Zacznijmy od podstaw - Rick Riordan nigdy nie był w panteonie moich ulubionych twórców - za czasów młodzieńczych wolałem twórczość Sapkowskiego (miłość kultywowana do dzisiaj), Tolkiena, Rowling czy Lewisa.
Niemniej, przeczytałem jego książki - mocno średnie.
Filmy obejrzałem - słabe. Nawet ich dobrze nie pamiętam.
Serial miał być panaceum na brak dobrej adaptacji, a wyszedł kolejny, nieudolny produkt Disneya.
Dlaczego?
1. Słaba gra aktorska - dobry Boże... większość obsady chyba pierwszy raz w życiu była na planie filmowym - kompletnie zero chemii między postaciami;
2. Niedomagający scenariusz - niby Rick Riordan nad tym czuwał, niby idziemy zgodnie z książkami, ale jakieś to bez polotu. Niektóre wątki można z powodzeniem porównać do obserwacji procesu gliwienia w kuchni, tyle samo emocji;
3. Zmiany w wyglądzie postaci - mam już w du... czarnego Zeusa czy innego Chejrona. Te postaci wyglądają źle. I co z tego, że Riordan osobiście castingował, jak się na tym nie zna? Najbardziej zabawne jest to, że liczy się "dobra gra aktorska", a nie "kolor skóry" - nie widać;
4. Słabe zdjęcia - operator i jego świta chyba nie widzieli nigdy scenopisu. Wszystko to nakręcono przy użyciu najprostszych schematów, bez choćby cienia kreatywności. Nuda;
5. Kostiumy, charakteryzacja etc. - te piony postanowiły wyjechać na urlop. Rozumiem, że czasy są współczesne, a Zeus nie będzie nosił zwiewnej tuniki ala Sparta, ale wybrano tu opcję po najniższej linii oporu. Wzięli ciuchy z szafy, kasa się zgadza i baj;
Jeśli taka ma być przyszłość Disney+ i jej seriali czy filmów... podziękuję. Wszystko wykalkulowane na współczesny, socjologiczny przekaz - aż tęskni człowiek za dawniejszymi czasami.
2/10
Dopiero zaczynam oglądać (obstawiam że trzeciego odcinka już nie zniosę), ale już zgadzam się w zupełności.
Nie można jednak oczekiwać cudu, po tak kiepskiej książce.
Przypuszczam jednak że nie ma reguły. Jakby nie patrzeć, wciąż ogląda się to lepiej niż netflixowskiego Wiedźmina, który przecież był zainspirowany genialną serią.