Nie wiem jak wy, ale dla mnie najbardziej naciągana była cała akcja z postrzałem SH przez Mary.
SH usprawiedliwiając ją przed Watsonem powiedział, że uratowała mu życie, ponieważ jako strzelec wyborowy strzeliła w taki sposób, żeby przeżył i zadzwoniła pierwsza po karetkę. O tym, że przeżył decydowały minuty, sekundy. Co jakby karetka utknęła w korku, przyjechała kilka minut później? Przecież każdy widział, że SH przeżył cudem. Tylko Moriarty w jego pałacu myśli spowodował, że ten się ostatecznie spiął i wrócił do życia. Mary strzelając do SH nie mogła mieć 100%-ej pewności, że Sherlock przeżyje
Dla mnie to też naciągane i jeszcze to że tak łatwo jej wybaczył. Przecież Mary mogła mu strzelić w inne miejsce np ramię i wtedy też by go zatrzymała, nie ryzykując jego śmiercią. W ogóle wolałabym już Mary z książki, która prawie nic nie robiła, a w serialu zrobili z niej nie wiadomo kogo.
Dokładnie.
Mary musiałaby mieć różne talenty i wiedzę na różne tematy:
1. Niezawodną pewność strzelca wyborowego (wie w które miejsce ma strzelić z precyzją co do milimetrów, ktoś z was zaryzykowałby w stosunku do przyjaciela?)
2.Idealna wiedza na temat anatomii człowieka
3.Odporność człowieka na jakiekolwiek obrazy fizyczne
4.Tak jak pisałam wyżej: wiara, że karetka przybędzie na czas
No, ale tam jest dużo takich naciągnięć. Jeden mały ślad i na tej podstawie S. od razu wnioskuje o osobie. Jednakże taki biały proszek (hipotetyczny) na rękawie może być zarówno resztką pączka, jak i resztką farby ze ściany, czy też kokainy którą rozsypał zupełnie kto inny :), a tu od razu wszystko się zgadza. A z Mary to już kompletnie naciągane, strzelać komuś w środek tułowie i rościć sobie prawo do 100% celności, też coś, to niemożliwe. To mogłoby się udać tylko przez przypadek, który znaczyłby że Mary wcale nie liczyła na przeżycie Sherlocka bo byłoby jej wszystko jedno, zatem nie jest aż tak dobra i czysta jak ją malują.
Do Mary nigdy się nie przekonałam, taka chodząca słodycz. Za tą dobrocią stała chłodna morderczyni (nie było wizualizacji jej morderstw, więc wiele osób ją lubi - jakby widzieli jej postępki, może zmieniliby zdanie).
Natomiast Irene, jaka by nie była sucz (sorry). to jednak od początku było wiadomo z kim mamy do czynienia. A że Mary zabijała, to cóż, przecież to żona JW, można wybaczyć
Akurat to co zarzucasz tutaj łatwo wyjaśnić prawdopodobieństwem i brzytwą okhama.
SH zakłada, że to pączek bo to jedyna prawdopodobna możliwość. Poza tym zwykle są dodatkowe elementy za tym.
A co do Mary to cześć łatwo wyjaśnić. Strzelcy wyborowi potrafią strzelać by nie zabić, a strzał w ramię by go nie powstrzymał. Więc zakładamy, że (jeśli dobrze pamiętam) asasyn KGB albo ktoś tego pokroju jest strzelcem wyborowym, ma dobrą wiedzę o anatomii człowieka. To jest logiczne założenie.
Karetkę również łatwo wyjaśnić. Wszystko zależy od połączenia szpital -> biuro. W dodatku jeśli się nie mylę był to późny wieczór czy wręcz noc czyli okres który nie jest szczytem. Innymi słowo znowu prawdopdoobieństwo.
Tak naprawdę nikt z nas nie zna Mary, a co za tym idzie nikt z nas nie zna jej wszystkich talentów. Magnussen mówił coś że wykonywała mokrą robotę w CIA. Tam chyba nie werbują byle kogo. Strzelać z zegarmistrzowską precyzją potrafiła, to wiemy. Pewnie nie miała 100 % pewności że Sherlock przeżyje, ale zrobiła wszystko co uważała w danej chwili za słuszne aby John niczego się nie dowiedział. Nie kalkulowała i zrobiła to co świetnie potrafi. Po prostu dla niej Watson>Sherlock
Była również kwestia jak Sherlock wyliczył że karetka średnio dojeżdża do zdarzenia w około 7 minut. A więc to zostało w jakimś stopniu sprostowane. Miel jeszcze przedstawić długość korków o danej porze?
Gdyby strzelała w inną część ciała, ręką, bark, noga, mogła być pewna, że SH przeżyje. W tym przypadku było to baaardzo naciągane, Nawet wybitny chirurg może się pomylić podczas operacji, a tu taka Mary wie jak strzelić, żeby SH przeżył. Z tą karetką też przegięcie, ile minut potrzebuje na miejsce. Niefortunny zbieg wydarzeń i przyjeżdża nie po paru minutach a po kilkunastu.
Chodzi mi o to, że bardzo ryzykowała życiem Sherlocka, a on jej jeszcze dziękował za uratowanie życia
A w jaki sposób powstrzymałaby go wtedy?
Nie rozumiesz, że istnieje zasadnicza różnica między strzałem by kogoś całkowicie wyłączyć, a strzałem by zabić. Nie mogła strzelić w rękę bo mógłby ją zatrzymać, bo mógłby zawołać Johna.
A strzał w taki sposób by nie uszkodzić miejsc witalnych organizmu nie jest niemożliwy i zawodowy strzelec mógłby to zrobić.
Reszta to kwestia prawdopodobieństwa które można wyliczyć.
Nie napisałam, że powinna go postrzelić w rękę lub nogę. Napisałam GDYBY postrzeliła go tam, to mogła być pewna, że przeżyje. A tak nie było pewności.
Przecież on był stanie śmierci klinicznej! Praktycznie już nie żył, to co tu dywagować. Mary nie strzeliła tak, żeby go zabić (serce, głowa) - fakt, ale strzelając nie mogła być pewna, że SH przeżyje.
Jeszcze raz napiszę: strzelała do przyjaciela ryzykując jego życie, po to aby zyskać parę dni na wytłumaczenie? Bez sensu
I jeszcze jedno. Skoro liczyła na to, że przeżyje, to wiedziała, że Watson w końcu dowie się, że strzeliła do jego najlepszego przyjaciela. Powinna się z tym liczyć, że nigdy jej nie wybaczy, tym bardziej, że o jej przeszłości też by się dowiedział, tylko parę dni później.
Można to też odbierać w ten sposób że uratowała mu życie nie zabijając go. Ryzykowała jego życie ale nie chciała go zabić. Przecież jak było to pokazane, mogła strzelić w czoło i po kłopocie. Potem mogła by stuknąć Magnussena.
PS. ap ropo tej karetki. Sądzę że te w 7 minut jest wliczone również pewne utrudnienia w ruchu. Może szpital był blisko? No i kto przy zdrowych zmysłach celowo blokuje ambulans na ulicy na kilka minut? Według mnie to jest czepianie się.
Przepraszam. Ciągle mówię o tych 7 minutach, a w filmie jest mowa o 8. Coś mi się uroiło.
Co do karetki. Masz słabą wyobraźnię. Mógł być wypadek po drodze, osoba odbierająca telefon mogła poinformować o wypadku za późno, "human error" po prostu. Ile razy się czyta o takich wypadkach. Zaryzykuj życie najbliższych i licz na to, że karetka przybędzie na czas. Zdanie "uratowała go bo nie strzeliła mu w głowę" jest bez sensu i odbieram go tak jakbyś nie rozumiał o co mi chodzi. Wiem, że nie chciała go zabić, ale nie mogła być pewna, że strzelając do niego go nie zabije i o to mi cały czas chodzi. Przeczytaj mój post wyżej bo już nie chce mi się pisać po raz kolejny tego samego. Dla mnie ta scena była naciągana i tyle.
Co do karetki to na tym zakończmy. Ty masz swoje zdanie, ja swoje i jest ok.
I doskonale wiem o co Ci chodzi. Pisałem przecież że nie mogła być pewna na 100%. No i strzałem w rękę czy nogę nie zagwarantowałaby sobie tego że SH będzie trzymał język za zębami. Potrzebowała unieruchomić Sherlocka na dłuższy czas.
Mogło też rozpocząć się trzęsienie ziemi...
Czy jesteś za głupia by zrozumieć czym jest prawdopodobieństwo?
O, widzę, że schodzimy na niższy poziom dyskusji.
Mary była pewna, że nie uśmierci SH, tak to przynajmniej było powiedziane w filmie. A według mnie było wiele czynników ryzyka, a to już nie pewność, co cały czas próbuję udowodnić.
Na tym kończę dyskusję z tobą, bo mimo tego, że jestem tolerancyjna i niełatwo wyprowadzić mnie z równowagi to jednak nie lubię jak ktoś mnie obraża. Także "down girl"
Sherlock trafiony w ramię nadal mógłby opowiedzieć Johnowi, że spotkał jego żonę... Mary chodziło o to, żeby nie mógł porozmawiać z Johnem tak długo, aż ona porozmawia z nim (Sherlockiem) i wyjaśni, co robiła u Magnussena. Cóż, niewątpliwie kocha Johna bardziej niż jego przyjaciela.
no niby tak, ale Sherlock i tak był na tyle mądry, że zachował informacje o niej dla siebie dopóki nie miał dowodów, bo pewnie John na słowo i tak by nie uwierzył. Z resztą proponował Mary że jej pomoże, na pewno by się mogli dogadać a ona od razu do niego strzeliła ;//
Mary, znając stopień zażyłości Sherlock i Johna, nie mogła być pewna dyskrecji Sherlocka. Natomiast celności swojego strzału była pewna :-) Nie było czasu, zadziałała tak, jak podpowiedziało jej dotychczasowe doświadczenie. A przede wszystkim wyszkolenie: strzelaj, na tłumaczenie przyjdzie pora później.
Ale ty wiesz, ze to jest serial sensacyjny, a nie dokumentalny lub poradnik pt.: "Jak powaznie kogos postrzelic, bez zabijania go?" ?
Dziękuję za uświadomienie mnie, bo do tej pory nie wiedziałam co oglądam. I dziękuję za konstruktywne uwagi dotyczące tematu.
Raczej obraz Moriarty'ego który Sherlock zamknął w ciemnym miejscu swojego umysłu. Trzeba pamiętać, że to nie jest prawdziwy Jim ;)
A co uratowało życie Sherlockowi? Jak to było powiedziane w Supernaturalu: "gay love can pierce through the veil of death and save the day" :D