, co zemsta za ujarzmienie Sasów ...
Źródła do czego? Bo o dwukrotnym pobycie np. saskiego przywódcy Widukinda w Danii w 777 i 782r. piszą np. na Wiki w jego notce biograficznej. Zaś z hipotezą o saskiej inspiracji spotkałem się np. w: Młot i krzyż -Nowa historia wikingów Fergusona
Ciekawa hipoteza, szczególnie to, że uciekinierzy Sascy zachęcili Normanów do najazdów.
Moim zdaniem nie były to wyprawy w celu zemsty lecz przede wszystkim zysku. Ci Sascy uciekinierzy mogli jedynie roztoczyć przed wikingami nowe możliwości.
Jeśli chodzi o te 33 wyprawy przeciwko Sasom to są one raczej oznaką tego, że Karol Wielki stosunkowo litościwie(choć nie zawsze) postępował względem Sasów( "Karol Wielki. Cesarz i święty" Ernst W. Wies ).
Z Saksonii uciekała saska elita intelektualna: skaldowie, kapłani, zgorzali poganie-arystokraci z przybocznymi drużynami i rodowymi skarbami. Pieniądze mieli, ale nie mieli perspektyw i stałego miejsca w społeczeństwach nordyckich. Te gwarantowało jedynie posiadanie ziemi. W tej sytuacji naturalna jest myśl, aby zainwestować skarby w wyprawy odwetowe: budowę łodzi i zaciąg wojowników. Z kolei intelektualiści przedstawiali wyprawy jako pobożne dzieło. Do rodowitych Wikingów bardziej przemawiały informacje o bogactwach klasztornych. W ten sposób można było pożenić pobożność z chciwością.
A co do "litościwego postępowania" Karola Wielkiego wobec Sasów, to fragment artykułu o tym:
"(...) królewskich rozporządzeń dotyczących Saksonii) z 785 r. Kapitularz ten czyta się jak drakońskie prawo okupanta, który dyktuje swą wolę i hojnie szafuje karą śmierci. Groziła nie tylko za spisek przeciwko Frankom czy zabójstwo księdza, ale też za uchylanie się od przymusowego chrztu, za ciałopalny obrzęd pogrzebowy, a nawet za jedzenie mięsa w Wielkim Poście (srogi według Thietmara Bolesław Chrobry karał za to tylko wybiciem zębów). W ostatnim rozdziale kapitularza król zabronił Sasom gromadzenia się na wiecach, a sprawy sądowe przekazał w ręce komesów."
Co do tych wypraw to trochę zboczyli z kursu skoro uderzyli na Wielką Brytanię.
"litościwe traktowanie" przytoczyłem na podstawie wymienionej przeze mnie książki, która podaje, że rok po roku Sasowie zrywali układ poddańczy względem Karola, co byłoby niemożliwe w przypadku krwawej pacyfikacji tego obszaru - Wydaje mi się, że można to różnorako interpretować, jest mało źródeł z tego okresu co przyznaje sam autor.
Co do tego, że możni nie mieli perspektyw to w powyższym tytule także jest to przedstawione raczej odmiennie, wręcz zarysowany jest obraz wykorzystywania najuboższych przez szlachtę Sasów, która w wyniku kolejnych porażek dogadywała się z Karolem ponad głowami pospolitych ludzi.
Moim zdaniem wątpliwa wydaje się strategia Saskich możnowładców aby atakować zachód przy pomocy wikingów, którzy raczej mogli pójść za namową Sasów ale działali według własnych korzyści - nie jako rewanż za zbrodnie chrześcijan. Wątpię aby w tamtych czasach była taka jedność plemion tak bardzo od siebie oddalonych.
jeszcze wracajac do tego "litościwego traktowania" to rzeczywiście teraz doczytałem, że autor miał na myśli pozostawienie możnowładców Saskich na ich miejscu, brak eksterminacji ludności(co wydaje się niemożliwe tamtych czasach, ale były deportacje i krwawa rzeź w Verdun).
Dalej, na początku wprowadzono rygorystyczne prawo, które po paru latach zostało jednak złagodzone(co ciekawe, sami Sasi za kradzież barci karali śmiercią, według autora)
No, z punktu widzenia Wikingów chrześcijanie to chrześcijanie, niezależnie od tego, czy mieszkają w Brytanii, czy Francji :) . Odnośnie zaś braku perspektyw, to dotyczyło Sasów-ideowców. Owszem, kolaboranci mogli sobie znaleźć miejsce (dość nędzne) pod nowymi rządami, ale nie wszystkich to zadowalało. Z pewnością nie było tam miejsca dla pogańskich intelektualistów.
Wyprawy początkowo były niewielkie: w kilka, kilkanaście łodzi. W sam raz jako inwestycja wojujących saskich fanatyków. Na wielką skalę Wikingowie ruszyli dopiero pół wieku później, kiedy to pojawiły się "wielkie armie pogan", atakujące jednocześnie Anglię, Paryż, Konstantynopol.
I jeszcze prof. Modzelewski: (...) W 772 r., w czasie pierwszej wyprawy przeciwko Sasom, Karol Wielki dotarł do sanktuarium Angarów. Czczono tam Irminsul - wysoki słup drewniany zwieńczony przypuszczalnie rzeźbionym wyobrażeniem głowy lub twarzy bóstwa. Dla Sasów była to "powszechna kolumna podtrzymująca wszystko", a więc filar, na którym wspierał się nieboskłon i cały kosmiczny ład świata.
Karol Wielki kazał obalić Irminsula i zagarnął skarbiec Angarów. Odnotowano to w rocznikach królestwa Franków, chodziło bowiem o symbol podwójnego triumfu - nad pogaństwem i nad organizacją polityczną saskiego plemienia. Indoeuropejskie pogaństwo nie było tylko systemem wierzeń. Było fundamentem tradycyjnego ładu społecznego. Chrystianizacja niszczyła ten fundament i otwierała drogę do przebudowy ustroju, która zmieniała społeczeństwo od podstaw.
Sasi mieli powody do obaw, że po obaleniu Irminsula niebo zawali się im na głowy, i dobrze rozumieli, że król Franków zamierza zniszczyć ład społeczny, w którym żyją od wieków. Dlatego jeszcze długo stawiali opór. Po kolejnych ekspedycjach i powstaniach Karol użył radykalnych środków - w Werden nad Alerą kazał ściąć podobno 4,5 tys. Sasów. To trudne do wyobrażenia. Proszę sobie przypomnieć, jak wyglądało rozstrzeliwanie podobnej liczby polskich oficerów w Katyniu. To trwało jakiś czas. Jak długo trwała masowa egzekucja w Werden, nie wiemy."
Nie mogę się zgodzić z tym, że kolaboranci mogli liczyć na niską pozycję w społeczeństwie. Myślę, że skoro zdecydowaliby się przyjąć chrzest byliby raczej pełnoprawnymi możnowładcami jak za czasów pogańskich. Wszak nie da się wymienić całej warstwy rządzącej, szczególnie w tamtych czasach, Karol musiał czymś zachęcić możnych do tego aby poparli jego sprawę w zamian za bycie jego poddanymi. Tak ogromne Państwo nie mogło by się utrzymać bez pomocy lokalnych władz.
wydaje mi się wątpliwe aby najmożniejsi Sasowie ryzykowali swoimi majątkami dla religii, wszak historia uczy, ze ci co mają najwięcej, najbardziej się lękają i są najbardziej skłonni do ustępstw.
co do inteligencji to wtedy raczej czegoś takiego nie było. Podział był raczej na możnych, posiadających majątek i na biedotę. Może rzeczywiście frylingowie- średnio zamożni, wolni obywatele emigrowali na północ?
każda hipoteza coś wnosi do tej historii
Z całą pewnością społeczeństwo saskie przyjmowało różnorodne strategie wobec frankijskiej agresji: walka, kolaboracja, emigracja. Pamiętajmy jednak, że mówimy o potężnym narodzie: ok. 80.000 km kw. powierzchni i ok. 500.000 mieszkańców. W każdym bądź razie długotrwały opór saski świadczy dowodnie o ich wrogości wobec nowych porządków. Bardzo wielu Sasów zginęło na polakach bitew lub podczas masowych egzekucji - tylko w Werden zamordowano 1% narodu saskiego, mnóstwo wysiedlono. W tej sytuacji emigracja części elit Sasów do pobratymczej Danii jest naturalnym rozwiązaniem. Z tym, że myślę raczej o setkach niż tysiącach ludzi - ale należących do społecznej elity: jak pisałem wyżej pogańskich intelektualistów i możnych. Skupili się oni na dworach arystokracji Północy i urabiali tamtejszą opinię publiczną, zachęcając do pomszczenia Odyna i wzbogacenia się kosztem chrześcijan. Jarlów w Danii i Norwegii nie było wielu, może 80, więc propaganda niewielkiej liczby emigrantów była wystarczająca.
dlaczego więc nie wyruszyli wprost na swoje ziemie z Normanami, w odwecie?
jeśli było tak jak mówisz musieli sobie zdawać sprawę, że ich zemsta trochę chybia celu, wręcz przypomina raczej łupieżcze wyprawy w celu zysku a nie zemsty. Jak wytłumaczyć ekspansje Normanów na tereny Rusi?
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ekspansja Normanów miała raczej podłoże demograficzne i może właśnie emigranci Sascy tylko uruchomili nieuchronną lawinę.
dlaczego więc nie wyruszyli wprost na swoje ziemie z Normanami, w odwecie?
jeśli było tak jak mówisz musieli sobie zdawać sprawę, że ich zemsta trochę chybia celu, wręcz przypomina raczej łupieżcze wyprawy w celu zysku a nie zemsty. Jak wytłumaczyć ekspansje Normanów na tereny Rusi?
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ekspansja Normanów miała raczej podłoże demograficzne i może właśnie emigranci Sascy tylko uruchomili nieuchronną lawinę.
"dlaczego więc nie wyruszyli wprost na swoje ziemie z Normanami, w odwecie? "
Niby mieli palić Saksonię? :) Płynęli tam gdzie były łatwe cele i do tego gwarantujące wysokie łupy. Wyprawy musiały na siebie zarabiać. A że winnymi, w oczach Sasów, był ogół chrześcijan, więc nikomu nie przeszkadzało zabijanie angielskich księży w odwecie za frankijskie zbrodnie. Zwracam uwagę na okrucieństwo Wikingów wobec duchownych.
Co do ekspansji na Ruś, to chodziło tu o cele handlowe, opanowanie szlaków do Bizancjum i do Kalifatu.
Wikingowie więc byli taką potęgą, że mogli na prawo i lewo skutecznie atakować, plądrować i zdobywać. I to tylko za sprawą genialnych Sasów.
Co do tej egzekucji w Werden: "kazał ściąć podobno 4,5 tys. Sasów. To trudne do wyobrażenia". Właśnie czytam o antycznej Grecji i przeszło tysiąc lat wcześniej znacznie mniejsze państwo-miasto Ateny wymordowało w roku 427 przeszło 1 tysiąc obywateli Mityleny o rewoltę i wystąpienie ze Związku Morskiego. W 422 roku duża częśc mężczyzn miasta Skione została wymordowana. Dalej, wymordowano w 415 r. wszystkich mężczyzn wyspy Melos. Wydaje mi się, że prof. Modzelewski wyraźnie nie docenia Państwa Franków, szczególnie na tle przedstawionych wyżej faktów.
źle się wyraziłem, nie tyle "nie docenia" co przedstawia tą egzekucję jako coś bezprecedensowego w tamtych czasach.
Bardzo interesujaca hipoteza, ze wzgledu na fakt iz wikingowie w Brytanii atakowali saskie krolestwa :)
Chrześcijańskie królestwa, to miało znacznie pierwszorzędne. Nadto, Sasi mieszkali na południu wyspy. W centrum, północy i na wschodzie mieszkali Anglowie i Jutowie.
Sasi na wyspach brytyjskich to potomkowie Sasów z terenów dzisiejszych Niemiec. Jednak skolonizowali te wyspy jeszcze w czasach Rzymskich. Myślisz że kilka wieków później ktoś pamiętał o wspólnym pochodzeniu?
Wtedy pamieć historyczna była długa, chociaż niewiele z tego wynikało w praktyce. Zdaje się, że saski (niemiecki) kronikarz Thietmar swojej kronice ok. 1000r. wspomina o pokrewieństwie Sasów w obu krajach. Różnice językowe w tym czasie były niewielkie, a obie wspólnoty łączyło wspólne wyznanie katolickie. Z tym, że katolicyzm w Anglii był po trosze podejrzany, gdyż pozostawał poza reformą karolińską.