Czy tylko mi się wydaje że efekty specjalne w 2 sezonie to jest jakieś nieporozumienie?
1. Samolot który zahaczył skrzydłem o kopulę...
2. Czerwony deszcz, podczas jazdy Big Jima i nauczycielki samochodem
W S01 było kilka wtop ale nie aż tak drastycznych....
A co masz do efektów specjalnych czerwonego deszczu, bo nie rozumiem jakie tam duże efekty były xd?
nic po prostu "bardzo" realistycznie wyglądał podczas jazdy samochodem.... spływał sobie tak jakby stali w miejscu :)
hmm obejrzałem ta scenę jeszcze raz, i faktycznie czerwony deszcz leci trochę za bardzo pionowo, ale też bez przesady ;p leci też dosyć chaotycznie, widać, że jadą, typowo jak woda z wiadra to nie leci ;p bardziej miałbym zastrzeżenie do końcówki tej sceny, gdzie jest obstukany motyw zamaskowanej postaci, której kierowca musi oczywiście nie zauważyć, skręcić i wjechać w drzewo. Już nie wspominając o tym, że Lyle, który chciał ich zatrzymać mógł wpaść na dużo lepszy pomysł ich zatrzymania, a nie stanął na środku jezdni i liczył, że go nie przejadą ;p Po prostu nie chciało im się wysilać i zastosowali obstukany motyw jak w horrorach klasy B.
Potem jeszcze samochód rusza, jakby żadnego zderzenia z drzewem nie miał. Ja bym się czepiał bardziej tych uproszczeń fabularnych niż czerwonego deszczu ;)
kolejny punkt do listy :) Akurat myślałem w tym czasie o tym deszczu i niezniszczalny samochód umknął mojej uwadze :)
Robimy listę?
To możesz jeszcze dopisać super szybko działający ekosystem. Pani nauczycielka wlewa jakieś świństwo do jeziora... a deszcz od razu zmienia kolor. Nawet nie zdążył się do końca "wykapać", tylko zgromadzone nad miastem chmury od razu dostały magiczny środek. Poza tym to jezioro jest chyba ujęciem wody, więc ludzie powinni wcześniej zauważyć czerwoną, parzącą ciecz w kranach.
Najgorsza w moim odbiorze jest ta nauczycielka. Mogliby jakoś wyjaśnić dlaczego ma kompetencje wirusologa projektującego szczep zabijający dokładnie co piątego obywatela. Nie wspominając o tym, że jest weterynarzem, zna się na rolnictwie (lepiej o rolników), elektrotechnice (chce projektować elektrownie wiatrowe) i jakimś wudu elektromagnetycznym które wydaje jej się skuteczne.
Ja to odbieram tak, że scenarzyści chcieli mieć jakąś postać "techniczną". Taką jaka często występuje w s-f: naukowiec który rozwiąże każdy problem natury technicznej. Trzeba uruchomić statek kosmitów zanim nastąpi jakaś katastrofa - on to zrobi. W 3 dni znajdzie lek na kosmiczną chorobę, naprawi statek, zbuduje bombę atomową itp.
Ale zamiast zrobić to klasycznie, czyli np. wysłać do Chester Mill jakiegoś geniusza i niedocenianego noblistę, to w roli eksperta technicznego osadzono nauczycielkę z prowincji.
A mnie najbardziej ciekawi w jaki sposób w tydzień z spustoszenia jakie zrobiła bomba, którą wysłali na kopłe, wyrosły drzewa i nie widać żadnych śladów.
Swojego czasu, bodajże, r*dtube zobowiązał się zasadzić 1 drzewo za 1 obejrzanego pornosa. Zapewne właśnie tam je zasadzili ;)
Bomba zniszczyła teren tylko z jednej strony. Nie wybuchła nad kopułą, ale uderzyła "w bok" i wybuch nie objął całego terenu wokół kopuły. Tym bardziej, że z fala uderzeniowa miała przeszkodę nie do pokonania (kopułę).
jezioro nie jest ujęciem wody ponieważ kopuła naruszyła hipotetyczne (nie wiedzieli o ich istnieniu) złoża gazu ziemnego zatruwając to jezioro, dlatego oni nie łowią ryb.
akurat wiedza przeciętnego nauczyciela (przyrody) jest wystarczająca by zrobić wszystkie z tych rzeczy jeśli się ma odpowiedni sprzęt (bo żeby zostać jakimkolwiek nauczycielem to trzeba skończyć studia przynajmniej w Polsce). oprócz tego ma bzika na punkcie nauki (jej przeszłość) więc pewnie zna się trochę na fizyce kwantowej itp. oraz ma tam mnóstwo czasu więc może czytać różne książki związane z biologią, techniką itp. :)
Może do zbudowania jednorazowego, nic nie robiącego magnesu tak, ale na pewno nie do mutowania wirusów pod zabijanie określonego procentu populacji. Ja nie przeczę, że ona nie może mieć jakiejś wiedzy. Ale w szkołach na prowincji nie uczą niedoceniani geniusze biologii i chemii. Jak to mówią: "diabeł tkwi w szczegółach". Od ogólnego pojęcia o kwaśnym deszczu i chemii do zaprojektowania i zrealizowania produkcji "magicznego środka" jest droga daleka. I to nie jakiegokolwiek, bo jeśli ta pani nie jest też ekologiem to po wylaniu cysterny czegoś do jeziora, równie dobrze mogły im wszystkie zbiory pozdychać jako skutek uboczny.
nie potrzeba być geniuszem by zrobić wirusa z pozyskanych materiałów jakie miała, a ona podając tę liczbę sugerowała się tym, że całe stado miało się wtedy dobrze tylko jedna świnia padła. nie przeczę, że ta sytuacja z tym czerwonym deszczem jest trochę naciągana, ale nie wiemy jaki to był kwas, ale czasami tak szybko też mogą zachodzić reakcje chemiczne, a i zwykle kwas podawany reakcji zobojętniania za mienia się w nieszkodliwą wodę i inne związki które zazwyczaj też są nieszkodliwe
Nawet nie chodzi mi o to, że ten środek oczyścił wodę, a o to jak szybko rozprzestrzenił się w ekosystemie.
No cóż - aby zrobić jakiegoś wirusa geniuszem być nie trzeba. Aby zrobić wirusa zabijającego co 10 osobę potrzeba prawdziwego laboratorium, lat studiów i testów. To co sobie pani nauczycielka pomieszała równie dobrze mogło zabić wszystkich, albo nie spowodować zgoła nic.
Są jeszcze takie kwestie jak ile tego wlać. Jeśli deszcz był kwaśny, to zasada wlana do jeziora też była żrąca. Jeśli dodaliby za mało to mieliby ten sam problem, tylko z zasadowością. Trzeba więc oszacować objętość jeziora, wód podziemnych, stężenie kwasu w różnych częściach itp.
Kolejne pytanie to gdzie ta nauczycielka-aktywistka (bo przecież pcha się do wszystkiego) była przez cały pierwszy sezon? Według czasu serialowego przez jakieś dwa tygodnie nie wyściubiła nosa z domu, tylko obserwując kopułę? Nie brakowało problemów do rozwiązania na miarę jej superumysłu:)