Ten serial powinien był trafić do Netflixa by ludzie mogli go obejrzeć ciągiem, tak jak powinno się go oglądać. Bo to 1/3 opowieści i jak zwykle przy początkach, nic się nie klei a odcinek stanowi zlepek scen, które prawie w ogóle się nie łaczą. Do tego w serialu nie ma sekcji przypominającej co bylo wcześniej co tylko pogłebia uczucie zagubenia.
Serial tak naprawdę ciągną aktorzy pokroju Kyle'a Maclachlana czy Naomi Watts. Reszta postaci w ogóle nie utkwiła mi w pamięci. Ten diler co był z Amandą Seyfried i w tym odcinku zabił dziecko to porażka. Niby chciano mną wstrząsnąć, ale to tylko zwiększyło moją antypatie do postaci. A Moneta ? O co w tym chodziło bo nie zrozumiałem ? Kompletnie olano tez watek tajemniczegho morderstwa z pierwszego odcinka. A zamiast radosnego Agenta Coopera śledzimy jego niedorobioną wersję. Maclachlan dobrze gra i to było ciekawe gdy Cooper wyszedł z Chaty ale minęly 2 odcinki i on dalej jest opóźniony. Ludzie czekali 25 lat na powrót tej postaci a tu Lynch odstawia takie cyrki (zapewne celowo). Sceny w jadajni niby śmieszne (ten śmiech kelnerki), ale nic nie wniosły do fabuły. A ten karzeł mordujący nieznajomą kobietę w biurze ? Co to w ogóle było ? Za dużo pytań za mało odpowiedzi i sceny zbyt losowe. Gdyby to był 2-godzinny film to bym przełknął bo w koncu wszystko by się wyjaśniło, ale jak mam przed sobą jeszcze 12 odcinków w 11 tygodni, z czego spora częśc bedzie pewnie podobbna, bo wszystko zacznie się wyjasniac po koniec sezonu, to czuję że będzie cięzko. A w serialu nie chodzi o to by widz się męczył, ma być wręcz przeciwnie. Ale jako fan poprzednich serii będę męczyć do samego końca. Lynch pewnie w końcu zaskoczy, choć wielkich nadzei nie mam. Lepiej by było jednak by to się stalo wcześniej niż później, zanim odpadną wszyscy widzowie.
Facet który zabił dzieciaka to chyba nie ten sam facet co mąż Becky (Amandy Seyfried).
Otóż to. A kobieta nie jest nieznajoma o ile oglądało się poprzednie odcinki z otwartymi oczami.
Część zagadek już się wyjaśniła. I tak poza tym u Lyncha nie chodzi o to, żeby złapać króliczka ale by gonić go :)
Kurczę...kojarzę ją ale nie mam pojęcia skąd - napisz pls bo mnie to gryzie;)
Po tym odcinku upewniłem się w przekonaniu, że powinni opublikować odcinki w jednej chwili, jak robi to Netflix. To rzeczywiście 18 godzinny film. Tyle trudno go tak traktować, gdy musimy czekać tydzień na kolejny, mały fragment. Fragment, który wywołał we mnie, entuzjaście nowego sezonu mieszane odczucia.
Dougie marnuje chyba połowę odcinka, gdyby nie Naomi Watts pokazująca pazur, byłbym już zirytowany tym ciągnącym się niepotrzebnie wątkiem.
Po drugiej stronie Carl Rodd, muszę przyznać że scena śmierci dziecka bardzo mocno mnie zaskoczyła - w poprzednim odcinku mało co dziecko nie wybuchło w pobliżu samochodu-pułapki, uznałem więc że to granice której Lynch nie przekroczy. A jednak. Inna sprawa to ujęcia pokazujące tłum gapiów. Ci aktorzy-amatorzy nieudolnie udawali emocje. Tak się nie robi, atmosfera siada gdy dostrzega się takie niedoróbki.
Pojawia się Diane... i tylko tyle, żadnej ciekawej rozmowy, między nią a Albertem. Moment ujawnienia tajemnicy serialu tego kalibru, postaci o której wspominał tylko Dale, powinien zapadać w pamięć. Na mnie jej pojawienie się nie zrobiło wrażenia, tylko jej wygląd był udany. Lepiej by jej pojawienie się było potrzebne i nie ograniczało się do taniego fanserwisu.
Horne to kolejny nieudacznik, tchórz. Tak chłopak córki Shelly. Tyle, że ma gruby portfel i potrzebę dominacji nad słabszymi. Podoba mi się to, udaje silnego, a w rzeczywistości jest słabeuszem.
Napakowany karzełek też jest fajny, ale na razie nie można nic o nim powiedzieć - dlaczego miał też zdjęcie Douga?
Wisienka na torcie - Hawk. To on powinien być szeryfem, nie brat Harry'ego, który daje się ośmieszać i obgadywać.
Odnajduje... wyrwane strony z dziennika Laury Palmer? Zapewne będą tam słowa Annie z FWWM. Tyle czy ta scena nie miała miejsca po tym, jak strony zostały wydarte przez BOB'a, a dziennik oddany Haroldowi?
Utwór na zakończenie - jak dotąd najsłabszy. Poprzednie odsłuchuje raz za razem, są świetne. W tym przypadku musiałem się zmusić by odsłuchać go do końca, nie mój gust.
Na czym polegala nieudolnosc gry tych aktorow (amatorow?)? Mieli standardowo krzyczec czy jak? :D
Ich gra wydawała mi się sztuczna, reakcje tych postaci na tragedię: nieszczere. Subiektywne odczucie, może po prostu było za dużo było ujęć na te osoby?
Bardzo rzadko zdarza mi się czepiać gry aktorskiej, wręcz przeciwnie - raczej mam sporą tolerancję w tym aspekcie ;)
Być może się mylę, ale mi to wyglądało na celowe. Pasuje mi to do ogólnej apatii społeczeństwa zobrazowanej w scenach z Dougiem - każdy widzi że jest z nim coś nie tak, ale nikt nie zgłębia się w temat. Tak samo tutaj, wymuszone i nieszczere reakcje mogą świadczyć o braku prawdziwych emocji i empatii (oczywiście uogólniając) u ludzi w dzisiejszym świecie.
http://i.imgur.com/06iy2q4.gif - to jest po prostu tak pozbawione emocji, że aż nie jestem w stanie uwierzyć że Lynch i Frost, którzy dbają przecież mocno o detale i poszczególne ujęcia, pozwoliliby na coś takiego przez przypadek
"Horne to kolejny nieudacznik, tchórz. Tak chłopak córki Shelly."
Przecież Horne pojawia się tylko w cenie w barze w 5 epizodzie i w 6 w scenie z monetą i dzieciakiem.
Chłopak córki Shelly to inna postać.
Pozytywne, więcej muzyki, zwłaszcza początek miał ciekawy klimat dzięki niej. Odcinek dał ostateczną odpowiedź na pytanie czym, lub kim jest Diane. Hawk w końcu (zapewne) odnalazł to, co miał. Fabuła posuwa się do przodu, co prawda pokrętnie i powoli, ale skutecznie. Ogólnie na plus.
Tak czytam te wszystkie negatywne komentarze i zastanawiam się czy oglądamy ten sam serial. Jak dla mnie cały ten sezon jest rewelacyjny. Siadam do każdego odcinka "zaorany" po całym dniu przez masę obowiązków, ciężką pracę i dwójkę małych energicznych dzieci, a mimo zmęczenia nie usypiam podczas oglądania nowego Twin Peaks. Co więcej! Każdy odcinek mnie mega wciąga - czuję się jak w transie - to jest chyba ta magia Lynch'a :-).
Moim zdaniem akcja posunęła się do przodu. Wszystkiego jest więcej, pomimo nadal tej samej formy przekazu.
Pamiętam jak pierwszy raz oglądałem oryginalne Twin Peaks - co chwilę sam zadawałem sobie pytanie o co tutaj chodzi - wszystko wydawało się inne, dziwne. Podobnie jest teraz, tylko jest bardziej nowocześnie i bez całej otoczki opery mydlanej, co oczywiście jest dużym plusem.
Nie mogę doczekać się kolejnego, 7 odcinka :-)
Dokładnie. Współczesny widz jest przyzwyczajony by od razu mu wywalić kawe na ławe, brak mu cierpliwości by chłonąć fabułe.
Ja czytam te wszystkie komentarze o tym, że "nic się nie dzieje", "zero akcji" itp. i mam problem, bo dla mnie dzieje się bardzo dużo, momentami wręcz trochę za dużo. Fakt, tempo dość powolne, ale wszystkie wątki powolutku się rozwijają i zazębiają, mi taki sposób narracji bardzo odpowiada.
Ktoś pisał w tym temacie, że powinni wzorem Netflixa wrzucić cały sezon od razu. Moim zdaniem to najgorsza rzecz, jaką mogliby zrobić. Jasne, fajnie będzie cały sezon w ramach powtórki obejrzeć ciurkiem (oczywiście jeśli wysoki poziom do końca się utrzyma), ale klasyczny sposób emisji jednego odcinka na tydzień przy pierwszym oglądaniu jest dokładnie tym, czego ten serial potrzebuje. To niesamowite, jak kolejne odcinki siedzą w głowie, analizuje się kolejne sceny i wyczekuje z niecierpliwością ciągu dalszego.
Tak zdecydowanie ma tak samo :) Może to kwestia przyzwyczajenia ludzi do innej stylistyki prowadzonych aktualnie seriali. Rzadko się zdarza aby bohater długo wpatrywał się w akta i na pierwszy rzut oka nic z tego nie wynikało ;)
Jako że to już 1/3 sezonu za nami oficjalnie przedstawie mój domysł - Cały ten sezon (serial) jest po prostu o dojsciu do siebie Coopera po pobyciu w Czarnej Chacie.
Z dużej chmury mały deszcz. To na co wszyscy czekacie się nie wydarzy. Lynch rzuca wątkami którym brak przyczyny i skutku, urywa wątki, a pewnie jak do nich powróci to juz nikt nie będzie o nich pamiętał. Zresztą i tak są mało istotne i nie wnoszą nic do całej historii. Jakiej historii? Z tej mąki juz chleba nie będzie. A główny wątek to powrót do normalnosci Coopera + lekkie przypomnienie bohaterów + trochę czary mary o czarnej chacie i tyle
Ciekawostka - szpikulec karła to z ang. Awl, wymowa Owl ;) mały smaczek twórców w kontekście całego serialu.
'F*** you Gene Kelly you motherf*ker!' w wykonaniu Alberta - mistrzostwo (dla niekumatych - nawiązanie do 'Singing in the rain'. Smutno się robi jak się pomyśli że to jego ostatnia rola. Naomi Watts też rewelacyjna, szczególnie gdy dowiedziała się o Jade ;)
Scena z karłem była mocna, ale w sumie wywołała u mnie śmiech. Z napisów końcowych wiadomo że nazywa się Ike The Spike :D Haha.
Hawk prawdopodobnie znalazł kartki z pamiętnika Laury Palmer. Od razu przypomniała mi się scena z drugiego sezonu z Philipem Gerrardem w kabinie. Zgaduję, że jest to ze sobą powiązane.
Co ciekawe, skrzyżowanie na którym Richard Horne potrącił dzieciaka wygląda na dokładnie to samo co w Fire Walk With Me (kiedy Leland i Laura spotkali Jednorękiego) - scena tutaj https://www.youtube.com/watch?v=O2-LoEtc7n4. Numery na słupie elektrycznym też zgadzają się z tymi z FWWM.
Być może wynika to z miłości do twórczości Lyncha jak i całego świata Twin Peaks, ale dla mnie ten nowy sezon to po prostu mistrzostwo. Powala mnie dbałość o detale i to jak poszczególne sceny, a nawet wypowiadane słowa współgrają ze wszystkim co widzieliśmy do tej pory w starym TP i FWWM.
Faktem jest, ze trzeba mocno analizowac poszczegolne sceny, zeby wylapac smaczki. Bez dobrej znajomosc twinpeakowskiej tworczosci Lyncha i Frosta trudno w ogole podejsc do tego serialu:)
W ogóle scena ze skrzyżowanie z tego odcinka jest bardzo podobna do sceny ze skrzyżowaniem w FWWM. W obu przypadkach samochody zatrzymują się, żeby przepuścić pieszych i w obu przypadkach znajduje się niecierpliwy kierowca, który nie chce czekać. Także w obu przypadkach kierowca później zawraca i krzyczy coś.
Jak czytam niektóre komentarze dotyczące odczuć związanych ze sceną potrącenia dziecka, to myślę sobie, że one tylko potwierdzają jak dobrze ta scena została nakręcona. Dzisiaj aby poruszyć widza nie wystarczy nakręcić brutalnej sceny, w której ginie dziecko. Przydałoby się więcej krwi, więcej krzyków, odpowiedniej muzyki, jakieś efekty specjalne, zwolnienie tempa itd. Sam fakt, że coś takiego się wydarzyło nie wystarczy. Jesteśmy jak tłum gapiów z tej sceny.
A tak po za tym to myślę, że ta scena została nakręcona całkiem realistycznie. Kiedy zdarzają się wypadki zazwyczaj ludzie tylko stoją i się gapią, a mało kto coś zrobi. Nawet na kursach pierwszej pomocy uczą aby osoba, która zacznie udzielać pomocy poszkodowanym zwracała się bezpośrednio do gapiów wydając im polecania, bo inaczej nikt sam z siebie nie pomoże. Każdy będzie czekał aż zrobi to ktoś inny. Taka
psychologia tłumu.
dokładnie, te komentarze przypomniały mi też pełne szoku 'o co chodziło?" komentarze po kuriozalnym monologu syna Lucy i Andiego - ludzie nie bardzo łapią ironię
Ja jak zwykle zapraszam na naszą recenzję 6 odcinka: https://www.youtube.com/watch?v=nKOop3psDV8
Tym razem działo się dużo, jak na standardy Lyncha też SPORO się wyjaśniło. Poza Diane, WRESZCIE wiemy o co chodziło z zagadką od pieńkowej damy. Przyznam, że jak wreszcie sobie uświadomiłam co to jest, to mnie wryło w krzesło, bo przecież ten wątek był tkany zarówno w starym serialu, jak i filmie. Także to robiło wrażenie (o ile ta teoria okaże się prawdą).
Jednak mimo wszystko ten odcinek najbardziej zgrzytał. Były świetne momenty (ja tam nadal kupuję Coopera w roli dwuletniego dziecka, no i powrót Carla Rodda), ale było też sporo ważnych scen, które najzwyczajniej nie zadziałały (karzeł i nowy narkotykowy boss Red). No zobaczymy, co przyniesie nam kolejny tydzień.
Lekki off-top, ale kolejne części otrzymały już swoje podpisy. Dla przypomnienia:
Part 1: My log has a message for you. (Margaret Lanterman aka the Log Lady)
Part 2: The stars turn and a time presents itself. (Margaret Lanterman aka the Log Lady)
Part 3: Call for help. (Dale Cooper)
Part 4: …brings back some memories. (Bobby Briggs)
Part 5: Case files. (Dale Cooper)
Part 6: Don’t die. (MIKE aka The One-Armed Man)
Part 7: There’s a body all right. (June 18, 2017)
Part 8: Gotta light? (June 25, 2017)
Part 9: This is the chair. (July 9, 2017)
Part 10: Laura is the one. (July 16, 2017)
Part 11: There’s fire where you are going. (July 23, 2017)
Part 12: Let’s rock. (July 30, 2017)
Tytuły zapowiadają ciekawą podróż. Aż strach się bać, jak zwać się będą ostatnie party. Mam podobne odczucia, co bigspider. Odsunięcie na bok opery mydlanej wzmocniło wymowę mitologiczną serialu. Ekshibicjonistycznie chciałbym jeszcze większego nakręcenia spirali tajemnicy. Indianie, iluminacji, sowia jaskinia. To wszystko powróci w nowej otoczce. Ach i ta cała elektryczność. Wpuszczenie muzyki Jewela zaprawiło nam tę zupę i nie jest to zupa tak entuzjastyczna, bo i Cooper nam nieco o"sowiał". W przeciwieństwie do innych, nie odbieram jego spowolnienia negatywnie. To nowa jakość, która może stać się atutem. Red room wyzwala pozytywną moc i pomaga przetrwać naszemu smakoszowi kawy i placków ze śliwkami.
Dwa tygodnie przerwy między 8 i 9 odcinkiem? Jak ja to przeżyję? :/
Może jakiś fajny clifhanger będzie na koniec ósmego odcinka, ale to chyba nie w stylu Lyncha :p
Hmm, posprawdzałem po innych źródłach i faktycznie, to prawda. Liczmy, że stoi za tym dobry powód. Coś ważnego musi się wydarzyć.
Możliwe, że powód jest prozaiczny, jakieś święto czy coś w tym stylu i dlatego nie będzie nowego odcinka. Pamiętam, że przy "Grze o tron" była taka przerwa (chyba w trzecim sezonie) z tego właśnie powodu. Może 4 lipca ma na to jakiś wpływ, w końcu święto niepodległości w USA to ważna sprawa ;)
Pewnie tak. Skoro Lynch widzi całość, jak jeden duży film, to "przerywanie" traktuje nieco przymusowo. Stąd też wrzuca piosenkę w barze.
Ja jestem ciekaw, jak wyglądał montaż całości. Pewnie po zmontowaniu 55 minut Lynch mówił "ok, czas się kończy, to wrzucamy piosenkę w barze" :D
Pewnie to była dla niego katorga, ale przynajmniej miał te piosenki, aby jakoś to wyglądało. Niestety ostatnie sceny odcinków, przed tym "finałem" są bardzo przypadkowe;)
Nowy sezon jest bardzo specyficzny. Ale mi się to podoba takie 9/10 a nawet 10/10. Nie oczekiwałem, że będzie taki jak pierwszy i drugi. Może wątek Coopera się dłuży ale liczę na to, że w najniższych odcinkach się obudzi.
To co się dzieje w 5 i 6 odcinku brak słow.... a scena z karłem goniącym starszą babkę bezcenna. Współczuję ludziom, którym to się podoba.