Ludzie, nie śpijmy! Dyskutujmy! Temat na dzisiaj: Czy jest tu ktoś kto popiera i rozumie Soledad?
Soledad nie jest ani zła, ani dobra - to egoistka. Nie popieram działań Soledad, aczkolwiek rozumiem co nią kierowało - wyjaśniała to w długich i bolesnych monologach wielokrotnie. Każda napotkana osoba odkrywająca tajemnicę Soledad stwierdzała, że jest to amoralne i co dziwne brała w tej tajemnicy udział zamiast powiedzieć zagubionej dziewczynie prawdę. Soledad to tchórz, który ucieka i kłamie zamiast stawić czoła problemom.
O proszę, stary znajomy. Dalej wielbisz Wertera i całujesz stopy Jose Luisa z "Za głosem serca"?
WOW, pierwszy raz się ze mną zgadzasz. Coś nowego.
?
Nigdy nie czytałem Wertera, a jedynie broniłem stanowiska iż książka jest o Werterze a nie o Lottcie. Iii.. nigdy nie całowałem stóp Jose Luisa? Po prostu według mnie, jak i większości forumowiczów wypadł on w korzystniejszym świetle niż Alejandro.
A temat, który założyłaś jest z góry martwy, ponieważ nie ma zdrowej osoby na świecie, która poprze porwanie dziecka.
"Nigdy nie czytałem Wertera" - wiesz, że właśnie sam się zaorałeś? Tak pisałeś jaka to "cudowna" i "barwna" książka, a okazuje się, że sam jej nie przeczytałeś. Dno i wodorosty
A ja pisałam, że nie patrzymy tylko na stronę, na którą tobie się podoba. To tak jakbyś patrzył na 1 centymetr kwadratowy "Bitwy pod Grunwaldem" Matejki i na tej podstawie oceniał całość. Skoro tego nie rozumiesz, musisz być bardzo ograniczony. Serio, nic do ciebie nie dotarło przez tyle czasu? Nie miałeś żadnych przemyśleń?
"Nigdy nie całowałeś stóp Jose Luisa" - kogo chcesz oszukać? Chyba już tylko siebie.
"Większość forumowiczów" - twój post był dodany w październiku, a ostatni odcinek serialu został wyemitowany w Polsce pod koniec stycznia. Część odpowiedzi również była dodana w październiku, dlatego te opinie nie powinny być brane pod uwagę, bo ich autorzy nie znali całej historii. Poza tym, ta "większość forumowiczów" to 6-7 osób. Serio, na tej podstawie chcesz oceniać kogo by wybrała "większość"? No i to, że coś zostało wybrane przez większość nie oznacza, że musi być jedyną słuszną opcją, więc to żaden argument.
Niekoniecznie martwy. Z tego co zauważyłam, są osoby, które twierdzą, że to wielka szkoda że Soledad została w więzieniu. Widziałam taki komentarz np. na yt. A sam sposób przedstawienia jej zakończenia to totalny absurd. Każdy jej wybaczył, każdy chciał ją wyciągać z więzienia, a Ernestina dosłownie całowała ją po rękach za to że dobrze wychowała Anę Lucię. To była dosłownie komedia.
Nigdzie nie napisałem, że czytałem Wertera. Omawialiśmy książkę na lekcji i czytaliśmy fragmenty + przeczytałem streszczenie.
Co ma 1cm Bitwy pod Grunwaldem do Cierpień Wertera, bo nie widzę powiązania. Chciałbym jakoś odnieść się do porównania, ale niestety go tam nie ma.
Mylisz sympatię do filmowej postaci, ze służalczym uwielbieniem. Styczeń, czy pażdziernik - założyłem temat i większości komentującym spodobał się Jose Luis. Nigdzie nie napisałem, że to jedyna słuszna opcja - wręcz przeciwnie broniłem zarówno Alvareza jak i Almontego. Na potrzeby dyskusji z Tobą, wziąłem stronę Jose. Czytaj co jest napisane i do tego się odnoś.
Kara za ukrywanie zagubionego dziecka się należała, zapewne gdyby Ernestina żyła to wyciągnęłaby przyrodnią siostrę z więzienia. Poza tym nie mogli się przecież w tej kwestii dogadać z Soledad. A co do tego dobrego wychowania to nigdy bym nie powiedział, że Anę Lucię wychowywała Soledad. Od kiedy uczestniczymy w serialu Soledad daje Lucii notorycznie zły przykład. Ogranicza ją w marzeniach, miłości, wolności. Kłamie, celowo uzależnia ją od siebie. Telenowela dość fajna, pełna tajemnic, w której każdy za wyrządzone krzywdy zapłacił swoją cenę. Lecz trochę za krótka. Spalili końcówkę.
Zachwycasz się książką, której nawet nie przeczytałeś. Z tego co pamiętam, w jednym poście radziłeś mi przeczytać Wertera jeszcze raz. Do tego tak się tą książką zachwycałeś. Chyba osiągnąłeś najwyższy poziom hipokryzji.
1cm2 mądralo. Naprawdę się dziwisz, że uważałam cię za osobę niezbyt rozgarniętą? Kolejny dowód, że się nie pomyliłam. W tym porównaniu chodziło o to, że patrząc na drobny fragment obrazu (wybór obrazu nie był przypadkowy, wygoogluj sobie to może się czegoś nauczysz) chcesz oceniać całość. W tym przypadku oceniasz cały utwór patrząc tylko na odczucia Wertera. Gdyby matura nie była strzelaniem w klucz, wątpię, że miałbyś te 30%.
Widać nie umiesz być wobec siebie obiektywny, bo zachowywałeś się jakbyś chciał zbudować Jose Luisowi ołtarzyk i bić przed nim pokłony. "Styczeń czy październik" - jest duża różnica, skoro w październiku nie był wyemitowany jeszcze cały serial. Według filmwebu, 20.10.2015, czyli w dniu założenia twojego tematu, został wyemitowany odcinek 92, więc minęła nawet nie połowa serialu. Nie było jeszcze tego przeskoku o 7 lat, więc ocena nie mogła być obiektywna. Po raz kolejny chciałeś patrzeć na drobny kawałek obrazu i oceniać całość. Napisałeś "większość wolała Jose Luisa", użyłeś tego jako argumentu, co oznacza, że uważasz że przez to twoja racja jest "racjejsza". Nie wykręcaj teraz kota ogonem. Broniłeś Alejandra? Błagam. Przeczytaj sobie jeszcze raz naszą dyskusję jeśli nie pamiętasz. Te drobne uwagi do wypowiedzi innych wyglądały bardziej jak próba pokazania, że jesteś taki obiektywny. Broniąc Jose Luisa pisałeś całe wywody, chociaż nieraz były one kompletnie pozbawione sensu (przykład: celowanie do ciężarnej kobiety i jej ukochanego - spoko, wyrzucenie z domu i poproszenie kierowcy o odwiezienie do rodziców - karygodne, łolaboga na stos z nim!). Może ty wreszcie zacznij czytać co się do ciebie pisze, bo później nic nie rozumiesz. A przede wszystkim myśl co sam piszesz, bo później wykręcasz kota ogonem.
To mnie w tej telenoweli wkurzało - ciągłe usprawiedliwianie Soledad i umniejszanie krzywdy rodziny Alvarez del Castillo. Już po pierwszych paru odcinkach widać było, jak bardzo zniknięcie Any Lucii zniszczyło tą rodzinę. Nie mogli uporać się ze śmiercią rodziców trojaczek, bo przez cały czas żyli tą tragedią. Wydaje mi się, że gdyby Ana Lucia wychowywała się z siostrami, byłoby zupełnie inaczej. Być może Ana Laura nie byłaby taka wycofana gdyby przez cały czas miała obok siebie kochającą i wspierającą siostrę, a Ana Leticia lepiej poradziłaby sobie z wypadkiem i brakiem wystarczającej uwagi. Najgorsze jest dla mnie zakończenie Any Leticii. Nie dość, że zamknięto ją w szpitalu psychiatrycznym to jeszcze została oszpecona. Dla kobiety to jedna z najgorszych kar, zwłaszcza że u niej wygląd był podstawą. To ze swojej urody czerpała całą siłę. Patrząc na potencjalną przyszłość, wyszłaby kiedyś ze szpitala i nie miałaby tak naprawdę nic. Do tego musiałaby żyć z wyrzutami sumienia za popełnione zło. Wszystko co zrobiła było spowodowane jej chorobą. Liczyłam na inne zakończenie, bardziej pozytywne dla trojaczek - spotkanie po latach i uleczenie ran w sercach Any Laury i Any Leticii. A co dostaliśmy? Rozgrzeszoną i kochaną przez wszystkich Soledad oraz kolejne rozdzielenie sióstr i zniszczenie jednej z nich. Pomylono kata z ofiarą i ukarano niewłaściwą osobę.
Ojojoj, poczekaj poczekaj, bo chyba jesteśmy w lesie, a nawet głęboko w puszczy..
Co prawda nie wiem co jest napisane na 58 stronie w wersecie 19, ale treść "Cierpień Wertera" doskonale znam. Była to jedna z najważniejszych powieści epoki romantyzmu w Europie. Niestety w drugiej klasie zabrakło mi czasu na dokładną lekturę. Także hipokrytą nie jestem, bo treść znam i z chęcią za jakiś czas przeczytam całą powieść.
No tak, jeden centymetr kwadratowy. Co zmienia ten kwadrat w kontekście porównania? Może za chwilę się dowiem, że odczucia Wertera to jak1 cm kwadratowy w obrazie Matejki, a pozostałe 420 461 cm kwadratowych to odczucia Lotty w utworze zatytułowanym na cześć głównego bohatera, w którym akcja dzieje się z jego perspektywy? Co to za "porównanie" jest?
Lotta jest istotna z punktu Wertera, tylko i wyłącznie jako obiekt nieszczęśliwej miłości, który kończy się samobójstwem młodego chłopaka przez broń daną mu przez ukochaną. W kulturze znane jako samobójstwo z miłości. Chyba nie mamy o czym dyskutować na razie w tej materii.
Ja naprawdę zawsze staram się uszanować zdanie kontrrozmówcy, choć w tym przypadku jest o tyle ciężko iż połowa z twoich argumentów to banialuki, a druga połowa jest zmyślona. Według mnie dobrze, że temat został założony w październiku, a telenowela skończyła się w styczniu, a nie na odwrót. Każdy na bieżąco mógł komentować, oceniać i wyrabiać sobie zdanie na temat dwóch bohaterów, bo jak widać po twoich postach na forum, zakończone seriale mało kto odwiedza.
Heh, dla mnie kuriozalne jest twierdzenie, że Alejandro był lepszy od swojego rywala w jakimkolwiek punkcie, dlatego że oni praktycznie są tacy sami. Och tak, napuszczony przez Marię, ze łzami w oczach Alvarez celował z broni do Montserrat i Alejandra, po tym jak nakrył ich w łóżku, czując się po raz wtóry zdradzony - parę lat wcześniej tak samo Almonte groził swojej żonie, że zabije ją i jej kochanka jeśli go zdradzi. Och tak, rozsierdzony do granic Jose Luis przetrzymywał w domu Montserrat i robił wszystko, żeby nie spotkała się z Alejandrem - parę lat wcześniej zazdrosny do granic Almonte przetrzymywał ją w domu, zabraniając nawet samej wychodzić poza posesję hacjendy z obawy, że ucieknie od niego. Och tak, sprytny Jose zataił przed Montse informację o tym, iż jej mąż żyje, byleby mieć ją dla siebie - kilka lat wcześniej podstępny Alejandro zataił przed Montserrat informację o tym, że jej ukochany żyje byleby mieć ją dla siebie.
Powyższych przykładów można mnożyć jeżeli chodzi o wyrządzoną krzywdę, natomiast jeśli mówimy o okazanym dobru i poświęceniu, to tutaj w porównaniu do Almontego bryluje Jose Luis. Jakiś przykład? Pierwszy z brzegu? Po zrobieniu wszystkich testów na ojcostwo, po błaganiach ukochanej i prośbach przyjaciół dumny Alejandro Almonte w końcu przyjął łaskawie żonę do siebie. Natomiast Jose Luis od razu polubił małego Laurita i nigdy nie przeszkadzało mu, że było to dziecko jego rywala.
Nie muszę bronić ani Alejandra, ani Jose, bo pierwszego wybrała pewna urocza meksykańska dziewczyna, a drugi obronił się sam oddając swoje życie za jej dzieci.
A moją rację poparłem tylko zdaniem innych forumowiczów, którzy mieli wolny wybór co do sympatii do bohaterów.
Nie zauważyłem żeby ktokolwiek usprawiedliwiał Soledad.Nawet Evaristo, największa szuja z wielkich mówił jej wprost, że za to co zrobili czeka ich wieczność w piekle. Oj to na pewno, zaginięcie ukochanej z trojaczek rzuciło długi cień na ich rodzinę. Zakończenie jest w istocie przykre, ale jeśli chodzi o Anę Leticię to adekwatne. Pod sam koniec w głębokich majakach i za pewne uspokajana psychotropami. Do końca życia będzie się leczyć z urojeń. Klasyczny czarny charakter telenowel.
Po raz kolejny te twoje tłumaczenia. Wypisywanie "jaka to cudowna książka" podczas gdy sam jej nie przeczytałeś to nic innego jak hipokryzja. Głupimi tłumaczeniami, że przeczytałeś streszczenie i tekstami rodem z wikipedii tego nie zmienisz. Nie miałeś czasu w liceum na przeczytanie 100-stronicowej książki? Brzmi co najmniej śmiesznie.
Tak, odczucia Wertera to jest jedynie kawałek interpretacji. Są jeszcze inne postacie, jest racjonalne podejście do jego cierpienia i z pewnością jeszcze wiele innych rzeczy, o których teraz nie pamiętam. Ja rozumiem, że w szkole trzeba było pamiętać przede wszystkim o tym, co może znaleźć się w kluczu, ale zdaje się, że jesteś już w takim wieku, że możesz mieć własne przemyślenia i interpretacje. Przynajmniej by wypadało. No chyba że odpowiada ci rola głupiutkiej kózki, której trzeba powiedzieć co ma myśleć, to ok, twoja sprawa, ale nie dziw się, że będziesz traktowany jak głupiutka kózka.
Co ty wymyślasz? Przecież to Albert pożyczył Werterowi pistolet. Werter nie jest jedyną postacią w tej historii, więc warto zastanowić się również nad innymi postaciami. Zawsze tak ograniczasz swoje myślenie?
Człowieku, czy ty rozumiesz cokolwiek z tego co się wokół ciebie dzieje? Nieraz wykazałam, że piszesz bzdury, obaliłam dosłownie każdy twój argument, a ty śmiesz twierdzić, że ja piszę bzdury i banialuki? Chłopcze, naucz się przegrywać. Przykro mi, że muszę zdeptać to twoje rozdęte ego, ale może przynajmniej nauczysz się, że nie jesteś pępkiem świata i nikt nie będzie ci potakiwał gdy nie masz racji. Serio twierdzisz, że można podjąć jakąś decyzję nie znając wszystkich faktów czy tylko udajesz, żeby tylko nie przyznać mi racji? Chwilami odnoszę wrażenie, że byłbyś w stanie nawet zrobić z siebie kompletnego debila byleby tylko móc mi zaprzeczyć.
Alejandro był zły, ale Jose Luis był jeszcze gorszy. Taka prawda. Jose Luis mógł spodziewać się tego, że w każdej chwili wróci Alejandro. Zataił przed Montserrat fakt, że Alejandro żyje i czego się spodziewał? Że nagle zapomni o miłości swojego życia bo on sobie tego życzy? Zasłużył sobie na to co go spotkało swoim zachowaniem i taka jest prawda. Czym innym jest rzucona pod wpływem złości groźba a czym innym faktyczne celowanie do kogoś z broni. Alejandro nie pozwolił Montserrat wyjechać poza hacjendę, a Jose Luis wysyłał za nią goryla, który miał zabić Alejandra jeśli ten się do niej zbliży. Serio nie widzisz różnicy? Co ty wymyślasz znowu? Przecież gdy Alejandro miał pewność że Jose Luis żyje, Montserrat już o tym dawno wiedziała! Człowieku, obejrzyj może niektóre odcinki jeszcze raz albo chociaż jakiegoś streszczenia poszukaj, bo straszne głupoty wypisujesz.
"Powyższych przykładów można mnożyć" - a masz takie, których jeszcze nie obaliłam? Bo twoje przykłady są albo przekręcaniem faktów albo fałszywym ich postrzeganiem. Po raz kolejny przekręcasz: a mała Romina nie istniała? Alejandro bardzo ją pokochał, traktował jak córkę i nawet chciał, żeby nosiła jego imię. Jak już chcesz porównywać to porównuj adekwatne sytuacje. Prawda jest taka, że nie wiadomo jak zachowałby się Jose Luis gdyby nie miał pewności czyją córką jest Romina.
To że 6-7 osób cię poparło to nie znaczy, że twój pogląd jest słuszny. Hitlera wybrano w demokratycznych wyborach jeśli się nie mylę.
Soledad bez przerwy usprawiedliwiała się sama. Później dołączyła do niej Remedios, Nerina, Viridiana i inni. Soledad, która świadomie porwała dziecko, zniszczyła przez to życie wielu osób i prosiła Evarista o pomoc wiedząc doskonale na czym jego pomoc polega, zostaje rozgrzeszona, a chora psychicznie Ana Leticia nieświadoma swoich czynów ma być tą ukaraną i potępioną? No chyba coś tu jest nie tak.
Stanowczo przesadzasz przypisując mi taką opinię. Nawet nie jestem pewien czy kiedykolwiek o smutnym dramacie powiedziałem 'cudowny'. Ale mniejsza.
Pal licho klucze maturalne, wszyscy wiemy, że układają je stare polonistki z kotami, aczkolwiek według mnie odczucia Wertera nie są Jedynie kawałkiem interpretacji. Uczucia chłopaka są całym clue historii, kształtują fabułę.
Chyba zapomniałaś dodać że to Lotta wydała broń, o ile pamiętam zdając sobie sprawę, że podłamany Werter może zrobić coś głupiego. I teraz jeśli Lotta domyślała się, że chłopak chce się zastrzelić to zmienia cały obraz jej niewinnej i poszkodowanej osoby. Pomijając nawet fakt, że pożyczenie broni przez Alberta, przy jakimkolwiek braku sprzeciwu Lotty, osobie tak wzburzonej i chwiejnej jak Werter to było jak przyzwolenie do innej tragedii.
Ha, pewnie że Jose Luis podejrzewał po dziwnym zachowaniu Montserrat iż Alejandro wrócił do miasta.
"Zataił przed Montserrat fakt, że Alejandro żyje i czego się spodziewał? Że nagle zapomni o miłości swojego życia bo on sobie tego życzy?" - zamiast 'Alejandro' wstaw 'Jose' i masz takie samo działanie jak parę lat wstecz. Myślenie Alejandra Almonte. Dlaczego tym razem miałoby nie wyjść Jose Luisowi ;) Postępowanie nie fair, ale nie odstawało to w niczym od tego co zrobił wcześniej Almonte.
Celowanie z broni było działaniem popełnionym w afekcie.
Zebrał przecież wszystkich domowników, aby jej pilnowali. Podejrzewał, że skoro żona uciekła do tej drewnianej chaty w okolicy hacjendy to jej domniemany kochanek musi być gdzieś w pobliżu, więc polecił Antonio aby go zabił gdy ktoś obcy zbliży się do hacjendy, dlatego też dał mu rewolwer. Pamiętam doskonale zdziwienie Jose Luisa.
Nie, absolutnie. Alejandro polecił Victorowi aby ten zorientował się kto zginął w wypadku samochodowym, natomiast okazało się, że policja nie znalazła ciała. Almonte domyślając się, że kochanek jego żony najprawdopodobniej przeżył, aby ukrócić ucieczki Montserrat, powiedział jej iż nie ma na kogo czekać, bo Jose Luis nie żyje. Po paru tygodniach w trakcie przedstawienia żonie nowego zarządcy, Montserrat zemdlała na widok Jose Luisa.
I tutaj wracamy do ciekawego zagadnienia, które już poruszałem, a mianowicie - w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone - pytanie gdzie jest granica między szczęściem ukochanej osoby, a swoim i jak bardzo można przeważyć szalę na jedną ze stron.
Ciekawe jak obalisz tchórzostwo Alejandra, który ze strachu przed więzieniem uciekł z kraju z przyjaciółmi zostawiając w nim żonę samą z dzieckiem. A Jose Luis jakoś poddał się dobrowolnie karze za krycie tyłka Almontego, ponieważ ten wspaniałomyślnie spalił na plaży brudne pieniądze podstawionego barona narkotykowego. Był oszukany przez Medinę, ale nie potrafił jak mężczyzna stawić mu czoła, pomagając jeszcze w ucieczce dwójce kochanków. Nam widzom - łatwo jest ocenić, które postępowanie może być usprawiedliwione, ale jeżeli chcemy wcielić się w jednego z bohaterów serialu, prawidłowa ocena wszystkich moralnych aspektów danego działania nie jest już taka oczywista. W świetle Aguazul, Alejandro uciekł i zostawił swoją rodzinę, niezależnie od okoliczności.
Adolf Hitler rzeczywiście pasuje do tematu jak sto pięćdziesiąt.
Myślisz, że Ana Leticia była niewiadoma tego co robi? Wydaje mi się, że jej szaleństwo pokazali tylko pod koniec, a w większości nienawidziła sióstr dlatego, iż według niej uwaga rodziny, a przede wszystkim majątek należy się tylko jej. Marcello wspominał, że jego żona to mistrzyni kłamstw.
Ty tak serio? Najpierw się zachwycasz, a teraz wypierasz. Co jest z tobą nie tak? Tym bardziej, że jest to "na piśmie".
Powtarzam, Werter nie był jedyną postacią, więc skupianie się wyłącznie na jego odczuciach jest jedynie fragmentem interpretacji. Nie ważne czy mniejszym czy większym, ciągle to tylko fragment. Nie ważne kto ten klucz układał i co ty o tych osobach myślisz, skoro dalej kurczowo się tego trzymasz i nie dopuszczasz do siebie niczego innego. Wręcz bronisz się rękami i nogami gdy ktoś przedstawia inny sposób spojrzenia na książkę.
Jak tak czytam co wypisujesz to zastanawiam się czy jesteś może biseksualny? Kobiety są twoim zdaniem zawsze złe, zawsze znajdziesz wymówkę, żeby jakąś obwinić o skrzywdzenie jakiegoś biednego chłopca. Może przerzuć się na mężczyzn? Mam wrażenie, że to byłoby dla ciebie idealne rozwiązanie. Nie musiałbyś się przejmować tym, że jesteśmy takie złe, okropne i planujemy waszą zagładę na każdym kroku. Lotta miała jedynie przeczucie, któremu nie zaufała. Nie mogła opowiedzieć Albertowi o tym jak Werter się na nią rzucił. Poza tym, skoro Werter chciał się zabić, zrobiłby to i bez pistoletu. Znalazłby inny sposób. Więc to przekazanie pistoletu nie robi z Lotty winnej. Każdy sam odpowiada za swoje czyny.
Po pierwsze, Jose Luis nie był miłością życia Montserrat. Po drugie, nie baw się w ścianę tylko czytaj co się do ciebie pisze. Gdy Alejandro dowiedział się, że Jose Luis żyje, Montserrat wiedziała o tym dawno. Początkowo nie chciał jej w ogóle informować o rzekomej śmierci Alvareza, żeby jej nie ranić. Poza tym, w żaden sposób nie wykorzystał jej niewiedzy. Jose Luis korzystając z faktu, że Montserrat myślała, że Alejandro nie żyje, przekonał ją do ślubu. To JEST różnica.
No tak, Jose Luis działał "w afekcie", więc jest wszystko w porządku. Alejandro również pod wpływem wściekłości wyrzucił Montserrat z hacjendy i kazał ją odwieźć do domu, więc jest tym najgorszym. Typowy klasyk z twojego myślenia. Swoją drogą, gdy Jose Luis chciał uniemożliwić Montserrat odejście od niego po unieważnieniu ich małżeństwa i mierzył do nich z pistoletu to już nie było "w afekcie". Jak wytłumaczysz twojego kochanego Jose Luisa teraz? Od kiedy Rosario to "wszyscy"? Przede wszystkim wypytywał o Montserrat, czy coś jadła, o czym mówiła, interesował się. Jose Luisa w ogóle to nie obchodziło. Czerpał tylko chorą satysfakcję z faktu, że rozdziela Montserrat i Alejandra. Sam przecież później przyznał, że jej nie kochał. Trzymał ją przy sobie z powodu kaprysu.
Jakich tygodniach? Od kiedy kilka godzin to tygodnie? Alejandro poprosił Victora o sprawdzenie czy Jose Luis żyje gdy ten powiadomił go, że nowy zarządca już do niego jedzie! Następnego dnia Victor powiedział, że policja nie szukała ciała z powodu wybuchu, więc nie ma 100% pewności, że Jose Luis nie żyje. I nie wymyślaj że było inaczej, bo właśnie to sprawdziłam. Nie oszukujmy się, wyjście cało z takiego wypadku i to że nikt nie zauważył jak wyskakują z samochodu graniczyło z cudem. Alejandro tylko wyszedłby na paranoika opowiadając Montserrat, że obawia się, że Jose Luis wyszedł z tego cało, a jej zaserwowałby życie w ogromnym strachu i niepewności. I zanim zaczniesz porównywać to do sytuacji 8 lat później: to NIE jest to samo. Jose Luis miał pewność, że Alejandro żyje, a później że wybudził się ze śpiączki, Almonte takiej pewności nie miał.
Jak już pisałam ten rok temu, to jest powiedzenie chorych egoistów. Ty tak serio? Twierdzisz, że dla własnych korzyści można ranić ukochaną osobę? Jeśli naprawdę kochasz tego kogoś to nie będziesz szczęśliwy z nią, jeśli ona nie będzie szczęśliwa z tobą. Skończ z takimi tekstami, bo naprawdę wychodzisz na psychopatę.
Ciekawe co ty byś zrobił na jego miejscu. W wyniku oszustwa został oskarżony o coś czego nie zrobił. Z jakiej okazji miał iść do więzienia? Nie byłoby w tym nawet żadnego wyższego celu. Planował z ukrycia dowieść swojej niewinności. Gdyby zaczekał na Montserrat najprawdopodobniej zginąłby on, ale również ciężarna Nadia i Victor. Chyba lepiej było uciec i za jakiś czas wrócić po Montserrat, Rosario i dziecko zamiast stać i bawić się w bycie celem dla strzelających do nich policjantów. I już nie wymyślaj, że Montserrat została taka samotna z dzieckiem. Miała mnóstwo ludzi wokół siebie - Rosario, ciocię, brata, Domingę, Macaria. Zresztą, nie mogli przewidzieć, że rozstaną się na 7 lat. Myśleli, ze to kwestia kilku dni, ewentualnie tygodni. Alejandro nie siedział na tyłku po przebudzeniu ze śpiączki tylko od razu chciał jechać do Aguazul. Jose Luis poszedł do więzienia dobrowolnie, wiedząc, że lada dzień straci Angelicę. Po raz kolejny, to duża różnica. Skoro znowu porównujesz dwie nieadekwatne sytuacje to proszę bardzo: dlaczego twój ukochany i najcudowniejszy Jose Luis nie został w więzieniu gdy został oskarżony o zabójstwo Gamboi? Przecież powinien był stawić czoła sytuacji jak mężczyzna a nie uciekać jak tchórz. "W świetle Aguazul..." - całe Aguazul nie znało szczegółów sytuacji, więc to żaden argument.
Człowieku, czy ty naprawdę masz jednocyfrowe IQ? Najprostsze porównania są dla ciebie niemożliwe do zrozumienia. Stwierdziłeś, że na pewno masz rację, skoro te twoje 6 czy 7 osób miało taką samą opinię, nazwałeś to większością, więc podałam przykład, że większość wcale nie musi mieć racji. Może włącz w końcu myślenie skoro chcesz podejmować się jakichkolwiek dyskusji? To by naprawdę ułatwiło sprawę.
Aha, i myślisz, że Ana Leticia oszalała dopiero na koniec bo zaczęli to pokazywać? Choroba psychiczna z reguły nie jest czymś stałym. Może się nasilać albo wyciszać. Ana Leticia dorastała z ogromnym ciężarem poczucia winy. Nic dziwnego, że sobie z tym nie poradziła i zachorowała. Wszyscy byli skupieni na poszukiwaniach Any Lucii i kalectwie Any Laury. Nikt nie zauważył, że Ana Leticia również potrzebuje uwagi, a przede wszystkim pomocy. Nienawiść do sióstr była wynikiem choroby. Tak naprawdę bardzo je kochała, co było widać np. gdy miała sen o wypadku i płakała w objęciach Any Laury, albo gdy zaczęła ją przepraszać po zdjęciu protezy. Jeśli nie wiemy, że ktoś jest chory to oceniamy jego zachowanie według standardów zdrowej osoby. Stwierdzimy, że jest królem kłamstwa, że jest pozbawiony kręgosłupa moralnego i wiele innych rzeczy. A prawda jest taka, że choroba kontroluje zachowania tej osoby, więc taka ocena jest nieprawdziwa i krzywdząca.
Jose Luis był pierwszą miłością Montserrat, któremu oddała swoje dziewictwo. Oboje bardzo się kochali.
Tak jak mówisz, Alejandro wiedział, że nie ma 100% pewności, iż
Po raz kolejny żaden argument. Uczucia mogą się zmienić, do tego w obecnych czasach dziewczyny dość wcześnie zaczynają współżycie. Gdyby wszyscy myśleli tak jak ty, 16-latki (a czasami nawet młodsze) byłyby skazane na jednego chłopaka do końca życia. A gdyby to on je rzucił? Miałyby zostać starymi pannami czy od razu szukać sznura? Ja rozumiem, że kiedyś tak było (chociaż nie do końca, to tylko tak ładnie wygląda w książkach historycznych), ale teraz podejście do tych spraw się zmieniło. Pierwszy mężczyzna nie musi być ostatnim.
I podobnie jak w ubiegłym roku, gdy zaczyna brakować merytorycznych argumentów Katherrine zaczyna obsypywać rozmaitymi inwektywami, może celowo starając się sprowokować rozmówcę. Niestety zawiodę cię, twoje wściekłe rajdy nie robią na mnie większego wrażenia, a jedynie pokazują jak z komentarza na komentarz stajesz się coraz bardziej samozaorana.
Do sedna sprawy.
Widzisz, to ty przypisujesz mi 'cudowny' nieartykułowany zachwyt. Na co dzień gustuję w fantastyce, więc dramat epistolarny jest dla mnie raczej osobliwą przygodą w literaturze.
Wiem, że są inne wątki, lecz przykro mi, nie dam sobie wmówić, iż odczucia Głównego Bohatera to tylko fragment historii. Nie liczy się dla mnie tylko on, ale bez uczuć chłopaka nie powstałby nawet słynny "efekt Wertera", o którym jak mniemam jako elokwentna erudytka zapewne słyszałaś.
I mam nadzieję, że na tym zakończymy, bo dalsze tłumaczenie o tym jaką rolę pełni Werter w książce pt. "Cierpienia Młodego Wertera" robi się co najmniej mdłe.
Parę dni temu wielce obruszyłaś się, za określenie iż wypisujesz banialuki. O, tutaj jest kolejny. Po pierwsze, nigdzie nie napisałem o wszystkich kobietach - tylko o jednej, książkowej Lottcie. Po drugie, dopiero pierwszy raz rzuciłem cichą sugestię, że Lotta wcale mogła nie być taka niewinna. Po trzecie, podczas całej naszej rozmowy nigdzie nie zasugerowałem nawet złych zamiarów kobiet jako gatunku. Płaczesz, że nie czytam co piszesz, a sama wciskasz mi zmyślone idee o biseksualizmie i zagładzie kobiet.
No więc nie, jestem heteroseksualny, uważam że zdecydowana większość kobiet to fajne babki, a także sądzę iż Lotta nie zjawiła się na pogrzebie z poczucia winy związanego z niezapobieżeniem tragedii. Przypominam, że Werter samobójstwa nie planował, a dopiero otrzymany pistolet zobligował go do podjęcia drastycznego kroku. Nie chcę wyrokować, bo to moje luźne przypuszczenie, lecz uważam że Lotta nie była taka niewinna i biedna jak ją malują.
Jose Luis był pierwszą miłością Montserrat, któremu oddała swoje dziewictwo. Oboje bardzo się kochali.
Tak jak mówisz, Alejandro wiedział, że nie ma 100% pewności, iż Alvarez zginął w wypadku, a mimo wszystko wykorzystał to i zataił informację o całym zdarzeniu, aby "wybić" jej z głowy miłość do marynarza.
Niech Ci będzie, Jose Luis dwukrotnie celował z broni do Almontych, a Alejandro postrzelił go na plaży nieomal go zabijając.
Cała hacjenda plotkowała o tym, że w dzień ślubu żona szefa chciała uciec z kochankiem. Poza tym ciągłe ucieczki Montserrat z hacjendy nie uszły uwadze nikomu.
Gdyby Alejandro chciał być fair to w ogóle nie wspominałby o wypadku Alvareza. Dla swojej własnej wygody i aby Montserrat przestała w końcu patrzeć na niego jak na potwora postąpił tak, a nie inaczej.
I mamy kolejny zmyślony banialuk. Po zabraniu żony siłą na hacjendę, Montserrat tylko wyczekiwała dnia, aż Jose Luis przyjedzie po nią. Mówiła o tym prosto w oczy mężowi. Ogromny strach i niepewność? Raczej nadzieja na zobaczenie ukochanego.
Czyli według ciebie zarówno Jose Luis jak i Alejandro Almonte to psychopaci? To popularne powiedzenie naszych babek, według mnie ewentualne chwyty trzeba umiejętnie zrównoważyć pomiędzy szczęściem swoim, a kochanej osoby.
Czyli według ciebie życie uciekiniera, który wciąga w to jeszcze swoją najbliższą rodzinę jest lepsze od poddania się i dochodzenia swojej racji w sądzie? Ty tak serio? Nadia musiała uciekać przed toksycznym mężem, natomiast Alejandro uciekając upewnił nieprzekonanych do tego, że jest winny. Dowody przeciwko niemu były mocno spreparowane, a cała sprawa miała wiele niejasności. Wystarczyło wynająć dobrych prawników i obnażyć choćby próby manipulowania śledztwem przez Medinę.
Dlaczego Jose Luis uciekł? Dlatego, że chciał walczyć o swoją ukochaną i ją odzyskać, w świetle tamtych wydarzeń została zmuszona do ślubu przez brata i matkę, a jej mąż wywiózł ją daleko na wieś. To nazywasz tchórzostwem? Alejandro nie był w stanie nawet na mały % takiego poświęcenia dla "miłości swojego życia". Alvarezowi nawet przez myśl nie przeszło, żeby zostawić roztrzęsioną ukochaną samą.
Pora żebyś spojrzała na Jose Luisa w inny sposób. Patrzysz na jego osobę tylko przez pryzmat wydarzeń, jakie miały miejsce w Aguazul po przeskoku czasowym, gdzie powiedzmy sobie szczerze, Alvarez zachowywał się naprawdę okropnie, chwilowo będąc nawet gorszy niż Almonte. Na szczęście po szczerej rozmowie z Montserrat, wyjaśnieniu sobie wszystkiego, zrozumiał że takie postępowanie nie ma sensu. Przeprosił ją, Rosario, Alejandra, a nawet małego Laurita. Zdał sobie sprawę, że źle postąpił i wyraził przed nimi skruchę. Dobry człowiek o szlachetnym sercu i dla miłości gotowy na wiele poświęceń.
Chcesz usprawiedliwiać Anę Leticię? Ona była chora psychicznie, a nie upośledzona psychicznie - wiedziała doskonale co i komu robi. No tak, oszalała na koniec nie zdając sobie nawet sprawy gdzie się znajduje. Jak możesz mówić, że Leticii nikt nie poświęcał uwagi? Była oczkiem w głowie babci, a przede wszystkim ukochanego wujka. Dostawała co tylko chciała - bogate kreacje, biżuterię, dalekie podróże, a do tego czułość i uwagę Mariano. Ana Laura żyła skromnie, ubierała się w sposób schludny, kiedy mogła pomagała w fundacji, a to naturalne, że przy niektórych czynnościach pomagała jej Eleonor. A co jest jeszcze bardziej oczywiste - to chyba normalne, że poszukujemy zaginionej wnuczki? Według mnie mylisz poczucie winy z miłością do sióstr.
Wybacz, powyżej usunęła mi się część wypowiedzi i musiałem napisać od nowa.
Ja nie mam argumentów? Człowieku! Ja co chwilę miażdżę każdy twój argument! Do tego co chwilę pokazujesz albo cechy psychopaty albo cechy osoby bardzo nierozgarniętej. Nie jestem zbyt cierpliwą osobą i nie lubię gdy ktoś nie angażuje się w dyskusję nawet nie próbując zrozumieć najprostszych porównań. Kompletnie nie widzisz co się naprawdę wokół ciebie dzieje i wmawiasz sobie, że to inni nie mają argumentów. Może najwyższy czas na psychiatrę? Albo masz poważny problem ze sobą, albo zwyczajnie próbujesz sobie coś wmówić, żeby twoje rozdęte ego nie ucierpiało. Dalej nic nie rozumiesz? Po tym co wypisywałeś rok temu nie mam zamiaru ci słodzić, więc nie dziw się, że jestem niemiła.
"Przypisuje ci zachwyt" - skoro go co chwilę wyrażałeś to dziwisz się, że ci go przypisuję? Wiem, że nie rozumiesz porównań, ale może tym razem ci się uda: to tak jakby Hitler stwierdził, że w sumie to on nawet lubi Żydów i dziwił się, że cały świat uważa, że ich nienawidził.
To sobie nie daj "wmówić", że odczucia głównego bohatera (widzisz, nawet zwykłe słowa piszesz z wielkiej litery gdy odnoszą się do Wertera. Ludzie tak robią z reguły gdy piszą o Bogu) są fragmentem historii, dalej tkwij w swoim przekonaniu, że każdy utwór trzeba analizować tylko od jednej strony, a wszelkie inne aspekty należy olać i wręcz oburzać się, gdy ktoś zaczyna brać je pod uwagę. Czekaj, czekaj, bo albo czegoś nie rozumiem, albo właśnie zakopałeś swoją inteligencję głęboko pod ziemią: twoim zdaniem do fali samobójstw po nagłośnieniu jednego przypadku może dochodzić tylko dlatego, że Goethe napisał "Cierpienia młodego Wertera"? W tym momencie po prostu mnie zatkało. A w tym muszę się powstrzymywać, żeby nie napisać co myślę, bo znowu zaczniesz wymyślać tezy o "braku argumentów". Człowieku! Zjawisko dalej by istniało, tylko nosiłoby inną nazwę! Swoją drogą, Werter ma tytuł najsłynniejszego samobójcy. Cóż za zaszczytny tytuł. Serio, jest się czym chwalić.
Lotta nie jest pierwszą kobietą, o której wypowiadasz się w zły sposób. Już zapomniałeś jak pisałeś o Montserrat? Albo jak z góry założyłeś, że to na pewno przeze mnie tamten psychol zaczął mnie szantażować? Twój stosunek do kobiet jest widoczny niemal na każdym kroku, więc teraz się nie wypieraj.
Ja pier... ale z ciebie dupek. Naprawdę, mam nadzieję, że żadnej kobiety nie skrzywdzisz swoją rzekomą miłością. Jedyną rzeczą, którą Lotta mogła zrobić, żeby zapobiec samobójstwu Wertera było związanie się z nim. Miała być z nim na przekór sobie, żeby przypadkiem nie odwalił jakiejś głupoty? Ty naprawdę się dziwisz, że nie mam o tobie dobrego zdania? Ona nie wysłała mu tych pistoletów sama z siebie, on sam po nie posłał. Gdyby ich nie dostał, znalazłby inny sposób i taka jest prawda. Lotta była niewinna, miała swoje zobowiązania, to Werter mimo tego biegał za nią, chociaż wiedział, że nie zostawi wszystkiego przez jego widzi mi się. NIKT nie ma prawa wmawiać komukolwiek winy w takiej sytuacji. I niech to do ciebie wreszcie dotrze.
To że Jose Luis był jej pierwszą miłością jest argumentem przeciwko czemu? Zresztą, napisałam co o tym myślę niewiele wyżej.
A może po prostu nie chciał jej robić fałszywych nadziei? Albo zwyczajnie uznał, że jego paranoje to za mało, żeby rozgłaszać, że Jose Luis być może żyje? Zresztą, już następnego dnia Montserrat wiedziała, że on żyje i jakoś nie powstrzymało to uczucia do Alejandra, które zaczęło się rodzić.
Nie "niech mi będzie" tylko tak było. W tamtej sytuacji gdyby Alejandro nie strzelił do Jose Luisa, sam zostałby postrzelony, więc znowu to żaden argument.
Plotkowali, no i? Później sami przekonali się, że Montserrat się zmieniła i pokochała Alejandra.
I kto tu wypisuje banialuki? Przecież Alejandro nie chciał mówić Montserrat o wypadku Jose Luisa, powiedział dopiero pod wpływem złości. A przecież działania "w afekcie" są twoim zdaniem usprawiedliwione, prawda? Czy tylko działania Jose Luisa "w afekcie" są usprawiedliwione?
Kompletnie nie rozumiesz o co chodzi: szanse na przeżycie w tamtej sytuacji były bliskie zera. Montserrat wyczekiwałaby Jose Luisa, ale jednocześnie przez cały czas by się bała, że rzeczywiście umarł. To straszne uczucia, których nie rozbudza się pod wpływem własnych paranoi.
Nie, Jose Luis i Alejandro prędzej czy później dochodzili do poprawnych wniosków, ty przez cały czas upierasz się, że "wszystkie chwyty dozwolone", więc to ty zachowujesz się jak psychopata. Zresztą, kiedyś już chyba pisałam, że Jose Luis zachowywał się jak psychopata po wyjściu z więzienia.
Alejandro sam później przyznał, że popełnił błąd, jednak podejrzewam, że gdyby nie wypadek dochodziłby swoich racji z ukrycia, tak jak to zrobił po powrocie. Odebrano nazwisko jego dziecku, takiego czegoś się tak po prostu nie odpuszcza. Za co twoim zdaniem miał tych prawników wynająć? Przecież odebrano mu cały majątek, Montserrat też nie miała nic. Musiał sam znaleźć dowody, a nie zrobiłby tego siedząc w więzieniu. I znowu, Jose Luis usprawiedliwiony, biedny i pokrzywdzony a Alejandro zły. Przecież Jose Luis też mógł wynająć prawników i dowieść swojej niewinności zamiast uciekać. Spojrzyj na to wreszcie obiektywnie, bo to się robi naprawdę żałosne. Alejandro nie był w stanie się poświęcić? Przykład: Montserrat uderzyła Medinę, a Alejandro wziął winę na siebie. Gdy Jose Luis przetrzymywał Montserrat, Alejandro ryzykował życiem, żeby móc ją chociaż przez chwilę zobaczyć. Ale przecież Jose Luis najlepszy, więc Alejandro zły, bo to jego wybrała Montserrat. Jose Luis nie zostawił Montserrat samej? A jak uciekł z hacjendy, żeby jego dupsko nie znalazło się znowu w więzieniu to niby co?
Obejrzyj jeszcze raz. Jose Luis opamiętał się dopiero gdy Romina zachorowała po tym jak ją porwał. Prawie wtedy umarła. Dopiero wtedy do Jose Luisa coś dotarło. Wcześniej mimo wielu próśb miał to gdzieś. Ta udawana szczera rozmowa, po której Montserrat miała zastać Alejandra z Marią się nie liczy. Przeprosił, ale po około dwóch latach. I nie twierdzę, że jest zły, po prostu widzę, że zachowywał się gorzej niż Alejandro na początku. Mógłby spokojnie przybić piątkę Medinie.
Tak chcę usprawiedliwiać Anę Leticię, bo kierowała nią jej choroba. To nie było jej celowe działanie. Poczytaj trochę np. o chorobie dwubiegunowej albo schizofrenii. Była oczkiem w głowie, ale nikt nie wpadł na to, żeby z nią rozmawiać, a dawanie pieniędzy na ciuszki czy podróże to nie to samo co troska i zrozumienie. Wszyscy skupiali się głównie na Anie Laurze i poszukiwaniach Any Lucii, więc zakładali, że z Aną Leticią wszystko jest w porządku, a dobrze wiemy, że nie było. Przez 20 lat nie zauważyli, że obwinia się o spowodowanie wypadku. To dużo mówi. Ana Laura ubierała się skromnie, zeby przede wszystkim ukryć protezę. Do tego nie czuła się kobieco, więc nie dbała o to, co na siebie zakłada. Dopiero Viridiana dała jej ubrania, w których wyglądała bardzo dobrze. Nie twierdzę, że mieli nie szukać Any Lucii, powinni byli poświęcić Anie Leticii nieco więcej uwagi.
Moja droga, z reguły jest tak m.in. w polityce, że gdy zaczyna brakować jakichkolwiek argumentów (bo o sensownych to chyba na razie mogę pomarzyć) to zaczyna się rzucać inwektywami na prawo i lewo przy tym kiedy nie można znaleźć sposobu na kontrrozmówcę to wmawia mu się szaleństwo. To jest troszkę żałosne, bo miarą dobrego wychowania i dojrzałości jest godne reprezentowanie się, a także umiejętność rozmowy jak na dorosłych ludzi przystało, tymczasem pyskujesz tu do mnie jak mój 11 letni brat, przez co dziwnie czuję się starszy od ciebie, a jestem ładnych kilka lat młodszy.
Cieszę się, że masz taką radochę z "miażdżenia" każdego mojego argumentu. To ważne aby w życiu cieszyć się z małych rzeczy.
I apropos tego słynnego "miażdżenia" pozwolisz, że nie skomentuję twoich porównań po jednym centymetrze kwadratowym 'Bitwy pod Grunwaldem' Jana Matejki. Po prostu nie chcę schodzić poniżej pewnego poziomu dyskusji.
No i znowu z tym miażdżeniem.. tak jak pisałem - temat osoby Wertera zakańczam.. doszliśmy do momentu gdzie każdy trzyma się swojego końca.. dla ciebie Werter to fragment historii, według mnie główny bohater.. ale mniejsza.
Hm, doczytaj sobie o 'efekcie Wertera' i wpływie samej książki na europejski preromantyzm.
Cóż, w ostatniej wypowiedzi przedstawiłem swój stosunek do kobiet, myślałem że dosyć jasno.. natomiast widzę, że twoje "miażdżenie" argumentów polega w głównej mierze na wciskaniu mi wymyślonych przez ciebie poglądów. No rzeczywiście, mam nadzieję, że "miażdżenie" przydało się na ustnych z polskiego, bo taki oratorski talent marnuje się na podrzędnych forach z psycholami.
Ale ja nie wmawiam nikomu winy :) Zasugerowałem, że Lotta sama z siebie miała wyrzuty sumienia i poczuła się winna. Ja jej nie osądzam, bo nie wiem co o tej sytuacji sądzić. Co najwyżej rozważam różne warianty możliwości, w przeciwieństwie do ciebie, bo zarówno rękoma jak i nogami bronisz Lotty. Ale to dobra cecha.
A co można było zrobić żeby zapobiec samobójstwu chłopaka - zwłaszcza gdy miała takie podejrzenia? Uwierz, że szczera rozmowa dla osób zdesperowanych potrafi zdziałać cuda i zmienić ich decyzję w ostatniej chwili. A nawet jeśli nie chciała się z nim widzieć po ostatnich doświadczeniach mogła powiedzieć o swoich obawach jego przyjacielowi. Nieco empatii.
Chcę tylko, żebyś pamiętała iż Jose Luis też był kiedyś bardzo kochany przez Montserrat. Wiemy, że sytuacja na początku historii była mocno zagmatwana i co z moralnego punktu widzenia Alejandro powinien zrobić, ale cóż postąpił jak uważał, że będzie najlepiej i sprawa zamknięta.
Czyli uważasz, że Alejandro powiedział żonie iż Jose Luis nie żyje dlatego aby ją w pewien sposób chronić?
Pomińmy już, że afekt to nie do końca jest złość, ale ciekawe dlaczego twierdzisz iż Almonte i tak zostałby postrzelony.
Masz problemy z poprawną interpretacją i wyciąganiem wniosków - wyraźnie pisałem: zastanawiam się gdzie są granice owych chwytów. Mam bardzo małe doświadczenie na tym polu, więc nawet nie mogłem w praktyce wypróbować tego stwierdzenia, wiem jedynie, że jest takie przysłowie.
Został mu odebrany spadek i hacjenda, ale poza tym miał jakieś swoje pieniądze które zarobił będąc rządcą. Chyba miał swoje konto z czego mógłby opłacić prawników. Montserrat jakoś znalazła pieniądze na otwarcie kawiarni.
Powiedziałem, że w tamtym momencie został oszukany - czyli niesłusznie pokrzywdzony. Za to Jose Luisowi nie byli potrzebni prawnicy, bo on chciał 'teraz, zaraz' szukać swojej dziewczyny, nie liczyło się dla niego nawet jego dobre imię.
Jak cholera, poświęcenie roku Alejandra Almonte - wziął na siebie winę za trzepnięcie Pedra w głowę. To był chyba jedyny bezinteresowny i dobry uczynek Alejandra w całym serialu.
Jose Luis ryzykował jeszcze bardziej podając się za Antonio Olivaresa, żeby móc choć przez chwilę zobaczyć Montserrat.
Przepraszam co to za stwierdzenie "samej"? Jakiej samej? Z mężem i w którymś miesiącu ciąży xD Wyjechał z bólem serca, wtedy gdy zdał sobie sprawę, że stracił ukochaną.
Chyba zapomniałaś, że Alvarez najpierw zabił Loreta, który polował na Alejandra, a dopiero potem pod naciskiem Almontego, Montserrat i przyjaciela opuścili majątek. Nie chcę nic mówić, ale kolejny honorowy uczynek ratujący d*pę Alejandra.
Widzisz ile jest między nimi podobieństw? Ha! A osobny esej dopiero można napisać na temat ile dobrego zrobił Jose Luis pomagając Almontem w walce z Mediną. Ani razu nie dał się przekabacić jeśli chodzi o honor. Brzydko dopiero zachował się w walce o dziewczynę, która zawsze była jego słabością.
Myślisz, że rozmowa pozwoliłaby uniknąć choroby? Poza tym na pewno z nią rozmawiali, ale to Ana Leticia najczęściej mówiła aby zostawić wypadek za sobą i nie wracać do niego, nie jątrzyć ran, więc zapewne wszyscy uznali, że u niej wszystko dobrze.
Tylko że to nie jest polityka, poza tym jak już wcześniej było widać, obaliłam każdy podany przez ciebie argument. Napisałam też dość wyraźnie skąd te wycieczki osobiste się wzięły, więc może zamiast wymyślać poronione teorie spiskowe, przyjmiesz na klatę fakt, że nie jesteś tak cudowny i błyskotliwy jak ci się wydaje. Ty śmiesz mówić o dobrym wychowaniu? To działa w obie strony, więc po swoim zachowaniu nie oczekuj, że będę dla ciebie miła. Ty dojrzalszy ode mnie? Chłopcze, wytrzyj mleko spod nosa to porozmawiamy.
Nie mam żadnej "radochy" tylko przekreślam twoje głupie wymysły o moim rzekomym braku argumentów. Najwyraźniej po prostu nie wiesz jak funkcjonują porównania.
Nigdzie nie twierdzę, że Werter nie jest głównym bohaterem. Wyraźnie napisałam, że analizowanie powieści jedynie od strony uczuć Wertera to tylko fragment interpretacji. Nie wmawiaj mi później braku argumentów czy innych bzdur, skoro sam prosisz się o niepochlebne opinie.
Hm. Ludzka świadomość czy podświadomość nie są zależne od tego czy ktoś napisał książkę czy nie. Powtarzam, gdyby ta powieść nie powstała, to zjawisko nosiłoby inną nazwę. Wpływ "Cierpień młodego Wertera" na XVIII wieczną kulturę nie ma tu nic do rzeczy. Zdaje się, że kiedyś poruszyliśmy ten temat i łatwo zauważyć, że to nie był korzystny wpływ.
To jaki jest twój stosunek do kobiet można zauważyć po tym, jak się o nas wypowiadasz. Twoim zdaniem my zawsze jesteśmy wszystkiemu winne, a nawet jeśli nie to i tak coś wymyślisz, żeby nas obwinić. I nie zaprzeczaj bo taka jest prawda. To że później sobie coś tam napiszesz żeby się wybielić i zamydlić mi oczy to tak naprawdę nic nie znaczy.
"uważam że Lotta nie była taka niewinna i biedna jak ją malują" - to jest twoje nieosądzanie? To oczywiste, że miała wyrzuty sumienia, każdy by miał na jej miejscu, ale to nie znaczy, że jest winna. To on podjął taką decyzję, ona celowo go nie zraniła. Werter od początku znał granice, to że nagle zaczął wzdychać do Lotty to wyłącznie jego problem. Nie miał prawa niczego od niej oczekiwać.
Miała z nim rozmawiać po tym jak się na nią rzucił? Też bym nie chciała kogoś takiego widzieć. W tej sytuacji miała wysłać do niego swojego męża może? Naprawdę nie czujesz niezręczności tej sytuacji? Albert raczej był ostatnią osobą, która mogła rozmawiać z Werterem o jego cierpieniu. Serio, ty mówisz o empatii?
A kto powiedział, że o tym nie pamiętam? Obiektywnie patrząc Jose Luis był bardziej zauroczeniem niż miłością, no ale niech będzie. Uczucia mogą się zmienić, a ty zachowujesz się jakby Montserrat musiała zostać z Jose Luisem, tylko dlatego, że to jego pierwszego kochała.
Nie powiedział jej o swoich podejrzeniach, ale później również przez cały czas domyślał się, że Montserrat dobrze wie jak jest naprawdę.
Działanie w afekcie to działanie pod wpływem silnych emocji, a jedną z nich jest złość. Alejandro i Jose Luis celowali do siebie nawzajem. Któryś musiał strzelić, gdyby nie zrobił tego Alejandro zrobiłby to Jose Luis.
Ty serio mi wmawiasz problemy z poprawną interpretacją faktów? Ty, który co chwilę wszystko błędnie interpretujesz? Użyłeś tego powiedzenia w kontekście zachowania Jose Luisa po wyjściu z więzienia i dziwisz się, że wyciągam takie a nie inne wnioski? Skoro sam czegoś nie rozumiesz to może się na ten temat nie wypowiadaj, bo później znowu innym będziesz wmawiał, że są tacy źli i cię nie rozumieją.
W momencie gdy "udowodniono" rzekome oszustwo wszystkie konta Alejandra zostały zamrożone. WSZYSTKIE. Na żadnym koncie nie ma informacji skąd dane pieniądze pochodzą. Nie sądzisz chyba, że trzymał jakąś część majątku w skarpecie? Montserrat zwrócono pieniądze za sprzedaż ziemi, które zostały zabrane przez marynarkę jako dowód rzeczowy w sprawie zabójstwa Gamboi, dlatego mogła kupić dom i otworzyć kawiarnię.
Znowu mylisz fakty. Uciekł, bo miał zostać zabity. Montserrat nie miała z tym nic wspólnego. Dopiero po ucieczce chciał się zobaczyć z nią, żeby ją powiadomić co się z nim działo. Szukał jej już po jej ślubie, czyli jakiś miesiąc po ucieczce.
Nie wiem czy wiesz, ale za rzeczy typu napaść, czy nawet lekko naciągając próba zabójstwa, idzie się do więzienia. Więc Alejandro poświęcił się, żeby Montserrat nie poszła do więzienia. Przecież w wykonaniu Jose Luisa pójście za kogoś do więzienia to heroiczny czyn, za który żądasz całowania jego stóp, a w wykonaniu Alejandra to takie nic nie warte?
Jose Luis ryzykował nie tylko powrót do więzienia, ale też godność i dobre imię Montserrat, więc to kiepskie porównanie.
Dobrze wiedział, że sprawa z podszywaniem się pod Olivareza szybko wyjdzie na jaw, więc tak naprawdę zostawił ją wtedy samą. Alejandro też uciekał z bólem serca, że nie ma z nim matki, żony i synka, więc dlaczego tylko Jose Luisa to usprawiedliwia?
A Alejandro zabił tego szczura Basurto w tym samym miejscu, w którym Jose Luis zabił Loreta. Nie chcę nic mówić, ale kolejny honorowy uczynek ratujący d*pę Jose Luisa. Szczerze? To tak trochę jak z uratowaniem dzieci. Prawie każdy by tak postąpił w takiej sytuacji.
To właśnie ty nie widzisz podobieństw, ja je widzę doskonale. A ile złego Jose Luis zrobił, żeby uprzykrzyć Almontem życie? Od rozdzielania ich siłą po porwanie Rominy. O tym już oczywiście nie pamiętasz.
Gdyby się interesowali Aną Leticią zauważyliby, że dziewczynka obwinia się o śmierć rodziców. Wtedy mogliby jej pomóc, zaprowadzić do psychologa. Mówiła, żeby zostawili wypadek za sobą, bo myślała, że sama wreszcie przestanie go rozpamiętywać.
Jak na razie nic nie obaliłaś, ponieważ cały czas dyskutujemy i wymieniamy poglądy i kontrargumenty. Do obalonej tezy nikt już nie wraca, bo jest "martwa", tymczasem jak widać nawet ja nie obaliłem większości twoich argumentów. Poza tym nie ma potrzeby wchodzenia mi na samoocenę, zamiast krzyku musisz nauczyć się trudnej sztuki dyskusji, lecz tajemnicą poliszynela jest, że ludziom puszczają nerwy gdy czują się zapętleni i braknie im pomysłów. Ja na razie staram się być spokojny i rzeczowy, nie dorabiać komuś poglądów, bo po twoim stosunku do mężczyzn również mógłbym powiedzieć, że jesteś wyjątkowo zjadliwą feministką. A tymczasem ty zetrzyj mleko z buzi, bo jeszcze ani razu cię nie obraziłem.
Porównania odwołują się do dwóch tożsamych sobie rzeczy. Jaką wartość logiczną ma porównanie tutaj Adolfa Hitlera?
Od kiedy ogłuszenie w głowę to próba zabojstwa. Nie naciągaj tylko trzymaj się faktów - w serialu nie było ani razu przedstawione poświęcenie Alejandra dla Montserrat. Łaził za nią jak skumał co stracił. I to wiadome, że gdy odzyskał przytomność to wrócił do kraju jako zbieg. To też nie poświęcenie, co najwyżej próba naprawienia błędu jakim był wyjazd z Victorem.
Alejandro głównie naprawia swoje błędy, to dobrze że wyciąga nauczkę, ale poświęceniem nazwać tego nie można.
Godność i dobre imię Montserrat podkreślił Alejandro dając swojej przyjaciółce przywilej zarządzania całym domem, co nie?
Co do ucieczki to chodzi choćby o okoliczności. Jose Luis uciekał z domu swojego rywala, przegrany, z niczym. Natomiast Alejandro odlatywał do innego kraju zostawiając to co najważniejsze za sobą. No nie można tego czynu usprawiedliwić choćby się chciało. Jeżeli taki uczynek chcesz usprawiedliwiać to pogrzebiesz swoją obiektywność w piachu.
Pamiętam przecież.
Niczego nie obaliłam? A ile to razy przekręciłeś fakty albo pisałeś bzdury a ja to prostowałam? Do tego wiele razy moje argumenty wyraźnie przeważały. Naprawdę aż tak bardzo nie potrafisz pogodzić się z tym, że wiele razy zwyczajnie nie miałeś racji? "Nawet ja nie obaliłem większości twoich argumentów" - po pierwsze, nie obaliłeś żadnego, po drugie za kogo ty się uważasz? Jesteś zwykłym człowiekiem, który wiele razy nie miał racji. Zwrot "nawet ja" sugeruje, że masz się za nieomylnego niemal bożka. Spuść trochę z tonu chłopcze. Czy ty naprawdę masz jakąś pustą przestrzeń między uszami? Przestań wymyślać bzdury o braku argumentów i zapętleniu tylko zastanów się wreszcie nad sobą. Serio do tej pory nie czaisz skąd takie a nie inne moje zachowanie? Nic, zero przemyśleń? Zero samokrytyki? Null? Ja nie mam złego zdania o mężczyznach, nie piszę jacy są źli i niedobrzy. Źle piszę tylko o tobie. "Ani razu cię nie obraziłem" - chyba ci trochę pamięć szwankuje.
Czy ja naprawdę mam ci do każdego zdania dołączać opracowanie? Twierdzisz, że "większość" twierdzi, że Jose Luis był lepszy i na tym oparłeś tezę o rzekomej obiektywnej wyższości Alvareza nad Almontem. Pomijając błędne założenia, czyli opinie przed połową serialu i to, że za tą "większość" uznałeś 6 lub 7 osób, przykład Hitlera pokazuje, że większość nie musi mieć racji.
Uderzenie w głowę może zabić, nie wiedziałeś? Sama napisałam, że to trochę naciągane, czytaj co się do ciebie pisze. To był Medina, gdyby nie to że krótko później odebrano Alejandrowi majątek, mógł oskarżyć Montserrat o próbę zabójstwa, żeby utrudnić im życie. To byłoby słowo przeciwko słowu, do tego słowo wpływowego burmistrza przeciwko słowu kobiety, która miała wtedy już nieco wątpliwą reputację. Wzięcie w takim wypadku winy na siebie jest poświęceniem, przestań to pomijać. No chyba że od tej pory pomijamy również pójście Jose Luisa do więzienia, ale wtedy będziesz musiał przestać podniecać się jego przeogromnym poświęceniem. Skoro to za mało to ok: sytuacja na festynie w okolicach hacjendy. Zaczęli strzelać, a Alejandro zasłonił Montserrat. Poza tym, Alejandrowi nie nadarzały się tak naprawdę okazje, żeby wykazać się na tym polu. To co miał robić? Celowo narażać ją na niebezpieczeństwo? Sytuacje, które miały miejsce pokazały, że Alejandro byłby gotowy do poświęceń dla Montserrat.
Aha, czyli lepiej jeśli ktoś najpierw się poświęca a później okazuje się, że nie robił tego bezinteresownie i uprzykrza życie, a nawet naraża je na niebezpieczeństwo niż jeśli ktoś popełni błędy, ale stara się je naprawić? Ty tak serio?
Montserrat sama powiedziała, że nie chce się tym domem zajmować to co miał zrobić? Poza tym, zlecanie komuś zajmowania się domem jest na tym samym poziomie co robienie z "ukochanej" kobiety ostatniej ladacznicy? Zastanawiaj się nad tym co piszesz, proszę.
No właśnie o to chodzi, że da się to usprawiedliwić. To że upierasz się, że rzekomo jest inaczej, podkreśla twój brak obiektywności. Alejandro czekał do ostatniej chwili. Kłócił się z Victorem, który chciał lecieć wcześniej. Wsiadł do awionetki dopiero gdy przyjechała policja. Musiał uciekać, żeby ratować życie swoje, ale również Nadii i Victora. Nie przewidzieli wypadku, myśleli, że szybko skontaktują się z Montserrat i ściągną ją, Rosario i dziecko do siebie. Na tamtą chwilę to było jedyne wyjście.
Może i pamiętasz, ale wyraźnie nie chcesz pamiętać, bo ciągle to pomijasz.
Jeżeli już to pomyliłem się. Emisja serialu była dwa lata temu i pewne szczegóły mogły ujść mojej uwadze. Winszuję trwałej pamięci. Niestety, również kilka razy musiałem odkręcać twoje kwiatki i pokazywać jak było naprawdę. Wyraźnie przeważały na jakim polu? Bo na pewno nie na polu merytorycznym. A to, że ty dalej obstajesz, że Werter jest tylko fragmentem interpretacji, zamiast jasno postawić, że jego wątek to główny plot na to już nic nie mogę poradzić. Natomiast ciekawe kto tak osądził? Sama mediujesz we własnej sprawie?
Raczej powiedziałbym, że parę razy zgodziłem się na podane przez ciebie hipotezy. Bo twierdzenie, że gdyby Alejandro nie strzelił pierwszy, to zrobiłby to Jose jest czystym gdybaniem "co by było", tymczasem fakty były zgoła inne. Lub hipoteza, że gdyby nie pistolet to Werter znalazłby inny sposób. Tymczasem zastrzelił się z broni, którą świadomie wydała Lotta.
To nie są argumenty. To są hipotezy.
Obaliłem wiele twoich hipotez, np. dlaczego Jose Luis nie został w więzieniu gdy został oskarżony o morderstwo - nie uciekał jak tchórz, wyruszył szukać swojej ukochanej.
Nie, ty przed chwilą na tym oparłaś tezę o wyższości Alvareza na podstawie opinii ludzi. I widzisz, znowu muszę odkręcać - ja wielokrotnie mówiłem, telenowela jest skonstruowana tak, że dzięki temu czasowemu przeskokowi pod względem wyrządzonej krzywdy mogą sobie obaj podać rączki. Ale jeżeli chodzi o dobre uczynki i poświęcenie dla kochanej dziewczyny to na każdym polu Jose Luis Alvarez bije swojego rywala na głowę. A gdy po siedmiu latach odsiadki zagrał tak jak Alejandro przed laty to nagle dostałaś wścieklizny jaki z niego psychopata.
I znowu teoria o próbie zabójstwa Pedra Mediny i wiążących się z tym konsekwencjach to tylko hipoteza, gdybanie. Tymczasem samo trzepnięcie w głowę wyglądało niegroźnie i to nie było żadne poświęcenie Alejandra, bo wyszedłby na idiotę gdyby spękał przed Pedrem krzycząc: "to nie ja, to nie ja, to moja żona". Dobry uczynek, który wypadało zrobić. A jak to się ma do pójścia na 7 lat do więzienia za kogoś, czy poszukiwanie przez wiele dni i setek kilometrów swojej ukochanej to nie wiem.
Masz rację, zapomniałem o festynie. Alejandro zachował się na nim jak na prawdziwego mężczyznę przystało. Niestety muszę do tej beczki miodu dolać łyżkę dziegciu, ponieważ jego zachowanie w niczym nie odstawało od postawy Jose Luisa, który o ile pamiętam również zasłaniał Montserrat własnym ciałem ;)
Twoje pytanie jest zbyt ogólne i nie uwzględnia wielu ważnych kwestii.
Zgadzam się, to jak Alejandro zrobił z Montserrat ladacznicę (nazywając ją w ten sposób) było skandaliczne!
Chciałabyś żyć jako zbieg z małym dzieckiem? I do tego zmuszając do ucieczki starszą panią? No daj spokój.
Serial obejrzałam niecały rok po emisji. No i jak niektórzy przy codziennych czynnościach (sprzątanie, gotowanie, itp) słuchają muzyki, ja włączam sobie w tle seriale, które już znam. Ewentualnie szukam fragmentu i sprawdzam. W przeciwieństwie do ciebie nie lubię wymyślać jeśli czegoś nie pamiętam. Jakie moje kwiatki niby odkręcałeś? Przecież to ty wszystko przekręcałeś, porównywałeś nieadekwatne sytuacje i wymyślałeś cuda wianki. Werter jest główną postacią, nikt temu nie przeczy, ale skupianie się jedynie na jego uczuciach jest jedynie fragmentem interpretacji i taka jest prawda. Ty wręcz odrzucałeś każdą inną interpretację i oburzałeś się gdy brałam pod uwagę odczucia innych postaci, co jest już kompletną głupotą.
Poza tym, widzę dalej zero przemyśleń i samokrytyki.
Kurczę, ktoś celuje do ciebie z pistoletu. Co sobie myślisz?
a) "Podszywał się pod mojego zarządcę, żeby pieklić się z moją żoną pod moim dachem. Ufam mu na 100%. Na pewno do mnie nie strzeli"
b) "Podszywał się pod mojego zarządcę, żeby pieklić się z moją żoną pod moim dachem. Nie jest godny mojego zaufania, może mnie zabić w każdej chwili"
c) "A może ma pistolet na wodę? Poczekam i sprawdzę co się stanie"
Tylko kretyn wybrałby odpowiedź a albo c w takiej sytuacji, nie oszukujmy się.
Jeśli ktoś naprawdę jest na tyle zdesperowany, żeby popełnić samobójstwo, nie zrezygnuje jeśli nie uda mu się zdobyć jednej broni. Istnieją na tym świecie noże czy liny, które są o wiele bardziej dostępne niż pistolet i które również mogły wpaść w ręce Wertera w chwili rozpaczy. Ty żadnej z tej hipotez nie obaliłeś, ty tylko stwierdziłeś "nie bo nie". Żeby coś obalić, trzeba mieć solidne argumenty, "nie bo nie" nie jest jednym z nich. Hipotezy również mogą być argumentem, zwłaszcza jeśli podejmujemy rozważania "co by było gdyby" i jeśli są oparte na logice.
No właśnie tego też nie obaliłeś, bo chwilę później podałam fakty - Jose Luis nie uciekł z więzienia dla Montserrat tylko dlatego, że miał zostać zabity. Ślub Montserrat, jej wyjazd na hacjendę i poszukiwania miały miejsce miesiąc później. W momencie ucieczki nie myślał o niej, tylko przede wszystkim o sobie. Przypominam, że nie wiedział o całej intrydze Gracieli i Dimitria czy kłamstwach Esmeraldy. Myślał, że Montserrat czeka na niego, a może nawet któregoś dnia usłyszy że został oskarżony o zabójstwo. Dopiero w dniu jej ślubu dowiedział się jak przedstawiono jej całą sprawę. Poza tym, ten przykład podałam tylko dlatego, że Alejandra w IDENTYCZNEJ sytuacji zacząłeś nazywać tchórzem. Jak dla mnie to zrozumiałe, że nikt nie chce iść do więzienia za coś czego nie zrobił.
Ja niczego opinią ludzi nie podpierałam, ty to zrobiłeś. No właśnie nie mogą podać sobie rączek. Alejandro nie uprzykrzał ciężarnej Montserrat życia, nie składał pozwów, żeby odebrać jej Laurita, pozwolił jej wybrać podpisując papiery rozwodowe, nie krył się w jej samochodzie, żeby ją nastraszyć, nie podkreślał, że Romina nie jest jego córką mówiąc o Rosario "ta pani", nie knuł z innymi kobietami, żeby Montserrat zastała wybranka w łóżku z inną, jak to robił Jose Luis. Jose Luis zachował się tysiąc razy gorzej niż Alejandro i nie da się temu zaprzeczyć. Zwłaszcza, że sytuacja była całkiem inna, przecież Jose Luis nie chciał odpuścić nawet gdy jego małżeństwo zostało unieważnione, a Montserrat znowu była legalną żoną Alejandra. Jak już pisałam, Alejandro poświęcał się dla Montserrat gdy były ku temu okazje (np. z tym atakiem na Medinę). Piszesz, że Jose Luis tak się bez przerwy poświęcał, a tak naprawdę zrobił to tylko idąc za Alejandra do więzienia. Bo kiedy jeszcze się poświęcił? Pomaganie w oczyszczeniu się z fałszywych oskarżeń o handel narkotykami to żadne poświęcenie. Niczego wtedy nie poświęcił, tylko chciał, żeby odpowiedzieli za to prawdziwi winowajcy. To akurat postępowanie osoby, która ma kręgosłup moralny, a nie ogromne poświęcenie dla ukochanej. Uratował dzieci? Każdy by ratował dzieci, zwłaszcza własne i takie które uważał za własne, więc to nie było poświęcenie dla Montserrat. Poza tym, cały czas zapominasz o jednym: do klatek z dziećmi miał dotrzeć Alejandro, ale zasłonił Jose Luisa własnym ciałem gdy Medina do niego strzelał. Odcinek 196, około 4 minuty przed końcem odcinka, przed chwilą to sprawdziłam. Mam pisać wnioski czy sam zrozumiałeś?
"Wyglądało niegroźnie" - człowieku, obejrzyj jeszcze raz. Przecież ona wzięła porządny zamach, aż stracił przytomność. Nadia i Montserrat były przerażone, bo myślały, że go zabiła. Od niegroźnego uderzenia nie straciłby przytomności. Medina mógłby ją oskarżyć co najmniej o napaść. Do tego takie uderzenie mogło spowodować utratę życia lub zdrowia, więc Montserrat mogłaby za to posiedzieć. A kiedy Alejandro "pękał" przed Mediną? Nieźle cię fantazja ponosi. Był zdecydowany wziąć winę na siebie, nawet chwili się nie zawahał. Wszystko co robi Alejandro widzisz jako dobry uczynek który wypadało zrobić, a wszystko co robi Jose Luis postrzegasz jako zachowanie bohatera większego niż wszyscy Avengersi i X-meni razem wzięci. A prawda jest taka, że ich poświęcenia znajdują się na tej samej półce. Po raz kolejny udowadniasz, że nie jesteś obiektywny. Jose Luis poszedł do więzienia za Alejandra (co zrobił również dlatego, że Angelica umierała, a on sam wiedział, że ciężko mu będzie bez niej, ale niech ci będzie), a Alejandro był gotowy pójść do więzienia za Montserrat. To że Medina go nie oskarżył tylko zemścił się w inny sposób nie umniejsza wagi tego poświęcenia. Jose Luis szukał Montserrat przede wszystkim dla siebie, więc nie patrzyłabym na to jako na niezwykłe poświęcenie.
Na festynie Jose Luis wytrącił napastnikowi broń i zaczął z nim walczyć. Nie zasłaniał Montserrat. Proszę bardzo https://www.youtube.com/watch?v=6VkCtgdvOrc
Nie odwracaj kota ogonem. Do tego, że Alejandro nazwał Montserrat ladacznicą doszło przez zachowanie Jose Luisa i jego genialny pomysł z podszyciem się pod zarządcę. Przez niego wyglądała na puszczalską, która sprowadza kochanka pod dach męża. Mógł przebywać w okolicach hacjendy i działać z ukrycia, ale nie, wolał doprowadzić do sytuacji, w której "ukochana" zostanie uznana za panienkę lekkich obyczajów. Do tego był głuchy na jej prośby, żeby wyjechał. Brawo Jose Luis!
Gdyby inną opcją było odwiedzanie niewinnego męża w więzieniu, czy nawet na cmentarzu (myślisz, że Medina zostawiłby Alejandra przy życiu? Przecież wiadomo było, że będzie próbował dowieść swojej niewinności, a na to Pedro by nie pozwolił) owszem, wolałabym żyć w ukryciu. Zwłaszcza, że z pewnością nie trwałoby to długo, Alejandro od razu szukałby dowodów, żeby dowieść prawdy. Zauważ, że Nadia i Victor nie mieli wyjścia i potrafili stworzyć dom pełen ciepła i miłości. A ta "starsza pani" sama wsiadłaby do awionetki gdyby dowiedziała się co się dzieje, nikt nie musiałby jej do niczego zmuszać.
W końcu się doczekałem. Pełne, merytoryczne, mocne (no i w końcu) argumenty. Nie mam nic nowego do dodania.
Tylko teraz jak należałoby postrzegać postać Jose Luisa Alvareza?
W telenowelach przeważnie jest schematyczny podział, zazwyczaj dość szybko możemy zauważyć kto jest potocznie mówiąc "zły", a kto "dobry".
Takie argumenty dostawałeś już wcześniej, tylko bez "materiału dowodowego". A nie podobały ci się, bo oprócz nich wyrażałam również prywatne opinie, które miały za zadanie coś ci uświadomić. Dotarło wreszcie czy jeszcze nie?
Przede wszystkim "Za głosem serca" nie jest typową schematyczną telenowelą, w której główna bohaterka od początku do końca jest zakochana w jednym mężczyźnie i nawet mimo innych przewijających się przez jej życie, potrafi kochać tylko tego jednego. Do tego każda dobra postać jest zupełnie pozbawiona wad, a każda zła zalet. Można powiedzieć, że Meksyk zrobił ogromny postęp. Wystarczy popatrzeć na "Palomę" (1998) czy "Posłańca szczęścia" (1999), w których główne bohaterki były bez skazy, słodkie do porzygu i, nie oszukujmy się, pozbawione charakteru. Tacy ludzie jak one po prostu nie istnieją. Postacie z "Za głosem serca" są o wiele bardziej realne, mają swoje wady i zalety, popełniają błędy. Jedynymi od początku do końca czarnymi charakterami są Medina i Graciela, ale również ich postępowanie ma swoje przyczyny. Skoro już jesteśmy na tym forum, warto wspomnieć, że postacie z "Trzy razy Ana" również są o wiele bardziej ludzkie.
Wydaje mi się, więc, że najlepszą oceną postaci Jose Luisa jest po prostu ludzki. Dokonywał i dobrych i złych wyborów, robił dobre rzeczy, ale również popełniał błędy.
Wcześniej dostawałem hipotezy =/= się argumenty, bądź przekomarzankę typu 'a Jose zrobił to, to i to, a Alejandro to, to, tamto'. Prywatna opinia była w głównej mierze popisem g*wniarstwa i prostactwa. Prymitywne inwektywy dawały obraz typowej polskiej cebuli. Lecz w końcu widzę, że z czasem "ugryzłaś się w język" i tuszę zorientowałaś się, że pewnych rzeczy po prostu nie wypada pisać czy robić.
Oj zgadzam się, "Za głosem serca" wniosła do gatunku telenowel powiew świeżości i mam nadzieję trwałą zmianę w kreowaniu tego typu seriali. Wcześniej traktowałem telenowele jako dodatek do popołudniowej kawy, czy przy ogarnianiu domowych czynności, natomiast przy 'ZGS' przysiadłem specjalnie, ażeby śledzić nietuzinkowe wątki i nieliniowe postacie, którego tłem był urokliwy, słoneczny, nieco zaściankowy Meksyk, którym mogę się tak zachwycać.
No i oczywiście "Trzy razy Ana" z potrójną rolą Angelique Boyer i Sebastiána Rulli, nawet świetny Zepeda się tam zakręcił. TRA nie do końca reprezentuje podgatunek telenowel, który mnie najbardziej interesuje. Azaliż po takich kwiatkach jak "Po prostu Maria" i innych "Kotkach" dałem temu serialowi szansę - no i nie żałuję. Trzy razy Ana uwiodła mnie przede wszystkim historią, wolnym budowaniem fabuły, pewną rysą reżysera, no i w końcu tajemnicami, których mnogość i rozbudowanie z zaciekawieniem odkrywałem co odcinek.
No i w końcu cieszę się, że określiłaś Jose Luisa, tak jak w moim mniemaniu na to zasługiwał.
Tak z innej beczki - nie zaciekawił mnie zbytnio powrót do przeszłości z "Esmeraldą" więc postanowiłem po raz pierwszy obejrzeć głośny "Nie igraj z aniołem" z Maite Perroni i Williamem Levym. Ciekawe co z tego wyjdzie.