jak się podobało? :)
no i zostały już tylko 2 odcinki do końca :(
moim zdaniem fajny odcinek, jakoś tak za szybko zleciał. ciekawa akcja ze Stilesem, troszkę
przewidywalne, że pojawi się tu Peter (ahh, to on!) i pomoże w zamian za imię córeczki ;p trochę
Pydii, dużo Stilesa, sceny z szachami, motyw z powracającymi i bzyczącymi w powietrzu muchami
spoko, walka bliźniaków i Isaaca z Allison i Kirą spoczko, ale rewelacji nie było. patrzylam głównie w
stronę Stilesa i całej paczki, która się tam zebrała. na razie tyle z mojej strony. piszcie swoje teorie
ODCINEK PO ANGIELSKU JUŻ JEST! http://vidbull.com/l356pj1r0u36 Właśnie oblukałam drugi raz ^^
Właściwie nie mogę mieć obiekcji: był Stiles, był Derek, był Peter, był Isaac, był Sterek (później pojęczę na ten temat), był papa Argent, a Lydia miała tak ładną sukienkę, że aż mi się miło na nią patrzyło, co nie zdarza się często.
Odcinek na pewno lepszy od poprzedniego, mi również szybko zleciał; temu serialowi najlepiej służy sporo akcji, krzyku, bójek i tryskającej krwi :D
Muszę przyznać, że opętani bohaterowie bardzo mi się podobali, każdy na swój sposób. Wyciszony Isaac, który nawet nie musi podnosić głosu i wzroku, by był przerażający, a na dokładkę jeszcze robi aua bliźniakom. Żałuję tylko, że tak go było ostatnio mało, skoro ci źli twórcy serialu chcą go zabić. No i Derek z szaleństwem w oczach, bawiący się zapalniczką *_* i Argent tak bardzo nie chciał go zabić... Trochę przypominał "tego złego" z pierwszego sezonu. Zdecydowanie wolę go takiego, niż kiedy go biją. O Stilesie nie muszę chyba wspominać i coś mi mówi, że najlepsze dopiero przed nami w tych ostatnich odcinkach.
Czy ktoś mi może wytłumaczyć, jako to się stało, że mamy teraz dwóch Stilesów? Tzn wiem, że jeden wyrzygał drugiego w bandażach, ale o co w tym wszystkim chodzi? Obaj są prawdziwi, zmaterializowani? Wystarczy teraz zlikwidować tego złego i po kłopotach, czy są ze sobą jakoś związani? Mam nadzieję, że będzie an to dobre wytłumaczenie, bo na razie mnie to nie przekonuje.
I czy ja dobrze widziałam, że Stiles ocknął się w momencie,w którym Lydia powiedziała "Malia Tate"? Tak, wyraźnie to widziałam. I tak bardzo chciałam, żeby jej tatuś dowiedział się w tym momencie o małym romansie w psychiatryku ]:->
Peter i Lydia. Zdecydowanie nie mam oporów przed myśleniem o tych dwoje razem. Oczywiście był tam, żeby poznać imię swojego dziecka, on zawsze ma swoje motywy w jakimkolwiek działaniu, ale nawet później chronił Lydię przed mumią. Peter jest ozdobą tego serialu i gdyby było go więcej, na pewno by go ukradł, więc rozumiem twórców, że serwują go nam takimi małymi dawkami.
Czas na moje cotygodniowe jęczenie na Stereka. Dotychczas jęczałam na jego brak, teraz jęczę nad jego jakością. Rzut o ścianę o już? To już mogło nie być wcale tego stereka.
'Derek warknął cicho. Zalśniły kły. Stiles nawet nie spojrzał w jego stronę. Widać, Nogitsune nie rozpoznało w nim zagrożenia. Nie rozpoznało wroga. Derek ruszył, atakował, mierzył tak, by nie zadać ran, nie zostawić blizn. Błąd. Jego atak okazał się zbyt słaby. Rozpraszał uwagę, zadawał ból, jednak to nie Nogitsune odczuwało ból. To nie uwaga Nogitsune była rozproszona. Derek uderzył o ścianę. Usłyszał głos. 'No i co by na to wszystko powiedziała twoja matka?' Nogitsune zachichotało złośliwie. Derek otworzył oczy.'
1. Pomyślałam sobie, że scenę, w której Derek wreszcie spotyka Stilesa na planie należy specjalnie uczcić, bo przecież kiedyś, w zamierzchłej przeszłości, na taką scenę czekałam. Stiles rzucił Derekiem o ścianę i zainfekował go czymś paskudnym. Czy to nie brzmi jak wstęp to fanfica, po którym można się spodziewać otagowania 'p.w.p.'? Ale oto news. To nie fanfic, to wszystko wydarzyło się w samym serialu XD Żarty na bok - zaczęłam oczekiwać, że to mijanie się Dereka i Stilesa to będzie taki nowy przeciągający się po sezonach gag (jak ciasto w SPN), a tu mi wszystko zepsuli sceną, która była nikomu do niczego niepotrzebna. Po kiego ten Derek znów pchał się gdziekolwiek? Podszedł, zarobił w czapę i tyle. Niczego się chłopina nie nauczył. Trza mieć plan.
2. Jak Chris zdmuchnął Derekowi płomień w zapalniczce to szczerze się zaśmiałam. I wszystko było by ok, gdyby nie fakt, że jestem przekonana, że tamten moment nie miał być w zamierzeniu komediowy. Derek wkurzył się, bo: 'Dmuchnąłeś na mnie, ty ... ty ... padalcu!' Ale w ogóle to miło byłoby, gdyby dali więcej scen z Derekiem i Chrisem przywiązanym do krzesełka, bo te które widziałam to chyba oglądałam w trailerze, więc naturalnie czuję niedosyt. Derek ogarnięty pragnieniem zemsty, nawet jeśli jest ślepa to wg mnie jest materiał na cały odcinek.
3. Nogitsune wchodzi i wychodzi i wchodzi i wychodzi i ... bla bla bla. Stiles fajnie to wszystko rozgrywa, ale po czasie to mi nawet czekolada z bakaliami powszednieje. (I Szeryf powinien biec czem prędzej do syna zaraz po zażegnanym kryzysie pracowym, a nie nie udzielać jeszcze dobrych rad pięknookiemu.)
4. Jak sobie przystawię odpowiedni zestaw zasad moralnych to nic mi nie przeszkadza w tym serialu. (Acha, podobał mi się Isaac!) Tak naprawdę czuję, że było ok i że sama nie wiem czego chcę. Jakieś to wszystko przewidywalne się zbytnio zrobiło. Ale może jeszcze nie przebudziłam się po poprzednim odcinku.
No niestety Derek już nie istnieje w tym serialu. Na jego miejsce jest bardzo atrakcyjny, ale bardzo głupi pan, który macha piąstkami i ryczy. Przez przypadek nazywa się Derek. Ale to zupełna przypadkowa zbieżność imion.
Pierwsza interakcja w tym półsezonie między panem, który nazywa się Derek a Stilesem - i Stiles bez mrugnięcia okiem, właściwie bez paczenia nawet rozsmarowuje go po ścianie i potem wykorzystuje. Zbieg okoliczności? A może jedno wielkie fak ju w stronę fanów Sterek?
No cóż... zastanawiałam się, co jest nie tak. Obejrzałam. Wyłączyłam. Weszłam na forum. Czytam zachwyty. Myśl sobie - kelnerko co z tobą. Ale doszłam do twojego posta i przeczytałam "powszednieje" i "przewidywalne". I myślę, że to mi przeszkadza ostatnio w TW. Jakoś tak.. nie czuję zaskoczenia, pasji, emocji. Tylko znużenie, jak coś się nowego dzieje, to jakoś mnie to nie porywa. Z resztą nowości to są zazwyczaj techniczne zmiany i kosmetyczne poprawki. Taka dołączona instrukcja obsługi lub przypis w książce. Właściwie cały wątek Daracha i Nogitsune to jedna wielka instrukcja obsługi z naprawieniem pralki w końcowym odcinku.
A przecież nie było tak z Kanimą. Kanima NIE PRZYSŁANIAŁA Jackosna!!! A wcześniej tak samo: wilkołactwo nie dominowało Scotta i nie zastępował charakteru Dereka!
Dla mnie wyznacznikiem fajności serialu to:
- jeżeli oglądam go cięgiem w całości, to odpalanie odcinka za odcinkiem jak w amoku :D
- jeżeli oglądam co tydzień, to nerwowe wypatrywanie nowego odcinka
Niestety w TW niby coś się dzieje, niby miotają się, niby są jakieś tajemnice, niby wszystko fajnie... ale.. jakbym musiała czekać na ten odcinek jeszcze z tydzień, to przyjęłabym to spokojnie.
A już na pewno w niczym nie pomaga fakt, że czynnikiem, który najbardziej pomógł Stilesowi nie był on sam, ani przyjaciele, ani ojciec, ani najlepszy, najwierniejszy, gotowy na wszystko dla niego przyjaciel i lider jego paczki - tylko wypowiedzenie imienia laski, którą zaliczył w bejsmencie psychiatryka po jednym dniu znajomości.
Na Odyna..
"A już na pewno w niczym nie pomaga fakt, że czynnikiem, który najbardziej pomógł Stilesowi nie był on sam, ani przyjaciele, ani ojciec, ani najlepszy, najwierniejszy, gotowy na wszystko dla niego przyjaciel i lider jego paczki - tylko wypowiedzenie imienia laski, którą zaliczył w bejsmencie psychiatryka po jednym dniu znajomości."
http://media1.giphy.com/media/GQnsaAWZ8ty00/giphy.gif
Pod koniec, gdy Stiles zaczął rzygać tymi bandażami, byłam przekonana, że to jakiś tasiemiec czy Bóg wie co. Później, gdy nogitsune zaczął powstawać z tych bandaży, wszyscy pod ścianą wyglądali mniej więcej tak: http://jdpolanco.files.wordpress.com/2011/07/3835-animated_gif-dean_winchester-s am_winchester-supernatural.gif
podczas gdy ja wyglądałam jakoś tak: http://i393.photobucket.com/albums/pp19/TehOpheliac/GIFS/Star%20Trek/facepalm.gi f
Pod resztą podpisuję się ręcami i nogami. Z resztą, jak zawsze chyba :D
Dla mnie ta scena była nawet spoko pod względem wizualnym. Myślę, że bardzo by mi się podobała, gdybym nie była tak zdegustowana Malia-situejszyn.
Siedziałam i paczałam i myślałam - ojp ludzie, tyle gonienia, kotłowaniny, nieszczęścia, stresu... a wystarczyło... TO? No to fajnie fajnie, mamy teraz rozwiązanie największych problemów, włączając opętanych nastolatków - należy wcześniej zatroszczyć się o zakiszenie ogóra, jak to mówią starożytni Indianie. Z byle kim, byle byli chętni, jak Malia. Bo chyba nie chodzi o miłość jak w większości bajek Disneya? W których to historiach bohaterowie mieli czas na to, żeby się poznać i pokochać? Mało tego - na własnym podwórku TW ma przykłady związków, gdzie dwoje bohaterów ma czas na poznanie się, zakochanie, na seks uprawiany za zgodą obu stron i przy pełni władz umysłowych.
Najgorsze jest to, że w taki właśnie sposób został spłycony najfajniejszy kolo serialu :C
TO? Jak dla mnie impulsem nie było tylko TO, aka wspomnienie pierwszej zaliczonej laski. Przecież wcześniej najlepszy przyjaciel i odwieczna miłość jego życia weszli mu do głowy, robiąc małe spustoszenie, uciekli przed lisem, by w końcu Alfa Scott mógł zaryczeć i wyrwać Stilesa z transu gry z demonem. Moim zdaniem to był punkt zwrotny, właśnie ten ryk. I tutaj widzę podobieństwo do Malii, którą z życia pod postacią kojota też wybudził Scott (w tym samym momencie Stilesowi powróciła zdolność czytania).
Wspomnienie Malii ocknęło Stilesa, ale imo, to nie był czynnik, który najbardziej pomógł.
Ryk Scotta oczywiście zadziałał - wcale tego nie neguję. Ale potem wszyscy stoją obok Stilesa/Nogitsune i pytają nerwowo, czy ich akcja coś pomogła. Ogólne wrażenie jest takie, że możliwe, że Scott "poruszył" Stilesa, ale efektu nie ma żadnego - przynajmniej widocznego.
Potem jest ta scena z Lydią i Piotrusiem i jest wyraźnie pokazane, jak Lydia mówi "Malia" i wtedy dopiero następuje reakcja Stilesa!
Oczywiście może to być zbieg okoliczności :)
Jak dla mnie nie w serialach nie ma czegoś takiego jak zbieg okoliczności, więc Stiles zdecydowanie zareagował na imię Malii. Klasyczne zagranie. Romeo znajduje Julię. Romeo zalicza Julię. Romeo umiera dla Julii. A wszystko w trzech aktach jeno XD. Widać Stiles jest już tak obsesyjnie zakochany jakby dziewoję znał co najmniej od tygodnia (a jak wiemy tydzień to cała kuuupa czasu na rozwój miłości po grób). Kurde - przecież żyjemy w XXI wieku. Najpierw się poznaje, zdrowieje, gra w chińczyka, problem rozwiązuje ... zanim na pannę chłop wlezie :) Można też seks traktować jak odskocznię od problemów, możliwość na zapomnienie - to prowadzić może z kolei do uzależnienia - ale to chyba opcja dla bardziej zaawansowanych uczniów niż Stiles i Malia. Generalnie to nie jestem fanką tego wątku.
'Pierwsza interakcja w tym półsezonie między panem, który nazywa się Derek a Stilesem - i Stiles bez mrugnięcia okiem, właściwie bez paczenia nawet rozsmarowuje go po ścianie i potem wykorzystuje. Zbieg okoliczności? A może jedno wielkie fak ju w stronę fanów Sterek?'
I znów zbieg okoliczności - a jak rzekłam w serialach takowych nie ma więc ...
to nie Stiles rzucał Derekiem, a Jeff Sterekiem. Symboliczna scena. Podniosła chwila.
Derek v.1.0 - R.I.P.
Widzę na necie wpisy o Stilesie i Malii, że są soooo cuuute i aaaaawww, więc wcale mnie nie zdziwi, gdy ten związek zostanie pociągnięty po załatwieniu Nogitsune. W końcu z kimś go trzeba połączyć, nie? A czemu by nie z nią? W końcu mają solidne fundamenty, a mianowicie oboje poznali się w psychiatryku, oboje mają problemy i traumy rodzinne, znają się aż z dwóch rozmów i uprawiali tantryczny, doświadczony seks po tym jak.. wreszcie Stiles mógł dokończyć to, co nie udało się dwa razy wcześniej, kiedy dwie randomowe dziewczyny wyraziły zainteresowanie nim na imprezach. Na szczęście teraz się udało, randomowa laska nr 3 wykazała inicjatywę, Stiles przystał ochoczo w podskokach i z przysiadami i wreszcie nikt nie przeszkodził.
No sama powiedz, czy to nie jest zalążek zdrowego związku? Takiego, który dokonuje samoistnych egzorcyzmów mocą potężnego uczucia?
Toż to nawet Scott wymięka, bo jego idealny związek z Alisson się rozpadł. Ale nie! Potencjalna miłość Malii i Stilesa przetrwa na wieki.
Podniosła chwila. Poczułam ją.
Chciałabym napisać, że w wątpię żeby oni się przespali ze sobą - Stiles i Malii. Większość ludzi myśli o seksie, może po prostu się pomacali i to wszystko? Na miejscu dziewczyny nie chciałabym mieć później problemu z dzieckiem. Miłość między nimi jest przerysowana przez forumowiczów, ja nie widziałam tam żadnego większego uczucia poza porozumieniem.
Poza tym nie uważacie, że Malii wprowadzono nie bez powodu do serialu? Pojawiła się na początku nowych odcinków tak ni z gruszki ni z pietruszki, tzn. że ma jakieś większe znaczenie dla historii bohaterów.
Nie uważam, że serial jest płytki i przewidywalny. Wiadomo, że nie jest to arcydzieło, tylko serial dla nastolatków, więc nie miejcie wobec niego nie wiadomo jakich oczekiwań.
Oczywiście nie wiadomo, co między nimi zaszło. Widzowie sądzą, że poszli na całość, a nigdzie nie widziałam oficjalnego sprostowania.
To nie forumowicze przerysowują miłość, bo generalnie większość w nią wątpi ze względów techniczno-logicznych, ale faktem jest, że Stiles wyrzucił z siebie Nogitsune słysząc imię Malii (przy wcześniejszej pomocy Scotta). Przypominam również wzruszającą scenę po seksie oraz fakt, że Stiles poświęcił się dla Malii. Interpretując te fakty można założyć, że jest między nimi uczucie. Bo w przeciwnym razie nachodzi nas brzydka myśl, że Stiles jest jednym z tych chłopców, którzy nie ważne z kim, byle "zaliczyć", prawda?
Tak, wychodzi na to, że będzie miała większe znaczenie dla historii. Coraz bardziej podejrzewam, że dostanie rolę dziewczyny Stilesa/ kłopotliwej córki Piotrusia (nie wiem jak wytłumaczą jak wilkołak spłodził kojota).
TW jest serialem dla nastolatków, który jednak ma fajną fabułę, bohaterów, humor itd. Tzn. miał. Osobiście uwielbiam 1 i 2 sezon, który był ciekawy, zajmujący i wesoły. Niestety od czasów Daracha mam wrażenie, że TW weszło na nowe tory, próbuje eksperymentować, wprowadza zmiany, które nie wychodzą temu serialowi na dobre. Widziałam poprawę z początkiem sezonu 3B, nastąpił powrót humoru oraz skupienia akcji na bohaterach, ale teraz znowu wracają do ciągłego gonienia, walk i tych długich przemów, kiedy wszyscy stoją wokół jakiegoś stołu i robią zatroskane miny. A główny przeciwnik gdzieś tam się czi za węgłem, ale właściwie nie stanowi zagrożenia i mógłby czyścić buty Gerardowi.
Do tego mamy irytujące wątki miłosne, seks z praktycznie nieznajomą osobą w dwuznacznie moralnych okolicznościach - czego poprzednio NIE było.
Dlatego dla mnie fakt, że serial jest dla nastolatków i o wilkołakach nie ma znaczenia. Co innego, jakby był taki jak teraz od początku (ale też wtedy bym nie kontynuowała ogladania). Jednak TW pokazał, że potrafi zrobić świetne szoł. I dlatego się czepiam, bo ten serial marnuje własny potencjał.
Nie chcę spoilerować. Czy to spoiler jak spoilerujący nie gwarantuje prawdziwości tego co zaspoileruje? Nieważene.
LIL'SPOILER
Gdzieś czytałam/oglądałam wywiad z samym Jeffem! i sam Jeff! mówił tam, że Stiles znajdzie sobie w 20 odcinku romantic interest i będzie rzecz kontynuował w następnym sezonie. (Jak zwykle wiem tylko, że mi dzwoni, ale nie wiem gdzie.) Więc możemy założyć, że jest miłość dopóki nie udowodnią, że jest inaczej. Każdy interpretuje rzecz jak mu pasuje, ale Malia rzekła, że 'chce więcej'. Jeśli dobrze pamiętam to więcej niż całowanie/mizianie oznaczać może jedno. Dla mnie sprawa jest jasna.
'No sama powiedz, czy to nie jest zalążek zdrowego związku? Takiego, który dokonuje samoistnych egzorcyzmów mocą potężnego uczucia?'
To samo było z nauczycielką. Początkowo zdawało się, że jej miłość też dawała moc chodzenia po wodzie (tylko wpierw trza było z nią lec na miękkim - ups - oni to chyba na stole zrobili - seriously? ludzie! tam się je!). Potem się pokazało, że belferskie serduszko było zgniłe, moc zła. Z Malią na razie jesteśmy na etapie mocy miłości prawdziwej. Ja wiem jednak, że coś tam śmierdzi. Może Nogi też zna Malię od odpowiedniej strony. Kto go tam wie.
'Wiadomo, że nie jest to arcydzieło, tylko serial dla nastolatków, więc nie miejcie wobec niego nie wiadomo jakich oczekiwań.'
Ja nie mam oczekiwań. Już. Ja jestem bierny odbiorca i niczego sobie nie życzę. Ale jedno wiem na pewno. Jakbym zgarniała kasiorę Jeffa to postarałabym się żeby wszystkie elementy były na miejscu. Logika, psychologia, emocje, akcja, którą charakteryzuje różnorodność (bo jak czepią ludźmi o ściany to ja ziewam). No i humor. Wiem, wiem z Nogim ciężko o humor, bo Nogi jest zły (ale Lucyfer w SPN też był zły i bawił mnie bez problemów więc jednak można) Jak się bierze na warsztat strasznego potwora rodem z japońskich horrorów (choć wiemy, że Japończycy robią to lepiej, a Amerykanie nie powinni odgrzewać nieswoich kotletów), to trzeba zdawać sobie sprawę, że oczekiwania będą wprost proporcjonalne. Ja wiem, że krwi nie można przelewać zanadto , bo to serial dla młodzieży (choć Nogi łeb kolesiowi urwał w poprzednim odcinku, więc szczerze to ja nie wiem gdzie teraz jest granica przyzwoitości). Czy młodzież się nie męczy jak im się ciągle podsuwa to samo? To samo walnięcie o ścianę, ten sam schemat romasowy? I komu w ogóle potrzebna są jakieś tam romanse. Wiele seriali świetnie się ogląda bez tego. Np. wspomniany SPN.
Teraz sobie myślę, że po prostu TW upodabnia się do Pamiętników Wampirów (których nie widziałam, ale mam pojęcie z czym się to jada). Przedtem trzymał się wzorca z 1985 roku. Może stąd ta zmiana.
Nie lubię moich długich postów. They make me look like I care XD
LIL' OL' SPOILER przyjęty :D
Widziałam wiele miłości i miłostek w filmach i serialach, ale nie przypominam sobie takiej maniany, jak w przypadku Dereka i Stilesa. To już Megan Foks i Szija LeBuf w Transformers byli bardziej wiarygodni. Przynajmniej nie poszli do łóżka wcześniej, niż po całym filmie :P
Ale jak TW tak chcą, to niech tak robią, whatever. Mi już gałązki smętnie oklapły, nie będę nimi machać w oburzeniu. Ostanę zrezygnowaną wierzbą płaczącą.
Najbardziej mnie dziwi to, że w tym samym serialu stworzono inne związki. Normalne związki. O ile Scott z Alisson byli mega irytujący i zakoffani, to nie mogę im odmówić poprawnego, NORMALNEGO rozwoju romansu.
Lydia nie dała się pociągnąć w destrukcyjny związek z Jacksonem.
Po cywilizowanym rozstaniu S i A, chłopina znalazł nową pannę, z którą ma cute i awkward relationship, nawet odwiedził ją w domu, gdzie nie macał się z nią w garażu (co by było w stylu Stilesa), tylko zjadł z jej rodzicami kolację *gasp*. Do tego wspiera, pomaga Kirze, nie rzuca się na nią, choć widać, że panna by się nie opierała, i totalnie mi zaimponował przytulaniem się z Kirą W UBRANIACH. Byłam na STÓWĘ pewna, że będzie seks.
Tak samo Alisson z Issakiem mi nie przeszkadzają, pasują do siebie i ich związek również rozwija się normalnie.
Lydia jest sama sobie panią, u mnie duży plus.
I teraz ja się pytam - czym różni się Derek i Stiles od reszty? Nie będę się rozpisywać o ich związkach, bo zaczynam się powtarzać. W każdym bądź razie - maniana, dziadostwo, fuszerka. Tyle mam na ten temat do powiedzenia.
Przechodząc do Nogitsune i przedmiotowego traktowania tego Demona - całkowicie się zgadzam. SPN jest idealnym przykładem Złego, który jest Kimś. Lucyfer, Crowley, Dick, większość potworów z Bennym na czele - nie są tylko bezmyślnymi, bezosobowymi Zuymi.
A youkai, ayakashi i cała ta japońska demonologia i bajkologia :) jeżu TW-ludzie, obejrzyjcie sobie pierwsze z brzegu anime o duszkach, jak Mushishi, xxxholic, czy Natsume. Bohaterowie nigdy nie gonią z mieczykami byle tylko kogoś zaciukać, bo tak trzeba. Zazwyczaj bohaterowie POZNAJĄ "złego" ducha, który okazuje się postacią skomplikowaną i odcinek nie kończy się śmiercią, jatką i umazanym bebechami głównym bohaterem, ale pięknym katharsis.
Nie oczekuję tego bynajmniej od TW (za wysokie progi), ale wolałabym, żebyśmy mieli więcej Stilesa ORAZ Nogitsune. Razem.
Ponownie przywołam postać Lokiego, który też jest tricksteresm z innego kręgu kulturowego. Marvel w filmach nie zrobił z niego bezmózgiego przeciwnika Thora, który sieje bezsensowne zniszczenie. Loki przez cały czas ma kontakt, interakcje z Thorem, z rodziną, z Avegersami. Widzimy go, rozumiemy i skrycie czujemy miętę. Nogitsune nie może taki być bo...? Bo co? Zły ma być zły, nie mieszajmy dziatkom w główkach?
"I komu w ogóle potrzebna są jakieś tam romanse. Wiele seriali świetnie się ogląda bez tego" No właśnie.
Mi też wyszło długo :P
PS. Ktoś zestawił podobne historie supernaturalnych dzieci wychowanych w lesie z serialu Grimm i TW.
Polecam. Tym bardziej widać idiotyzm sytuacji.
http://lyvanna.tumblr.com/post/79110805581/lenoirauteur-grimm-v-teen-wolf-welp
"Najbardziej mnie dziwi to, że w tym samym serialu stworzono inne związki. Normalne związki [...] I teraz ja się pytam - czym różni się Derek i Stiles od reszty?"
Do tego chciałam nawiązać, bo wydaje mi się, że przynajmniej w przypadku Stilesa próbowali. Mianowicie mam na myśli pannę Corę Hale. Zaczęło się niewinnie o ile pamiętam od przytrzymania dłoni z długopisem, czy innym ołówkiem, co od razu zapaliło mi lampkę w głowie. Potem często działali razem, często rozmawiali szczerze do tego stopnia, że ona miała ochotę go uderzyć :D . Była przy nim, gdy zdecydował się powiedzieć ojcu o całej sprawie z wilkołakami, a on był przy niej gdy umierała w karetce. Może mi się coś uroiło, bo naprawdę chciałam tego shipa (i w przeciwieństwie do znakomitej większości fanów serialu polubiłam Corę, ale ja jestem w stanie polubić każdą dziewczynę zainteresowaną Stilesem, która nie jest Lidią), ale byłam pewna, że z tej maki będzie chleb i podobało mi się w jaki sposób były budowane ich relacje - może bardziej przyjacielskie niż romantyczne, ale to nic złego. Aż tu nagle aktorka postanowiła zostać królowa Szkotów i Stiles został bez dziewczyny. Co robią twórcy? serwują mu na szybko inna pannę Hale, ale już nie chce im się przechodzi przez te wszystkie wstępne etapy, więc zaczynają od końca w absurdalnych okolicznościach.
Generalnie nie będę zła, jeśli pociągną wątek Malii. O ile dobrze kojarzę, to ostatnie chwile kiedy Stiles był świadomy to wtedy gdy poświecił się dla niej, a teraz ocknął się na wspomnienie o niej. Cóż, jakoś to przełknę. Chyba byłabym bardziej zła, gdyby Stiles wiernie czekał aż księżniczka Lydia wreszcie przejrzy na oczy.
"Potem często działali razem, często rozmawiali szczerze do tego stopnia, że ona miała ochotę go uderzyć :D"
jednym słowem - Sterek :)
Cora jest jedną z najbardziej zmaszczonych postaci TW. Oto pojawia się uznana za zmarłą siostra Dereka (motyw znany z Mody na sukces btw ^^). Czy ma to jakiś impakt na Dereka? Na Piotrusia? Czy mamy jakieś wzruszające sceny cudownie połączonego rodzeństwa? Nie. Pojawia się Derek 2 wersja żeńska i tyle. Po czym znika ledwo się pojawiwszy, słabo zaznaczając swoją obecność. Tak naprawdę mogłoby jej nie być, bo nic swoją osobą nie wniosła.
Więcej uczucia widzimy u Dereka na widok nauczycielki, niż własnej siostry. Do tej pory nie wiem, po co ją wprowadzili, skoro była praktycznie nikim i tylko plątała się w tle. A przecież to jest Hale, pochodzi z rodziny silnych osobowości, mogłaby wprowadzić coś więcej do fabuły, jakąś silę i tajemnicę. Nic takiego nie było.
Dla mnie jest tylko jeden związek dla Stilesa, z kimś z kim ma on ewidentną chemię (tzn. miał, bo teraz nie mają ze sobą ŻADNYCH scen). Ale okei, jeżeli aż tak bardzo chcą Stilesowi dawać kobietę, to niech to przynajmniej będzie normalny związek z normalną dziewczyną (czego również życzę Derekowi).
Dość tych penisów wyskakujących z rozporka na widok dziewczyny, która akurat w danym momencie wykazała zainteresowanie, dość tych dram, dość tych niezrównoważonych, supernaturalnych dziuń. Jak nie mogę mieć Stereka, to przynajmniej uprzejmie proszę o normalne, zdrowe, świadome siebie, dobre dziewczyny, które po prostu życzą tym chłopakom, żeby byli szczęśliwi :)
Niekoniecznie poprzez ściąganie bluzek. Nie tego potrzebuje Stiles I Derek. Może się mylę, ale te chłopaki potrzebują kogoś, kto ich po prostu przytuli, wysłucha, powie, że wszystko będzie dobrze i okaże bezwarunkowe wsparcie. Nie rozumiem twórców TW w tej kwestii. Scott w chwili słabości i braku kontroli nad sobą otrzymuje mądre rady od matki, żeby był sam sobie kotwicą. Stiles i Derek w chwili słabości i braku kontroli ruchają praktycznie nieznajome dziewczyny. Wtf?
Chcę Ci tylko powiedzieć, że przy twoich wypowiedziach śmieję się jak opętana. Świetne teksty, naprawdę :D I jakie prawdziwe.
Dziękuję *^-*^ ja też lubię czytać śmieszne teksty innych użytkowników :)
A jak tobie się podobał odcinek?
Przede wszystkim go przegapiłam, bo zaczął się godzinę wcześniej niż zwykle i zdarzyłam tylko na ostatnie pięć minut :D Ale to nawet dobrze, mogłam sobie następnego dnia oglądać kilka razy momenty z Piotrusiem. Swoją drogą, czy on zawsze musi mieć jakieś dziwne wejście? Najpierw to z Alison i Lydią, a teraz to. Jakby ćwiczył je w domu przed lustrem :D
Ogółem odcinek był jakiś taki chaotyczny. Wepchnęli wszystkie postacie i próbowali znaleźć dla nich miejsce, co nie za dobrze wyszło. Strasznie dużo było przeskakiwania i można się było pogubić. W ogóle wątek Nogitsune zaczyna kuleć. Wydawał się być taki ciekawy na początku, a teraz jakiś niemrawy. W ogóle nie czuć zagrożenie z jego strony, Stiles praktycznie nic nie robi tylko pokazuje jaki to jest zły, ale żeby to poprzeć czynami, to nie, po co. Okej, wysłał te muszki, by kontrolowały kilka osób, ale co z tego, jak nie miało to żadnych większych konsekwencji?
Najbardziej jednak wkurzyło mnie to wspomnienie Mali i to, jak Stiles się obudził słysząc jej imię. Serio, mogli sobie darować. Mogę zrozumieć, że chcą mu dać pannę do pary, ale naprawdę muszą się z tym tak spieszyć? Jeśli tak, to mogli w ogóle nie poruszać tego wątku, a nie robić go na odwal. A ta scena mogła być przecież taka piękna. Scott ryczy i wybudza Stilesa, który jest dla niego jak brat. Podkreśliłoby to i tak już wyjątkową więź pomiędzy nimi. Ale nie, ryk coś tam zrobił, ale to na dźwięk imienia Malii, dziewczyny z którą Stiles rozmawiał dwa razy, wszystko zaczyna się dziać. Pewnie gdyby Malia była obecna w pokoju, wybudziłaby go samą obecnością, niepotrzebny byłby wcale Scott.
Nie oczekiwałam jakiejś wielkiej analizy psychologicznej tego romansu, ale poziomu Disneya też się nie spodziewałam.
no właśnie, to teraz odcinki będą lecieć godzinę wcześniej czy teraz tylko był taki wyjątek?
"Ale to nawet dobrze, mogłam sobie następnego dnia oglądać kilka razy momenty z Piotrusiem. Swoją drogą, czy on zawsze musi mieć jakieś dziwne wejście? Najpierw to z Alison i Lydią, a teraz to. Jakby ćwiczył je w domu przed lustrem :D"
haha, faktycznie te wejścia są takie... zbyt pięknodziwaczne ;D
zauważ, że to Lydia w większości była w tym odcinku podporą Scotta:
1) w scenie gdy gawędzili sobie z Deatonem w domu Scotta i później sami, że Stiles nigdy nie prosił o bycie wilkołakiem. A chwilę później Scott mówi że on nie wie jak przemienić Stilesa, że on może od tego umrzeć itd. a Lydia powiedziała to o czym ja myślałam "zaprośmy Petera, co z tego że jest jaki jest, ma doświadczenie w tych sprawach i może pomóc" i chwilę później kto staje w drzwiach? Piotrunio ^^
2) scena kiedy biegną do Stilesa i mumii grających w młynek Scott w ogóle nie załapał mowy Lydii kiedy powiedziała o Stilesie należącym do paczki wielkiego "silnego" Alfy - no nie załapał. i jeszcze zanim jak najszybciej ryknąć aby zwrócić uwagę Stilesa to ten se jeszcze mówi przeciągliwie "they howl", nosz ludzie -.-'
Piotruś stanął w drzwiach bo się umówili z Lydią. Też mnie to wtedy zdziwiło, jako niewiarygodne fabularnie, ale potem sam Peter mówi do Lydii o "umowie". Można spokojnie założyć, że zjawił się tam tylko i wyłącznie we własnym interesie - nie żeby pomóc Stilesowi. Co jest oczywiście ok, bo taki ma być Peter - wrednym zasrańcem :D
Ostatnio denerwowało mnie to, że niby robił się taki tiutiu, tu pomagał tam pomagał, robili z niego takiego trzeciego bliźniaka, który przecież dokonywał strasznych rzeczy w przeszłości, a nagle wszyscy dają im szansę i są mili i ogólnie miłość, przyjaźń, muzyka.
NIE.
Dawanie drugiej szansy i obdarowywanie zaufaniem morderców - to mnie cholernie wku*wia w TW. Nie jest to bynajmniej konieczne, zarówno bliźniaki jak i Peter wcale nie muszą być "dobrzy"! Nie muszą koniecznie osiągać poziom Gerarda, ale niech będą po prostu - neutral bad ;)
Zgadzam się ze wszystkim, oprócz jednego - Disney promuje poznawanie się ukochanych :D Bohaterowie najpierw spędzają wspólnie czas, śpiewają piosenki (a jak nie chcą śpiewać, to się im przystawia nóż do gardła), przeżywają przygody - często niebezpieczne, gdzie testowane są ich charaktery (nie miłość! charaktery właśnie!), często zanim obudzi się między nimi miłość, najpierw budzi się przyjaźń.
W Disneyu bohaterowie na swojej że tak powiem górnolotnie "drodze do miłości" - DOJRZEWAJĄ.
(że nie wspomnę o tym, że Disney-Pixar stworzył pierwszą dziewczynę, która nie ma romansu w swojej opowiedzianej historii, czyli że są lata świetlne przed większością współczesnych produkcji, w tym TW)
To, co jest między Malią a Stilesem nawet nie stało koło Disneya :D
* Disney defender mode: off
To zależy jeszcze który film Disneya, bo o ile tacy Zaplątani to faktycznie dobry przykład przedstawienia romansu, to już Śpiąca Królewna czy Mała Syrenka już nie bardzo :D
To prawda - dlatego nie oglądam starych bajek Disneya - są zbyt konserwatywne :)
Co nie zmienia faktu, że nawet w tych starszych bajkach miłość nie była konsumowana na początku ;)
Myśl mnie naszła i muszę ją uzewnętrznić, bo ta mała dyskusja sprawiła, że zauważyłam nieścisłość w mych wynurzeniach.
Moje doświadczenia z wątkiem 'Stilesa utraconej niewinności' idą jakoś tak: Założyłam początkowo, że Stiles jest takim gościem co chce zaliczyć, bo go boli do tego stopnia, że (prawie!) zaczął rozważać możliwość skorzystania z pomocy kolegi. Niezależnie czy się wierzy z biseksualność Stilesa, czy w zdrową ciekawość świata wokół - coś na zasadzie 'można tego dotknąć, ale potem koniecznie umyć ręce' - to temat dziewictwa od dłuższego czasu wisiał nad postacią Stilesa niczym osobliwa chmura składająca się z fanów, którzy jak mi się wydaje nie zapomnieli, że pytanie pozostawało ekscytującą zagadką nierozwiązaną w letniej części sezonu. Jak tak stawiano sprawę, to i ja zaczęłam traktować postać jak tego gościa co mu głowa smętnie zwisa między nogami. Malia była i jest jedynie narzędziem. Stiles stracił dziewictwo i mamy to za sobą. Tyle tylko, że Malia zaczyna powoli być kreowana na kogoś ważniejszego niż 'zaliczyć, zapomnieć'. Sądziłam, że jak Stiles będzie bezmyślnie zaliczał dziewczęta to zupełnie mi to nie będzie przeszkadzało (za dużo DeanaW. XD). Teraz widzę, że potraktowałam postać jak dwudziestoparolatka, a nie szesnastolatka. Nom. Wyjaśniłam.
I zgadzam się rzecz jasna z tym, że inne związki romantyczne są potraktowane bardziej poważnie, niż romansiki Stilesa i Dereka. To mi daje do myślenia - dlaczego akurat te dwie postaci (wchodzące w skład mojego ulubionego ff-shipu) cierpią takie niesprawiedliwości ze strony stwórcy? No to ja sobie umiem na to ładnie odpowiedzieć ... Ha!
Odczułam satysfakcję.
P.S. Por. Grimm/TW - nie widziałam wcześniej; zauważyłam nielogiczność w postaci społecznie pełnosprawnej dziewczyny, która przed osiem lat jadała na surowo; byłam to w stanie przeoczyć, ostatecznie przymknąć oko; teraz pewnie i to znajdzie się na czarnej liście grzechów TW; bo teraz mam czarno na białym jak to mogłoby wyglądać T_T.
Odnośnie dziewictwa Stilesa to też o tym myślałam :D Bynajmniej nie dlatego, że to aż tak bardzo zajmujący temat (zajmujący tylko wtedy, kiedy traci go w podniecających okolicznościach z pewnym wilkiem), tylko dlatego, że twórcy przejawiają tu dziwne niekonsekwencje.
Stiles został nam przedstawiony, jako dosyć wierny swoim uczuciom nastolatek. Wyraźnie widać jego teenage love do Lydii w 1 sezonie, on się dla niej poświęca mimo tego, że Lydia jest zakochana w Jacksonie i okazuje zerowe zainteresowanie Stilesem. Czyli jest zdolny do bezinteresownego uczucia - duży plus.
Do tego Stiles - być może dzięki Dylanowi - jest jednym z najlepiej udokumentowanych i eksploatowanych bohaterów TW - dzięki czemu można dosyć solidnie opisać jego postać pod względem psychologicznym.
Tak więc jego zachowanie, nerwowość, paniczny, obezwładniający strach przed utratą bliskich, inteligencja, sarkazm, prostolinijność, wierność, lojalność, pozytywne wzorce wyniesione z domu - wszystko to i wiele innych cech wpisują się płynnie w całokształt i są wiarygodne.
I dlatego - mnie przynajmniej - niezmiernie dziwi, że ten sam chłopak w sprawie seksu jest pokazany nie pasując do ogólnego obrazu. Dziewictwo ciąży mu jakby było czymś niechcianym i czysto fizycznym, jak uciążliwy pryszcz na nosie.
Wrażliwy chłopak, który wychował się w domu pełnym miłości, który wyniósł pozytywny wzorzec miłości miedzy kobietą i mężczyzną, który czuje miętę do jednej konkretnej dziewczyny, dosłownie puszcza się z pierwszymi lepszymi dziewczynami, tylko i wyłącznie dlatego, że akurat ONE wykazały zainteresowanie. Dzieje się tak 3 razy!!! To nie jest jednorazowy wyskok gówniarza z zalanym testosteronem mózgiem. 3 różne okazje, 3 różne dziewczyny, 3 miejsca, pasujące do "zaprawionych w boju" wyjadaczy, niż do pierwszego razu - co tym bardziej obrazuje przedmiotowe traktowanie seksu przez Stilesa. Nawet na podłodze w piwnicy z winami, nawet na dyskotece, nawet w piwnicy psychiatryka - byle TO zrobić! Unf Unf.
Żeby było jasne - całkowicie rozumiem tego rodzaju podejście do seksu, a nawet pierwszego razu. Ale zarówno z psychologicznego punktu widzenia, jak i z osobistych obserwacji, osoby, które podchodzą do tego przedmiotowo i bez emocji, są w większości osobami, które nie zaznały odpowiedniej ilości ciepła i miłości w domu.
Czego jak czego, ale Stiles miał dość wsparcia i miłości. Ma absolutnie fantastycznego ojca i z tego co wiemy kochającą matkę. Wiec tym bardziej nie rozumiem tego automatycznego wyciągania piśkorka na widok chętnej laski, której nazwiska się nawet nie zna. Lubimy Stilesa i nasze uczucia przysłaniają nam myślenie :D Ale szczerze - co byśmy sądzili o tym chłopaku, gdybyśmy o nim usłyszeli od znajomych? Hm?
Hehe, rozumiem, że przychodzi ci na myśl Dean ;) Ale u Deana mamy inną sytuację - flashbacki pokazują go jako wytrawnego podrywacza traktującego seks i dziewczyny dosyć instrumentalnie (ale nawet ona ma maskowane nonszalancją wyrzuty sumienia z tego powodu).
Tl:dr podsumowując - owszem, kapuję, że Stiles ma blue balls i nosi go potrzeba (szczególnie, że najbliższy kumpel ma udane życie seksualne). Owszem, życzę Stilesowi, żeby miał je równie udane, jak Scott.
Tylko ze Scott do tego momentu, w którym teraz jest doszedł po męsku, a nie jak napalony, bezmyślny gówniarz w Warsaw Shore, który uprawia seks bez zabezpieczeń.
Czego w tym wszystkim nie rozumiem, to zgrzyt między samym Stilesm a jego życiem seksualnym do tej pory pokazanym. Nie pasuje mi to i nie widzę w tym sensu.
Ale - może przesadzam i nie biorę pod uwagę szalejących hormonów u nastoletnich chłopców? Nie będę się kłócić, jeżeli ktoś mi to wytknie :P Tylko dlaczego te same hormony nie działały równie silnie u Scotta i Isaaka, którzy są na wpół zwierzętami i tym bardziej powinni dążyć do zaspokojenia cielesnych potrzeb?
Ech, chyba mimo awersji do romantyzmu, w głębi serca romantyczką jestem :D
ołał jak ja mogłam przegapić taki długi wpis. to już jest bicie rekordów XD ale pewnie i w moim repertuarze znajdzie się jakieś podobne monstrum
no ale ... do Stilesa - owszem miał w domu ciepło i miłość, wzorce odpowiednie - ale czasy są inne. to po pierwsze. po drugie Stiles to jednak facet, a jak wiadomo oni traktują seks bardziej przedmiotowo. na ten przykład zdradzony facet jest w stanie wybaczyć swojej partnerce skok w tzw. bok, bo to tylko seks; kobieta podchodzi do tematu inaczej, dla niej akt to akt i u niej w sprawie statystycznie częściej uczestniczy ciało oraz umysł - co daje nam połączenie dużo głębsze niż tylko cielesne; poza tym kobiety to słabsze psychicznie stworzenia jednak, wrażliwsze, inteligentniejsze ... ;D
Stiles jest dobrze pomyślaną postacią, ale nikt nie jest wolny w TW od nielogiczności. Stiles mógł traktować miłość przedmiotowo, gdyż wszyscy wokół robią podobnie.
ale też nie będę się kłócić, bo to co mówisz ma sens i równie dobrze nieprawidłowy rozwój postaci to wina twórców.
to mnie dalej wysyła do Twojego romantyzmu. ja nie chcę się powtarzać (mam deja-vu), ale fanki slashu (jeśli się pomyliłam w tej kwestii to apologies) to wg badaczy niepoprawne romantyczki, które zmęczone są przedmiotowym podejściem facetów do spraw seksu i dlatego pragną ich widzieć w sytuacjach nieco bardziej z babskiej bajki (z czym się lekko nie zgadzam, mam swoje teorie na ten temat). w ogóle samo zjawisko i historia slashu jest ciekawe pod względem psychologicznym i społecznym.
ale sory, teraz to ja widzę, że poważnie zboczyłam z tematu.
niestety po świetnym, jak dla mnie, odcinku 18, twórcy obniżyli loty. oczywiście w każdym późniejszym odcinku zdarzały się dobre, czasem bardzo dobre, momenty, jednak całość jest lekko rozczarowująca. z motywem dark Stiles'a wiązałem wielkie nadzieje, tymczasem wszystko jest przewidywalne i wtórne. miałem nadzieję, że walka o duszę ulubionego bohatera (ależ jestem wspaniale górnolotny) będzie trochę bardziej wyczerpująca emocjonalnie. chciałem zgrzytać zębami i zaciskać pięści. tymczasem kolejny odcinek był raczej letni. nie przekonują mnie prezentowane rozwiązania. liczyłem na to, że opętany Stiles będzie większym zagrożeniem dla innych i dla siebie. no ale przed nami jeszcze dwa odcinki, więc może pokażą coś wartego zapamiętania. chociaż podchodzę do tego sceptycznie. finały TW nigdy nie były, według mnie, porywające.
"walka o duszę ulubionego bohatera" o tak!
Motyw opętania jest stary jak świat, a w kulturze był eksploatowany na wiele mniej lub bardziej udanych sposobów. W każdym bądź razie są pewne uniwersalne cechy, które zawsze się pojawiają:
- nie wiadomo, kiedy opętany jest sobą, kiedy złym duchem (temat liźnięty w TW, a przecież to mógłby być taki piękny mindf*ck z pozostałymi bohaterami)
- zło, lub przynajmniej chaos szerzone przez opętanego (dobrze zaczęte atakiem na posterunek, na koniec sprowadzone do banalnych bójek miedzy idiotami, którym do bójek wiele nie potrzeba, poza tym o wiele lepiej by to wyglądało, jakby to Nogitsune mącił, nie muchy!)
- walka o opętanego z obowiązkowym kimś, kto chce go po prostu zabić ( tu jest raz dobrze, potem nie dobrze)
- no i obowiązkowo walka opętanego z demonem. OBOWIĄZKOWO. Motyw gry w go między Nogitsune a Stilesem jest świetny. Dlaczego nie rozwinęli tego wątku? Dlaczego Stiles jest bezwolną marionetką, a Nogitsune jest cudem na kiju, skoro nawet jego odpowiednik, czyli filmowy Loki nie jest banalnym Zuym Duchem Hurr Hurr, tylko kimś więcej? Dlaczego nie poznajemy Nogitsune?
Ja też wiązałam z Mrocznym Stilesem wielkie nadzieje. Przede wszystkim liczyłam na emocjonalną przejażdżkę kolejką górską. Jak na razie kręcę się na karuzeli siedząc w słoniku Dumbo. No. Jest miło.
Nowa teoria: Sekretem Melissy jest to, że Melissa zdradziła męża z szeryfem Stilinskim, który jest prawdziwym ojcem Scotta a Stiles o tym wie. W odcinku "Motel California" kiedy Scott chciał się podpalić, Stiles powiedział "Jesteś moim bratem". Może miał na myśli, że dosłownie.
Też o tym pomyślałam, ale to nie mógł być szeryf! Po pierwsze to on bardzo kochał żonę, a potem cierpiał po jej śmierci, więc kiedy niby byłby czas na romans z Melissą? Po drugie stosunki Melissy i Stalinskiego są bardzo serdeczne, jak dwoje przyjaciół, a byli kochankowie tak się nie zachowują.
po tylu latach mogli przejść nad tym do porządku dziennego wiedząc, że ich dzieci się zaprzyjaźniły. poza tym to byłby taki mały sekret dobrego, poczciwego szeryfa Stilinksiego.
Nie zapominajmy, że Szeryf musiałby zdradzić żonę mniej więcej w tym czasie, kiedy ta była w ciąży ze Stilesem, przecież Scott i Stiles są w tym samym wieku :P Niemniej jednak nie mogłam się powstrzymać, żeby przy tej scenie nie pomyśleć "To Szeryf jest prawdziwym ojcem Scotta?!". Aczkolwiek chyba nie o to Nogitsune chodziło, może ktoś jakąś inną teorię niedługo podsunie ;)
albo jednak nie, Papa Stilinski namawiał agencika, żeby powiedział Scottowi, gdyby był jego ojcem sam by to zrobiił
tylko dlaczego Melissa zadzwoniła w tedy właśnie do szeryfa? To go pewnie dotyczy.
Też na myśl mi najpierw przyszła zdrada, ale mało prawdopodobne że to o Stilinskiego chodzi... Scenarzyści od samego początku starali się pokazać jak bardzo szeryf kochał żonę i jak bardzo przeżył jej stratę. Wątpię, że teraz by to skreślili przez dawny 'numerek' z Melissą. No i teoria, że Scott to jego syn? Po co agent McCall miałby wracać do miasta naprawić relacje z synem, jakby wiedział, że to nie jego dziecko? Plus wszyscy tak na spokojnie o tym gadają? O nie, to musi być coś innego! Mam nadzieję, że Jeff jak zawsze nas zaskoczy i sekret Melissy to coś innego :)
Może żałował, że zostawił Melissę z dzieckiem i postanowił naprawić błąd. Można też zauważyć, że agent McCall nie lubi szeryfa Stilinskiego. To musi mieć coś w spólnego także z nim.
Kiedyś Melissa powiedziała do Scotta, że lepiej im bez jego ojca. Poza tym Scott ewidentnie nie znosi taty. Mam wrażenie, że coś zawaliła Melissa do spółki z mężem, a być może wina jest po jej stronie, bo tak mówi Nogitsune ( a ona nie zaprzecza), być może ojciec Scotta wziął ją na siebie - albo nie zna całej prawdy.
Bardzo to jest namieszane, bo sytuacja wygląda jak klasyczna sprawa po rozwodzie, kiedy mamusia nastawia synka przeciw tatusiowi, który okazuje się, że nie jest taki zły. Tylko kurcze nie wierzę w taką Melissę :(
W każdym bądź razie nie wierzę w zdradę ze strony Szeryfa.
No ale sama jego obecność w tym wątku jest mega ciekawa. Nie interesuje mnie co to za sekret tylko co wspólnego z nim ma szeryf :)
Do tej w tym sezonie Scott zapytał matki dlaczego przyjęła nazwisko ojca. Ona na to rzekła, że Scott też jest jego synem i dlatego. Wątek ze zdradą raczej odpada.
Nie sądze aby szeryf miał romans z Melissą tak jak ktoś wspomniał, bardzo kochał swoją żonę, ale zdecydowanie Melissa ukrywa coś bardzooo bardzoo złego skoro Stails nie powiedział o tym Scotowi to musi być to coś bardzo delikatnego.
Ogólnie odcinek bardzo ciekawy, wreszcie akcja po tych dwuch ostatnich trochę w wolniejszym tempie ten zdecydowanie zadowala :))
Nie mogę poprstu patrzeć jak Stails się męczy, to znaczy jak Nogitsune go męczy:( Niech unicestwiom tego podłego lisa;/ Myśle że trochę przeciągają tą sprawe z Nogitsune, ale cuż jeszcze tylko 2 odcinki jakos to zniosę :D
Udawany płacz Nogitsune aby Melissa zciągnęła mu taśme z ust - bezcenne :D
Mam tylko nadzieje ze Nogitsune nie zrobi krzywdy Lidii:( Stiles na pewno winił by o to siebie... Eh nie wiem jak doczekam następnego odcinka :D
Jak dla mnie ta cala ,, relacja" Stilesa z Maila jest bezsensowna, na sile. No bo przepraszam bardzo ale ktora dziewczyna przespala by sie z gosciem ktory jest opetany przez jakiegos zlego demona i to jeszcze na dodatek w piwnicy w psychiatryku?
A poza tym ogolnie postac Malii wg mnie nie wnosi nic jak narazie do fabuly. A ten watek z przebudzeniem Stiles po uslyszeniu jej imienia ? Co tam ze przyjaciele ryzykuja wszystkim zeby go uratowac ale niee lepiej sie obudzic jak uslyszy sie imie dziewczyny ktora sie zaliczylo
.
Moze to sie zmieni ale jak narazie jej postac mnie zwyczajnie irytuje.
"Co tam ze przyjaciele ryzykuja wszystkim zeby go uratowac ale niee lepiej sie obudzic jak uslyszy sie imie dziewczyny ktora sie zaliczylo" so true, mam nadzieję że to tylko przypadek z tym jego przebudzeniem na dzwięk imienia Malii, bo robią z kochanego i słodkiego Stilesa zwykłego wyposzczonego chłoptasia, który zwyczajnie wykorzystał okazję i teraz (mimo opętania) nie przestaje mysleć o cycuszkach ;/
a być może Malia po prostu jako kojot jest w posiadaniu wyjątkowych organów płciowych, którym nikt się nie może oprzeć i to tłumaczy oczarowanie Stilesa i jego chwilowe nie-dżentelmenskie zachowanie...