kto w tej historii jest bardziej zaburzony - główny bohater czy jego stalkerka.
zachowanie bohatera w stylu:
patrzcie do czego mnie doprowadziła rozpaczliwa potrzeba bycia zauważonym i brak poczucia własnej wartości! wszystko opowiem z najintymniejszymi szczegółami! wszystkie swoje brudy wam pokaże! tylko patrzcie na mnie!
Nie jestem specjalistką ani nie znam gościa osobiście, jednak po obejrzeniu serialu miałam poczucie, że koleś ma ogromne parcie na szkło - zwłaszcza w tym graniu samego siebie jest coś narcystycznego. Prześledziłam jego dokonania, bo bądź co bądź serial jest świetnie napisany, zrealizowany, a on zdaje się być bardzo dobrym aktorem, i okazuje się, że jego kariera w uk kręciła się bardzo dobrze. Wiele nagród, wywiadów, artykułów. Nie wiem, czy serial jako rozprawianie się ze swoim zaburzeniami i traumami jest szczery, czy raczej jest to narcystyczne robienie kariery kosztem prawdziwej Marty, na którą wylał się hejt, zamiast empatii i chęci pomocy zaburzonej kobiecie. Jedyne co naprawdę świadczy o nim dobrze, to pokazanie pozostałych kobiet w jego życiu z dużym szacunkiem.
też po części mam takie wrażenie, sam zresztą przyznał że podrasował trochę całą tą historię na potrzeby serialu, i też dziwne bo kampania promocyjna opiera się na tym że to niby true story, ludzie rzucili się na szukanie prawdziwych osób a ten nagle nawołuje na insta żeby tego nie robić, bo tu nie chodzi o to że prawdziwe, tylko psychologię i takie tam, zresztą sam Richard Osman (brytyjski celebryta, telewizyjny i książkowy) twierdzi że Gadd jeszcze na festiwalu Fringe, gdzie wystawiał swoją sztukę był bardzo otwarty co do personaliów swojej prześladowczyni i rzekomo wszyscy się dowiedzieli kto to był, teraz nieważne kto to był, ważne że stalking itd
no i ta rzekomo prawdziwa Martha już udzieliła wywiadu Piersowi Morganowi :) https://www.youtube.com/watch?v=mK-isQXd_Qw
O tym ten serial jest. Bohater odkrywa, jak bardzo jest zaburzony. Dlatego tak uwikłał się w relację ze stslkerką.
Oboje. O tym jest ten serial: to autoanaliza wielu złych decyzji zaburzonego człowieka, który trafił na inną zaburzoną osobę. Trudno z tego robić zarzut.
I ostatnia scena serialu właśnie to pokazuje. Ta, w której Donny siada przy barze, niemalże identycznie jak Martha w pierwszym odcinku.
Sprostuję może, że nie miałem zamiaru czynić z zaburzeń zarzutu. Mój pierwotny komentarz był raczej wyrazem oszołomienia po seansie. Nastawiłem się na coś bardziej schematycznego, w stylu: stalkerka prześladuje głównego bohatera, który co prawda mierzy się z własnymi problemami, ale jest dość oczywiste, kto w tym wszystkim jest ofiarą. Ewentualnie, może okaże się, że sobie pomogli i cała sytuacja była terapeutyczna dla obu stron. Po czym żyli długo i szczęsliwie. Jakoś tak to sobie wyobrażałem. Tymczasem, z odcinka na odcinek, w miarę jak autor sięga coraz głębiej do swojego wnętrza i przeszłości, i pokazuje nam bezpardonowo co tam wygrzebał, szczęka mi opadała coraz bardziej. Z każdym kolejnym elementem układanki, coraz trudniej traktować go jako ofiarę, a jednocześnie coś mi mówi, że właśnie na tym mu zależy, i temu ma służyć to szczegółowe pokazywanie swoich krzywd: zobaczcie jaki jestem biedny, co mi zrobili ludzie, do czego mnie doprowadziły własne zaburzenia. Facet pokazuje nam, jak chorobliwe pragnienie uwagi namieszało mu w życiu, a jednocześnie w całym tym ekshibicjonizmie z jakim snuta jest opowieść, da się wyczuć ogromną potrzebę zwrócenia na siebie uwagi. Podsumowując, dość niezdrowe to wszystko się wydaje.
Zasadniczo wszyscy są zaburzeni, poza Keely. Masz chorego na głowę, który myśli że jest kobietą. Wielokrotną stalkerę mocno doświadczoną rodzinnie. Uprzywilejowanego, naćpanego gwałciciela - niczym ten typ z BBC. No i główny bohater, konkretnie poryty.
Nie wiem jak bardzo musiala byc sympatyczna ta gruba zeby jakis facet na nia polecial.