PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=468032}

Pingwiny z Madagaskaru

The Penguins of Madagascar
2008 - 2013
8,0 127 tys. ocen
8,0 10 1 127067
8,0 20 krytyków
Pingwiny z Madagaskaru
powrót do forum serialu Pingwiny z Madagaskaru

The Big Parker Theory

ocenił(a) serial na 8

zakładam nowy temat, bo nie wiem gdzie indziej mogłabym to dodać. Mianowicie wstawiam tu początek mojego opowiadania, które aktualnie piszę. I chciałabym prosić o zdrową krytykę, bo ja sama mam mieszane uczucia (jak zwykle jeśli tyczy się to moich dzieł). Jeżeli jest średni początek to bazując na tym będę zaczynać od nowa, a jeżeli w miarę to będę kontynuować.
Tak więc proszę o zdrową krytykę i nieoszczędność słów ;p


Kowalski szperał w wielkiej skrzyni. Zdawało się, że szuka czegoś naprawdę ważnego.
- Gdzie to jest? No gdzie to jest? - mamrotał zdenerwowany pingwiny.
- Czego szukasz Kowalski? - spytał Szeregowy.
- Szukam bardzo starej księgi, a dokładniej dziennika mojego dziadka.
- A po co ci on? - dopytywał się dalej młodszy pingwin.
- Szeregowy! Przeszkadzasz mi - burknął Kowalski, w wyniku czego został sam w bazie i kontynuował dalsze poszukiwania.
- To nie, to też nie - wyrzucał po kolei rysunki, ołówki, paralizatory - I to też nie. A w ogóle, co to tu robi?! Ochyda! - stwierdził, gdy w ręku trzymał jedne z nocnych majtek Rico. Poszukiwania trwałyby jeszcze bardzo długo, gdyby nie przerażająco głośny alarm, czerwone światło i transmisja telewizyjna, która pojawiła się w pingwiniej bazie. Przerażony nielot szybko wspiął się po drabince i od razu podbiegł do reszt oddziału.
-Sze-e-sze-szefie- zaczął, dysząc przy tym jak smok.
- Meldujcie Kowalski, tylko spokojnie i wszystko po kolei - zachęcał go Skipper.
- W bazie... W bazie... czerwony... Alarm... Coś złego... Bardzo... Wybuch... Parker - wymamrotał naukowiec.
* * *
Całe zoo w Las Vegas było doszczętnie zniszczone. Widoczny był tylko porozrzucany gruz.
- Nie… Moż… Li… We! – krzyknął z niedowierzenia szef pingwinów.
- Ale prawdziwe – dokończył Kowalski.
- Nie możliwe! – powtórzył Skipper – Powiedziałem „NIE MOŻLIWE” żołnierzu! Dowódca się nie myli. To nie może być prawdą, że całe nasze rodzinne zoo nie istniej, a starzy, niewinni przyjaciele nie żyją i to – głos mu zaczął drżeć – i to przez – zawiesił się na chwilę, wziął oddech i stanowczo dodał – przez nas.
- Bleh? – spytał Rico.
- Tak Rico. Parker nienawidzi nas – „tak jak my jego” przeszło mu przez myśl – i dlatego niszczy nasze wspomnienia, zabiera to, co cenne. To, co kochamy… - wypowiedź przerwał „Smooth Criminal” dobiegający ze smartfona Kowalskiego.
- To Parker – oznajmił Kowalski. Wolno, niepewnie podniósł urządzenie i odebrał.
- Co Kowalski, podoba się moje dzieło? – zapytał ironicznie dziobak – To dobrze. A będzie jeszcze zabawniej! Śpieszmy się kochać, tak szybko odchodzą… Jeden, siedem, kropka-kropka, trzy, dwa i papa – po tych słowach Kowalski słyszał już tylko dźwięk rozłączonego połączenia. Spojrzał na Skippera, potem na Szeregowego, jeszcze raz Skippera i Rico.
- Śpieszmy się kochać… - powtórzył po dziobaku pingwiny – Tak szybko odchodzą…
- Kowalski, w prostych żołnierskich słowach prosze.
-Nie bardzo umiem.
Rico spojrzał zadziwiony na kolegę, który zawsze wszystko wiedział. Ale nie dziś. Dziś było wiele trudniejsze niż wczoraj…
- Za bardzo nie rozumiem, ale proponuję wrócić do Central Parku, najszybciej to chyba koleją – zaproponował Szeregowy.
- Śpieszmy się kochać… - powtarzał Kowalski – To na pewno zagadka, wskazówka, tylko jak ją rozszyfrować…
- Blehahbleh Ble bal blech blah.
- Masz rację Rico, z niego już nic nie będzie dopóki nie rozszyfruje zagadki. Chodźcie chłopcy, złapiemy pociąg – rozkazał dowódca, więc wszystkie pingwiny od razu zaczęły iść w stronę dworca.
- Kowalski, nie ociągajcie się! – popędzał Skipper.
Mimo małej ilości czasowej, jaką dysponowali nasi bohaterowie, szczęśliwie zdążyli na pociąg. Podróż dłużyła się wszystkim, tylko nie Kowalskiemu, gdyz ten cały czas coś rysował, liczył, dumał i mruczał coś pod nosem.
- Zagrajmy w skojarzenia – zaproponował Szeregowy.
- Buuu – wyraził swoje niezadowolenie Rico.
- Rico, niech młody ma jakieś zajęcie. Ja zaczynam: dorsz.
- Śniadanie.
- Alice.
- Zło.
- Doktor Bulgot.
- Parker.
- Doris! – wykrzyczał Kowalski.
- Żołnierzu, to wy też gracie? – zdziwił się Skipper.
- Nie, Szefie, to nie to! Doris! Muszę uratować Doris! Parker dał mi wskazówkę. Śpieszmy się kochać, tak szybko odchodzą. Chodziło mu o Doris! Mam się śpieszyć kochać ją, bo tak szybko odchodzi. Parker ją… - głos mu się załamał na tyle, że nie był w stanie dokończyć wypowiedzi. Zaczął natomiast energicznie zbierać swoje notatniki, ołówki i liczydło. Już miał wybiec z przedziału, gdy zatrzymał go nadzwyczaj silny plaskacz wymierzony przez Skippera.
- Ogarnijcie się Kowalski. Bezsensowne jest wyskoczenie z rozpędzonego pociągu i dalsze maszerowanie niewiadomo dokąd. O 17:20 będziemy w Nowym Jorku. To już za około – spojrzał na zegarek Kowalskiego – Pięć minut.
Roztrzęsiony Kowalski usiadł z powrotem na miejscu. „Niech ja tylko dopadnę tego dziobaka. Niech go tylko spotkam!” – powtarzał sobie w myślach… Czas dłużył się, a koszmary coraz bardziej go nękały. Twarz Parkera, Doris, jadowita ostroga dziobaka wbita w delikatne ciało delfinicy. Spojrzał na swój elektroniczny zegarek, który wyświetlał godzinę 17:19.
- Jeszcze tylko minuta – szepnął do siebie wciąż patrząc na zegarek, który wskazywał po kolei godzinę 1 7 : 1 9.
- Kowalski? – zapytał Szeregowy w trosce o kolegę, gdyz ten podnosił zegarek coraz wyżej i wyżej. Pocił się przy tym niemiłosiernie, choć zegarek nie przekraczał wagi 2g.
- Już prawie – odpowiedział. Jego mózg pracował już na najwyższych obrotach i zdawało się, że zaraz wybuchnie. Po raz kolejny spojrzał na zegarek – Siedemnasta… A raczej – zaczął mówić bardzo powoli – Jeden, siedem, kropka-kropka… Jeden, dziewięć! – wykrzyczał – o 17:32 Parker zabije Doris!
Ta informacja wstrząsnęła nie tylko nim, ale także całym oddziałem. Zwłaszcza Szeregowym. „Przecież dopiero co przenieśli Doris do naszego zoo. Przecież zaledwie tydzień, może dwa temu Kowalski zdobył jej serce… Jak on musi cierpieć!” – myślał. Mimo lęku i niepewności nieloty zachowały zimną krew. Gdy tylko pociąg się zatrzymał, wyskoczyły i ruszyły w kierunku Central Parku.
- Kowalski, raport taktyczny.
- Gdy tylko dobiegniemy zabierzcie stamtąd Doris. Zabierzcie ją jak najszybciej, jak najdalej. Ja zajmę się – zmienił ton głosu na bardziej pogardliwy – Parkerem.
Dobiegli do zoo, ale wszystko wyglądało normalnie. Migiem znaleźli się na wybiegu Doris.
- Nie ma jej… - powiedział prawie niesłyszalnie załamany Kowalski.
- Spóźniliśmy się?! – niedowierzał Rico.
- Kowalski, wsparcie czasowe.
- Jeden, siedem, kropka-kropka, trzy – głośno przełknął ślinę – cztery…
* * *
- Nie mazgaić mi się – przemawiał dowódca - Wiem Szeregowy, że nie masz pojęcia, jak zaradzić tej sytuacji. Wiem Kowalski, że nie jesteście w stanie się ruszyć. Wiem Rico, że obawiacie się, kto będzie następny. Ale powiem wam jedno, to jest wojna! Pomiędzy Parkerem, a nami. Na wojnie giną przyjaciele, rodzina tj. żony, córki i kochanki. Giną też niewinni cywile. Pytacie dlaczego? Dlatego, że nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy zacznie się wojna. Może dziś, może jutro, a może już wczoraj, tylko jej konsekwencje ujrzymy w przyszłości. Chcę tylko powiedzieć, że nikt z was nie jest winny tego, co się stało, a już na pewno nie wy Kowalski. Teraz oddział baczność!
Wszystkie pingwiny stanęły w równym szeregu. Skipper kontynuował:
- Kowalski wystąp – pingwin posłusznie zrobił krok do przodu – Wiem, że chcecie pomścić nasze zoo w Las Vegas i… Śmierć Doris. Ale nie pozwolę, żebyście w takim stanie ruszali na jakąkolwiek misję. Zostajecie tu, w domu.
- Ale Szefie! – bronił się Kowalski.
- Koniec dyskusji. Jakby co jesteśmy w kontakcie radiowym. My postaramy się znaleźć tego degenerata. Ruchy panowie!
Trzy pingwiny zgrabnie i szybko wydostały się z bazy i poszły tropić dziobaka. Kowalski położył się i mówił sam do siebie:
- Czyli to już koniec? Tak ma się zakończyć nasza historia? Doris, dlaczego nie zrezygnowałem ze służby! Ach, dlaczego cię nie ochroniłem?! Jak to możliwe, że Parker wbił ci ten swój pazur?! Jak?!
W głębi duszy coś mówiło mu, że to jeszcze nie koniec. Coś stale szeptało mu do ucha, żeby był czujny, bo to dopiero początek. Niestety emocje tak mu już uderzyły do głowy, że biedak rozpłakał się i z wycieńczenia zasnął…

ocenił(a) serial na 10
skima

Niezłe, choć akcja zbyt szybko się zagęszcza. No i znów biedny Kowalski!
Ładniej piszesz od annqi i RaptorRed (nie chodzi mi o treść, tylko ich pisanie), ale mam jedno ale:
- ohyda pisze się przez h;
- nie i możliwe piszemy razem.
Po za tym to gites.

ocenił(a) serial na 8
ManiakowyPingwin

dzięki za te uwagi ortograficzne, już poprawiam ;p

ocenił(a) serial na 10
skima

Są błędy.Jestem perfekcjonistką,więc nie mogę nie zauważyć,że Doris nie mieszka w zoo.Ale nie licząc tego:przez ciebie znów zwątpiłam w swoje możliwości pisarskie...Ale...Ona naprawdę nie żyje?O_o
Podoba mi się bardzo bardzo razy sto!

ocenił(a) serial na 8
Annqa

wiem, że nie mieszka ale chciałam ją na chwilę umieścić ;p
czy nie żyje? tego nie wiem, na razie właściwie nikt nie widział jak umierała, więc nic nie wiadomo (nie mam zaplanowanego całego opowiadania w szczegółach, być może ona żyje ;) )

ocenił(a) serial na 10
Annqa

Kanon jest ważny, ale odstępstwo takie jak Doris mieszkająca w zoo nie jest błędem. I nie ma to nic wspólnego z perfekcją.

użytkownik usunięty
skima

trzyma w napięciu :) a to że Doris mieszka w zoo powiedzmy że wydarzyło się gdzieś tam wcześniej :D i mam nadzieję że ona jednak przeżyje.

ocenił(a) serial na 8
skima

Jeśli chodzi o błędy ortograficzne to już napisali na górze, a oprócz tego to jest bardzo fajnie. Mimo, iż to dopiero początek to niesamowicie mnie wciągnęło Twoje opowiadanie. :> Mam nadzieję, że szybko będziesz wrzucać kolejne części

P.S. Strasznie maltretujecie tego biednego Kowalskiego w waszych opowiadaniach.

ocenił(a) serial na 8
Merkura

tak, faktycznie Kowalski jest dość biedny, ale myślę, że żal smutek i niezrozumienie właśnie najłatwiej przekazać przez jego postać. Zdecydowanie trudniej byłoby (mi przynajmniej) opisać załamanego Skippera, ponieważ w serialu zazwyczaj zachowywał zimną krew. Natomiast Kowalski jest (wg mnie) uczuciowy i bardzo wrażliwy. W następnym opowiadaniu jednak postaram się dać mu trochę emocjonalnego spokoju ;p

ocenił(a) serial na 10
skima

A no właśnie.Wszelkie emocje szefa strasznie trudno opisać...

ocenił(a) serial na 8
Annqa

dokładnie, bo niby mogę napisać coś w stylu: "Skipper usiadł i zaczął płakać, ponieważ nie miał pojęcia jak pomóc swoim żołnierzom", ale ciężko mi to wyobrazić i kłóci mi się to z moim wyobrażeniem. Kilka razy mi się udało opisać jego emocje, ale to jak pisałam jeszcze opowiadania w narracji pierwszoosobowej i wtedy np. zaznaczałam, że teraz opowiada Skipper no i niby wtedy było łatwiej, ale i tak ciężko ;/

ocenił(a) serial na 8
skima

(kursywa)
Ocean, plaża, zachód słońca… Kowalski wszedł na molo i rozmyślał o obliczaniu prawdopodobieństwa warunkowego. Jego dumanie przerwał plusk. Spojrzał w dół i oto jego oczom ukazała się najpiękniejsza delifinica, jaką kiedykolwiek widział.
- Doris jestem – przedstawiła się przyjaźnie.
- K-k-k-kowalski – odpowiedział zmieszany pingwin.
- Przypływam tutaj codziennie, a mimo to ciebie widzę tu pierwszy raz. Jak to możliwe? – pytała nieznajoma.
- No, ja, ten.. no… - jąkał się, ale w końcu wytłumaczył, że ma dużo obowiązków i bardzo rzadko może pozwolić sobie na oglądanie zachodu słońca. Doris uśmiechnęła się.
- Mogę sobie koło ciebie posiedzieć? – zapytała.
- Oczywiście!
Słońce już zaszło za horyzont i zdawało się, że niebawem pojawi się księżyc. Kowalskiemu jednak to zupełnie nie przeszkadzało. Mógłby tak siedzieć całe wieki.
(brak kursywy xd)
Dzień, w którym poznał Doris, był jednym z najszczęśliwszych dni w jego życiu. Uwielbiał do niego wracać i pewnie dlatego właśnie ten dzień mu się przyśnił.
(kursywa)
W tym samym czasie…
(brak kursywy)
Skipper postanowił, że powinni wrócić w okolice wybiegu Doris, żeby je dokładniej zbadać i poszukać jakichś wskazówek, jak znaleźć Parkera. Uważnie przyglądali się, czy nigdzie nie ma żadnych śladów. Jednak dziobak nie zostawił nawet odcisków łap.
- Musimy chyba pojechać z powrotem do Las Vegas – powiedział Rico – Może tam coś się znajdzie.
- Nie sądzę, Rico. Ludzie na pewno już zniszczyli wszystkie dowody. Myślę, że jedynym dobrym rozwiązaniem będzie zakraść się do bazy Bulgota – oznajmił szef i mimo, że początkowo spotkał się z niezrozumieniem to z upływem czasu jego pomysł dojrzewał i stawał się coraz bardziej doskonały. „Parker musi mieć coś wspólnego z Bulgotem. Zawsze ma, więc teraz też musi” – Skipper powtarzał te zdania w myślach, żeby się upewnić o słuszności jego decyzji. Bez Kowalskiego nie był na 100% pewny, czy nie było więcej opcji.

ocenił(a) serial na 10
skima

Błe!!! Za krótkie i bez polotu.
No i ten tekst Rico... TO NIE W JEGO STYLU!!!
Po za tym to spoko

ocenił(a) serial na 10
skima

Wszystko,oprócz tekstu Rico było bardzo dobre!

ocenił(a) serial na 8
Annqa

właśnie nie wiedziałam kogo tam dać, po Szeregowy bvył ostatnio, a Kowalski od tekstów został w bazie...
wiem, że bardzo krótkie, ale tak jak pisałam, ledwo wróciłam do domu za 15min musiałam znowu jechać

ocenił(a) serial na 10
skima

Aż mnie natchnęłaś do napisania własnej wersji ich poznania się...!:D

ocenił(a) serial na 8
Annqa

Tak? to się cieszę ;) ja tylko taki krótki fragment wprowadziła, ale może kiedyś to rozwinę ;p

ocenił(a) serial na 8
skima

Po około 1,5h trzech przyjaciół chowało się w pobliskich krzakach przy olbrzymich, stalowych drzwiach, które były wejściem główny do bazy Dr. Bulgota. Strzegł ich olbrzymi megakrab.
- Kowalski, raport taktyczny.
- Yy, Szefie…
- A racja… W takim razie – Skipper zastanowił się chwilę – Rico, kamuflaż! – i na te słowa z brzucha Rico na świat trafiły trzy kostiumy kraba. Pingwiny natychmiast je włożyły i pewnym krokiem podeszły do megakraba.
- My z obchodu wracamy – powiedział Skipper, a naiwne stworzenie wpuściło ich od razu. Drzwi zatrzasnęły się zaraz za nimi i znaleźli się w długim ciemnym korytarzu.
- Środkiem i pewnie panowie, jakbyśmy byli w domu – mówił dowódca lecz zaraz po tych słowach zaświeciło się ostre światło, a z przodu pojawił się delfin na segway’u. Szeregowemu przeszły ciarki, myślał, że na pewno ich rozpozna i zniszczy, że to wszystko to była pułapka. W niektórych kwestiach miał niestety rację…
- Co wy tu robicie?! – zapytał Dr. Bulgot.
- Wracamy z obchodu - odpowiedział Skipper.
- Tak? Dziwne, bo nie kazałem nikomu robić obchodu…
Jako doskonały przywódca Skipper wiedział, że za chwilę wszystko się wyda, dlatego postanowił, że on pierwszy się ujawni i postawi na moment zaskoczenia.
- Broń się Bulgot! – i po tych słowach dowódca zrzucił swoje przebranie, a oddział poszedł w jego ślady.
- A, piiingwiiinki. Ciekawe jak sobie poradzicie skoro nie macie gościa od analiz, hm? – Bulgot włączył jeden ze swoich guzików na segway’u i można było usłyszeć znajomy dźwięk „PRZETYKACZKA”.
- Niech to! Znowu to samo… - zdenerwował się delfin, ale natychmiast poprawił swój błąd wciskając odpowiedni przycisk – „SUCHE PUDŁO”. Zanim pingwiny zdążyły zrobić jakikolwiek unik, spadło na nim olbrzymie, żelazne pudło.
- Co się dzieje? – pytał przerażony Szeregowy.
- Światło, światło, światło! – krzyczał Rico.
- Żołnierzu, nie mówcie, że macie klaustrofobie…
- Yyy, tak trochę.
Nagle ich uszom dobiegł dźwięk jakiegoś dziwnie głośnego szumu, a pudło jakby się przemieszczało.
- Co teraz?! – dramatyzował najmłodszy z oddziału – Robi się coraz bardziej gorąco, uschniemy tu!
- Rico – zwrócił się szef do kolegi, a ten od razu zrozumiał o co chodzi i wymierzył plaskacza w Szeregowego.
- Auć – wydobyło się z dzioba poszkodowanego w momencie, kiedy akurat pudło się zatrzymało.
10 minut później…
Upał stawał się nie do zniesienia. Już wszyscy rozumieli, dlaczego Bulgot nazwał ten projekt „SUCHE PUDŁO”. Czuli się jak na ogromnej pustyni. W pewnym momencie usłyszeli kobiece westchnięcie.
- Słyszeliście to? – spytał szeptem Szeregowy.
- Aha – potwierdził Rico.
- Halo, jest tam kto?! – krzyknął Skipper w celu sprawdzenia czy mu się nie przesłyszało.
- Skipper?! – usłyszał w odpowiedzi i doskonale wiedział już, kto był jego sąsiadem z pudła obok.
***
Kowalski obudził się.
- Ach, jaka szkoda, że był to tylko sen – mówił do siebie – Sprawdzę, co u chłopaków – poszedł i włączył radio. Jednak nie mógł nawiązać połączenia.
- Co jest, czyżby nie mieli zasięgu? W Nowym Jorku wszędzie jest zasięg… Dziwne – stwierdził naukowiec, ale nie zwrócił na to zbyt większej uwagi. Wspiął się po drabince i jak się okazało była noc. Tak bardzo chciał choć jeszcze raz zobaczyć Doris, że w pogoni za marzeniami udał się w okolice jej wybiegu. Stał i patrzył. Z żalu spuścił głowę i gdy tak spoglądał nie ziemię zaczął się zastanawiać.
- Dlaczego wszystko wygląda tak normalnie, jak zawsze? Przecież Doris na pewno się broniła, przecież Parker musiał zostawić jakiekolwiek ślady – pingwin wciąż się rozglądał lecz nic, zupełnie nic nie mógł znaleźć.
- Coś tu jest nie tak...
- Pewnie, że jest – usłyszał za sobą niski głos.
- Parker – wyszeptał Kowalski i odwrócił się.
- Masz złe informacje kochany, wiesz? Źle rozwiązałeś zagadkę. Śpiesz się kochać Doris, bo tak szybko odchodzi. Dosłownie. Sama stąd odeszła – mówił dziobak.
- Nie wierzę! – protestował Kowalski – Nigdy by tego nie zrobiła!
- A jednak nie ma jej tutaj, prawda? – Kowalski zaczął wątpić w słuszność swoich stwierdzeń, a dziobak kontynuował – Upozorowaliśmy z Bulgotem śmierć Doris, żeby twój oddział poszedł szukać mordercy. Ty natomiast zostałeś sam, a sam nic nie możesz.
- Gdzie ona jest?! Gdzie Doris?! – pytał mocno już zdenerwowany pingwin.
- U Bulgota, tam gdzie twoi koledzy. Suszą się w zamkniętym pudle, który jest imitacją pustyni. W dzień mają niemiłosierny skwar, a w nocy chłód. Ale nie po to tu przyszedłem. Chcę raz na zawsze zakończyć nasz konflikt – Kowalski uniósł pytająco brew, a dziobak wykorzystał tę chwilę i skoczył wprost na pingwina. Rozgrywała się krwawa bitwa. Mimo tego, że dziobak miał przewagę, Kowalski świetnie się bronił. Zapewne przyczyniła się do tego złość i gniew jakie skumulowały się w nim jeszcze bardziej po ostatnich słowach Parkera. Unikał zgrabnie ataków dziobaka, sam przy tym próbując unieruchomić przeciwnika.
- Nigdy ci się nie uda mnie pokonać! – powiedział pewny siebie Parker.
- Założymy się?
Walczyli dalej przemieszczając się przy tym między wybiegami. W końcu Kowalski nie wytrzymał i wyjął swoje liczydło.
- No proszę cię, będziesz teraz obliczał kąt nachylenia i siłę wiatru? Proszę cię, to śmieszne! – drwił z niego nieprzyjaciel i wymierzył cios pazurem. W momencie gdy poniósł nogę Kowalski uśmiechnął się i powiedział:
- Nie ja, tylko ty – i rzucił liczydłem prosto w ostrogę jadową dziobaka. Siła z jaką pingwin wyrzucił urządzenie oraz siła wiatru jaki wiał za nim sprawiły, że pazur oderwał się zadając ból Parkerowi i tym samym pozbawiając go sposobności ataku.
-Też mi co, mam drugi pazur – mówił Parker, ale gdy tylko poniósł zdrową nogę zawył z bólu.
- Może i tak, ale miejsce, gdzie oderwał ci się jadowy pazur jest bardzo czułe i zapewniam cię, że nie ustoisz na jednej nodze – stwierdził zadowolony z siebie Kowalski, już miał zaatakować Parkera, gdy ten nagle odwrócił się i zaczął biec. Pingwin mimo, że był bardzo wysportowany nie jest stworzeniem lądowym i nie mógł dogonić dziobaka.
- I cię dopadnę! I to razem z chłopakami, a wtedy nie będziesz miał żadnych szans! – pocieszał się Kowalski – A teraz szybko do bazy Bulgota, tam są chłopaki i Doris!

ocenił(a) serial na 10
skima

Zdecydowanie najlepsza część.Czytam to w szkole,i co chwila męczę tym innych...:D
Podoba mi się bardzo!

użytkownik usunięty
Annqa

ja tam nikomu nie opowiadam ... bo i tak nikt nie rozumie o co mi chodzi :P w sumie to samo jest resztą zainteresowań ale od czego jest internet.

ocenił(a) serial na 10

Dopóki nie założyłam tu konta zmuszona byłam prowadzić notes...
Teraz nie mam problemu z codziennym uzupełnianiem daty! :d
Lecz ostatnio moja,że tak powiem,"niekumata"w temacie PzM i PKMK znajoma dorwała się do tegoż odcinka...

ocenił(a) serial na 10
skima

Genialne, zgadzam się z Annqą - najlepsza część z dotychczasowych. Brawo!

ocenił(a) serial na 8
skima

Zgadzam się z komentarzami powyżej. Na razie najlepsza notka. :)

ocenił(a) serial na 8
Merkura

dzięki :) w sumie już skończyłam pisać, ale jeszcze muszę się nieco przekonać do zakończenia dlatego nie wrzucam całości tylko kolejny fragment ;p

Kowalski zaczął biec w stronę wyjścia zoo, jednak zatrzymał się przy wybiegu lemurów.
- Zaraz, zaraz, muszę mieć dobry plan – mówił do siebie – Nie mogę ot tak przebrać się za jakiegoś kraba i powiedzieć, że wracam z obchodu. To byłoby najgorszym pomysłem jaki kiedykolwiek słyszałem! Prawdopodobieństwo zdemaskowania wynosi 101%. Musiałbym się zakraść koło tylnego wejścia i wentylacją dojść do mini elektrowni Bulgota. Tam odciąć zasilanie i szybko przedostać się znowu wentylacją, ale tym razem na poziom -1. Zazwyczaj tam czarne charaktery trzymają swoich zakładników. Bulgot powinien pójść sprawdzić, co działo się w elektrowni, więc na dole będą tylko maksymalnie cztery krab. Pfy! Nic trudnego. Ale… Powrót będzie trudniejszy. Doris nie da rady wejść do wentylacji, więc będzie trzeba wybrać tradycyjną drogę, choć to i tak za dużo nie da, bo przecież jak ona ma biec?! Potrzebne będzie jeździdełko Bulgota. Jak ja mam sobie z tym wszystkim dać radę?! Przydało by się wsparcie… - w tym momencie Kowalski usłyszał za plecami głos Juliana.
- Wygrałem! Jestem mistrzem podchodów! Mam moc, mam moc.
- No tak! Wkradanie się do czyjeś bazy to prawie, jak gra w podchody! Julian, podejdziesz tu na chwile? – spytał pingwin.
- Hm, ty masz sprawę, czy ja mam sprawę? Nie godzi się, żeby król zniżał się do poddanych na każde ich zawołanie.
- Yh – westchnął Kowalski i wszedł na wybieg lemurów, po czym kontynuował:
- Wiesz Julian, znam pewną osobę, która jeszcze nigdy nie przegrała w podchody i chciałaby się z tobą zmierzyć. Choć zagramy, będziemy razem w drużynie.
- Chciałaby się ze mną zmierzyć… – powtórzył przeciągając sylaby lemur – Ale czy ja tego chcę, hę? Zmierzyć się, albo nie zmierzyć…
- Matko jak u Shakespeare’a…
- Nie przerywaj mojego monologowania! – zdenerwował się Król Julian – Zmierzyć się, albo się nie zmierzyć, to wielkie pytanie. Jest li w istocie szlachetniejszą rzeczą znosić pociski zazdrosnych zazdrośników, czy też stawić czoło tym nędznym nędznikom?
- Czy ty przypadkiem się nie boisz, że przegrasz? – zapytał prowokująco Kowalski.
- Co?! A więc wchodzę w to! Mourice, Mort wy nie potraficie nigdy wygrać, zostajecie i pilnujecie zoo. A my w drogę!
Wyruszyli. Skradali się między śmietnikami, ławkami, drzewami i innymi takim. To, że Kowalskiemu udawało się wykonać każdy ruch bezbłędnie i zdążyć się schować na czas, nie było wcale takie dziwne jak to, że Julian powtarzał po pingwinie każdy krok z równie doskonałą precyzją.
- A jak właściwie nazywa się nasz przeciwnik? – zapytał Julian.
- Yyy, nazywa się… Francis – odpowiedział Kowalski, dlatego że Julian już nie raz spotkał Bulgota i mógłby się domyślić, że to nie gra, a wtedy nie wiadomo, czy by się starał tak jak dotychczas.
- Hahaha, Francis?! Hahaha – zadrwił lemur.
- Julian, cicho – zganił go szeptem nielot – Oto jest forteca, w której się schowamy, ale musimy bardzo uważać, gdyż jest pilnie strzeżona. Do środka wjedziemy tunelem wentylacyjnym – oznajmił Kowalski, po czym odbił się i wskoczył prosto do tunelu.
- A wiesz, ten, wspominałem, że nie potrafię tak wysoko skakać?
- Och, daj spokój, dasz radę.
- Nie powiedziałbym.
- Julian, idą strażnicy skacz!
- Aaa! – przerażone zwierzę odbiło się najmocniej jak potrafiło i wylądowało na krawędzi tunelu. Julian już miał się przewrócić, gdy jego łapę chwyciło pingwinie skrzydło.
- Nie ma za co – powiedział naukowiec i ruszył przed siebie.
- Jak za starych dobrych czasów, kiedy utknęliśmy przez ciebie w powierzchni wśród czasów – zauważył Julian, co sprawiło, że na dziobie Kowalskiego pojawił się uśmiech. Być może dlatego, że Julian po raz kolejny przekręcił słowa, a być może, dlatego że wróciły mu wspomnienia, kiedy to mieszkał wraz z Julianem.
- Masz na myśli przestrzeń między czasową – poprawił go Kowalski – Ale, ej! Zaraz, to przez ciebie utknęliśmy, to ty przykleiłeś gumę do żucia do Stop Czasu!
- Tak, ale to ty stworzyłeś Stop Czas.
- Dobra, nie ważne. Jesteśmy już – „przy mini elektrowni” pomyślał pingwin – prawie na mecie. Teraz musimy tylko odciąć zasilanie, żeby zyskać na czasie. Julian, słuchaj uważnie. Kiedy wyłączę światło ty pójdziesz korytarzem do przodu, skręcisz w lewo, potem miniesz dwie przecznice i skręcisz dwa razy w prawo. Tam zejdziesz na dół i jeżeli nikogo nie będzie zabierzesz segway’a. Wiesz, co to jest segway? – lemur pokiwał głową – Gdy już go zdobędziesz, pojedziesz głównym korytarzem, ale tak żeby nikt cię nie widział. KONIECZNIE, ŻEBY CIĘ NIKT NIE WIDZIAŁ. I gdy dotrzesz do windy to zjedziesz na poziom -1, tam się spotkamy.
- Hm.
- Coś powtórzyć?
- Tak, co mówiłeś po słowach „słuchaj uważnie”? – to pytanie załamało pingwina. Wziął swojego smartfona, włączył GPS, a także dodał swoje opisy instrukcji. Wręczył go Julianowi i powiedział:
- Absolutnie, koniecznie rób WSZYSTKO i TYLKO to, co będzie ci kazał mój smartfon. Dobra?
- Postaram się.
- A więc do dzieła!

ocenił(a) serial na 10
skima

Smartfon? Będzie się działo!!

Świetna część, jak każda zresztą.

ocenił(a) serial na 10
skima

Hehe, fajne! Najlepsze i tak było: "co mówiłeś po słowach „słuchaj uważnie”?" xD

ocenił(a) serial na 10
skima

Ogromny plus za odniesienie do"Czas stop".Uśmiałam się czytając-rola Juliana jest tu bezbłędna.W swoich fan ficach staram się go unikać,ponieważ wprowadza zbyt śmiechu do akcji,podczas,gdy ja opisuję głównie dramaty xd
Mimo to jestem zdania,że król porwie ten telefon xD
Znów zwątpiłam w swe zdolności pisarskie,ale mniejsza...!
Co fragment,to ciekawiej! ;)

ocenił(a) serial na 8
Annqa

ja Juliana też nie za często wprowadzam, ale to dlatego, że chyba nie potrafię za bardzo go odtworzyć i tych teksów ;p

ocenił(a) serial na 10
skima

A no właśnie!
A teraz przepraszam,gdyż będę się nad sobą użalała. Ekhe,ekhe!Hyy...!
Dlaczego wszyscy piszą genialne fan fiction,a ja nie?!Naprawdę skończę jako sprzedawczyni w osiedlowym sklepie,a nie pisarka!
Ekhę.Skończyłam.

ocenił(a) serial na 8
Annqa

o nie prawda! Twoje opowiadania są świetne! Poza tym nawet jak nie zostaniesz zawodową pisarką to nie masz co żałować, ponoć nie ma za to wgl kasy ;p

użytkownik usunięty
skima

nawet Julian drwi z prawdziwego imienia Bulgota ... świetny fragment ;) i też często mówię '' postaram się '' xD

ocenił(a) serial na 10

Francis, tak szczelinowo-zębowo. Pozdro dla kumatych ;)

ocenił(a) serial na 8
skima

Bardzo dobre. Masz ogromny talent.

skima

Brakuje mi słów do skomentowania :D
Super !! Bardzo mi się podoba i zgadzam się z tym, że talent to masz wielki ;)

ocenił(a) serial na 10
skima

It's true :D

ocenił(a) serial na 8
skima

W tym samym czasie…
- Doris, jak to się stało, że jesteś w tym pudle? – pytał Szeregowy.
- Hm, a jak to się stało, że wy jesteście w pudle obok? – odpowiedziała pytaniem na pytanie delfinica.
- Babula bha bleh bla boob ba!
- Co? Wina Bulgota? – dziwiła się Doris – To przecież Parker mnie tu zamknął, to on mi powiedział, że zabije Kowalskiego jeśli nie przyjadę do parku na zapasowym segway’u mojego brata, którego zostawił mi koło wybiegu. Kazał mi także wziąć plany gemetratora Kowalskiego.
- I co, dałaś mu je?! - denerwował się Skipper.
- Oczywiście, że nie! To znaczy się… Chciałam, ale porwał je wiatr, wpadły do stawu i zupełnie się zniszczyły. Wtedy Parker wbił mi swój pazur jadowy i obudziłam się już tutaj, w tym strasznym pudle.
- To takie okropne! – nie zgadzał się z niesprawiedliwością Szeregowy.
- Tak i najwyższa pora zrobić coś z tym. Rico, zrób coś w kwestii tego upału – rozkazał szef.
- Ale co?
- Cokolwiek. Może być na przykład… - w tym momencie Kowalski wyłączył zasilanie, co sprawiło, że pudło przestało działać – Dokładnie Rico. Właśnie o tym mówiłem. Świetna robota. Teraz można by się stąd jakoś wydostać…
- Nie ma problemu Szefie, już otwieram – dobiegł ich znajomy głos przyjaciela.
- Kowalski, ty żyjesz! – ucieszyła się delfinica.
- Do-do-do-doris, ty też!
-Kowalski...
- Doris…
-Ej, Kowalski zapewniam cię, że o wiele przyjemniej wam będzie jak wypuścisz ją z tego pudła zamiast teraz wzdychać – zasugerował Skipper.
- A, tak, racja. Zabieram się do roboty.
- Nas też przy okazji otwórz dobra? – poprosił najmłodszy z oddziału.
- Się robi Szeregowy.
Kowalski był w swoim żywiole. Mianowicie pudło było zabezpieczone szyfrem.
- Co? Szyfr Cezara? No nie wierzę!
- Kowalski, poradzisz sobie? – martwiła się jego dziewczyna.
- Czy sobie poradzę? A czy w inercjalnym układzie odniesienia, jeśli na ciało nie działa żadna siła lub siły działające równoważą się, ciało pozostanie w spoczynku lub będzie poruszać się ruchem jednostajnym prostoliniowym? Oczywiście, że tak! Szyfr Cezara to nawet nie liczby! – odpowiedział, po czym w przeciągu 2s. otworzył swoich przyjaciół. Pierwsze, co zrobił to rzucił się i przytulił do swojej ukochanej.
- I co teraz? – pytał Rico.
- Wynosimy się wentylacją – stwierdził Skipper i spojrzał na Doris – Chociaż może lepiej jednak wybrać tradycyjną metodę.
- Spokojnie Szefie, przewidziałem to. Za chwilę powinien pojawić się tu Julian. A mówiąc za chwilę, mam na myśli… Teraz.
W drzwiach ukazał się Król Julian na segway’u.
- Wygraliśmy? – zapytał uśmiechnięty.
- Tak, choć jeszcze nie do końca. Na samym końcu musimy jeszcze wrócić do punktu skąd zaczynaliśmy, czyli do zoo – wytłumaczył Kowalski.
- Dziwne te zasady.
Rozmowę lemura i pingwina przerwał Skipper:
- Dobra panowie, zbieramy się. Doris wskakuj na segway’a. Jazda panowie, ruchy, ruchy, ruchy.
Wszyscy przemieszczali się możliwe szybko, ale i cicho. Julian nawet sobie coś podśpiewywał pod nosem i lekko tańczył. Skręcili właśnie w lewo i od wyjścia dzieliło ich zaledwie 200 metrów, gdy nagle zapaliło się światło. Pingwiny zatrzymały się, a Doris i Julian wzięli z nich przykład.
- Włączyli zasilanie… - szepnął Kowalski.
- Jesteśmy teraz widoczni w kamerach, tak? – dopytywała się Doris.
- Nie, jeszcze nie. Kamery są dopiero przy samym wejściu, tutaj są jedynie czujniki ruchu – wytłumaczył Kowalski.
- Tylko czujniki ruchu, jak niby chcesz je pokonać?! Przez ciebie przegram! –denerwował się lemur.
- Ogoniasty, a ty w ogóle wiesz, co to są czujniki ruchu?
- Nie bardzo, dlatego czuję, że to coś złego. Br.. – wzdrygnął się na samą myśl.
- Kowalski opcje.
- Tak jak wtedy w muzeum Szefie. Rico, kula dyskotekowa raz – kolega wypluł od razu to, o co prosił Kowalski. Pingwiny wskoczyły na kulę – Doris i Julian nie ruszajcie się, dopóki nie wyłączymy czujników.
Oddział przemieścił się i wyłączył, co trzeba.
- Gdy znajdziemy się przy drzwiach musimy szybko stąd wybiec. Rico, zajmiesz się megakrabem.
- Przemoc dozwolona – dodał Skipper, gdyż wiedział, że to będzie najlepsza nagroda za to, że dzielnie wytrzymał tyle czasu w ciemnym pomieszczeniu.
- Reszta jak najszybciej w pobliskie krzaki – dokończył Kowalski.

ocenił(a) serial na 10
skima

Jak już mówiłam co fragment,to lepiej.
Zdążyłam zirytować moją anty PzM mamę mówieniem,jaki element Kowaris był uroczy...!Nie mam słów.
Dodam też,że z zasady w fan ficach są takie bzdury,że ich nie czytam.Jeśli przeczytam i ocenię,to znaczy,że są świetne!

ocenił(a) serial na 10
skima

"Czy sobie poradzę? A czy w inercjalnym układzie odniesienia, jeśli na ciało nie działa żadna siła lub siły działające równoważą się, ciało pozostanie w spoczynku lub będzie poruszać się ruchem jednostajnym prostoliniowym?"
Buhahahahahaha!!! Genialne!!!
Akcja się rozkręca!!!

ocenił(a) serial na 8
ManiakowyPingwin

powili do końca zmierzamy.. ale jeszcze może jakieś opowiadanie kiedyś wstawię ;)

ocenił(a) serial na 10
skima

Oby, oby! Błuhahahaha!

ocenił(a) serial na 8
skima

"Czy sobie poradzę? A czy w inercjalnym układzie odniesienia, jeśli na ciało nie działa żadna siła lub siły działające równoważą się, ciało pozostanie w spoczynku lub będzie poruszać się ruchem jednostajnym prostoliniowym?"- Mój mózg jest zbyt mały by ogarnąć co tu jest napisane.. O_o

Bardzo dobra notka. Świetnie oddałaś charakter Julka.

ocenił(a) serial na 8
skima

no i zakończenie:

1,5h później...
- Zoo w Central Parku. Jak miło wrócić do domu – westchnął z zadowoleniem Szeregowy.
- Wygrałem, wygrałem! – cieszył się Julian.
Kowalski przytulał się z Doris, a Skipper stał w zadumaniu. Po chwili spytał:
- Kowalski, a jak właściwie udało się Julianowi wykonać wszystko bezbłędnie i w ogóle jak to możliwe, że przez cały czas naszej ucieczki nie spotkaliśmy ani Bulgota, ani Parkera, ani krabów? No za wyjątkiem megakraba, ale ten się nie liczy.
- Możliwe Szefie, jesteśmy po prostu najlepsi – odpowiedział zadowolony z siebie pingwin.
-Hm, tak, łatwo poszło.
„Łatwo poszło, łatwo poszło, łatwo poszło…” – odbijało się echem w głowie Kowalskiego.
- Za łatwo – dodał cicho – Za łatwo. Szefie za łatwo! Szybko do bazy! Szeregowy, zaprowadź Doris do domu i zostań tam z nią!
Młody pingwin nie sprzeciwiał się i posłusznie wykonał to, o co prosił go starszy kolega. Reszta natomiast pobiegła do bazy, gdzie ujrzeli jak unosi się nad ziemią na swoim jeździdełku.
- O piiingwiiinki. Jednak się wam udało.
- Bulgot.
- Jak to możliwe, że on lata?! –dziwił się Kowalski.
- Udoskonaliłem sobie trochę mojego segway’a. Między innymi dzięki twoim raportom. W jednym z nich znalazłem opis antygrawitacyjnych skarpet. Teraz mogę spokojnie odlecieć do domu wraz ze wszystkimi twoimi rysunkami Kowalski. Żegnajcie.
- Rico! – rozkazał Skipper, a ten wypluł laskę dynamitu i rzucił w Dr. Bulgota. Nie trafił, więc powtórzył to. Wtedy z bazy wyszedł Parker, który w rzeczywistości nie miał pojęcia, że delfin go porzucił i że pingwiny wróciły.
- Zabrałem jeszcze parę jego wynala… Co jest grane?! Co wy tu? – znieruchomiał dziobak.
- Wróciłem Parker. I tym razem nie masz szans!
Kowalski wraz ze swoim dowódcą rzucił się Parkera, a że ten jeszcze nie doszedł do siebie po ostatniej walce, pingwiny po kilku sekundach obezwładniły go i zamknęły w pudle, które miało być odesłane na Wyspę Świętej Heleny. Wtedy usłyszały za sobą głośniejszy wybuch. Skipper z Kowalskim odwrócili i się i spostrzegli, ze Rico w końcu trafił dynamitem w worek z raportami Kowalskiego. Wszystkie jego rysunki spadły na ziemię, lecz Dr. Bulgot uciekł.
- O nie dobrze Szefie, muszę je pozbierać zanim wpadną w niepowołane ręce. A mówiąc niepowołane ręce, mam w rzeczywistości na myśli płetwy Doris.
- Która właśnie tu jedzie na segway’u i jest wściekła, tak? – powiedział trochę ironicznie Skipper.
- Kowalski! – krzyknęła Doris – Wytłumacz mi natychmiast, co to ma znaczyć?! – pokazała mu rysunek na którym on i kura bura się całują.
- Ja, no ten… Wiesz Doris, to było dawno i.. – jąkał się naukowiec –Szefie… - szepnął błagalnie.
„Ach, czy ja zawsze muszę go ratować?” – przemknęło przez myśl Skipperowi, po czym powiedział:
- Spokojnie Doris, to była jakby… Jedna z jego misji. Nie zrozumiesz. Ale tak jak powiedział, wydarzyła się dawno temu. A teraz idźcie na jakąś kawę, herbatę czy rybę i cieszcie się sobą. Reszta oddziału do bazy. Gołe Klaty Ninja Solo trwają już od pięciu minut. Ruchy, ruchy, ruchy!

ocenił(a) serial na 10
skima

Naprawdę każda kolejna część jest coraz lepsza!Cieszę się,że istnieją jeszcze ludzie,którzy nie piszą w swoich ff takich bzdur,że aż głowa boli...!
Zakończenie mnie powaliło.A już miałam nadzieję,że sprawa uległa przedawnieniu...!
Ponieważ najwyższa polska ocena to 6,daję 6 z plusem!

ocenił(a) serial na 10
skima

A ja szóstkę z wykrzyknikiem <3
Wyspa Św. Heleny i Kura Bura - heh, genialne!!!!

ocenił(a) serial na 8
ManiakowyPingwin

jej dzięki :) choć trochę uwierzyłam, że potrafię pisać ;p

ocenił(a) serial na 10
skima

Sprawdź moje opowiadanie. Proooszę <3

ocenił(a) serial na 8
ManiakowyPingwin

no już właśnie przeczytałam ;p podobało mi się naprawdę, ale tak jak tam napisałam, najbardziej ciekawi mnie co będzie na końcu tych wskazówek więc czekam na kolejną część ;p

ocenił(a) serial na 10
skima

:D

ocenił(a) serial na 10
skima

Ty uwierzyłaś,zaś ja zwątpiłam...!

ocenił(a) serial na 10
Annqa

Nie wątp!

ocenił(a) serial na 10
ManiakowyPingwin

Wątpię,jakobym mogła w jakikolwiek sposób nie wątpić...!