Wallander prowadzi śledztwo w stolicy postsowieckiej Łotwy. I nie napotyka żadnych trudności językowych. Praktycznie z każdym jest się w stanie porozumieć (w domyśle: po angielsku). Ciekawe, bardzo ciekawe...
Byłem na Łotwie. I nawet w małym miasteczku sprzedawczyni w sklepie mówiła po angielsku. Łotysze mają jeden z najlepsych współczynników dostępu do internetu i mnóstwo emigrantów. Nic dziwnego.
"Łotysze mają jeden z najlepsych współczynników dostępu do internetu i mnóstwo emigrantów. Nic dziwnego."
1 Wśród Polaków z Internetem chyba tylko nieco gorzej. A i naszych emigrantów w UK oraz Eire a nawet w USA - miliony. Ciekawe dlaczego jakoś nie przynosi to efektu w postaci powszechnej komunikatywności w języku angielskim.
2 Na Łotwie niemal połowa mieszkańców to nie-Łotysze. Dla większości z nich językiem ojczystym chyba pozostaje rosyjski.
Być może to kwestia proporcji? Łotwa jako mały kraj strasznie przeżył kryzys. Wiele osób wyjechało. Jak masz 2 miliony mieszkańców, z czego 800 tys innej narodowości i niech powiedzmy dodatkowo 400 tys. emigrantów, to potrzeba języka angielskiego wydaje się naturalna.
Znam kilku Łotyszów i to prawda, większość ludności mówi po rosyjsku. Co do serialu, to obejrzałam tylko pierwszy odcinek - nie mogłam patrzeć na to, jak wypruwają wnętrzności powieści Mankella i tworzą jakieś monstrum z losowo wybranych kawałków. Tam Wallander mógł się porozumieć tylko z kilkoma osobami, nie wspominając o tym, iż sam z angielskim był mocno na bakier. Poza tym cąły czas był pod czujną obserwacją, więc też i nie starał się zbytnio porozumiewać z obywatelami Łotwy.