PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=725199}
8,0 27 tys. ocen
8,0 10 1 27402
8,9 29 krytyków
Twin Peaks
powrót do forum serialu Twin Peaks

CZĘŚĆ PIERWSZA (SEZON I, II i FIRE WATK WITH ME)

Jestem świeżo po zakończeniu nowego Twin Peaks. Na wstępie napiszę, że jestem fanem oryginalnego serialu, czyli dwóch pierwszych serii. Niewątpliwie bardzo dużym plusem tych serii, był wątek kryminalny, który w połączeniu z wątkami surrealistycznymi dał nam niezapomniany finał sezonu drugiego. Niezapomniany, elektryzujący. Przykuwający niewątpliwie uwagę.

Bardzo ważną kwestią na którą trzeba zwrócić uwagę jest fakt, że twórcy, zarówno Lynch i jak i Frost mieli w zamyśle nie ujawniać mordercy Laury Palmer. Zostało to na nich wymuszone przez stację ABC. Myślę, że ten zabieg stacji odbija się na drugiej połowie sezonu drugiego, w większości której są po prostu luki scenariuszowe. Ta historia miała bardzo dobry początek, bardzo dobry fundament, który został według mnie dobrze wykorzystany. Serial mógł zakończyć się po złapaniu Lelanda, który okazał się mordercą własnej córki. Wszystko jest spójne, jasne i klarowne. Jak wszyscy wiemy, historia została kontynuowana wątkiem Windome'a Earla. Szczerze, bardzo lubiłem ten wątek i uważam, że dał serialowi drugie życie. Niestety mimo naprawdę sporych emocji i niezapomnianych wrażeń tutaj zaczynają robić się schody, co ma potwierdzenie w naszym "The Return", czyli tzw. trzecim sezonie.

Ktoś zapyta, co mi się nie podoba, albo o co mi chodzi? Już tłumaczę. Mam wrażenie, że serial miał świetny pomysł, dobrze wyjaśniony ujawnieniem Lelanda jako mordercy Laury. Scena, gdy widzimy obłęd Lelanda na posterunku, chyba w odcinku 9-tym (mówię o drugim sezonie) jest majstersztykiem. Ta scena oraz wyjaśnienie z filmu Ogniu Krocz ze mną, pokazuje nam obraz całej układanki. Historie Laury, co się z nią działo przed morderstwem, jaka była i całe zło. Dla mnie prosta historia, ze świetnymi motywami, jakie działały Lelandem. Niestety finał drugiego sezonu mimo swojej niesamowitości, rodzi nowe pytania, bawi się z widzem i wprowadza nas w resztę wydarzeń.

CZĘŚĆ DRUGA (SEZON III, THE RETURN)

Nie jestem fanem tego sezonu, od razu zaznaczam. Nie mniej jednak przyjemnie oglądałem powrót po 25 latach. Widać jak bardzo zmieniła się telewizja przez ten okres. Widać, że gdy David Lynch i Mark Frost dostali swobodę działania, zrobili naprawdę bardzo dobre artystyczne dzieło. Mam na myśli to, że nie zostali trzymani na smyczy. Widzimy nowoczesność, brutalność, dzisiejszą telewizję. Groteska, humor jest w wielu aspektach podobny do tego z pierwowzoru. Widać wiele elementów zostało powtórzonych. Od elementów absurdu, humoru. Trzy rzeczy się zmieniły. Klimat, styl kręcenia i fabuła. To są moje największe rozczarowania. Klimat miasteczka nie został powtórzony, ponieważ akcja działa się w wielu miejscach, od Twin Peaks, aż po Las Vegas. Nie wnosi to tak naprawdę nic ciekawego. Uważam, ze twórcom zabrakło pomysłów na lepsze strawienie tego co widzieliśmy i po prostu na większe emocje. Fabuła skupia się tak naprawdę na Cooperze, Mr C i reszcie tego co widzieliśmy. Uważam to za duży błąd. Aktorzy, bohaterowie drugoplanowi (mniej istotni) od agenta Coopera (Kyle'a McLahlana) są zupełnym tłem. Zupełnym, nieistotnym tłem. Co gorsze, w tym sezonie zostało wykorzystano mnóstwo aktorów, którzy pokazali się w jednej czy dwóch scenach i więcej ich już nie ujrzeliśmy. Część z oglądających powie pewnie, że oni nie byli ważni, że tak chcieli twórcy i taki był zamysł. O scenach, gdy oglądamy np. zamiatanie podłogi przez kilka minut nie chce wspominać. Podobnym zabiegiem w oryginalnej serii były różne mało istotne wątki poboczne (wątek brata Horne'a z tymi żołnierzykami, czy wątek o Jamesie i tą kobietą) . Wszystko sprowadza się do tego, że kuleje fabuła tego sezonu. Zdecydowanie. Nie tego oczekiwałem po tym powrocie. Uważam, że w 18 odcinkach można było wykorzystać znacznie więcej pomysłów, skupiając się chociażby na reszcie bohaterów miasteczka, ponieważ siłą pierwowzoru byli także inni bohaterowie. Mieszkańcy Twin Peaks nie byli najważniejsi, nie o nich chodziło w historii Laury Palmer, ale byli taką równowagą i można byłoby wyciągnąć więcej, niż postawić tylko na jednego konia, skupić się tylko na jednym. Na czarnych chatach, białych chatach, poczekalniach, wielkim wybuchu, symbolach, nawiązaniach, kręceniu widzem jak we śnie. Uważam, że trzecia seria jest takim przesadzeniem w wątkach surrealistycznych, paranormalnych. Za dużo jest tutaj tych wątków. Czytałem różne interpretacje, o co chodziło Frostowi i Lynchowi. Szczerze? Nie wiem, czy oni wiedzą co zrobili. Chociaż może inaczej. Oni wiedzą co zrobili, ale czy to nie jest kpina z widza? Mówię tylko o tym widzu, który pokochał stare Twin Peaks. Ta historia nie trzyma się tego co widzieliśmy w sezonach 1 i 2. Nawet tych wątków snów, olbrzyma, karła. Wiem, że wielu fanów nowego Twin Peaks się nie zgodzi. Wiele się niby wyjaśniło, jest wiele teorii, jest dyskusja ożywiona na temat zakończenia, na temat końcowych epizodów. Super. To mi się bardzo podoba, że serial wzbudza zainteresowanie, że możemy sobie porozmawiać, podzielić się wrażeniami tego co autor miał na myśli. Każdy może sobie myśleć i interpretować wydarzenia po swojemu. To jest wielki plus i tego nikt nie zabierze nowemu dziełu Frost/Lynch. Serial nie jest zamknięty w takich ramach, w jakich był zamknięty sezon 1 i 2. Widać od razu, jak zmienił się klimat serialu, który z serialu o morderstwie nastolatki przez ojca pedofila, zamienił się w serial o odlotach reżysera i jego światach równoległych. Nie podoba mi się ocenianie 3. sezonu Twin Peaks jako arcydzieło, wychwalanie Lyncha i Frosta i mówienie, że o to chodziło od początku dwójce autorów. Tak naprawdę jest wiele nieścisłości z sezonem 1 i 2. Z tym wszystkim co widzieliśmy wcześniej. Uważam, że fabuła została źle poprowadzona, że jest dużo luk. Serie 1 i 2 były spójne, poza zapychaczami,końcówką i nie dokończeniem wątków pobocznych. Finałowe odcinki The Return (15, a już szczególnie 16 i 17) bardzo mi się podobały. Powiem szczerze, że uważam je za jedne z najlepszych, powróciło napięcie Twin Peaks i myślę, że tego brakowało od początku trzeciej serii. Czytałem różne interpretacje recenzentów, widzów i szczerze to jest akurat niesamowite, że jest o czym mówić i prześcigać się w interpretacjach co właściwie obejrzeliśmy. Sen, chaty, woodmeni itd. Najlepsza jest jednak końcówka, w stylu końca drugiego sezonu, czyli wielkie: Co ja właściwie obejrzałem. Po kultowej scenie "How's Annie?, teraz nadeszło: "What year is it"? Powiem tak, jedni pokochają za to ten powrót Twin Peaks. Powiedzą: arcydzieło, tak miało być. Dla mnie te końcowka to fabularna kpina z widza. Na pewno nie artystyczna. Nie chodzi o happy end, o powrót do tego co było. NIE! Chodzi o to, że są dziury, tak jak w drugim sezonie. Kto mi wyjaśni pomysł z Sarą Palmer jako zło, jako ta cała Judy, czy cokolwiek chcecie jeszcze jej dopisać? To zupełnie nie pasuje do postaci z pierwszych dwóch sezonów. Nic, a nic. W dodatku ta końcówka, gdy widzimy Coopera, który przeniósł się dzięki czajnikowi (jak mnie to śmieszy) Jeffriesowi do roku 89 i chce uratować Laure przed jej losem/przeznaczeniem? Serio? On nie znał Laury, przyjechał do Twin Peaks wyjaśnić jej zbrodnie. Nie znał jej, nie znał nikogo. I co najlepsze, wątek Annie Blackburn jest kompletnie odpuszczony, co nie podoba mi się. Została porwana przez Windome'a Earla, BOBA. Nie ma wzmianki o niej poza jakimś chyba listem, tak? Zagranie niskich lotów, jak już bawimy się w rozwiązywanie ważnych wątków. Cooper o niej nie pamięta? Serio? Zakochał się w niej, w drugiej serii, a jak się przebudził to przypomniał sobie o miłości do Diane? Hahaha. Chociaż to, że dodali Diane jest ciekawym rozwiązaniem.

O Twin Peaks i poruszonych wątkach, mógłbym pisać godzinami. Najważniejsze, że wzbudza to reakcje ludzi, że jest o czym rozmawiać. Niektóre sceny, niektóre rozwiązania są wyśmienite i będą wspominane (odcinek 8-my sezonu 3 chyba dołączy do legendy telewizji razem z ostatnim odcinkiem serii 2.) Historia Laury Palmer jest niesamowita i niepowtarzalna. Szkoda tylko, że zwyciężyła forma przekazu, artyzm, zamiast świetnie zbilansowanego kryminału z elementami surrealistycznymi czy fantastycznymi.

PS. Jeśli pomyliłem niektóre wątki to przepraszam, serie 1 i 2 oglądałem kilka lat temu. Poprawcie mnie i dyskutujcie, jeśli chcecie wytknąć moją opinię ;) To tylko moje spostrzeżenia. Dodam, że naprawdę lubię inne filmy Lyncha, może poza Diuną.