Ogólnie spoko serial i intryga, ale...
Dobór karnacji obsady opisuje charakterystykę postaci. Za bardzo.
Od początku historii, aż do rozwiązania ciemna karnacja gwarantuje, że mamy do czynienia z pozytywnym bohaterem. Ci bohaterowie zajmują wyłącznie szanowane społecznie stanowiska, jak nauczyciele, trener, detektywi (ale tylko dobrzy detektywi... nie to co tych dwóch białych krętaczy)
Nawet, jeśli ciemnoskóry bohater doprowadza do nieszczęścia, to serial w pewnym stopniu usprawiedliwia ich zachowania, np. silnymi emocjami (czarna dziewczynka dosypująca PCP koledze), chorobą (hinduska matka trucicielka), lub szlachetnymi pobudkami (nieznajoma z misją ujawniania kłamstw).
Wobec powyższego oczywistym jest, że za całe zło świata odpowiadać będą... biali mężczyźni. I serial nie pozostawia wyjątku. Główny bohater, jego kolega, jego klient, ojciec i detektyw Katz. Każdy kłamie i oszukuje, większość zdradza i zabija. Ich już nie da się usprawiedliwić, bo działają z pobudek egoistycznych. Jak typowy biały mężczyzna?
Nie czytałem książki, więc chętnie się dowiem, czy w powyższej kwestii serial wiernie oddaje lekturę, czy może jest to kolejny standardowy zabieg kreowania rzeczywistości przez Netflixa?