Przecież to bezsensu z tą socjopatią. Doktor W. i inni "przyjaciele" Sherlocka przeczą jej, a on ciągle podkreśla, że jest i jakoś nie potrafi wyciągnąć prawidłowego wniosku.
To taka dobrze, bo naukowo brzmiąca formułka na wyjaśnienie ekscentryczności. Większość ludzi się na nią nabiera.
Poza tym socjopatia upośledzała by możliwości poznawcze Sherlocka. Mówiąc szczerze każda inna łatka (typu Asperger) itd. także by ograniczała bohatera. W sumie on musi być superinteligentny wielopłaszczyznowo.
A od kiedy socjopatia uposledza mozliwosci poznawcze? Moze psychopatia tez? :D
??? A czemu sadzisz, ze Kain mial uposledzone mozliwosci poznawcze? Ostatecznie to on przetrwal, a nie Abel ;)
Socjopatia w zaden sposob nie wplywa ani na czyjes zdolnosci poznawcze, ani na inteligencje. Utrudnia nawiazywanie bliskich stosunkow emocjonalnych.
Natomiast zespol Aspargeara jak najbardziej rzutuje na ogolny rozwoj intelektualny, osoba nim dotknieta moze sie wyrozniac jedna wysyoce rozwinieta cecha, ale ogolny rozwoj bedzie zaburzony, co oczywiscie daje spore szanse na utrudnienie budowy bliskich relacji z innymi ludzmi, ale bynajmniej nie jest jednoznaczne z socjopatia, dla odmiany.
Pozdrawiam :)
Rywalizacja Kaina z Ablem wynikała z braku umiejętności rozpoznania sytuacji. A że to Abel zginął? Normalny człowiek nie jest w stanie przypuścić, że zginie z ręki własnego brata.
Tak poważnie?
Socjopatia nijak nigdy nie ograniczała możliwości poznawczych ani inteligencji. Ba, są teorie zgodnie z którymi socjopaci to ludzie logiczniejsi i inteligentniejsi od innych ze względu na usunięcie pewnych ograniczeń...
Wydawało mi się, że socjopatia polega między innymi na braku empatii, w tym empatii poznawczej. Ale nie będę udawać, że jestem specjalistą.
Nie mają komponentu emocjonalnego, co oznacza, że rozpoznają cudze emocje, ale nie potrafią się z nimi utożsamić.
Tylko kilka konkretnych przypadków podlega całkowitemu brakowi empatii ;)
W serialu można by odnieść wrażenie, że Sherlock nie widzi cudzych emocji przez przypadek zakochanej w nim proktolog, ale wielokrotnie można zauważyć, żę doskonale zdaje sobie z tego sprawę tylko kompletnie go nie obchodzi ;)
No tak, ale Sherlock co prawda czasami twierdzi, że jest socjopatą (gdy jest to akurat wygodne), czasami go udaje, ale czy jest nim naprawdę? Dlaczego mamy wierzyć Sherlockowi?
A to jest inna sprawa czy wierzyć mu czy nie ;) Wydaje mi się, że nazywał się socjopatą tylko kiedy ktoś mówił, że jest psychopatą ale mogę się mylić.
Sugeruje to fakt, że przejawia większość jej objawów, w tym te które dla zwykłego człowieka są prawie niemożliwe do udania. Według mnie jak dotąd nie ma powodów by w to nie wierzyć.
A czym różnią się wg Ciebie ewentualne objawy socjopatii Sherlocka od zachowania ekscentrycznego naukowca? I nie pisz mi o braku sumienia. Człowiek nie mający sumienia nie zajmowałby sie łapaniem przestepców. Jest wiele innych dziedzin, w których mógłby sprawdzić swój intelekt, niekoniecznie (uwaga!) wymierzając sprawiedliwość.
Sherlock nie łapie przestępców. Sherlock rozwiązuje zagadki, a to zasadnicza różnica.
Nie bez powodu w pewnym momencie serialu założył własne niby biuro detektywistyczne w którym brał każdą interesującą go sprawę, nawet nie związaną z przestępcą.
Kilkukrotnie w serialu Sherlock wybierał dalszą grę ponad oddanie przestępcy policji (choćby w pierwszym odcinku). Sprawiedliwość i złapanie przestępcy to tylko efekt uboczny.
Była jakaś sprawa, której Sherlock podjął się, a nie wiązała się ona z przestępstwem?
Kiedy Sherlock zamiast oddać przestępcę policji (o ile akurat ta policja chciała z nim współpracować, bo w "Studium...: i "Reichenbach..." jakoś nie miała na to ochoty...) prowadził z nim grę?
Czy rzeczywiście w "Studium" - gdy już się upewnił, kto jest przestępcą - miał jakiś wybór?
Kwestia "Kto zabił" czy "Kto ukradł" nie jest ciekawsza od tych, przed jakimi stają naukowcy, od archeologów po genetyków. Jeśli ktoś o genialnym umyśle poświęca się kryminologii, znaczy to, że ma głęboko zakorzenioną potrzebę przywracania moralnego ładu. Jeśli to jest socjopatia, to wszyscy przedstawiciele organów sprawiedliwości są socjopatami...
Masa spraw o które proszono go w ramach tej niby agencji, a nie wszystkie były związane z przestępstwem.
Osobiście mnie zastanawia ten słoń w pokoju (tzn o co w nim w ogóle chodziło).
W Studium mógł rozwiązać to inaczej. On wiedział, że przestępcą jest ten taksówkarz zanim go poznał wtedy, a nawet po poznaniu, wiedząc, że ten nijak nie może mu zagrozić to i tak zamiast zadzwonić na policję, grał dalej i gdyby nie Watson pewnie grałby do samego końca i połknął jedną z pigułek ;)
Z tym, że wybór kryminologii oznacza akurat potrzebe przywracania ładu nie wydaje mi się zgodne z prawdą w tym wypadku.
To, że Kto ukradł miałoby być mniej ciekawe od archeologii to nie jest obiektywna opinia, a personalna preferencja. Dodatkowo tu są inne sytuacje, bo w wypadku Kto ukradł, kto zabił jest dwóch graczy. Toczy się gra.
W wypadku nauki brakuje tego elementu, także jest to słaby argument ;)
Masa spraw oznacza: nie wiem, którą wymienić? Pytam o to, bo nie pamiętam żadnej przyjętej przez Sherlocka sprawy, która byłaby niezwiązana z przestępstwem.
W "Studium" poznał taksówkarza dokładnie wtedy, gdy Lestrade ze swoją świtą wparował na Baker St. Nie miał wówczas żadnych dowodów. Kiedy je zdobył, John zdecydował się na wkroczenie do akcji. Nie wiemy, jak potoczyłaby się akcja, gdyby nie jego celny strzał.
A co do nauki: nie słyszałeś nigdy o zaciętej rywalizacji naukowców pracujących nad danym problemem? Wtedy dopiero wióry lecą! W dodatku genialny umysł miałby większą szansę na zmierzenie się z równorzędnym umysłem. Sherlock nie musiałby czekać, aż zostanie znaleziony przez Moriarty'ego.
Zauważ, kiedy Sherlock zainteresował się kryminologią. Sprawa dotyczyła jego rówieśnika. Przypadek? Czy kwestia empatii?
On miał dowody znacznie wcześniej. Zresztą sam taksówkarz jasno stwierdził, że nie musi do niczego Sherlocka zmusić, bo go interesuje rozwiązanie sprawy, a nie złapanie przestępcy ;)
Zaciętej walce? Wiem, że zdarzają się jakieś próby podkradania odkryć itp, ale to nie o to chodzi. Można powiedzieć, że ścigasz się z innymi o odkrycie czegoś, ale też ani to dokłądnie tak nie działa, ani nie ma ścisłej rywalizacji.
Za to zbrodnia to dla Sherlocka gra. Ślady to wskazówki i całość to walka o to kto wygra. Nie porównywałbym tego ;)
A co do momentu zainteresowania rozwiń proszę. Mimo wszystko widziałem serial kilka miesięcy temu i nie pamiętam jak się zainteresował.
Poza tym zwróć uwage na jedną rzecz. On się cieszy, że zbrodni. Cieszy go kiedy pojawiają się sprawy, które stanowią dla niego wyzwanie.
Przykładowo właśnie pierwszy ep, on cieszył się z morderstw. On czuje potrzebę ukazywania swojej wyższości poprzez rozwiązywanie zagadek, a te powiązane ze zbrodnią są najciekawsze;p
Rozbawiłeś mnie wizją Sherlocka cieszącego się z przestępstw :-) Naprawdę wierzysz, że "It's Christmas!" oznacza radość z kolejnego zgonu?
Taksówkarz stwierdził, że Sherlock jest w stanie postawić na szali własne życie, żeby udowodnić swoją rację. To wcale nie oznacza, że dopuszczał puszczenie wolno przestępcy.
A sprawa, o której wspomniałam, to śmierć nastoletniego pływaka, którego but podrzucił Moriarty w "Wielkiej grze".
ehh. To jest radość z gry. Nie dosłownie z samego morderstwa, bo to Sherlocka nie obchodzi. Radość z faktu, że ktoś prosi go o pomoc, że pojawiło się wyzwanie.
ACCb Sherlock najpewniej był gotów połknąć jedną z ampułek gdzie w jednym wypadku taksówkarz odszedłby wolny, a w drugiej umarł. Dla Sherlocka liczy się gra. A że w tej konkretnej grze zwycięża poprzez złapanie przestępcy to inna sprawa. Ale nie liczy się złapanie przestępcy, liczy się sam fakt zwycięstwa ;)
Możesz rozwinąć tego pływaka, bo naprawdę majaczą mi tylko szczegóły o tym, że go otruto itp, ale brakuje szczegółów. Poza tym on chyba nie znał tego pływaka osobiście?
Jasne, że gra jest najważniejsza. Mam wrażenie, że patrząc na tę samą szklankę mówimy: ja - że jest do połowy pełna, a Ty, ze do połowy pusta :-) Radość z gry nie oznacza radości z przestępstwa. Mordercy i oszuści działają tak czy owak, niezależnie od tego, czy Sherlock ich łapie czy nie. Nie jest jego winą, że społeczeństwo jest takie a nie inne. Natomiast czerpie przyjemność z rozwiązania zagadki. Co wiąże się z zapuszkowaniem kolejnego mordercy i oszusta. Znowu: gdyby każdy policjant/prokurator czerpiący zadowolenie ze swojej dobrze wykonanej pracy był socjopatą, to głównie socjopaci otrzymywaliby medale i wyróżnienia...
Nie wiemy, co wydarzyłoby się, gdyby Sherlock połknął swoją pigułkę. O ile rzeczywiście by ją połknął, bo tego nie możemy być pewni. Gdyby pomylił się, na tropie był już John, a policja chyba nie jest głupsza od byłego żołnierza... Gdyby taksówkarz umarł - czy to nie byłaby odpowiednia kara za zbrodnie? Sherlock myśli do przodu i przewiduje swoje posunięcia, biorąc pod uwagę różne możliwości. Mam wrażenie, że mocno upraszczasz jego motywację i sposób widzenia świata.
Pływak, niejaki Carl Powers, był znany Sherlockowi chyba tylko z gazet, zdaje się, że po prostu śledził tę sprawę i analizował postępowanie policji. W trakcie zawodów nagle zesztywniał i utonął. W jego szafce nie znaleziono butów. Dorosły Sherlock odkrył, że Carl został otruty, a truciznę dodano do lekarstwa na egzemę, którym smarował stopy. A młody, jak się okazało, podpadł równie wówczas młodemu Moriartemu...
Po prostu źle się wypowiedziałem ;) Nie chodziło mi stricte o to, że przestępstwo go cieszy. Raczej o to, że cieszy go związane z tym śledztwo, a samo przestępstwo nie stanowi niczego więcej niż otwarcia gry.
Co do policjantów i prokuratorów; nie jest to dobry argument, ponieważ oni nie cieszą się z samego śledztwa (w każdym razie Ci w pełni zdrowi), oni są zadowoleni i dumni z tego, że wymierzyli sprawiedliwość, że złapali przestępce. Dla nich śledztwo jest środkiem do osiągnięcia celu. Dla Sherlocka śledztwo jest celem.
Nie oceniałbym inteligencji policji na podstawie tego serialu, bo w zasadzie w każdym odcinku sugeruje się, że pracują w niej idioci ;) John miał przewagę, bo zrozumiał działanie Sherlocka. Ale dla samego Sherlocka złapanie przestępcy to raczej uboczny skutek jego zwycięstwa ;)
Nie nazwałbym tego uproszczeniem motywów ;) W ten sam sposób mógłbym powiedzieć, że Ty starasz się sztucznie komplikować jego motywację, ale znowu to nie jest coś na co mamy jakiekolwiek dowody.
Co do tej pierwszej sprawy Sherlocka: Jakby nie patrzeć ciężko tu upatrywać się osobistych motywów. Można również się doszukiwać jego zainteresowania w trudności tej sprawy, w tym że stanowiła dla niego wyzwanie, a jako osoba z taką a nie inną osobowością nie mógł sobie darować, musiał walczyć do końca, bo poddanie się nie wchodziło w grę.
Sherlock przejawia większość typowych dla socjopatów objawów.
Dodatkowo należy pamiętać, że jest ze 20 różnych socjopatii, więc jak długo się nie upewnisz, że nie należy do żadnej z podgrup to nie ma sensu tak pisać.
No, ale podstawą jest niemożność zawierania związków emocjonalnych z innymi, czy też płytkość takich kontaktów, brak empatii, brak możliwości oceny skutków swoich działań których celem jest zaspokojenie potrzeb własnej osoby, a postać Sherloka (który zgromadził niezłą "kompanię") temu w przeczy. W kluczowych momentach zawsze kombinuje żeby inni nie ucierpieli. Poza tym te wszystkie systematyki, no cóż, tego nie da się w 100% zbadać.
To nie są podstawy, a jakaś próba przepisywani wikipedii...
Tym co charakteryzuje socjopatę jest skrzywione sumienie bądź całkowity jego brak. Takie osoby zawsze robią to co uznają za najkorzystniejsze w danym momencie bez odczuwania moralnego bólu. Osoby, które nie przejmują się normami moralnymi i społecznymi, egocentryczne, lubiące podejmować ryzyko, którego zdrowa osoba by nie podjęła.
Są to osoby skrajnie racjonalne, nie przejmujące się dobrem innym tak długo jak te osoby nie są im w jakiś sposób potrzebne.
To wszystko idealnie opisuje własnie postać Sherlocka.
To chyba wszyscy jesteśmy socjopatami bo nie zauważyłam żeby ktoś przejmował się dobrem niepotrzebnych mu innych.
Jak rozumiem jak masz kaszel to masz także raka płuc? W końcu to jeden z symptomów...
Uderzyłbyś jakąś przypadką dziewczynę na ulicy gdyby ktoś zaoferował Ci za to 100zł?
A to Sherlok w serialu robi takie rzeczy?
Za 100 złotych nikt by nie uderzył (ja nie), bo a nuż ona odda i wybije zęba, a wstawienie nowego więcej kosztuje, a poza tym święty spokój nie ma ceny.
Robi jakie rzeczy? Bije ludzi za pieniądze? To był przykłąd ogólny...
No patrz nikt by nie uderzył według Ciebie. A jednak są ludzie którzy by to zrobili gdyby po przeanalizowaniu sytuacji uznali, że jest to korzystne.
Każdy człowiek jest egoistą. Ale też egoizm każdego, zwykłego człowieka kończy się tam gdzie egoizm powodowałby dylemat moralny, czy krzywdę innego człowieka. Socjopacie zwisa to jeśli ma z tego wymierną korzyść.
No dobra, pewnie by się znaleźli jacyś co by uderzyli.
Że niby sumienie w pewnym momencie powstrzyma egoizm?
No to w sumie Sherlok to antybohater, a Watson może marnie skończyć kiedy zamienią go na Moriartego :]. Czyli mają rację ci co piszą, że mamy teraz demoralizujące seriale :].
Że sumienie powstrzymuje cię od dążenia do własnych korzyści bez względu na koszt który płacą inni.
Sherlock poniekąd stanowi antybohatera, ale nie widzę powodu by uznawać serial za demoralizujący. Starczy myśleć i odróżniać fikcję od prawdy. Postać Sherlocka nie jest postacią z którą można się utożsamiać od tak.
Dlatego właśnie w sumie nie lubię ani powieści, ani filmów fabularnych, to w sumie tylko fikcja, chociaż potrafi niejednego nadmiernie zaangażować.
Dokladnie: to jest fikcja.
Prawdziwy socjopata bylby raczej niesymatyczna postacia, wiec Conan Doyle stworzyl swoisty amalgamat cech charakterologicznych, aby postac byla atrakcyjniejsza dla (wtedy) czytelnika.
Inna sprawa ze i SH i jego brat to osoby o bardzo wysokim IQ, obaj maja podobne problemy. Mozna wiec (IMHO) spokojnie zalozyc, ze "socjopatia", ktora obserwujemy jest bardziej skorupa ochronna, ktora obaj wciagu lat stworzyli. Osoby o wysokim IQ zawsze byly i zawsze beda wyalienowane.
ciężko się nie zgodzić z twoją jakże UARGUMENTOWANĄ, POPARTĄ FAKTAMI I INTELIGENTNĄ ODPOWIEDZIĄ.
A gołębie nie mają skrzydeł. NIE MAJĄ ;)
Wow. Sarkazm. Boję się.
Chcesz fakty?
- sam Moffat tak twierdzi, a jest twórcą jego charakteru (ht*tp://www*.tor.com/blogs/2014/01/sherlocks-best-man-speech-is-basically-fanfi c-moffat-says-hes-abs*olutely-not-a-sociopath, usunąć gwiazdki)
- htt*p://wellingtongoose.tumblr.*com/post/46198391298/dear-*sherlock-stop-calling -yourself-a-sociopath - wypowiedź psychologa nr 1
- htt*p://io9.com/5*933869/stop-calling-sher*lock-a-sociopath-thanks-a-psychologis t - wypowiedź psychologa nr 2
- trzeci sezon mówi sam za siebie. Zamiast słuchać ślepo tego, co ci mówią bohaterowie przypatrz się dokładnie ich zachowaniu. To mają być ludzie, a ludzie kłamią i kręcą.
Sherlock chce być socjopatą. Bardzo tego chce. Ale nim nie jest. Dystansowanie się od uczuć pomaga mu pracować, więc mówi wszystkim, że nim jest i jest dla wszystkich potworem, żeby trzymali się od niego z daleka.
Do your research.
Spojrzałem i śmiesznie naginasz fakty:
psycholog nr1 to dum dum student! i to nawet nie związany z psychologią czy psychiatrią... Gratuluję czytania ze zrozumieniem.Co ciekawsze już od początku widać też, że popełnia błędy ponieaż socjopatia to nie psychopatia. W ICD-10 poprostu połączono psychopatię, socjopatię i inne jako różne podtymy DPD
Więc jedno źródło to to, że przeczytasz wypociny jakiegoś studenta, które wyglądają w miarę mądrze i zakłądasz, że są prawdziwe bez sprawdzenia.
Także do your research
Kontynuujmy.
Nie ma trzeci sezon mówi za siebie. Konkretne przykłady poproszę. Bo równie dobrze można napisać, że jak przypatrzysz się to zauważysz, że jednak jest. W końcu ludzie kłamią i kręcą ;>
Anyway przynajmniej wypowiedź jedynego psychologa sugeruje, że nie ma wrodzonej socjopatii, choć pewne argumenty w tekście są głupie (bo argument, że przeprosił nic nie znaczy. Socjopacii nie przepraszają szczerze, ale kłamią do woli także ;), tylko, że niejako wykształcił w sobie coś na kształt socjopatii.
Więc można stwierdzić, że nie jest urodzonym socjopatą. Co nie zmienia faktu, że tak się zachowuje.
Ktoś tu się przejmuje bardzo ;)
Tak, to prawda, zmyliły mi się linki, przekopiowałam dwa różne, ale myślałam, że to dwie różne wypowiedzi tej samej autorki. Sorry za pomyłkę.
Moffat potwierdza, że Sherlock nie jest socjopatą - socjopata nie zabiłby człowieka dla drugiej osoby, choćby tu masz przykład.
Scena pod koniec wesela Johna i Mary? Tak nie wygląda osoba, która jest socjopatą. Sherlock wyglądał tam jak zbity pies.
Cechy charakterystyczne socjopaty:
- brak sumienia i odpowiedzialności wobec innych (Sherlock składa przysięgę Johnowi i Mary, że zawsze przy nich będzie. Kłamał? Lol, nie sądzę. No i przeprosił Johna, więc jakąś skruchę tam czuje, tak naprawdę w trzecim sezonie parę razy z jego ust pada słowo "przepraszam", czego nie słyszało się w pierwszych dwóch sezonach)
- niezdolność do głębokiej troski o drugiego człowieka (John - tak jak mówiłam wyżej, Sherlock zabił dla niego człowieka. Niewinnego.)
- manipulowanie ludźmi (okej, ale można chcieć/czuć potrzebę manipulowania ludźmi nie będąc socjopatą)
- kontakty z innymi ludźmi znikome bądź nie ma ich wcale (Sherlock ma przyjaciół, o których się troszczy, Lestrade, John, Molly, pani Hudson...)
- nieprzywiązywanie się do drugiego człowieka, brak reakcji na zaufanie, miłość i czułość (no to chyba nie trzeba podawać przykładu).
Wiesz, zawsze jak argument ci się nie spodoba i do ciebie nie trafi można powiedzieć, że jest "głupi". Laska jest psychologiem, kurde, no. Ty też? XD
Wykształcił w sobie coś na kształt socjopatii - tak, wmawiał sobie, dlatego też się tak zachowywał. Cholera wie jak długo, może sam sobie wmówił, że jest i w to uwierzył. W każdym razie jak poznał Johna to wszystko mu się w głowie poprzewracało.
Cechy poniekąd niektóre się zgadzają, ale nie zawsze.
- Socjopatia nie zakłąda minimalizacji kontaktów. Wręcz przeciwnie. Wielu socjopatów posiada bardzo szeroki krąg znajomych.
- Przeprosiny czy przysięga są o tyle kiepskim argumentem, że nie możemy określić ich szczerość. Oczywiście socjopata nie czuje skruchy, ale też nie mieliśmy w serialu jakiegoś odpowiedniego przedstawienie.
- Co ciekawe badania udowodniły (poszukam później i wkleje jak znajdę), że przy pewnych typach socjopatii, chorzy potrafią odczuwać nawet miłość, choć nie w identycznej formie co zwykli ludzie i tak samo mogą się przywiązywać do ludzi, choć głównie wynika to z jakiejś potrzeby (przykładowo Mycroft jest mu potrzebny bo stanowi wyzwanie dla niego, każde ich spotkanie to starcie geniuszy).
Co d oargumentów, które mi się nie podobały w jej tekście. Chodziło o te oparte na tym, że Sherlock coś powiedział. Są one o tyle niewiarygodne, że nie da się określić szczerości jego wypowiedzi, a mogły one jedynie wynikać z chęci osiągnięcia najkorzystniejszego rezultatu. Ale jak mówię, reszta jest tam przekonująca, a osoba jakby nie patrzeć jest autorytetem (ph.d. na harwardzie ehh).
Problemem również jest fakt, że choć istnieją szeregi cech które klasyfikuje się do danych chorób psychicznych, to nie określa się kogoś chorym na podstawie istnienia jednego bądź wszystkich tych cech, a posiadania ich określonej liczby. Zdecydowana większość chorych przejawia tylko część objawów typowych dla swojej choroby, co biorąc pod uwagę, że wiele z nich przypisuje się do wielu chorób utrudnia klasyfikację.
Zgodzę się, że możemy założyć, że nie ma wrodzonej socjopatii, która zresztą jeśli mnie pamięc nie myli ma podłoże genetyczne. Ale to co w sobie wykształcił jest jej praktycznie równoznaczne. Pytanie jak w psychiatrii określa się takie zjawisko, bo możemy się zgodzić, że nie jest to osoba zdrowa psychicznie, a z poważnymi problemami.
Tak, co do tego, że wykształcił, albo próbował wykształcić w sobie socjopatię, nie ma wątpliwości. Wrodzonym socjopatą nie jest. Wykształconej socjopatii nie jest tak łatwo się pozbyć, że się tak nieco ignorancko wyrażę, a w trzecim sezonie pokazane jest, że Sherlock bardzo stonował swoje zachowanie. Dlatego też wiele ludzi się czepia mówiąc, że spartolili jego charakter, że zachowuje się za bardzo ludzko, a to tyko charakter development.
Poza tym jak sugeruje koleżanka na dole wystarczy też obejrzeć rozmowę Mycrofta z Sherlockiem przed przemową na weselu, a Mycroft zna Sherlocka od małego.
Czy nie możemy określić szczerości przysięgi... po co Sherlock miałby składać przysięgę, jaki miałby w tym cel, jeżeli nie jest szczera?
No to prawda, Sherlock nie jest zdrowym psychicznie człowiekiem. Nikt w tym serialu nie jest, no, może oprócz Lestrade'a, on jeszcze się wybija :D
Po co miałby nieszczerze przysięgać, przepraszać itp?
Dla własnej korzyści na tej samej zasadzie na której spotykał się z tamtą sekretarką itp ;)
Miałam z tobą nie dyskutować ale nie mogę się powstrzymać:
przysięga nie była nieszczera, bo ją wypełnił - miał chronić Watsona i Mary i to zrobił, zabił Magnussena, żeby chronić Mary. Co do przepraszania to myślę, że w większości przypadków było to nieszczere.
Jeżeli chodzi o definicję socjopaty/psychopaty nie będę się wypowiadać, ponieważ nie posiadam takiej wiedzy.
Wg mnie twierdzenie, że przysięga była nieszczera jest z gruntu błędne i wprowadza w serialu chaos. A nawiasem mówiąc to są takie półcienie i smaczki, a schemat superinteligentnego, ale psychicznie wyalienowanego bohatera (takiego co to sobie z codziennym, emocjonalnym życiem niezbyt radzi) wykorzystuje się często, James Bond, Dr House, detektyw Monk :].
A za nieprzyjemną formę wcześniej wybacz, byłem akurat po drobnej kłótni, a Twój pierwszy post mimo wszystko nie sugerował szczególnie niczego pozytywnego.
Też tak uważam, w sumie.
Dodałabym jeszcze złośliwe docinki Mycrofta z rozmowy z Sherlokiem na ślubie Watsona i (zdaje się) dość okrutne przypomnienie pieska.
Lubie dialogi Sherloka z Mycroftem, interesująco to rozpisali i zagrali.