Tym metrem można zobaczyć jak piramidy budowano, albo jak Ziemia była w powijakach. Brak kręgosłupa. Druga seria to typowa bajka o króliku Bugsie, który znajduje się tam gdzie chce. Wszystko na "widzimisię". Druga seria nie ma korzenia, jest oderwana od jakiegokolwiek sensu.
Serio, o co chodziło? Czy Nadia miała coś zrobić, czy tylko tak dla funu wpadła w spiralę czasu i przestrzeni? Bo w ogóle tego nie zrozumiałam. Czy całe to zamieszanie było tylko po to, by mogła zrozumieć, że innego scenariusza dla niej w życiu nie było?
Czy ktoś może mi wytłumaczyć co wydarzyło się między pierwszym a drugim sezonem i dlaczego serial tego nie pokazał? Pierwszy sezon kończy się tym, że Nadia i Alan trafiają do innych pętli czasu a w drugim sezonie nagle są w tej samej i to 4 lata później. Jak???
Pierwszy sezon był przyjemną zamkniętą całością. Netflix by się skichał, gdyby nie odgrzał kotleta i nie zrobił drugiego sezonu na siłę.
Idiotyczne decyzje bohaterki nie mają właściwie żadnych większych konsekwencji, wszystko układa się tak, jak twórcom wygodnie. Przez to trudno się jakkolwiek zaangażować w historię....