Nie oglądałam wszystkich odcinków tej telenoweli, tylko tak do około 30 odcinka, a następnie czasami tylko niektóre z nich. Postanowiłam jednak, że obejrzę finał.

No więc, według mnie, Bernardo nie zasługiwał na taką śmierć, jaką zgotowała mu Fer. Tak, okłamał ją w sprawie jej córki. Może i był podłym człowiekiem bez skrupułów, ale czy scenarzystka nie potrafiła wymyślić mu innego końca? Poza tym scena jego śmierci była naciągana, bowiem kiedy Fer wycinała mu serce, ten nawet nie krzyknął, a powinien. Potem, jak gdyby nigdy nic, Fer ugotowała jego serce i je jadła. Wtedy przyszedł Ringo i chciał posmakować to, co ona je. Fer spytała się go, czy mu smakuje to, co je, a kiedy usłyszała twierdzącą odpowiedź, to powiedziała, że "To było serce mojego ojca". Wtedy Ringo poszedł zwrócić to, co przed chwilą jadł. Według mnie scena ze śmiercią Bernarda i zjedzeniem jego serca przez Fer, była jak z jakiegoś taniego horroru. Miałam wrażenie, jakby w finale zabrakło czasu, dlatego dali zdjęcia bohaterów. Poza tym, ostatni komentarz o walecznych sercach mówił Miguel Varoni (o ile się nie mylę).

Zaskoczeniem dla mnie było zmartwychwstanie Verdugo.

Oczywiście pozytywnym momentem w finale była scena z Emmą i Pablem.

Scenarzystka zostawiła otwartą furtkę w finale (scena z Marią Fernandą przy grobie Fer). Mam jednak nadzieje, że nie nakręcą drugiej części, ponieważ Corazon Valiente od około 130 odcinka było już naciągane.

Według mnie, dobra tela powinna mieć około 110-120 odcinków, gdyż później staje się już naciągana.