Którego wolicie?
W pierwszym sezonie byli swoimi przeciwieństwami, teraz Cezar pokazuje swoją mroczną stronę. Ja osobiście wolę Cezara i jego scenki z Lukrecją. Chciałabym miec takiego brata ;)
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi to chodzi o pieniądze. Twórcy trochę zaoszczędzili opłacając tylko jedną aktorkę. No i dzięki temu mogli się skupić w pełni na historii samego Henryka, a nie na jego siostrach ( szybko zabili Małgorzatę i mieli święty spokój ).
Cezar. Być może robi się coraz mroczniejszy i bezwzględny, ale zachowuje przy tym niejaką mądrość i zdrowy rozsądek. Juan jest po prostu głupi, lekkomyślny i egoistyczny.
Witam was drogie Panie :)
Polecam książkę Mario Puzo "Rodzina Borgiów" jeśli jesteście ciekawe Cezara :) Jest tam o nim baaardzo wiele. W książce Lukrecja i Cezar są w związku kazirodczym. Cezar jest do szaleństwa w niej zakochany i nigdy nie przestał o niej myśleć. Byli ze sobą baaardzo blisko ;) A z tego uczucia narodziło się dziecko, dlatego żałuję bardzo, że ten wątek został pominięty w filmie, ponieważ w książce jest jednym z głównych wątków. Cezar jest diabelnie inteligentny, a uroda mu oczywiście dużo ułatwia ;)
Wierna fanka Cezara :)
O! Dziękuję za polecenie książki, na pewno się z nią zapoznam :)
Tyle o Lukrecji i jej związku z Cezarem? Świetnie! Tego mi brakuje w serialu!
Ależ proszę bardzo :) Ja namiętnie poszukuję książek o Borgiach :) o Cezarze jest też Książę Niccolo Machiavellego, bo autor opierał się na jego postaci, kupiłam książkę, ale wątpię żeby tam było coś o jego związku z Lukrecją, bo wiadomo o czym pisał Machiavelli :) Jest też książka "Borgiowie", ale jest to bardziej rys historyczny niż powieść w której można doszukać się szczegółów romansów Cezara :D i "a ziemia płonie" to jest powieść gdzie Cezar, Leonardo da Vinci i Nicollo Machiavelli współpracują ze sobą, o jakiś miłostkach Cezara jest trochę wspomniane więc też się pokusiłam i kupiłam :P
Obaj są BOSCY ^_^
David gra po mistrzowsku (i na dodatek jest szalenie przystojny) więc jego postać jest bardzo realistyczna i pociągająca... no oprócz tego, że Juan jest niestety skończonym kretynem i nieudacznikiem - a szkoda :(
Co do Francois'a - jestem nim oczarowana, śliczny, utalentowany (no i gwarzy po francusku!) a do tego postać Cezara to niemalże facet z moich snów - z jednej strony opiekuńczy i troskliwy a z drugiej okrutny drań :)
Obaj są genialni ale stawiam na Cezar'a!
Obydwoje aktorzy grają swoje role,charaktery naprawdę świetnie ale zdecydowanie wolę Cezara. Oczywiście, że i on ma swoją ciemną stronę ( w końcu mówimy o Borgiach!) ale ma jedną osobę dla której zrobiłby wszystko - Lukrecję.
Za to dla Juana nie liczy się nic,kompletnie. W momencie,kiedy powiedział Lukrecji o tym,co najchętniej zrobiłby jej dziecko, to, że zabił Paola..no wszystko to spowodowało,że *spoiler* cholernie ucieszyłam się z jego śmierci *koniec spoilera*
Kisamciu mam pytanko ;D To słówko pojawia się często , a ja wogóle nie wiem co znaczy.
A mianowicie chodzi o słówko spoiler. Domyślam się , ale lepiej mi wyjaśnij.
Spoiler czyli najprościej mówiąc wygadanie jakiegoś wątku, zakończenia czy wydarzenia z filmu, książki czy gry :3
Dla mnie Juan - ma wiele cech które posiadam sam (m.in arogancja, stosunek do świata, lubię od czasu do czasu sprowokować jakąś bijatykę - cóż trzeba akceptować siebie :( ). Dodatkowo postać jest świetnie odgrywana, ale jak niektórzy zauważyli twórcy na siłe robią z niego największego "złego" w Borgiach. Mimo to lubię bardziej go niż Cezara, bo ma cechy człowieka idealnego a wiadomo takich nie ma.
Cezar to niezłe ziółko.
W filmie jest dzielnym bohaterem walczącym o miłośc, ale...
Trochę się o nim naczytałam i można by go baaardo porównywac do serialowego brata.
Czy tylko ja uważam, że Cezar w tych swoich kardynalskich szatach jest o wiele bardziej pociągający? (chyba mam zwichrowaną psychikę ;))
A gdzie tam!
Jak wiesz że to nie taki zwykły kardynałek to owszem jest pociągający w tych rzecznych ciuszkach ;D
Ach Urszula była szczęściarą!
I była głupia!
Podpisuję się pod Waszym stwierdzeniem! Cezar w szatach kardynała jest dużo bardziej pociągający niż "po cywilnemu". To samo w ogóle wcześniej w 1 odc. I serii w stroju hm... chyba biskupim (?) gdy przepchnąwszy się przez tłum zaczął walczyć z napadającymi na Juana xD. Szabla + szata duchownego - co za idealne połączenie w tym serialu!
Dokładnie! Urszula była głupia! "Cezar wyratuj mniee". A potem: "nasza miłość do hańba". Mam wrażenie, że scenarzyści nie mieli na nią pomysłu, zawadzała im, dlatego ją zabili xD
No dokładnie.
Ja z Cezara bym napewno nie zrezygnowała po tym morderstwie męża.
Przecież on ją katował!
IceLook - nie rozumiem dlaczego twierdzisz, że Cezar ma cechy człowieka idealnego. Chyba oglądamy inne seriale, bo w tym który ja oglądam, Cezar ma niejedną rzecz na sumieniu. Zabił w końcu swojego brata, ex męża swojej siostry i mieszał się w wiele innych intryg a robił to wszystko przyodziany w kardynalskie szaty, co już zdecydowanie wyklucza go z grona "idealnych" nawet, jeśli jego intencje były szlachetne. Ale faktem jest, że kontrast pomiędzy Juanem a Cezarem był bardzo dobitnie uwypuklony w drugim sezonie, co może być odrobinę krzywdzące dla fanów Juana. Mimo wszystko Cezar jest dla mnie dużo fajniejszą postacią.
Jakieś cechy człowieka idealnego pewnie ma - szlachetny, oddany rodzinie, mający dobre serce. Ale z drugiej strony gdyby był ideałem, nie byłoby to zgodne z historią, a poza tym... nie oszukujmy się. - byłoby to nudne :D. A tak, nasz Cezar jest iście ciekawą postacią, ma w sobie coś z rzeźnika, ale nie tylko, szlachetne motywy nieszlachetnych postępków jakoś go usprawiedliwiają w naszych oczach, ale pewnie, gdy byśmy spotkali takiego człowieka w rzeczywistości niekoniecznie byśmy go uważali za dobrego :P.
To jest ten typ mężczyzny, który potrafi być bezwzględny i okrutny, lecz wyznaje on pewne wartości ma przy sobie osoby, które są dla niego bardzo ważne. Bardzo, ale to bardzo przyjemnie ogląda się go w towarzystwie Lucrezi, gdy jest taki pokorny i subtelny. To zdecydowanie jego niezwykle barwna strona, która w dużej mierze wpływa na to, że jest taką frapującą postacią <3
Bardzo się zmienił. W 1 sezonie to była zupełnie inna postac. Podobnie jak aniołkek ( Lukrecja).
Nie stała się okrutna, ale w 1 sezonie nie spuściłaby na brata żyrandolu - wiedziała że ryzykuje życie jego lub jego cnotliwej towarzyszki.
Jestem na świezo po oglądnięciu 3 sezonów
W "Rodzinie Borgiów" były może tylko 2 -3 momenty, które mną wstrząsnęły i wywołały jakieś tam emocje...wszystkie związane były z Juanem i jego powolnym upadkiem.
Na początku nie da się tej postaci polubić, nie ma w niej nic przyciągającego... jest odrażający, odpychający, tchórzliwy i niezbyt błyskotliwy, potem w drugim sezonie na tle mdłego i do znudzenia przewidywalnego Cezara - Juan wypada niczym gwiazda - gwiazda antybohater, łamie wszystkie zasady , widzimy całe spektrum emocji, od brutalnej nienawiści i gwałtowności, do zgubnego osamotnienia w cierpieniu, smutku i chorobie. Może to zasługa aktora, może dobrej charakteryzacji, może jedno i drugie.
W drugim sezonie już wiem jaki los mu jest szykowany...i zaczynają udzielać mi się podobne emocje, niełatwo jest mnie wzruszyć, jeszcze trudniej wywołać u mnie jakąś refleksję.
Historia Juana wywołała u mnie refleksję: często bywa tak że karma wraca i musimy odpokutować za nasze grzechy, na Juana spada straszna choroba,. Smutek i samotność w ostatnich chwilach życia są najbardziej przerażającą perspektywą i wszystko to mu się jak najbardziej należało.
Z cierpieniem ciała można sobie poradzić, ale jak wyjawia Juan bratu - w ostatnich chwilach przed śmiercią- z cierpieniem duszy- depresją- jest już znacznie trudniej...
Tym bardziej nienaturalne wydaje się zachowanie całej rodziny, brak żalu, skruchy, bólu u Cezara, Lukrecji, nawet u matki- jakże szlachetnej i życzliwej kobiety...takie to wszystko sztuczne, matka kocha dziecko aż do śmierci- własnej śmierci!
Wszystko to maksymalnie sztuczne, źle poprowadzone, jakieś minimum żalu byłoby ok.
Historia Juana mnie wzruszyła, wstrząsnęło mną, że jedyną osobą która tak naprawdę szczerze go kochała - takim jaki był- bez względu jakich okropności by się dopuścił- był tylko ojciec.
Cesare oczywiście <3
Co do Juana, to w każdej kolejnej scenie, w której się pojawiał, myślałam tylko: "zgiń już wreszcie"
Kilka dni temu na nowo oglądnęłam ,,Rodzinę Borgiów", więc postanowiłam, że się wypowiem.
Oj, trudno mi uzasadnić. Od pierwszego wejrzenia pokochałam Cezara. Nie dość, że przystojny, to jeszcze taki troskliwy w stosunku do rodziny (szczególnie siostry). Z wyglądu najbardziej mi się podobał w trzecim sezonie, w zbroi mu do twarzy. Jeszcze bardziej zaczęłam się nim jarać, kiedy dostrzegłam, że oczy ma tego samego koloru co moje :D
Na początku nie lubiłam Juana. Ten charakter... Wydawał mi się być jedynie aroganckim i zadufanym w sobie chłopakiem. Potem dopiero zaczęło mnie to nawet pociągać ;) Zachowywał się bardzo swawolnie, jak jedynak. Nie dziwię się zresztą, że tak się czuł - bo najstarszy brat kardynał, więc nie ma takiej swobody; najmłodszy za to prędko odprawiony z domu i najmniej lubiany przez ojca, a o siostrze już nie wspomnę, bo przecież kobieta. Więc był przyzwyczajony, że praktycznie cała uwaga jest skupiona na nim. Jak się bardziej zastanowiłam nad tym, wcale nie dziwiłam się jego postawie. To on mógł się poczuć jak prawdziwy mężczyzna korzystający z młodości - mieć praktycznie każdą niewiastę, bawić się do upadłego. W dodatku miał w zanadrzu wojsko papieskie, więc kto mu podskoczy?
W drugim sezonie nastąpiła dosyć znacząca przemiana. Nie tylko zmienił się wizualnie (o, to mu wyszło na dobre ;)), ale także pobyt w Hiszpanii u boku nowej żony ukształtował jego osobowość w pewien sposób. Wciąż był tym samym gnojkiem, ale z problemami. Nie dość, że jego ciało przynosiło okropny ból, to jeszcze zmagał się z chorobą na duszy. Był wobec tego sam, mógł jedynie liczyć na ojca. Matka się od niego odwróciła, siostra i chyba najgorsze - rodzony brat. Nie miał nikogo, komu mógłby się zwierzyć, pogadać jak człowiek z człowiekiem. Bardzo mu współczułam. Myślałam, że do końca będzie taką postacią, jak w 1 sezonie. Ale z odcinka na odcinek jego sceny coraz bardziej mnie poruszały. Przykro mi było, kiedy musiałam się rozstać z Juanem. Przywykłam do jego rozterek i czułam się, jakbym była w nich obecna. Zżyłam się z tą postacią.
Chylę czoła aktorowi, który go zagrał. Wie, kiedy wcielić się w dupka, a kiedy we wrażliwą osobę z problemami. Samego Davida mocno pokochałam i skłoniłam się do obejrzenia kilku filmów i serialów właśnie przez niego. Wciąż nie minął mój okres zachwytu nim ♥
Gdybym miała wybierać, cóż... Cezar jest bardziej szlachetny i prawy. Patrzę na jego sceny z uśmiechem na twarzy. Ale Juan miał coś w sobie, co mnie dosłownie porwało. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Dopiero pod koniec 1 sezonu zafascynowałam się nim. Pewnie większość go nie znosi, ale ja nadal nie mogę pojąć genialności tej postaci. Uwielbiam go.
Cezar. Ja wiem, że Juan dramatyczny i romantyczny, ale wsadzanie sobie na koniec drutów w części intymne... dzięki.
Może jestem zbyt pragmatyczna; odnoszę wrażenie, że wdziękiem sukinkota Juan ugrywa to, na co ciężko haruje Cezar, i że to jednak ciut nie fair. Cezar jest momentami po prostu chłopakiem na posyłki ojca, a robi wszystko, żeby pomóc rodzinie.